Sprawy sercowe...

Powodzenie ma wiele zmiennych. Super wygląd niestety odstrasza przeciętnych/fajnych facetów - za to przyciąga frajerów - co chamskim podrywem chcą na siebie zwrócić uwagę. Normalny facet jak widzi super laskę myśli: nie mam szans i nie startuje.  🏇
desire   Druhu nieoceniony...
25 stycznia 2019 09:35
Dodofon,  wszystko ok, ale czesciej tez widze - super przystojny facet + przeciętna kobitka. Częściej w pracy byli właśnie tacy, jeden tylko przeciętny (ale na poczatku byl mily i sympatyczny), jednak myslal ze kasa zalatwi wszystko, stwierdzil ze mam rzucic prace i jechac z nim na jakies wyspy 😁  aa super laski widze z koksami.. 😁
madmaddie, jeśli facet na pierwszy rzut ok ok, to po co to "spadaj"?  Większość po czymś takim nie ma już chęci poznania sie,  taka odzywa w ich strone sprawia, ze "caly czar pryska" 😉 jesli nie jestes zainteresowana to mozna ładniej wybrnąć :kwiatek:
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 stycznia 2019 09:40
jej, nie, że ja do nich od razu "spadaj" mówię, tylko odmawiam po prostu. Raczej miła jestem.
czasem za miła, bo jednemu koledze z obecnej pracy nie odmówiłam wprost, do niego nie dotarło i do tej pory ciągnie się za mną jeden spacer w lecie (poszłam, bo stwierdziłam,że szybko się zmyję, a upierał się, że chce się podszkolić z fotografii)  🙇
mils   ig: milen.ju
25 stycznia 2019 09:44
Przepraszam, ale strasznie nie lubię takich tekstów - ideał kobiety, czyli piękna pupa, twarz, oczy itp. Ja rozumiem, że wygląd jest istotny, ale... Potem się wszyscy dziwią, że faceci traktują jakoś przedmiotowo, a same kobiety wywołują w kobietach taką presję „idealnego wyglądania”. I jeszcze na pierwszym miejscu ta pupa... 🙄

Co do powodzenia, to zgodzę się z Dodofon. Poza tym, na ten moment obracam się w kręgu osób, gdzie niektórzy faceci tak się boją zagadywać do kobiet, że na tych „średnich” (wg ich upodobania) sobie ćwiczą, bo nie mają presji. Znowu, przykre to i słabe, no ale znam kilka takich przypadków.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 stycznia 2019 10:53
mils, ale wygląd jest ważny i się z tym nie wygra 😉 to jest nasze uwarunkowanie biologiczne.

A ćwiczenia na średnich nie skomentuję. Słabe strasznie :/
mils   ig: milen.ju
25 stycznia 2019 11:04
Wiem, że wygląd jest ważny, wspomniałam o tym. Po prostu nie lubię takich określeń, w taki sposób wyrażanych. A ćwiczenia, cóż... Chyba już nic mnie nie zdziwi, niestety.
desire   Druhu nieoceniony...
25 stycznia 2019 14:00
mils, wyluzuj, zwracam uwage na pupe, bo mi sie podobają ładne pupy, przykro mi, że tak to Cie boli. 😉 🤣 jeśli ktoś wygląda, tak, że dla mnie jest ideałem kobiety to wzbudza we mnie podziw i motywuje, nie wiem co tu ma  do tego przedmiotowe traktowanie przez mężczyzn. 😵    lubie patrzeć na ładne/piękne kobiety, a moim ideałem klasycznego piękna jest Agnieszka Wagner.  😜 😍
mils   ig: milen.ju
25 stycznia 2019 14:47
Jeju, napisałam tylko, że bardzo nie lubię, serio wprowadziłam jakiś element spiny z mojej strony? Sorki, nie zauważyłam, mea culpa.
desire ależ ja jestem wyluzowana totalnie, wyrażam tylko swoje zdanie na temat Twojej wypowiedzi, przecież się nie sapię. 😀 Też lubię popatrzeć na ładnych ludzi, ale po prostu jestem zagorzałą wyznawczynią poglądu, że język kreuje rzeczywistość. 😀 Może podchodzę do tego zbyt restrykcyjnie? Jeśli tak jest, to może się kiedyś otrząsnę, może nie. Lepszy w sumie chyba taki fanatyzm niż taki, który komuś szkodzi. 😉
To ja opowiem pewną historię sprzed wielu, wielu lat w temacie romansów w pracy.

