Praca przy koniach za granicą załatwiana przez pośrednika

Lotnaa   I'm lovin it! :)
20 lutego 2010 21:32
I tak i nie. Doświadczenie zazwyczaj bezcenne, poznaje się nowy kraj i ludzi. Ja podczas studiów zawsze jeździłam na 2-3 miesiące i nie powiem, jakieś oszczędności przywoziłam zawsze, plus wspomnienia i nowe umiejętniści. Kilka lat temu w 2 miesiące odłożyłam na dobrego laptopa, kiedy to ich ceny były zupełnie inne niż teraz.
Trudniej jest niestety ze znalezieniem takiej pracy na wakacje  🤔
Strzyga  zależy gdzie. Ja byłam raz na 2 miesiące i zarobiłam sporo kasy, dostałam dobre referencje, a sie nie umęczyłam jakos koszmarnie. Wszystko zalezy od oferty i tego czego oczekujesz po wyjeździe.
Ja zazwyczaj jeżdzę na 3-4 miesiące i mi się to zawsze opłaca, najwięcej ile przywiozłam to 13 tys zł na czysto, najmniej 3 tys, ale to w pierwszej pracy. Wszystko zależy od doświadczenia, tego czy masz referencje, czy chcesz jechać i coś zarobić czy np tylko zdobyć doświadczenie i podszkolić język. Za granicą, żeby dostawac dobrą pensje trzeba mieć jakieś referencje, trzeba też umieć zrobić dobre wrażenie rozmawiając przez telefon, przynajmniej ja tak miałam, że rozmawiałam z pracodawcami zawsze przez telefon przed zatrudnieniem(niektórzy dogadują się tylko mailamia le to jakoś dla mnie takie ryzykowne, nawet nie usłyszec głosu pracodawcy...).

Ale teraz mam problem znaleść cokolwiek sensownego, owszem mam jedną dobrze płatną propozycje, ale zakres obowiązków jaki bym miała byłby mega krokiem wstecz dla mnie :/ To jest właśnie praca tylko na 2 miesiące. U mojej byłej szefowej tez można na 2 miesiące popracować, choc to ciężka praca, poza tym ja nie chcę robić tego samego znowu, tam już nie mam możliwości awansowania, byłam Head groomem w zeszłym roku i miałam mało współpracujących pracowników pod sobą(co mi się zresztą pierwszy raz zdarzyło! tylko z jedną dziewczyną sie dogadywałam, reszta była po prostu koszmarnie leniwa...). Czasem skoczkowie czy dresiarze potrzebują dodatkowych par rąk latem(ja na tej zasadzie byłam u Lennona i choć ciężko było, to miło to wspominam, kasa ok - wtedy zarobiłam najwięcej - i fajne doświadczenie).

