praca

Jak wytrzymujesz... to może z czasem polubisz?
Mnie się cierpliwość skończyła i przygotowuję się do zmiany branży. Jeszcze nie wiem jak to się skończy i węszę okres biedowania, ale chyba trzeba być dobrej myśli....  🙁




Ja właśnie zmieniłam branżę, dostałam pierwszą pracę zgodną z obecnym wykształceniem i mimo okresu biedowania, chodzę do pracy z energią i zadowolona 🙂 Nawet teraz, rozchorowałam się, siedzę w domu, a już czekam byle tylko do pracy wrócić  😜
Przez półtorej miesiąca pracowałam po 4h dziennie i dostałam za miesiąc 750 zł. Od tego miesiąca pracuje po 8h i dostanę w grudniu aż 1500 zł. I nie narzekam, bo doświadczenie leci, więc wierzę, że pozwoli mi to z czasem wynegocjować większą stawkę, jak nie w tej firmie, to w innej, bo w tej branży można liczyć na większe zarobki.
Niestety okres biedowania u mnie doprowadził do tego, że w końcu zdecydowałam się sprzedać ukochanego, pierwszego konia, ale staram się być dobrej myśli. Chociaż bywa mi ciężko, to chyba pierwszy raz w życiu czuję, że podjęłam mądrą i rozsądną decyzję.
Moon   #kulistyzajebisty
14 listopada 2017 12:36
Wiem, że ostatnio był temat podwyżek wałkowany i to nawet w "mojej" branży odnośnie Smartini, ale uhm... noszę się z zamiarem pójścia do szefa, ale jakoś nie mam ani odwagi ani jakoś nie mogę wyczuć czy to dobry moment x.x
Napiszcie, czy moje rozumowanie jest dobre, bo zaczynam myśleć, że po prostu jestem grafik jak z koziej d. trąba...  🤔wirek:

- Pracuję w firmie od 2015 roku, w tym czasie przerobiliśmy kilku grafików, lepszych i gorszych, twardo pozostałam lojalna firmie, jak z ciekawości wysłałam cv do innej agencji, i która była się gotowa o mnie bić. Dlaczego? Bo lubię atmosferę, lubię ludzi, lubię lokalizację. Wynegocjowałam wtedy stałą pensję a nie %.
- W ostatnich miesiącach byłam praktycznie jedynym stacjonarnym grafikiem i miałam istną tabakę - w piiip projektów do ogarnięcia, oczywiście wszystkie "kreatywne, twórcze". Wtem wysypał się zdalny grafik, który robił wielki portal gastronomiczny - oczywiście dodatkowe widoki zostały zrzucone na mnie, bez żadnego pytania czy konsultacji. Wdrożenie się w styl i strukturę tego zajęło mi chyba z dwa tygodnie -.- Dałam jakoś radę, w godzinach pracy, chyba tylko dwa dni zostawałam ok godzinę by dopiąć wszystko. Jak się potem okazało kosztem kilku projektów bo po prostu nie byłam w stanie wyłapać wszystkich poprawek, zmian czy miliona maili, które do mnie spadały. (Co też zostało mi wytknięte. Ale czy jakąś premię dostanę z uwagi na dodatkowy, nie planowany kobylasty projekt już nie oczywiście) Obecnie jesteśmy na etapie, że gdy ów wielki portal się rozliczy (podobno do końca roku, czyli liczę że końcówka marca przyszłego roku w najlepszym układzie :/ ) to jakąś część dostanę. Nie wiem ile, kiedy - tym bardziej.
- Takich ww. sytuacji było kilka, bo zdalny grafik stwierdził, "że nie będzie kontynuować projektów, które go ograniczają" (no comments) - co prawda z mniejszymi realizacjami, ale w każdą jedną musiałam się wdrożyć, przejrzeć i dorabiać brakujące podstrony. Oczywiście - robiłam to w godzinach pracy, wyrabiałam się, jednak cały czas miałam poczucie, że mogłabym bardziej dopracować moje własne projekty, gdybym nie musiała dorabiać "odpadków".
- Były rozmowy na temat, ze skupiamy się na webowej grafice, odrzucamy zlecenia poligraficzne, poza małymi wizytówkami, papierami firmowymi czy prostymi księgami znaku. Szczerze nienawidzę poligrafii, przychodząc do firmy mówiłam, że nie umiem, nie lubię poligrafii, nie czuję się w niej mocna. A wychodzi że od 2 lat i tak rypiemy tę poligrafię, loga, ulotki i inne "gie". Dziś jakie zadanie dostałam? Broszurę! Nie mamy niestety struktury firmy, gdzie byłby podział grafików - grafik webowy, grafik od DTP.
- Mamy od kilku miesięcy drugiego grafika. Wyszło, że jeden projekt się klientowi nie spodobał, który zrobił ów grafik, miałam zrobić "kontrprojekt". Zrobiłam, klientowi się spodobał, chce kontynuować mój. Fajnie, tylko że mi w zamian żaden projekt "nie ubył", wskutek czego mam na głowie kolejny projekt, żadnych rozmów nt. ew. dodatkowych pieniędzy za nadprogramową realizację.
- Uważam, że projekty robię zgodnie z tym co klienci piszą, mówią, robię je szybko, szybko nanoszę poprawki, nigdy nie było sytuacji, żeby przeze mnie był zawalony termin (mimo tej ilości projektów) czy żeby klient się musiał upominać o projekt.
- Generalnie nie czuję się nadmiernie eksploatowana - raczej niedoceniona i zdemotywowana obecnym faktem, że mimo że mam coraz więcej obowiązków i coraz więcej wymagane jest ode mnie, nie idą za tym żadne profity (oczywiście $ - kurde, no nie będę przecież pracować dla idei...)
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 listopada 2017 12:51
Moon, u mnie trochę inna sytuacja, bo praca graficzna inna (firma jest klientem sama dla siebie w kwestiach graficznych) ale na Twoim miejscu mocno bym się przygotowała do rozmowy pod kątem tego, ile robisz. Jakiś biur projektów wykonanych w każdym miesiącu (kilka mies wstecz np), najlepiej wydrukowanych żeby mieć pełen ogląd pracy, zrobić sobie rozpiskę ile faktycznie zajął każdy z nich.
U nas dyrektor mający w opiece marketing jak robiliśmy zupełnie nową kreację to zebrał WSZYSTKO w worda i wydrukował, żeby prezes ogarnął wręcz arganoleptycznie, ile to poszczególnych obrazków kosztuje (jedn produkt to slidery, adwordsy, banery na zewnętrzne portale i generalnie od ciula plików o których prezes pojęcia nie ma bo skąd ma mieć). Podobno otworzyło to oczy na to, ile my tu faktycznie robimy żmudnej, czasochłonnej roboty i że to nie jest tylko hasło reklamowe i obrazek.
desire   Druhu nieoceniony...
14 listopada 2017 12:55
Moon, ostatnie zdanie w ładniejszą, bardziej rozbudowaną treść i do szefa. 😉

pamirowa, piątka ! chociaż ja dostaje troche więcej, bo premie, nadgodziny itp., ale robie to, co lubie i na szczęście moge sobie na to pozwolić. 😍
Nie powiem, czasem pewne rzeczy mega mnie wkurzają (i na początku było mi bardzo,bardzo ciężko ogarnąć, bo wiedziałam 1/10000 czyli coś grało, ale prawie tyle co nic) ,
ale więcej mam plusów w swojej pracy niż minusów (i normalne szefostwo - w końcu) i umowe o prace, a nie śmieciówke.
Myślałam też, że będę tu tylko na sezon, bo branża stricte sezonowa, a jednak dostałam kolejną umowę.  😜
I odkryłam w sobie smykałkę handlowca, o.  😂 😎
Moon, ja Ci tylko powiem, że nie ma dobrego momentu. U nas takie sprawy załatwia się przez maila. Wisiał ten mail na poczcie i wisiał, modyfikowałam te 4 zdania kilka razy i w końcu wysłałam go po wypiciu polowy wina 😀 Tak mnie to wyluzowało, że po prostu stwierdziłam, że mi się należy podwyżka jak psu buda i ja dostałam 😉 Powodzenia 🙂