Rzecz dzieje się w państwowym przedsiębiorstwie, gdzie pracowała moja Mama. Szef nie znosił romansów w pracy. Wcale się z tym nie krył, wielokrotnie powtarzał, że nie będzie tego tolerował, bo potem tacy się pokłócą i rozwalają mu cały zespół. Nikt z tym nie dyskutował. Tylko że serce nie sługa...
Pani nazwijmy ją Ania była kasjerką. Pan nazwijmy go Jerzy - kierowcą, który regularnie bywał rozliczać się z wyjazdów, najchętniej u pani Ani. Coś zaiskrzyło. Pan Jerzy w końcu zdobył się na odwagę i wykonał pierwszy krok. Wraz z rachunkiem podrzucił pani Ani zaproszenie na kawę. Potem już poszło szybko. Zakochali się w sobie, ale ze strachu przed szefem w pracy nadal mówili sobie na pan i pani. Nikt nie wiedział, że się spotykali. Po kilku miesiącach nie mieli wątpliwości. Pan Jerzy oświadczył się pani Ani. Uzgodnili, że ona złoży wypowiedzenie, bo przecież szef nie toleruje romansów w pracy. On zarabiał lepiej, więc dadzą radę dopóki ona nie znajdzie innej pracy.
Pani Ania z gotowym wypowiedzeniem maszeruje do szefa. Ten jest zdziwiony. Czy była niezadowolona? Czy za mało zarabiała? Pani Ania zaprzecza, ale nie chce powiedzieć, o co naprawdę chodzi. W końcu szef mówi jej: pani Aniu, pani jest naprawdę dobrym pracownikiem i nie chcę, żeby pani odchodziła. W czym problem? Niech pani powie szczerze!
Pani Ania w końcu się złamała i powiedziała szefowi prawdę. Pan Jerzy i ona planują ślub, ale wiedzą, że szef nie toleruje romansów w pracy, więc postanowili, że jedno z nich odejdzie.
Szef w pierwszej chwili zaniemówił, ale szybko odzyskał głos. Powiedział pani Ani, że romansów owszem nie lubi, ale jeśli dwoje ludzi się pokochało i chcą iść razem przez życie, to on może tylko serdecznie gratulować. Wziął wypowiedzenie pani Ani, podarł i wyrzucił do kosza. Pogratulował jej serdecznie, a w miesiącu planowanego ślubu niespodziewanie dorzucił do pensji nawet niedużą premię "gratulacyjną".

Wiem, to stara historia i niczego nie wnosi, ale lubię ją i często poprawia mi humor, więc się dzielę 🙂
Madmaddie, ja bym nie rezygniwała z pracy jeśli ta praca i firma są sensowne z powodu miłego faceta.
Jest duuuzo facetów którzy lubią rozmawiać, flirtować, siać czar bez żadnych poważniejszych zamiarów z ich strony, po prostu są mili i  czarujący, taki ich urok.
Rok rozmów, żartów, whatever to chyba jasny sygnał to to chyba na tyle.. Faceci nie są nieśmiali jeśli im zależy.
Przepraszam za kubełk zimnej wody ale szkoda sobie komplikowac życie z powodu Pana który przez rok nie zrobił żadnego zdecydowanego kroku. Albo pięciu. Bo to naleganie na imprezę firmowa to tylko kumplem pachnie.
Chyba, że to Pan wyjątek od reguły. Też jest taka szansa, ale imo znikoma.  :kwiatek:
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 stycznia 2019 18:44
źle się wyraziłam  :kwiatek:
podoba mi się od roku, ale gadamy od niedawna. Ja generalnie przez dłuższy czas od momentu jak się zatrudniłam, przeżywałam fazę głębokiego introwertyzmu, nie gadałam z ludźmi, a obiady jadłam przy biurku 😉

