praca

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 lipca 2017 06:16
cavaletti, nie ma ludu do pracy, studentom się nie chce, część kobiet odeszła z pracy bo pińcet plus i będzie jeszcze gorzej.


A i tak wszyscy narzekają na bezrobocie, nie?  😉

Ja też szukam, tylko mocno wyspecjalizowana działka, więc bardziej niż doświadczenia w handlu potrzebujemy kogoś z zajawką na te klimaty - etat, pakiety, godna płaca, praca lajtowa i miliony możliwości rozwoju i zabawy jeśli kogoś temat kręci i co? Wysyłają studenciaki cv i nawet nie mają tyle kreatywności żeby przynajmniej w zainteresowaniach napisać cokolwiek z branży. Pewnie do restauracji leci to samo cv 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
13 lipca 2017 07:44
Zależy co kto lubi, ja wolałabym iść na listonosza albo sprzątać osiedla niż pracować w handlu, z ludźmi. 😉

edit:
Tylko ja nie lubię ludzi, nie umiem nikomu niczego sprzedać i nie poszłabym do pracy na zmiany albo w weekendy. Więc mnie nie dziwi, że ktoś zwyczajnie nie chce, bo nie. Bo może nie chcieć 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2017 07:48
cavaletti, ja znowu zostałam jako jedyny grafik na stanie, nie ma nikogo na stanowisko młodszego grafika, sami wyjadacze za miliony monet się zgłaszają 😀 ciekawe jak długo ujadę w takim układzie, z tych nielicznych CV które spływają to nie ma w czym za bardzo wybierać, kierownik jest załamany  😁
smartini, ołemdżi, co ja czytam- czyżbyś pracowała w korpo na etacie? Nie do wiary  🤣
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 lipca 2017 07:58
Hiacynta, nie w korpo, na etacie 😉 ale spoko, wszyscy w moim małym dziale śledzą na fejsiku 'korposzczur płakał ja czelendżował'. I moi znajomi z rasowych korpo również 😉 nie utraciłam kontaktu ze zdystansowanymi do siebie ludźmi 😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 lipca 2017 09:40
Jeszcze "korpo biurwa"  jest super  😍

JARA ja też bym nie chciała w handlu pracować 😉 miałam swoją małą przygodę z decathlonem i chyba się nie nadawałam, bo sprzedawałam ludziom to czego potrzebowali a nie to co najdroższe  😜
Przybijam pionę! Dla mnie handel jest stresujący 😀 Lubię pracować z ludźmi, ale nie lubię im niczego wciskać 🙂 I wiem, że nie zawsze handel na tym polega, ale niestety bardzo często (zwłaszcza w systemie prowizyjnym).
Dziewczyny pytanie mam - w mojej pracy wymagają badań (wysokościowych, psychotestów, ekg, audiogramu itp) kadrowa do mnie dzisiaj dzwoni, że mam badania ważne do 2 sierpnia i wystawiła mi skierowanie, a ja mam się pospieszyć, bo krótki termin.... Czy jeśli nie zdążę ich zrobić (2 tyg to dosyć mało, bo terminy są upchane w luxmedzie) to dostaję jakieś przymusowe wolne? Chyba płatne, skoro nie z mojej winy nie mogę pracować, tylko z winy terminów i kadrowej z późnym info?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
13 lipca 2017 14:47
Z punktu widzenia prawa nie możesz dostać płatnego urlopu. Ponieważ urlop to wolne od pracy, a bez badań nie jesteś zdolna do pracy, a jak nie jesteś zdolna to nie należy Ci się urlop. Na urlop idzie osoba zdolna do pracy. Za brak badań okresowych pracodawca płaci 30 000zł kary, więc nie wiem czy chętnie pójdzie na płatny urlop. To tak teoretycznie.
Dwa - to nie jest wina kadrowej, że w ośrodku medycyny pracy są takie długie terminy albo że ośrodek przyjmuje tylko dwa dni w tygodniu. Ponieważ większość ośrodków pacjentów do medycyny pracy przyjmuje codziennie, do oporu. Twój pracodawca wybrał ośrodek, w którym działa to inaczej, czyja teraz wina?