amnestria, a jak tam u Ciebie w pracy? Nie odpisałaś mi na PW ale trzymam kciuki cały czas za pozytywne rozwiązanie spraw  :kwiatek:
Ja idę rozmawiać dopiero w piątek. Bo w poniedziałek nie było szefa. Mówkę mam sensownie ułożoną. Argumenty logiczne. Ale nie zmienia to faktu, że najnormalniej w świecie mam stracha. Bo nie chciałabym, żeby mnie zwolniono. A jak żona szefa złapie nerwa to i tak się stać może. ( inni pracownicy są wymieniani co i rusz, więc...) Więc muszę być ostrożna. Teoretycznie powinnam czuć się pewnie, bo nie wydaje mi się, by ktoś mógł mnie zastąpić. Z drugiej strony... nie ma ludzi niezastąpionych. Zawsze ktoś może przyjeżdżać z innego miasta na moją fuchę.
O Boże Cri! Musiało mi umknąć, przepraszam! :kwiatek: Dalej bieda, tzn pracy od groma, w dodatku robię parę extra kursów, doszedł szczenior i jakoś sił zabrakło na szukanie. Aczkolwiek n CV wysłałam i niestety cisza 🙁
Moon, Moim zdaniem warto rozmawiać, jeśli masz takie odczucia. Na rozmowy z szefem nigdy nie ma dobrego momentu. Jasne, możesz czekać, aż wygracie jakiś, nie wiem, super-przetarg czy co to tam (wybacz, nie wiem dokładnie jak to u was funkcjonuje), ale czasem bywa i tak, że można se czekać na "sprzyjające okoliczności" do usr.... 😎 Najlepiej będzie jak sobie to wszystko przygotujesz i spiszesz, punkt po punkcie, a później poprosisz o rozmowę. Postaraj się nikogo przy tym nie oskarżać, a przede wszystkim - nie szantażować i nie mówić czegoś w stylu "jak odejdę, to będziecie musieli zatrudnić 3 osoby". 😉 Powodzenia!

pamirowa, A to dobrze, że się cieszysz z pracy. Pozytywne odczucia zawsze są dobre. No i jeśli czujesz, że była to dobra decyzja, to tym bardziej lepiej.
Ja lubiłam swoją pracę - mimo ogromnych trudności i stresu - ale teraz euforia opadła, zmiany za zmianami, przestałam nadążać. Nie wiem - wypaliłam się? Tak szybko? 🙁 Niemniej jednak wierzę w swoje decyzje i uważam, że zawsze w życiu podjęłam dobrą decyzję dla siebie - ponieważ była ona w 100% moja. Tylko nie wiem czy to takie słuszne... Nigdy nie myślałam, że taka decyzja będzie aż tak trudna. Miałam inne oferty w ostatnim czasie, ale ta sama branża, więc sorry, ale nie. Może mi się uda wynegocjować inne stanowisko jeszcze...

tunrida, Trzymam kciuki zatem! Powodzenia!
a przede wszystkim - nie szantażować i nie mówić czegoś w stylu "jak odejdę, to będziecie musieli zatrudnić 3 osoby". 😉 Powodzenia!


Ale jak to? To mój najmocniejszy argument.  😂  Rozumiem, że trzeba tak to opisać by szef sam doszedł do takiego wniosku, ale bez artykułowania tego wprost.
[quote author=Sankaritarina link=topic=13 #msg2729990 date=1510670471]
a przede wszystkim - nie szantażować i nie mówić czegoś w stylu "jak odejdę, to będziecie musieli zatrudnić 3 osoby". 😉 Powodzenia!