Zawsze warto pojechac, nawet na krótko, pod warunkiem że nie stracisz finansowo na tym. Tylko właśnie w tym roku jest mało ofert, więc może być trudniej niż w poprzednich latach o prace tymczasową...
Lotnaa   I'm lovin it! :)
20 lutego 2010 21:36
branka, ale dopiero luty, może coś jeszcze się pokaże?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2010 21:42
Nie zależy mi, żeby spędzić całe wakacje w pracy, dlatego właśnie myślałam o miesiącu, max dwóch. Zarobić też superwiele nie chcę, głównie podszkolić język, zobaczyć trochę, otrzaskać się. Tylko... ja taka trochę pierdoła życiowa jestem =)
Lotnaa Mam nadzieję... choć w zeszłym roku dobrze płatnych prac nie było wcale tak wiele. Tzn były, ale zazwyczaj nie chcieli kogoś na tak krótko, a ja nie mogłam pojechac na dłuzej niż 2 miesiące niestety. I miałam do wyboru pojechać znowu do Lennona albo do mojej szefowej w Irlandii - wybrałam Irlandie, ze względu na ludzi, z którymi sie tam zaprzyjaźniłam i konie, do których się tam przywiązałam, ale potem żałowałam, bo miałam okropny team i strasznie mi było cięzko sobie z tym poradzić(szefowa miała kilkumiesięczne dziecko, wiec wszystko było na mojej głowie). Jak ma sie fajny zespół to jest ok, ale jak taki do bani to gorzej - najgorsze to, że te dziewczyny co pode mną pracowały były młodsze, dla nich to była pierwsza tego typu praca i uważały, że im sie kasa nalezy za byle co, chciały poza tym jeździć zamiast pracować, a większośc koni młodych czy do korekcji jeździłam ja i druga doświadczona dziewczyna(z nią się jedyną  swietnie dogadywałam) - no i były wieczne scysje....ja się w końcu wkurzyłam i jednej z dziewczyn obcięłam pensję o połowe na 2 tyg i zaczęły sie ruszać gwiazdy.. najgorsze jest to, że ja jestem absolutnie przeciwniczką takich rozwiązań, ale naprawde na takich dziwnych, rozpieszczonych ludzi nie trafiłam jeszcze nigdzie... Tylko sie im szło na rękę(np pozwalając przyjśc godzinę później do pracy po jakiejs cieżkiej imprezie, jeśli zapowiadał sie dosc luźny dzień), to wykorzystywały to przeciw mnie. Ja rozumiem, że jak ktoś jest pierwszy raz w takiej pracy to trochę trzeba przymrużyć czasem oko i wspierać taką osobę w trudnych momentach, ale jak ktoś nie chce sie uczyć i nie chce sie poprawiać i ma wszystko w dupie...). Z drugiej strony były z nich fajne imprezowiczki, ale jak chodziłam z nimi na imprezy to też potem odwracało się to przeciw mnie 😉 Ale ja też człowiek jestem i rozerwać się po pracy potrzebuję...
Sorry za lekki offtop, musiałam się wyżalić 😉


Strzyga - a ile masz lat? Pracowałaś już gdzies kiedyś? Zależy ci na stajni sportowej czy rekreacyjnej, czy wszystko jedno? Mogę ci dac namiary na mojego pierwszego szefa z Walii, ale tam chyba trzeba na 2,5 miesiąca pojechać.
Ja byłam trzy razy, zawsze z Yardandgroom. Nigdy nie zależało  mi na kasie (tzn zależało ale nie było to podstawowym kryterium). Za pierwszym razem pracowałam właściwie tylko za wikt, opierunek i kieszonkowe ale wróciłam bardzo zadowolona, bardzo dużo się nauczyłam, bardzo dużo zwiedziłam. Alternatywą były praktyki gdzieś w Polsce, gdzie nie zarobiłabym pewnie nic, niewiele się nauczyła i co najważniejsze nie zobaczyła nawet połowy tego co widziałam. Potem szukałam czegoś za nieco lepszą kasę. Umiejętności mam niewielkie, szukałam pracy tylko na wakacje, koniecznie z zakwaterowaniem i najlepiej z wyżywieniem, więc nie liczyłam na wielkie pieniądze. Zresztą na miejscu tez nie oszczędzałam, żeby koniecznie przywieźć coś do domu. W obydwu przypadkach starczyło na super wakacje (raz prawie miesiąc w Hiszpanii, drugi raz trzy tyg w Maroku), na zwiedzanie zarówno Irlandii jak i Anglii, na drobne zakupy i a za trzecim razem jeszcze na laptopa. Prawdopodobnie jakbym jechała na długo to nie zgodziłabym się na oferowaną stawkę ale kilkumiesięczna praca wakacyjna to zupełnie co innego.