Powiem Ci, że masz dosyć patową sytuację i pozostaje Ci tylko dogadać się z pracodawcą jak to rozwiążecie. Daj znać jak to rozwiązaliście!
Zajebiście.
Zrezygnowałam z ciepłej, dobrze płatnej posadki, żeby pójść na swoje.
I zamiast 8/9/10h dziennie, to pracuje średnio 12-14h  😵

Nie mówiąc już o stresie i wszystkim. Mam zjazd.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 lipca 2017 17:37
Meise tak się rozkręca biznes 😉 ale pomyśl sobie, że później będziesz siedziała i patrzyła, jak pieniążki same się kręcą i płyną do Twojego portfela!  :kwiatek:
smarcik, niby tak, ale jak się robi biznes globalnie to nigdy się nie ma odpoczynku... w każdej chwili Ci ktoś z końca świata zadzwonić może.
Dziś prawie wtopiłam 120 000, heh. Jest ryzyko, tylko ta zabawa coś słaba  😁

Muszę się psychicznie ogarnąć i przestać pić alkohol co wieczór.
Meise, Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. 😉 Siedziałabyś na ciepłej posadce, to denerwowałabyś się, że nie spróbowałaś, że na swoim to jednak na swoim, że pracujesz na własny rachunek i bez szefa, struktury organizacji i innych rzeczy nad głową i nad sobą.... że w ogóle szal-ciał, bo duży biznes....Także głowa do góry 🙂

Fokusowa, Nie zrobisz badań = pracodawca nie powinien dopuścić Cię do pracy.

A, to ja bym handel chyba przeżyła.... Spróbujcie HRy.  😎 Akwizycji i telemarketingu może bym i nie przeżyła (chociaż.... 😁 )

Mnie ostatnio wszystkie ręce i nogi opadają. Szukam asystentek/asystentów. Jest jedno Wymaganie, które jest totalnie nieodzowne - angielski. Komunikatywny. Im lepszy, tym lepiej - no ale nie musi być biegły, byleby się człowiek dogadać umiał.... I jest dramat. W CV "angielski - zaawansowany", "angielski - komunikatywny" - albo jedna wielka tabelka: angielski - B2, niemiecki - B2, francuski - B1. No to pytam po angielsku i słyszę, że "yyy, nie, ja jednak wolałabym nie mówić po angielsku". O niemiecki już bałam się pytać....
Albo ja mam pecha....
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
13 lipca 2017 21:38
Jak dużo szef może wrzucać na jednego pracownika?
Już mam drzewa - w większości urzędów jest to zakres dla dwóch osób (trzy zmiany przepisów w ciągu 2 lat, z czego 2 w ciągu pół roku)
mam ochronę powietrza - dopłaty do piecy - dużo wizji, dużo rozmów telefonicznych, dużo pisania umów - zakres jednej osoby

już teraz ledwo wyrabiam, a szef właśnie mi przekazał jeszcze fotowoltaikę, bo stwierdził, że im więcej mam do roboty tym lepiej pracuję ...

jeszcze gdyby to miało jakieś odzwierciedlenie w wypłacie, ale nie , jeszcze na wszystkie wizje, a jest ich dużo, jeżdżę własnym autem i nie mam z tego tytułu zwrotu... za moment wyląduję w psychiatryku z nerwicą.
Przełożeni nie widzą potrzeby zatrudniania nikogo, a ja nie mogę dyskutować, bo mam umowę do końca października  😕

I jak czytam czy słyszę, że urzędnicy to darmozjady to mi się dosłownie płakać chce 🙁
madmaddie   Życie to jednak strata jest
13 lipca 2017 22:24
Sankaritarina, eh, ja bym do Ciebie tam szła poasystować, ale za daleko jednak jesteś :<

Meise, ja ostatnio czytałam sobie wywiad z jednym z moich ulubionych fotografów:

Idzie wyżyć z fotografii?

Ludzie mówią: odnajdź to, co kochasz, a już nigdy nie będziesz musiał pracować. Gówno prawda! Jest dokładnie na odwrót. Jak znajdziesz to, co kochasz, nigdy już nie przestaniesz pracować. Nigdy też nie przestaniesz inwestować: czasu, pieniędzy, pracy i siebie. Jednak przy odrobinie konsekwencji i wytrwałości, zaczniesz budować pewną wartość, markę, nazwisko, które nie tylko pozwolą Ci przeżyć, ale także pozwolą odkrywać nowe fotograficzne horyzonty.