A pracę to i tak myślę, żeby zmienić, bo mnie sporo irytuje od dłuższego czasu, a ostatnio czarę goryczy przelała rozmowa z managerką. Waham się tylko dlatego, że ja naprawdę lubię tych ludzi i oni są super, a pracowałam już w paru miejscach, w takich o beznadziejnej atmosferze też i nie chcę więcej 😉

Hm. też nie jestem jakąś bardzo wrażliwą na tym punkcie osobą, zostałam przeorana swego czasu tak bardzo, że w sumie już nie robię sobie nadziei, mam raczej podejście "o kurczę, ale zajebisty facet, mogłabym dla niego porzucić bycie singlem", ale jak nic się nie wydarzy, to też nie przeżyję tragedii. U mnie trwa zanim komuś zaufam i obdarzę głębszym uczuciem.
U mnie w firmie jest sporo małżeństw i par, ba, siedzi obok mnie kobieta, która była jakiś czas mistrzynią działu, w którym pracuje jej mąż. Generalnie wszystko kwestia podejścia firmy i konkretnych osób.
Wiecie... ja mam taką sytułejszyn, że nie wchodząc w zawiłości, to moja przyjaciółka jest z facetem, którego ja wyrwałam na koncercie, ale nam nie pykło... a ja od ponad dwóch lat z jego kumplem z technikum 😁 I jesteśmy w stanie pójść razem na piwo, mamy wspólnych znajomych. Na prawdę cholernie dużo zależy od osób i podejścia. To wcale nie jest tak, że jak się z kimś poflirtuje i spotka kilka razy na kawę, a nawet coś więcej, to potem pluje się jadem i nie idzie na siebie patrzeć. Dodatkowo mam teraz tak, że zagadywał do mnie po imprezie firmowej kolega z innego działu, musiałam go niestety trochę wystudzić - bo już jestem po prostu z kimś, no i oczywiście, jak przed imprezą nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu, tak teraz oczywiście musimy mieć wspólne tematy, a nie ma wcale dramy, normalnie rzeczy firmowe załatwiamy. Tylko czasem lekko wieje chłodem, ale to mea culpa, bo ja jestem w relacje międzyludzkie kiepska i pewnie szło to jakoś zgrabniej ukrócić.
Ja bym spróbowała, kawa/kino czy coś to przecież od razu nie romans.
madmaddie, ja pomiedzy (na prawde fajne) porady, chcialabym sie wtracic abys uwazala na ta sliska granice flirtu i kokietowania a friendzonu. Im dluzej bedziesz sie chowac za biurkiem i smieszkowac w kuchni bez podjecia jakiejkolwiek inicjatywy, oraz z uciekaniem od spotkan, tym bardziej przesuniesz sie w strone przyjazni. Nawet jesli z obu stron jest jakas iskra to bardzo latwo mozna ja ugasic. Ja sama do dzis smieje sie z wieloma cudownymi kolegami slyszac teksty "nadal masz chlopaka?" wiedzac jednoczesnie, ze to juz sie nigdy nie wydarzy bo choc idealy to dawno zgubilismy jakiekolwiek seksualne i zwiazkowe zainteresowanie soba. Przykladow podobnych znam ogrom a najczestrzym powodem jest "nie mam szans" i brak odwagi. Wtracilam bo niepokojaco mi to tym pachnie.
Dmucham serduchem by sie dalej tlilo, mysle ze lepiej jest zalowac ze sie cos zrobilo, niz ze nie zrobilo sie nic.  :kwiatek:
Obecnie w firmach, w których zatrudniany jest młody zespół (25-40 lat), aż huczy od romansów i związków. Jeżeli zarząd nie ma nic przeciwko, to co w tym złego? Wiele małżeństw i związków na długie lata się z tego klaruje. Gorzej z panami, którzy w firmie wojują mieczem na lewo i prawo, a w domu czeka żona z dziećmi. A takich było wielu i nawet ja sama osobiście dostawałam propozycje bez ogródek. Obrzydliwe.