Za każdym razem zdobyte doświadczenie, zarówno życiowe jak i końskie jest bezcenne.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2010 22:49
branka, dobijam do dwóch dych. Końsko pracować w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie pracowałam.
Jest mi to raczej obojętne. Nie liczę, że się mega wiele nauczę, bo też wiem, że do przodu pójdę tylko, jak będę miała własnego konia, więc to dla mnie priorytetem nie jest.
Dla zainteresowanych wklejam link do ofertyl mojego szefa z Walii(byłam tam 4 lata temu):  http://www.abersochholidays.net/horse.html
Jakby ktoś chciał szczegóły to na PW, żeby nie zaśmiecać. Płacili niedużo, ale miło wspominam tę pracę, zakwaterowanie w porządnym mobile homie i wyżywienie było zagwarantowane(wyżywienie polegało na tym, że szef kupował nam wszystko co chciałyśmy i kiedy chciałyśmy, łącznie ze wszelakimi słodyczami 😜 ) choć nie wiem jak to teraz wygląda tam. Ale pojechałam tam nie znając angielskiego, a wróciłam nieźle sobie radząc  🙂
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
20 lutego 2010 23:50
no dobra 🙂
wszyscy piszą o pracy "na sezon" 😉 a czy ktoś się orientuje jak jest z pracą "na stałe"?  pytam bo większość prac za granicą to sezonówki i zastanawiam się czy poza "ciepełkiem" też można liczyć na pracę w tej branży 😉 mam na myśli pracę w Walii konkretnie 🙂
Na stałe ofert jest trochę, najlepiej na yardandgroom szukaj, możesz sobie tam stworzyć profil z CV, zdjęciami, opisem co potrafisz i jakiego rodzaju pracy szukasz. Może sie ktoś zgłosi do ciebie, a możesz też ty wertować tam ogłoszenia, a nuż sie coś znajdzie 😉
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
21 lutego 2010 00:23
akurat mam link od Lotneej 😉 dzięki za podpowiedź 😀  a z jeszcze innej mańki..  jak to wygląda ze strony znajomości języka? jak u Was to wyglądało? wyjeżdżaliście znając "mowę tubylców" ? 😉
Ja wyjechalam do Niemiec bez znajomosci jezyka. Dogadywalam sie lamanym angielskim w pierwszej pracy.Pozniej moje byle szefostwo bylo troche starsze, wiec powiedziano mi, ze ja musze sie nauczyc niemieckiego, aby sie z nimi porozumiewac. Dzieki temu umiem teraz pisac, czytac i mowic po niemiecku.  🙂
Jak sie chce, to sie nauczy.
Jak wyjeżdżałam do pierwszej pracy do Belgii znałam tylko angielski.
Na miejscu nauczyłam się podstaw niemieckiego( pracodawczyni była Niemką z pochodzenia)i francuskiego.
Jak jechałam do Niemiec to podstawy niemieckiego i potem w pracy wszyscy mówili do mnie po niemiecku i tak się nauczyłam🙂 bardzo szybko 🙂
Oczywiście jak nie rozumiałam to tłumaczyli po angielsku.
Ale tak w swobodnej konwersacji najszybciej się człowiek uczy🙂 przynajmniej ja 😉
Anka, Fair Lady i inne kobiety co pracują/pracowały za granicą. Jak to ogólnie wygląda? W sensie ile dziennie godzin, ile dni w tygodniu, czy dałoby radę to pogodzić ze studiami zaocznymi w np. Niemczech? Czy w tym wieku [policealnym] w ogóle zatrudnią? Bo tak sobie siedzę ostatnio siedzę i myślę nad przyszłością.  🤔wirek: Bo u mnie teraz w szkole [gimnazjum, a potem będzie liceum, bo to połączone] przygotowują do matury międzynarodowej po angielsku, po której mogłabym pojechać gdzieś do Anglii studiować i przygotowują do jakiegośtam certyfikatu DSD, po którym mogę studiować w Niemczech. A że nie mam jeszcze jakiejś konkretnej koncepcji na życie to myślałam nad takim rozwiązaniem. Tylko dziewczyny co planujecie potem? Macie zamiar [te co aktualnie siedzą za granicą] wracać do Polski?

Jeśli którekolwiek pytanie jest zbyt prywatnie czy coś to przepraszam.  😉
Praca w Niemczech przynajmniej w moim przypadku w dni powszednie od 7 do 13-ej potem przerwa na tzw lunch do 15.30 i od 15.30 do 18-ej.No chyba że pojawiali się klienci i trzeba było pokazać jakieś konie to sprawa się przedłużała 😉
W weekendy od 7 do 13-ej ale jak jest sezon to w weekendy są zawody więc zazwyczaj cały dzień Ci wylatuje 🙂
Poniedziałki wolne.
Czy da się to pogodzić np.ze studiami? Myślę że dla chcącego nic trudnego 😉 i pozostaje tylko dobre dogadanie się z pracodawcą( ja trafiałam na super szefów  🙂😉i dobra organizacja czasu.
Życzę powodzenia 🙂
my_karen   Connemara SeaHorse
22 lutego 2010 11:45
Krupnik zajrzyj do watku emigracyjnego na towarzyskich, byl ten temat poruszany calkiem niedawno 😉
Pogodzic sie da, wszystko sie da jak sie chce... Jest sporo ofert part-time, wszystko mozna dogadac.