(...) Rozumiem, że trzeba tak to opisać by szef sam doszedł do takiego wniosku, ale bez artykułowania tego wprost.
[/quote]
ja bym tak zrobiła. 😉 Taki argument wprost może zadziałać jak płachta na byka. Tzn - nie wiem, może u Ciebie zadziała, może powinno się. Branża medyczna na pewno wygląda inaczej jakieś korpo, gdzie się człowieka zastąpi w 5 minut (choć.... nie wszystkich. Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale, ale...). Mnie się wydaje, że szantażem i takim emocjonalnym "ale jak odejdę, to musicie zatrudnić 3 ludzi!", można wzbudzić same negatywne emocje + natrętną myśl, że "no to zatrudnię 3 ludzi, którzy mi nie będą stękać....".
Z resztą.... znam ludzi, którym zdarzyło się odpowiedzieć "No to zatrudnię. No to zapłacę tym ludziom więcej. Tak, wydam te pieniądze na tych ludzi" - w odpowiedzi na taki ewidentny szantaż. Natomiast jeśli się przygotuje porządne argumenty i postara się podejść do tego bez takich emocji, to powinno wyjść lepiej...
Rozumiem o co Ci chodzi.
U mnie właśnie, tak naprawdę, to jest najważniejszy argument. Bo w 2 godziny przyjmuje tyle osób ile normalnie ktoś przyjmie w 3 lub 4. Tyle osób trzeba przyjmować, bo cały czas dochodzą nowi pierwszorazowi. Ja jestem po prostu szybka. ( to akurat obiektywna opinia) Nie ma nikogo tak szybkiego.
Więc jeśli zrezygnują ze mnie, chcąc utrzymać ilość pacjentów ( punktów dla Funduszu, a punkty to pieniądze) to będą musieli zatrudnić kogoś na 2 razy dłuższy czas. A to się wiąże z zapłaceniem więcej.
Wiem, że NIKT z mojego miasta nie przyjdzie tu za mnie. Każdy ma swoich robót pod korek. Ale może ktoś zechcieć przyjeżdżać z miasta położonego 30 km obok. Chociaż tam też krucho z moją profesją. Kwestia kasy...

Mogłabym też poprosić by zapisywać mi tych osób po prostu mniej. Bo nie wyrabiam. I jakość obsługi wyraźnie spada. Ale tak naprawdę bardziej zależy mi na kasie niż na wolniejszej pracy. 
Nastawiam się psychicznie w razie czego na najgorsze, czyli "wylecenie" z poradni jak szefowa złapie nerwa.
Pożyjemy zobaczymy.
ashtray, dopytuję, bo tylko napisałaś, że w tym samym pokoju pracujecie 😉 a rozmawiałaś na ten temat? Bo ja bym zaczęła od rozmowy f2f a potem z przełożonym, czemu Ty masz cierpieć za to, że ktoś zbija bąki. A robiąc robotę za niego nikt z 'góry' nie zauważy, że podział prac jest nierówny. Słabo


Poruszałam, ale słyszę aroganckie odzywki na poziomie gimbazy typu: "nie interesuj się"albo jeszcze przyjemniejsze 🙄 Konstruktywnej rozmowy brak. Skarżenie do szefa to dla mnie ostateczność, bo jednak nikt nie chce być kapusiem 😉 Ale szczerze? Mam dość odwalania za kogoś roboty.
ashtray a nie ma opcji, żeby nie wiem.. podpisywać pracę, którą zrobiłaś Ty? Wtedy będzie widać kto ile robi.
smartini   fb & insta: dokłaczone
15 listopada 2017 08:09
ashtray, jak jest takim bucem i nie da się z nim dogadać a Ty harujesz za dwóch, to ja bym się nie krępowała. Bycie kapusiem to jedno, dochodzenie do swoich praw i obowiązków to drugie, czemu masz cierpieć za typa z gimbazy? Dla mnie bycie kapusiem to nie wiem, kablowanie że ktoś wcześniej wychodzi o 10 min (a ma swoją pracę zrobioną). Jakieś pierdoły bardziej
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 listopada 2017 09:10
ashtray, istnieje takie piękne słowo eskalacja :P Ale do tego potrzebujesz maili/rozmów z lynca albo nagranych rozmów z jego odzywkami. Zeby nie było słowa przeciwko słowu.
Mój szef chyba czyta re- voltę 👀 Byłam wlaśnie u niego na rozmowie o m.in. ogólnej organizacji pracy i o moim koledze 😉 Wyszłam z tej rozmowy z mieszanymi odczuciami. Fajnie, bo szef zdaje się wiedzieć jak wygląda sytuacja między nami i jego stosunek do pracy (trochę dodałam moich spostrzeżeń i uwag). Obiecano mi, że z moim kolegą zostanie przeprowadzona rozmowa dyscyplinująca. W skrócie- albo się dostosuje albo niech zacznie szukać miejsca, które bardziej mu odpowiada. Z kiepskich rzeczy, które mi nie do końca pasują, jest to, że również zostałam zobligowana do przeprowadzenia rozmowy z nim, a ja nie bardzo poczuwam się do tego, by przeprowadzać motywacyjno- mobilizujące pogadanki. Kolega jest na tym samym stanowisku co ja, wykonujemy tę samą pracę, mało tego- on zarabia więcej niż ja. A ja nie jestem ani psychologiem, ani coachem, ani nie dostaję żadnego dodatku z okazji przeprowadzania tego typu rozmów. A najczęściej jeszcze obrywam chamską odzywką.
smartini   fb & insta: dokłaczone
15 listopada 2017 10:02
ashtray, o_O strasznie dziwne, że Ty masz z nim rozmwiać, tym bardziej, że jest dla Ciebie chamski i jesteście na tym samym miejscu w hierarchii... Dużą macie firmę? U nas od rozmów są albo przełożeni albo dział HR
U nas od tego są Brygadziści bądź Kierownik Zmiany.
Miałabym obiekcje, aby przeprowadzić taką rozmowę, gdy współpracownik obejmuje to samo stanowisko. Nie miałabym zwyczajnie żadnej "siły sprawczej", aby przemówić do rozsądku.
A ja robię rozeznanie w terenie, podpytałam koleżanki i kolegów i wynika z tego, że mam gównianą stawkę w tej poradni! Nikt nie pójdzie za mnie za takie stawki. Idę w piątek domagać się o swoje odważniej. Wkurzyłam się. A jak szefowej nie pasuje, to niech mnie zwalnia. W dupie mam. Wkurzyłam się.
Ech, a ja wczoraj umyślnie narobiłam strat na kilkadziesiąt tysięcy, ale nie było innego wyjścia. Gdyby poprzedni mc nie był bardzo dobry, to żarłabym ryż do końca roku. Jeszcze wczoraj chciałam się zabić. Dziś brnę dalej do przodu nie oglądając się za siebie.
Nie wiem skąd mi przyszło do głowy, że własny biznes jest na moje nerwy...

