Sprawy sercowe...

Chyba jednak czas kończyć tę dyskusję, bo ja się też pogubiłam w Waszych odpowiedziach. 😉

emptyline, sama napisałaś o babci, więc mi wyszło, że mieszka razem z Twoimi rodzicami.
Co do uczelni/spraw zawodowych - no np. w jakiej kolejności wita się VIPów na wydarzeniach, jak się ich usadza przy stole, że przedstawiasz mężczyznę kobiecie, doktoranta dyryktorowi instytucji, itd.

Martita, primo - smartini nie odniosła się chyba do żadnej konkretnej sytuacji (:oczy: ?) Co zaś do pierwszego akapitu - nikt chyba o takiej sytuacji tutaj nie pisał? (:oczy🙂 Jak rozumiem u dziewczyn całościowo rodzina ogólnie nie trzyma się konwenansów, u mnie całościowo tak, więc... chyba trudno o taką sytuację jak opisałaś.

smartini, nie jestem w 100% pewna, ale pokazują się współczesne wydawnictwa i artykuły tematyczne (na pewno kilka takich widziałam), gdzie wyraźnie jest zaznaczane, że etykieta "przy nie-królewskim stole" ulega ewolucji tak jak inne dziedziny życia. I np. nakładanie jedzenia na grzbiet widelca to jest archaizm, który nie jest wymagany, ale już np. zasada nienakładania jedzenia do ust nożem jest stale obecna. Albo to, że używa się sztućców "od zewnątrz". Albo właśnie odnośnie kolejności prezentacji gdy spada na nas konieczność zapoznania ze sobą nam znajomych osób. Nie wydaje mi się to jakieś nadmiernie skomplikowane...
smartini   fb & insta: dokłaczone
02 grudnia 2018 16:45
No dla mnie to przedstawianie kogoś rodzinie wg jakiś odgórnie ustalonych zasad jest komplikowaniem. Np taka wigilia, przyjeżdżam z partnerem do domu, to u nas jest zawsze wigilia i każdy jakoś tam przyjeżdża, wchodzi, rozkłada jedzenie które przywiózł, idzie sobie na taras na fajkę i jest ogólny nastrój wesołego, świątecznego chaosu. I co, ja mam teraz ustawić rodzinę w kolejce wg jakieś zasady i w kolejności przedstawiać bo jak najpierw przedstawię ciocie a nie babcię to świat się zawali? 😉
Panują u nas ogólne zasady kultury, jak przyjezdzamy 'z osobą towarzyszącą' to uprzedzamy/pytamy gospodarza, używamy odpowiednich sztućców (nikt pierogów nie je łyżką a zupy nie wypija z talerza) ale panuje ogólny luz blues.
Także wydaje mi się, że stopień 'konwenansow i savoir vivre' należy zwyczajnie dostosować do sytuacji. I tak na wystawnym bankiecie uczelnianym zapowiadający powinien znać odpowiednią kolejność przedstawiania vipow, kelner w wysokiej klasy restauracji musi wiedzieć jaki kieliszek podać do jakiego wina a jaki nóż do jakiego mięsa ale to jak przedstawię chłopaka rodzinie to jest już dla mnie znacząco mniej istotne, póki nie wbije się bez zapowiedzi komuś do domu :P
Także przyznam szczerze, że niezbyt rozumiem problem który opisałas, dla mnie jest to mocno irracjonalne 🙂
smartiniNie rozumiem czego nie rozumiesz, skoro piszesz to samo co ja... 😉

edit.
Albo inaczej - który "problem" masz na myśli.



Bo jeśli mój spór z moją Mam o konwenanse to przecież o to w tym chodzi, że jestem za tym by etykieta była dla ludzi, a nie ludzie dla etykiety. I że się nieco moja Mam i jej pokolenie w tej jednej kwestii osoby X i jej potencjalnego partnera nieco zamotali.
Czyli w tej kwestii chyba wszystkie jesteśmy zgodne?  👀 ?