Ja tez wszystkie swoje prace znalazlam przez yardandgroom. W ostatniej dogadalismy sie super i teraz jezdzimy sobie 2-3 razy w roku w najpracowitszych okresach. Na stale zostac nie chcemy.
Przy pierwszej pracy znalam angielski teoretycznie dosc dobrze, ale mialam straszne problemy z mowieniem. Rozkrecilam sie i te wyjazdy dały mi więcej niz 4 lata studiów.

A co do kwestii 'jak to wyglada' to wszystko do dogadania z pracodawca, ja mialam 3 rozne prace i kazda zupelnie inaczej rozplanowana. Naprawde kwestia dogadania sie.

Dzięki dziewczyny.  :kwiatek:
Widzę że się wątek rozwiną, to dobrze. A ja jednak nie skorzystałam z oferty P. Gotza ( bo nawet w domu nie chętnie byli nastawieni to tego mojego wyjazdu w nieznane)  i dalej szukam pracy w zawodzie z marnym skutkiem 🙁
A czy znacie może innych posrednikow oprocz M.Gotza ?
Wydaje mi się,że najlepiej jest porozmawiać z jakimiś znajomymi co siedzą za granicą.Zawsze mozna się więcej dowiedzieć od nich gdzie kogoś szukają do pracy i czy sama praca i szefostwo jest ok 😀 Bo pózniej sie okaże,że trafiłaś do jakiś 🤔wirek: 😜 i może byc nie ciekawie.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
01 marca 2010 21:17
powiedzcie mi proszę, jakie są szanse znalezienia pracy w UK przy koniach, jeśli ma się zaledwie 18 lat?  😉 chodzi mi o pracę typowo wakacyjną, na 2 miesiące, nie bardzo wiem jak się zabrać za poszukiwania, a już czas najwyższy  🤔
Ja mam wrażenie, że jak miałam 18 lat to mi było łatwiej znaleść prace jak teraz 😁 Może ja mam za duże wymagania, ale nie będe pracowac za psie pieniądze i nocować w obskórnym karawanie ze szczurami 🙄
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
01 marca 2010 21:24
ja zbyt wielkich wymagań nie mam, ale z drugiej strony nie chcę się naciąć.. i sama nie bardzo wiem co robić.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2010 09:39
nocować w obskórnym karawanie

coś okropnego. To już normalnych przyczep nie oferują tylko w karawanie trzeba nocować. Zapewne w trumnie no bo gdzie indziej, miejsca w takim pojeździe na nic innego raczej nie za dużo. Tez bym nie chciała 🤔wirek:
eeeeno, z tymi karawanami tak źle nie jest, niektóre potrafią byc tak luksusowe, jak małe domki jednorodzinne. Wszystko zależy od tego, jak on jest skonstruowany i utrzymywany.  Jeżeli w nim są szczury, to świadczy to tylko o niechlujstwie albo poprzedniego mieszkańca, albo szefostwa (bo po nim nie posprzątało - a powinno, jeżeli przyjmuje kogoś nowego). My posiadamy 1 karawan i powiem, że jest w nim nawet fajnie, czysto, schludnie nie śmierdzi... wadą jest ten skwar w środku w czasie upałów  🤔
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2010 11:55
karawan do pojazd do przwozu trumien

chyba że chodzi o przyczepę.

taki karawan to mógłbym dostać do dyspozycji 😉

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2010 12:09
no ale  Wrotki jakbyś tam miał mieszkać - jak nasze przedmówczynie -  to cienko byś śpiewał. Ani usiąć ani stołu postawić.
no ale  Wrotki jakbyś tam miał mieszkać - jak nasze przedmówczynie -  to cienko byś śpiewał. Ani usiąść ani stołu postawić.
od razu widać ,że nie byłaś szczęśliwą posiadaczką auta marki Fiat 126p 😉...pół Norwegii można było, z noclegami w aucie, zwiedzić.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2010 12:25
no fakt, nie doznałam nigdy takowego szczęścia 😕 W sumie to interesujące w jakiej pozycji w maluchu mozna się wygodnie wyspać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się