tunrida, nic mnie bardziej nie wkurzało u poprzedniego pracodawcy jak dysproporcje w zarobkach (czasem gigantyczne) u osób na tych samych stanowiskach... Wiem, że u Ciebie dot. to różnych pracodawców, ale zakres obowiązków zapewne podobny. Takie różnice w pensji, które wychodzą przypadkiem (bo przecież tajemnica i zakaz gadania na głos) bolą jak drzazga w wacku.



Nie wiem skąd mi przyszło do głowy, że własny biznes jest na moje nerwy..


Bo to zawsze tak fajnie wygląda z boku, jak się obserwuje i podlicza i ocenia cudzy biznes. Dopiero kiedy samemu się zobaczy jak to wygląda od środka, to i punkt widzenia się zmienia.
Tak czy inaczej, kolejne doświadczenia za tobą. A to procentuje potem. W różny sposób.
Mój własny biznes jest prosty i łatwy. Ale już mąż, który postawił warsztat nie ma lekko. Ktoś z boku oceni- ale mu dobrze. A ty siedząc w środku wiesz jak jest, z jakimi si e to wszystko wiąże problemami i do tego "dobrze" to daaaleka droga.
tunrida, Walcz, walcz, a co :kwiatek: Mocno trzymam kciuki. Jeśli zdecydujesz się na to "nieszczęsne" stwierdzenie - też trzymam kciuki 😀 Ty nie pracujesz w jakimś szemranym korpo...

Meise, Oj, a tak to wszystko pięknie brzmi 🙁 ale po burzy zawsze wychodzi słońce.... Interesy się ludziom kręcą, więc Twój na pewno też się ukręci!

ashtray, Trochę d*pa, że to Tobie kazali wystąpić w tej mało wdzięcznej roli... Moim zdaniem, powinien to zrobić przełożony owego gościa - albo ewentualnie kadry = ktoś "z władzą", ale przed którym ów gość będzie miał choć odrobinę respektu....
ashtray w życiu bym się na to nie zgodziła! Gdyby moje stosunki z współpracownikiem były na dobrej stopie to jeszcze jako luźną sugestię bym rzuciła jakieś hasełko dające do myślenia 'po koleżeńsku' ale w sytuacji jaką Ty opisujesz nie dałabym się wmanewrować w takie g$%^o! Skoro uważasz, że z tą osobą nawet nie jesteś w stanie porozmawiać na poziomie, traktuje Cie lekceważąco i ma aroganckie odzywki to po takiej 'pogadance' spodziewałabym się jeszcze większej niechęci i zrobienie sobie jawnego wroga. Od upominania powinna być osoba wyższa rangą, w przeciwnym razie, to zaburzy hierarchię.  Nie rozumiem Twojego szefa.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 listopada 2017 21:12

smarcik, Masz wypowiedzenie czy porozumienie? Choć tak właściwie to bez znaczenia.... jeśli miałaś zapewniony inny dzień wolny za 11.11, już nie pracujesz i wypłacono ekwiwalent, a wydaje Ci się, że tego ekwiwalentu jest o dzień za dużo (bo przecież miałaś dzień wolny), to znaczy, że wszystko w porządku. 😉