nie wiem, jakie masz podejscie do swojego nowego biznesu, ale ja jedną nogą w korpo, drugą w foto i w sumie pracuję tyle, że nie wiem jak się nazywam. Ale w życiu bym się nie rzuciła fotografii, moje życie jest milion razy lepsze odkąd mam z tym ciągle kontakt. Bardzo żałuję, że przez ostatnie 3 lata mój aparat głównie leżał. No ale czasu nie cofnę 😉

smartini, bo grafików trzeba umieć rekrutować  😎
Hiacynta, nie w korpo, na etacie 😉 ale spoko, wszyscy w moim małym dziale śledzą na fejsiku 'korposzczur płakał ja czelendżował'. I moi znajomi z rasowych korpo również 😉 nie utraciłam kontaktu ze zdystansowanymi do siebie ludźmi 😀


Hehe, spoko, wiesz, że mnie też to śmieszy, prawda? A jak nie, to już wiesz  😉 szczególnie, że jest to dla mnie czysty abstrakt, nic z tego co jest w memach nie jest (szczęściem!) applicable do tego, co i jak robię w ramach mojej korpo. Ale fakt, mam tego szczęścia dużo i przede wszystkim żadnego nadambitnego a niedokwalifikowanego polskiego szefa  ch..jka nad sobą.

Btw, bardzo fajne motto przeczytałam u jednego z moich amerykańskich senior dyrektorów (gościa bliżej 60 niż 30 jak to w Polsce bywa):
"Always take responsibility for all your mistakes, never take credit for someone else's work".
Niby banał, a jednak niezwykle trudno spotkać kogoś, kto się tym faktycznie, prawdziwie kieruje. Tzn nie mnie jest trudno, bo moi VP's tacy właśnie są, ale ja mam szczęście, już chyba wspominałam  😉
Scottie   Cicha obserwatorka
14 lipca 2017 08:34
safie, teoretycznie może dać Ci tyle roboty ile chce- o ile jej zakres masz wpisany w obowiązki. Kłóć się o ryczałt albo o samochód służbowy/urzędowy. Mój mąż też jest urzędnikiem, ma wyjazdy w teren i jak mu ryczałt obcięli, to powiedział, że nie będzie jeździł swoją furą. Tylko się postawić trzeba, ale w sytuacji, gdy Ci się umowa w październiku kończy... chyba musisz się przemęczyć.
majek   zwykle sobie żartuję
14 lipca 2017 12:37
Kiedys rekrutowalam grafika do naszego teamu i powiedzmy ze poziom kandydatow byl podobny, ale wygral koles, ktory przyniosl nam CV i mowi, ze na zdjeciu jest co prawda jego brat, ale 'jestesmy do siebie bardzo podobni'.  😂
Z punktu widzenia prawa nie możesz dostać płatnego urlopu. Ponieważ urlop to wolne od pracy, a bez badań nie jesteś zdolna do pracy, a jak nie jesteś zdolna to nie należy Ci się urlop. Na urlop idzie osoba zdolna do pracy. Za brak badań okresowych pracodawca płaci 30 000zł kary, więc nie wiem czy chętnie pójdzie na płatny urlop. To tak teoretycznie.
Dwa - to nie jest wina kadrowej, że w ośrodku medycyny pracy są takie długie terminy albo że ośrodek przyjmuje tylko dwa dni w tygodniu. Ponieważ większość ośrodków pacjentów do medycyny pracy przyjmuje codziennie, do oporu. Twój pracodawca wybrał ośrodek, w którym działa to inaczej, czyja teraz wina?


Powiem Ci, że masz dosyć patową sytuację i pozostaje Ci tylko dogadać się z pracodawcą jak to rozwiążecie. Daj znać jak to rozwiązaliście!


Udało mi się przycisnąć placówkę o termin badań na 26.07 (stare badania do 02.08), więc w sumie nie przekonam się co by było gdybym nie zdążyła 😉
Hiacynta, Dobrze zrozumiałam - że rozchodzi się także o niebranie odpowiedzialności za błędy innych?

madmaddie, Wpadaj. Przyjmę z otwartymi ramionami 😉

safie, Przed końcem umowy to tak średnio, ale później jak Ci przedłużą, to może warto porozmawiać?