Tak naprawdę to gdzie tacy ludzie, którzy siedzą po 10h (i więcej) w robocie mają kogoś poznać? Praca to bardzo dobry grunt.

Ja jestem zdania, że maddie powinna zaprosić kawalera wprost na kawę. Bo to magiczne zaproszenie na kawę jest najczęściej odbierane jako zainteresowanie własną osobą i wtedy się wszystko wyklaruje.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
30 stycznia 2019 11:06
Meise, mnie z butów chyba wyrzuciło najbardziej pytanie, czy to, że jest żonaty mi przeszkadza  🤔

ja właśnie też mam problem, żeby kogoś poznać poza pracą  😡 teraz już nie pracuję aż tak dużo, ale i tak mam mało czasu. Poza stałym gronem znajomych ciężko o nowe znajomości. Normalnie też nie mam takich rozterek w stylu jak zagadać, raczej przechodzę do sedna jak widzę, że szansa jest. 😉 tutaj jest inaczej właśnie przez tę współpracę naszą.

Alabamka, mądrze prawisz, wezmę pod uwagę.
No cóż. Jest mnóstwo kobiet którym to nie przeszkadza... ba, znam tez kilka żon, które nie maja nic przeciwko 😉
Różne sa układy.
Daj spokój i zapraszaj tego chłopa na tą kawę! Życie mamy jedno i trwa ono tyle, co oka mgnienie! Jeżeli odmówi, to przynajmniej będziesz wiedziała na czym stoisz. A możesz tu tylko zyskać 🙂
Jesteśmy dorośli, w tym wieku raczej gra się już w otwarte karty  😉

I racja, będąc już dorosłym, pracującym człowiekiem ciężko poznać kogoś poza pracą. Chyba, że przez neta.

W sumie to laski w mojej ex-firmie też sobie używały, nieważne, czy w związku czy nie 🙂 Dużo młodych ludzi i hormony aż buzowały...
Ja jestem zdania, że maddie powinna zaprosić kawalera wprost na kawę. Bo to magiczne zaproszenie na kawę jest najczęściej odbierane jako zainteresowanie własną osobą i wtedy się wszystko wyklaruje.

Przypomniało mi się co do tego pewna sytuacja. Osobiście nie byłam taka spostrzegawcza i zaproszenie na kawę nie zauważyłam jako zainteresowanie moją osobą. Kolega z pracy zapraszał mnie na kawę to czasami nawet brałam koleżankę, która się ze mną zabierała samochodem. Dopiero jak się zwolnił powiedział mi wprost, że był mną zainteresowany i jak zrobiłam wielkie oczy to się zapytał ze zdziwieniem czy na prawdę tego nie zauważyłam 😁
Jednak ja to się nigdy nie zorientuję póki mi ktoś tego wprost nie powie. Kolega zaprosił mnie na wesele jako osobę towarzyszącą, ciągle do mnie przyjeżdżał, to też nic się nie zorientowałam. Kolejny nawet chciał bym u niego zamieszkała, a ja nadal nic nie widziałam. Jeszcze inny chodził tylko na te imprezy, na które ja chodziłam i biegał wszędzie za mną, to też nic nie zauważyłam. Jak inni mówili, że komuś się podobam to mówiłam tylko "no coś Ty, po prostu jesteśmy mega dobrymi kumplami".
smartini   fb & insta: dokłaczone
05 lutego 2019 18:50
My z P poznaliśmy się w pracy ;p siedzieliśmy plecami do siebie w openspasie. Dwa miesiące po tym jak się zatrudnilam było małe wyjście na piwo wiec byla okazja pogadac sobie mniej oficjalnie, potem samo się pokulało, niedługo dwa lata nam stukna :o
Także zaproś gdzieś i tyle!
madmaddie   Życie to jednak strata jest
06 lutego 2019 12:14
ja sobie to wszystko przez weekend rozważyłam i stwierdziłam, że dobra, raz się żyje, co mi szkodzi. Zaproszę go gdzieś w poniedziałek.
I się okazało, że jest na L4.
biednemu to zawsze wiatr w oczy  😂
hahah, tylko sie nie zniechec 🙂 warto sprobowac!
ja sobie to wszystko przez weekend rozważyłam i stwierdziłam, że dobra, raz się żyje, co mi szkodzi. Zaproszę go gdzieś w poniedziałek.
I się okazało, że jest na L4.
biednemu to zawsze wiatr w oczy  😂