Natomiast pociągnęłam temat ogólnie savoir vivre pod wpływem emptyline
Pozwolę sobie zacytować jej wpisy, bo tak będzie łatwiej (podkreślenia moje czyli to co sprowokowało mnie do pytań i poznania poglądów emptyline )

Dla mnie jakieś zapowiedzi i inne tego typu dyrdymały są kompletnie niezrozumiałe. Nawet w mojej dziwnej, konserwatywnej rodzinie też tak 55+ nikt czegoś takiego nie robi. A z połową osób nie mam kontaktu, bo mamy kompletnie różne spojrzenie na świat i jeszcze masa innych rzeczy (nie ma to znaczenia) i i tak, gdyby odbywała się tego typu impreza, partner byłby mile widziany.

Ascaia, oficjalne przedstawianie. No kurcze, co to dwór królewski? 🤣 (chyba, że tak, to sorry :lol🙂 Zapowiedź przyjazdu to u nas w rodzinie akurat norma. Nie konieczność, ale tak jest wszystkim jednak wygodnie, choćby dlatego, że wiadomo ile np. ciastek kupić etc etc.
Ascaia, przecież napisałam, że zapowiedź przyjazdu jest normą, natomiast może jestem źle wychowana, ale nie wiem co to jest kolejność przedstawiania? W mojej rodzinie wszystko jest na luzie dzięki temu nigdy nie mieliśmy jakiś takich dziwnych problemów. Oczywiście, że zawsze przedstawiałam chłopaka, ale nie były to jakieś oficjalne sytuacje, tylko raczej "mamo/babciu/ciociu wpadniemy na obiad/kawę/ciastko z moim chłopakiem". Czasem był to jakieś zwykłe luźne spotkanie, ale np. rodzinę mojego byłego w grubszej części poznałam na świętach Wielkiej Nocy, a on moją babcię na Wigilii. Mam takie same odczucia jak Bera.

Po prostu jakoś nie mogę się połapać w tym co emptyline napisała, próbuję sobie to uporządkować i dlatego doszliśmy w dyskusji do etykiety urzędowej...

Podsumowując (odcinając się od sytuacji w mojej rodzinie, a generalizując):
1/ Wigilia czy Święta Wielkiej Nocy to w moim odczuciu jednak jakaś "oficjalna" sytuacja, pierwsza wizyta w domu rodzinnym i pierwsze "to jest mój..." to "oficjalne" zapoznanie (nieoficjalne to może być np. podczas rozmowy przez telefon, czy jakoś w tle, coś w tym stylu, a kiedy jest ten pierwszy kontakt twarzą w twarz to dla mnie jest oficjalnie)
2/ Kolejność przedstawiania to właśnie część zasad etykiety (młodszy starszemu, mężczyzna kobiecie, niższy stopniem wyższemu stopniem, itd)  - (ps. w sumie nadal nie wiem czy emptyline tego nie stosuje, nie uznaje czy się nie zrozumiałyśmy)
3/ Oczywiste jest dla mnie (i dla mojej rodziny), że w sytuacji "kręci się rodzina po domu" nikt nie będzie ustawić nikogo w szeregu do zapoznania. Chodziło mi (kilka postów temu) tylko o to, że jednak jakieś przedstawienie "oficjalne" następuje. A nie na cicho-ciemno wchodzicie z mężczyzną do domu i ni pary z ust jakby go nie było, mijacie rodziców, brata, babcię i nic - to jest taka totalnie abstrakcyjna, specjalnie przerysowana sytuacja, dla kontrastu.