Dzięki za odpowiedź, dopiero teraz ją zauważyłam  :kwiatek: Ja jestem po drugiej stronie, musiałam rozstać się z pracownikiem zanim odebrał dzień wolny za 11.11  😉 Dopisałam mu jeden dzień do urlopu, który wykorzystuje w trakcie okresu wypowiedzenia, tylko poszukiwałam podstawy prawnej dla upewnienia się, że czynię słusznie  🙂

(szczerze mówiąc gdyby ktoś chciał mnie zwolnić to chyba miałabym kompletnie wywalone na jakiś jeden dzień wolnego w tę czy w tamtą będąc w takiej sytuacji  😁 ).
Dziewczyny, nie doczytałyście :P Napisałam, że szef mi obiecał, że z nim porozmawia i to w dość zdecydowany sposób. Mam nadzieję, że tak faktycznie będzie i stanie się to zaraz po powrocie mojego kolegi ze zwolnienia (wspomniałam, że to już kolejny raz kiedy on idzie na zwolnienie, kiedy ja mam urlop? W poniedziałek miałam 1 dzień urlopu, kiedy wypisywałam wniosek urlopowy 2 tygodnie temu, on obiecywał, że przyjdzie do pracy. No i co? Przyszedł mój urlop, a on na zwolnienie. Serio, nie wiem czy ja mam już paranoję czy on mnie w jakiś sposób sabotuje...). Jeśli chodzi o mnie to bunt i gniew na jego stosunek do pracy tłumię w sobie od jakiegoś czasu, to się wszystko zbiera i kumuluje, więc sądzę, że w końcu mi się uleje i powiem co o tym wszystkim myślę. Czy nasze z szefem rozmowy coś dadzą? Jak znam mojego kolegę, to efekt będzie taki, że może poprawi się na miesiąc, a później wszystko wróci do normy (jego normy) albo stanie się uważniejszy w stwarzaniu pozorów 😉 Dorosłej osoby z pewnymi nawykami i przekonaniem własnej nieomylności i zerowym poczuciem obowiązku się nie naprawi... Takie jest moje zdanie.
Ashtray, kolejny przyklad gender pay gap? szokujace, ze pracujecie na tym samym stanowisku i wykonujecie ta sama prace, a macie rozne wynagrodzenie. To jest dyskryminacja.. jak to jest usprawiedliwiane?
To fakt, jest to szokujące...

Ale u mnie w byłej firmie było dla mnie jeszcze bardziej szokujące to, że jako koordynator działu i osoba, która była od X czasu miałam o 1000zł mniej niż nowo-przyjęte, całkiem zielone osoby, które musiałam wdrażać  🤔wirek: I być kurdelek jeszcze odpowiedzialna za ich wyniki  👿
majek   zwykle sobie żartuję
16 listopada 2017 11:12
Czesto sie zmienia prace, zeby podwyzszyc wynagrodzenie o wiecej niz nam moze dac podwyzka.
Ashtray, kolejny przyklad gender pay gap? szokujace, ze pracujecie na tym samym stanowisku i wykonujecie ta sama prace, a macie rozne wynagrodzenie. To jest dyskryminacja.. jak to jest usprawiedliwiane?


Ano. Mnie też to boli. Szczególnie biorąc pod uwagę jego podejście do pracy.
On przeszedł do nas z innego działu i tam miał wyższe wynagrodzenie i tu mu już nie zmniejszano.
Scottie   Cicha obserwatorka
16 listopada 2017 11:17
ashtray, a to nie jest przypadkiem jakiś ziomek naczelnika/burmistrza czy kogoś innego "wyżej"? Bo tak to brzmi- wszyscy wiedzą, że się opierdziela, ale nikt mu nie zwraca uwagi... Dziwne to.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się