tym lepiej - zadzwoń i zaproponuj że przyniesiesz leki/zakupy/obiad/ksiażkę
Dodo słusznie prawi, przynieś mu rosół czy jakąś inną pyszną zupę.
Czy ja wiem, ja bym na początku znajomości nie chciała widzieć kogoś, na kim mi zależy będąc chora. Jak jest się chorym, to się często jest mało atrakcyjnym, to może nie być komfortowe 😉 Zaprosiłabym na kawę po L4.
smartini   fb & insta: dokłaczone
06 lutego 2019 23:01
No, rosół dla chorego to już dla mnie 'poziom wyżej' 😉 pomijając bycie chorym i mniej atrakcyjnym, to po roku braku reakcji może wydać się conajmniej dziwne :P
Zawsze natomiast mozna zagadac w stylu 'oj, szkoda, ze Cie nie ma, moze jak wyzdrowiejesz to gdzies wyskoczymy' (mowi to najwiekszy cykor swiata, o hipokryzjo... :hihi🙂
Opowiadam się za kawą po L4 również. Jak chłopu przyniesiesz rosół to może uciec gdzie pieprz rośnie wyobrażając Was już sobie z gromadką berbeci, psem i domkiem na wsi  😁
Dla mnie też zbyt harlequinowo 😀 skoro miała to być niewinna propozycja wyjścia na kawę, wstępnie bez podtekstów żeby w razie czego dało się dalej wspólnie pracować, to jednak nie decydowałabym się na niesienie komuś rosołu do domu 😀
Gillian   four letter word
07 lutego 2019 08:23
Halo halo. Ja poszłam z zupą. Facet miał anginę, zaniemówił całkiem a wtedy to były czasy, że dopiero raz się widzieliśmy i trochę pisaliśmy. Poszłam do Biedronki po robocie, kupiłam gotową zupę z cieciorki i poszłam do niego do domu. Odgrzałam, nakarmiłam, ututkałam w kołdrę i poszłam do do siebie. I wygrałam 😀
tez zaczełam od zupy - zaniosłam dopiero co poznanemu facetowi rosołek na kaca. Nigdy wczesniej nie zrobiłam żadnej zupy, a sie szarpnełam na taki prawdziwy domowy na wlasnym wywarze. Wyszedł obrzydliwy, ale facet zjadl i pochwalił  😁.
Mija nam 5 lat teraz 🙂
Wiecie, czytam o tej zupie i aż się uśmiechnełam, jakieś to takie...urocze  😁 w ogóle bawią mnie takie niekonwencjonalne sposoby zakochiwania się w sobie. Mojego faceta bardzo urzekło, jak zostawiłam mu wszystkie swoje rzeczy po 30 minutach znajomości bo bardzo musiałam isć do toalety, ale w połowie drogi wróciłam się zapytać, czy nigdzie nie pójdzie bo jak nie będę miałą tych rzeczy to nie wrócę do domu (a mieszkałam wtedy pod Warszawą)  😁 Więc powiedział, że nigdzie nie pójdzie i do tej pory mi mówi, że nigdzie nie pójdzie  💘  😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się