Kastorkowa   Szałas na hałas
02 grudnia 2018 17:11
Hmm no u nas to tak też normalnie jest. Każdą dotychczasową dziewczynę mojego brata poznawałam tak po prostu przy okazji jak przychodzili do domu no i było cześć Ola, cześć Angelika,Kasia,Basia  (wstaw dowolne imię) Z rodzicami tak samo się poznawały. Czasem wiadomo, że jakąś ma a czasem to tak wychodzi przy okazji.
No u nas to tak działa z każdym, znajomymi również. Po prostu się do domu przychodzi i mówi się sobie cześć.
Jak się sama kiedyś dorobię jakiegoś wybranka serca no to również po prostu kiedyś przy powie sobie cześć z moim ojcem i tyle będzie w temacie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
02 grudnia 2018 17:18
No nie, opisalas sytuacje, w ktorej nowego partnera trzeba obwiezc po ciociach i babciach oficjalnie i wszystkich po kolei zapoznac zanim przywiezie się takae osobę na rodzinną imprezę, do tego jakieś udawanie, że tego partnera nie ma i do tego poklocilas się o to z mamą... dla mnie to abstracja i raczej to co opisałam to odwrotnosc 😉
No nie pojmuję zaistniałego w rodzinie problemu, jest dla mnie wysoce abstrakcyjny ::
Oj, coś po łebkach czytałaś, co opisywałam o sytuacji w mojej rodzinie.  😉

PS. Edytowałam poprzedni post, może to rozjaśni nieco.
Totalne zamotanie nastąpiło, aż sama się już zgubiłam 😀 Proponuję wrócić do pierwszego postu Ascai w tym temacie, bo właściwie naprodukowałyśmy 2 strony pisząc to, co ona tam napisała jako swój punkt widzenia
emptyline   Big Milk Straciatella
02 grudnia 2018 17:40
Ascaia, ja nie rozumiem, czego Ty nie rozumiesz? Mam tak samo jak smartini czy Kastorkowa i też odczułam że w Twojej rodzinie trzeba zrobić wycieczkę po okolicznych domostwach zanim ktoś się będzie mógł na imprezie pojawić. Też jest to dla mnie abstrakcja. Nie zmienia to faktu, że jak się wybieram do kogoś, kogokolwiek, to informuję, że jadę, a nie wpadam sobie ot tak, bo a nóż ktoś ma przecież inne plany, więc jeśli jadę z chłopakiem to też mówię, że będziemy we dwoje. Szczerze? KOMPLETNIE już nie rozumiem twojego problemu. Nie wiem czy to kwestia nomenklatury czy jakiegoś zupełnie innego spojrzenia na świat. :kwiatek: Chyba logiczne jest, że jeśli przychodzi do domu nowa osoba, której domownicy nie znają to się ją przedstawia. Niezależnie od tego czy to koleżanka czy chłopak. Okej, możemy nazwać to oficjalne, jest mi wszystko jedno. Nie zmienia to faktu, że były sytuacje gdzie ja, bądź partner czy np. moi rodzice poznawali dużo nowych ludzi z drugiej rodziny naraz i nikt w życiu nie wymagał wcześniejszego przedstawienia. A jeśli chodzi o hierarchię, no to zbytnio o tym nie myślę, wszystko wychodzi naturalnie. Serio, nie wiem o co Ci chodzi... Nie wiem kto przyprowadzając nową osobę nie rzucił by choćby w progu "Hej, to jest Janusz!"... 🙂
Tak, gubi nas nomenklatura i język polski...
Z mojej perspektywy odbieram to tak jakbyście nie widziały całości (zapominały o), wcześniejszych postów.
Ja skracam, Ty skracasz, uważając że druga dobierze właściwy kontekst i się nie możemy porozumieć. 😉

Dobrze, jeszcze raz, bo nie lubię niewyjaśnionych kwestii:
1/ nikt nie udaje, że partnera nie ma! my naprawdę nie wiemy do końca czy jest to związek - w tym cały szkopuł! 
2/ dochodzi aspekt "wstydu porozwodowego"
3/ ponieważ nie wiemy to nie wiadomo jak zapraszać / nie zapraszać / nie reagować / czekać / dawać zielone światło "jeśli ktoś jest to drzwi otwarte"
4/ Mam jest za tym, żeby czekać, nie pytać, nie ruszać tematu
5/ nikt nie uznaje za obowiązkowe "obwożenie po rodzinie", ale gdyby chcieli się spotkać by przedstawić owego partnera to starsze pokolenie chętnie by się spotkało. Akurat mnie się to nie podoba, uważam, że lepiej wykorzystać takie okazję "u cioci na imieninach" lub żeby X z parnterem zorganizowali spotkanie u siebie (jeśli mają ochotę, to jest oczywiste!)
6/ ja uważam, że można by było dać sygnał, "gałązkę oliwną" "znaki dymne" mówiąc właśnie dokładnie takie zdanie "jeśli z kimś jestem to jego też zapraszamy jeśli macie ochotę" - moja Mam uważa, że to zdanie jest niepotrzebne

Chciałam wiedzieć jak jest/było u Was z ciekawości.
A później dodatkowo chciałam wiedzieć jakie macie poglądy na tzw. etykietę (tak ogólnie!)

Koniec. 😉


PS. Mój "problem" jest taki, że nie lubię się kłócić z Mam. 😉 I nie lubię podchodów w rodzinie. I chciałam pogadać "a jak to jest u innych" (to nie jest problem, to ciekawość) Innych problemów na ten moment w tej kwestii nie mam. '😉
Normalnie. Dzwoni ciotka urządzająca imprezę i pyta " kochanie będziesz, sama czy z kimś, bo nie wiemy jak szykować jedzenie".
Gdybym była na miejscu kobiety X a ciotka bo tak nie powiedziała, to spytałabym partnera " chcesz iść ze mną na oficjalny spęd rodzinny poznać babcie i ciocię bo pewno są ciebie ciekawi." Jeśli powie " tak" dzwonię do cioci i mówię " ciociu... jest taka sprawa, mam nowego partnera pewno na poważnie, wypadałoby chyba przejść z nim, jak myślisz"
Jeśli ciocia by zaczela robić problemy, pewno bym i ja nie poszła, tylko powiedziała że mi przykro ale mam grypę.
I po temacie.
Konwenanse to na królewskim dworze. Ewentualnie czasami w pracy, zależy kto gdzie pracuje. A w domu to ma być normalnie.
Tez uwazam to powyzej za normalnie 😉
emptyline   Big Milk Straciatella
02 grudnia 2018 18:04
tunrida, o tak tak tak, amen!

Ascaia, tunrida ma rację. To wszystko działa w dwie strony. 🙂 I nie ma co rozkminiać.
smartini   fb & insta: dokłaczone
02 grudnia 2018 18:09
No to u nas jest tak, jak dziewczyny piszą - normalnie zadaje się pytania i się na nie odpowiada, bez konwenansow, bez nazywania czegokolwiek 'oficjalnym' (oficjalna to może być dla mnie inauguracja roku akademickiego a nie wigilia rodzinna 😉 )
I pyta ten, kto akurat zrobi to pierwszy, czy to zapraszajacy 'będziesz z kims czy sama?' czy zapraszany 'dzieki za zaproszenie, chcialabym przyjsc z partnerem, nie będzie problemu?' i jest to czysto logistyczna kwestia by wiedzieć ile krzeseł, zastawy i jedzenia trzeba :P
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
02 grudnia 2018 18:10
A do tego jeszcze można dodać fakt, że w rodzinach ludzie ze sobą rozmawiają  😉 Więc to nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że ktoś przychodzi z drugą osobą (oczywiście jeśli tej drugiej osoby nie ukrywa przed światem  😁 ).

Ja byłam w tak niefortunnej sytuacji, że rodziców mojego partnera poznałam razem z całą jego rodziną.. na weselu kuzynki  😂 Nie dość, że mieszkaliśmy kilkaset km od siebie, to jeszcze kolejne 200 od rodziców, więc po prostu nie było wcześniej okazji się poznać. I wiecie co? Wszyscy z bliskiej rodziny na tym weselu mówili do mnie "cześć Marta"  😉 Mimo że ja oczywiście nie miałam początkowo pojęcia kto kim jest  🙂 Wydaje mi się, że to całkiem normalna sytuacja. Ja z kolei mam bardzo malutką rodzinę więc na szczęście nie ma takich dziwacznych problemów, a i przy okazji święta w 5-6 osób spędza się całkiem miło  🙂
No i hej! I o to chodzi, wszystkie się ze sobą zgadzamy.
😀


Podsumowując - w tej konkretnej sytuacji problemem tak naprawdę jest X i cicho-ciemne zachowanie i ten "wstyd" porozwodowy. Gdyby się normalnie komunikowała z resztą rodziny to i starsze pokolenie by się nie zasłaniało konwenansami. Hej!


PS. I fajnie się rozmawiało, nawet jak się nie do końca rozumiemy. 😉 Dzięki :kwiatek:
No to jej problem. Gdybym ją dobrze znała to bym zadzwoniła i powiedziała " że ciotki ciekawe nowego faceta tylko nie wiedzą jak się zachować, więc wiesz...jeśli on na powaznid to moze chcesz go przyprowadzić, bo to świetna okazja. I jak tak, to zaraz ciocia oficjalnie zadzwoni i ci to powie".
Ale jeśli nie miałabym z nia żadnego kontaktu a moje próby kontaktu wcześniej ona by kilka razy olewała, to w ogóle bym sobie jej osobą głowy nie zawracała dłużej niż 3 minuty podczas rozmowy z mamą.
Bez zawracania sobie głowy ludźmi, poglądami, wiadomościami, wiedzą, etc... życie byłoby bardzo nudne.
Po co sobie zawracac głowę kimś, kto ma cię lekko gdzieś.  No ale to ja...



Dodofon, tak z ciekawości - nie spotykałaś/ nie spotykasz się w ogóle z rodziną swojego małża?





z dalszą wcale (chyba że jakiś ślub, ale nie zdarzył sie żaden przez ostatnie kilka lat) , w teściami bardzo rzadko

Generalnie mam zasadę odcinania kompletnie ludzi, którzy mi nie są do niczego potrzebni. I nie chodzi tu o "potrzebę" z wyrachowania, ale jak nie mam z tą osobą o czym rozmawiać, nie mamy nic wspólnego ze sobą to szkoda mi marnować czas.
Dodofon a jesli moge tak z ciekawości: jak tam twoje sprawy sercowe?
madmaddie   Życie to jednak strata jest
24 stycznia 2019 19:26
jak przejść na grunt, ekhem, bardziej prywatny z kimś z pracy, kto nam się bardzo podoba, żeby, w razie niepowodzenia misji, nie było potem krzywych akcji? Zwłaszcza, jeśli to człowiek, dla którego prowadzicie czasem projekty (on jest parę stanowisk wyżej) 😉

(etap gawędzenia w kuchni, rozmów na każdy temat, wspólnego śmieszkowania, a nawet dogryzania sobie, jest. Jak żyć, co robić, aby nie było przypału)

Zbieram opinie i pomysły. Na razie wymyśliłam tylko nową pracę, na wypowiedzeniu przecież hulaj dusza, piekła nie ma  😂
busch   Mad god's blessing.
24 stycznia 2019 20:26
madmaddie, relatywnie niskie ryzyko przypału jest tylko wtedy, kiedy pracujecie na stanowiskach niezwiązanych w żaden sposób ze sobą (np. Ty w HR, on w Finansach, on w IT, Ty w Zakupach). Im bliższe wasze relacje pracowe, tym gorzej, a jeśli on jest faktycznie nad Tobą w tym samym pionie, to wkraczamy na grunt bardzo śliski dla wszystkich zainteresowanych, łącznie z waszym pracodawcą. Jeśli jest Twoim przełożonym lub np. przełożonym Twojego przełożonego, to imho faktycznie pomysł złożenia wypowiedzenia nie jest wcale zły...

Z drugiej strony to nie jest tak że takie rzeczy się nie dzieją. Małżeństwa osób które albo się poznały w pracy, albo zacieśniły tam stosunki, to nie jest wcale nic niespotykanego i nic nikomu się od tego nie dzieje, pod warunkiem że nie ma przy tym relacji typu podwładny-zwierzchnik. Kilkuletnie romanse mężatki i żonatym facetem, bez konsekwencji dla ich kariery zawodowej (przynajmniej do tej pory) też widziałam. Z drugiej strony znam też jeden przypadek burzliwego rozwodu dwóch osób z tej samej firmy, niby niezwiązanych stosunkami zawodowymi, co nie znaczy że gościu nie oberwał solidnie łącznie z trafieniem na czarną listę ludzi których nie zatrudniamy. A plotki krążyły takie sążniste, że naprawdę trudno dociekać czy zasłużenie, czy nie 🤣

Ja mam w sobie coś z romantyczki, bo uważam że odnalezienie drugiej połówki jest na tyle istotnym wydarzeniem, że na pewno przebija pracę w danym miejscu (o ile miałaby być zagrożona - co nie jest takie powiedziane), bo to nie z pracą chcę być na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, do starości i śmierci  😉. Natomiast jeśli chodzi Ci po głowie bardziej jakiś przelotny romans, to imho gra niewarta świeczki.

PS. W mojej obecnej firmie takie związki trzeba zgłaszać, niezależnie od wzajemnych pracowych relacji. Lepiej sprawdź też jak jest u Ciebie.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
24 stycznia 2019 20:45
busch, w jednej korpo przy szkoleniach wstępnych było przekreślone serduszko na relacje z przełożonym  😁 Ale były tam też małżeństwa, ino w innych działach. A z tym zgłaszaniem, to w sumie nie wiem, zapytam nasze małżeństwo :P

Jestem w rekrutacji, więc pracuję z wszystkimi managerami. Może źle się wyraziłam z tymi stanowiskami wyżej - jest sporo wyżej w hierarchii ogólnej firmy, ja jako ten plankton, on jako ta orka. Natomiast jako tako żadnych powiązań między nami nie ma, ja jestem w rolach supportowych, on w biznesie, inne światy całkiem 🙂

Ta historia mojego zauroczenia ma już rok, tylko ja do jesieni byłam przekonana, że on ma żonę i dzieci, ale wyszło przy jakichś opowieściach, że singiel. No i super nam się kontakt układa, tylko, że ja jestem strasznie kolczasta i bezpośrednia w te klocki, nie chciałabym zepsuć. A też nie będę odwalać w pracy żadnych tańców godowych.

Ale dziś byłam na rozmowie rekrutacyjnej, może problem się rozwiąże.  🤣

dzięki za odpowiedź, podnosi na duchu 😀
madmaddie - jeżeli facet przez rok nic nie zaproponował typu kawa, wyjście, ani nie rzucił aluzji typu: "szkoda, ze razem pracujemy bo już byśmi poszli na drinka"
to wg. mnie nie jest zainteresowany i mizdżenie się, podrywanie czy inne podchody są bez sensu.

Jeśli jesteś bezpośrednia to nie rób "umizgów i tańców godowych" ale np. z grubej rury zaproponuj coś typu: "mam 2 bilety na koncert xyz" (kino, czy cuś) może masz ochotę iść"?
Jeśli facet się wykręci zawsze po tygodniu możesz powiedzieć "stary szkoda, ze nie poszedłeś było super" a nie będzie to kawa, czy drink który od razu sugeruje randkę.
I nie będziesz spalona jako koleżanka - bo jak odmówi randki będzie tak sobie

Musiałabyś tylko trafić w gusta.
Moja siostra meza poznala w pracy - wspolwlasciciel firmy, ona od PRu. Koniec koncow zmienila prace zeby nie robic niepotrzebnych problemow.
Ale mysle tak jak Dodo - jesli przez rok nic nie zaproponowal to szkoda zachodu.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 stycznia 2019 08:11
Dodo, nie wiem czy tak nic, łaził za mną przez dwa tygodnie, żebym przyszła na imprezę firmową i do tej pory mi wypomina, że mnie nie było.  🤣 ja nie poszłam z różnych względów, byłoby prościej, gdybym się tam pojawiła  😵
pomysł z biletami fajny, gusta w miarę znam
desire   Druhu nieoceniony...
25 stycznia 2019 09:05
madmaddie, uuuu jak dla mnie to zwykle, kolezenskie gadki..? Co z tego, że łaził żebyś przyszła ma impreze firmową? Jak mi zalezy żeby moja koleżanka gdzieś poszła ze mną to też za nią łaże i jej d truje 🤣  Wydaje mi sie, że jesli facet czuje jakąś tam chemie to sam działa i proponuje, nigdy nie musialam nikogo zadnymi podchodami gdzies zapraszac. No i od poznania do pierwszej randki to najczęściej był.. 1 dzień? 😉  Mój mąż to w ogóle był szybki, ale on w wszystkim tak, stwierdził że jak tylko mnie zobaczył to wiedział, że będę jego żoną 😜

Aa jak tu juz jestem to ciekawi mnie jak to z tym "powodzeniem" jest, aktualnie mam totalny spadek formy (choroba, niestety 🙁 takze samoocena rowna 0 ), a wciąż potrafią sie za mną obrócić, a w pracy minimum raz dziennie otrzymywalam zaproszenie na kawe.. Znow kolezanka, ideał kobiety -piekna pupa(ogółem widać, że cialo jak z tv), twarz, duze oczy, dluugie wlosy- albo chamski podryw, albo wcale..

edit: dopisek
majek   zwykle sobie żartuję
25 stycznia 2019 09:12
Ja tez mam meza z tej samej firmy, ja z reklamy, on z reklamacji. 🙂

Ale par to u nas bylo mnostwo, co tylko potwierdza chyba zdolnosci HRów w dobieraniu ludzi do zespolu. Zreszta firmy nie ma od 10 lat prawie, a my nadal sie z wiekszoscia kumplujemy.

Madmaddie, go girl! przypalu nie bedzie.
Moze by przypal, jak zmienisz prace a on straci zainteresowanie, bo akurat marzyl o tym, zeby miec dziewczyne w firmir (wspolne lunchyki itd) a ty mu zwiejesz.
Pamietam sytuację damsko-męską jeszcze jak pracowałam w koncernie. Asystentka dyrektora fabryki sympatyzowała z szefem magazynu chyba. No i zaszła w ciążę.
Dodam, ze nie była to laska typu - pazerna na facetów, raczej cicha myszka. No pewnie się zakochała i zaszła.

Facet był wolny, ona też. Ale to co robił ten gość przerosło wszelkie wyobrażenia. Wyparł się, szkalował ją, obgadywał itd. Gadał wszystkim, ze to nie jego dziecko.
Naprawdę przykra sprawa. Sprawa się zakończyła tak, że został wezwany do dyrektora i "uciszony".

A po urodzeniu dziecka, okazało się, ze dziecko jest jego - i dyrektor fabryki wywalił faceta z hukiem ze słowami: "że z kłamcami i nieodpowiedzialnymi ludźmi nie będzie pracował"
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 stycznia 2019 09:15
łe, dobra, dam se spokój :P

PS. zazdroszczę szybkości, jak do mnie ktoś podbija ledwo poznany, to raczej mu mówię spadaj, ale ja mało romantyczna jestem  😁

A to powodzenie też mnie ciekawi. Mam śliczne koleżanki i nic. A tak średnie ciągle coś
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się