[quote="madmaddie"]"Ludzie mówią: odnajdź to, co kochasz, a już nigdy nie będziesz musiał pracować. Gówno prawda! Jest dokładnie na odwrót. Jak znajdziesz to, co kochasz, nigdy już nie przestaniesz pracować. Nigdy też nie przestaniesz inwestować: czasu, pieniędzy, pracy i siebie. Jednak przy odrobinie konsekwencji i wytrwałości, zaczniesz budować pewną wartość, markę, nazwisko, które nie tylko pozwolą Ci przeżyć, ale także pozwolą odkrywać nowe fotograficzne horyzonty."[/quote]
No niby coś w tym jest - ale co z ludźmi, którzy faktycznie kochają, to co robią? Są tu tacy? 👀
Mam w perspektywie miesiąca (bo urlop zaplanowany i nie znam grafiku na nowy kwartał studiów jeszcze) bujanie się ze zmianą pracy i mi się odechciewa, jak przeglądam ogłoszenia to mam wrażenie, że 9/10 studenckiej pracy (part time +  w miarę elastyczny grafik, tyle że raczej 24-30h niż 8h i to jest ból!) to front office, helpdesk, call center, jakieś kelnerowanie albo ankiety, promocje etc. 👀

No nie mam predyspozycji za grosz, się przemogłam częściowo do handlu i bezpośredniego kontaktu z klientem i nawet ok 🙂 ale marzy mi się święty spokój za biurkiem z papierami, tylko ja i moje faktury i tabele w Excelu 😉 😁 A z drugiej strony to doskonale rozumiem że pracodawcy wolą obsadzać takie stanowiska ludźmi na pełny etat czy zwyczajnie jakimś pracownikiem bardziej wartym inwestycji w przyuczenie niż taki student jak ja, co sobie za parę miesięcy pójdzie w pizdu na półroczny staż i tyle go widzieli 😉
busch   Mad god's blessing.
15 lipca 2017 12:43
Sankaritarina, Twoje podpytywanie Hiacynty o wytłumaczenie angielskiego zdania dość zabawnie brzmi w kontekście ostatniego posta o sprawdzaniu angielskiego na rozmowach rekrutacyjnych 🤣

Btw praca w korpo nauczyła mnie, że Korwin musiał chyba nie mieć żadnej styczności z korporacjami, bo inaczej nigdy by nie twierdził że prywatny biznes zawsze postępuje racjonalnie, rozsądnie i oszczędnie, w przeciwieństwie do aparatu państwowego 🤣. No ale to taka luźna refleksja, niezwiązana z obecnym tematem wątku 😉
busch, wnioskując z sporej części wypowiedzi i publikacji Korwina to on za bardzo styczności z gatunkiem ludzkim nie ma, co dopiero z prywatnymi przedsiębiorstwami 😉 Racjonalne z zasady prywatne biznesy, dobre sobie, toż to sprzeczne z innym dogmatem krula tj. że ludzie to jednak generalnie głupi są... i tak moja szefowa wykorzystuje swój biznes głównie do rozdawania towaru za darmo celebrytkom, bo a nuż trochę trochę sławy jej skapnie, a na uczciwe wypłaty i nowego pracownika do księgowości to szkoda. Z piątej strony to według Korwina kobieta jest głupia i w ogóle taki średnio człowiek, więc wszystko się zgadza 😁

Bardziej niż pytanie o tłumaczenie angielskiego zdania rozwala mnie Hiacyntowe applicable do tego, trochę żenada 🙂
busch, Nie wiem co Ci zrobiłam, ale to już enta tego typu sytuacja, gdzie ze mną nie rozmawiasz, tylko rzucasz jakiś właśnie tego typu komentarz. Polecam przycisk "ignoruj". EOT

kokosnuss, a to w Rotterdamie szukasz? Czy w PL?
Hmm, zastanawiam się czy za biurkiem też zawsze i wszędzie jest święty spokój. Może w archiwum 😉 albo muzeum.
busch   Mad god's blessing.
15 lipca 2017 15:22
Sankaritarina, yy ok  😲 Chyba sobie gdzieś zapiszę że mamy niekompatybilne poczucia humoru bo nawet nie pamiętam poprzednich razów, a i tym razem to nie miało być złośliwe ani nic takiego, a wyszło słabo  🤔

kokosnuss, to też druga prawda że ten światopogląd nie bardzo się klei jak dodasz założenie że ludzie są głupi ogólnie, ale biznesmeni to już zawsze wiedzą jak postępować i pchają cały rynek do przodu swoimi niewidzialnymi rękami  😉

Co do applicable, to niestety jako osoba nieustannie porozumiewająca się po angielsku w pracy znam aż za dobrze ten ból że brak ci polskich słów... mimo że jestem Polką mieszkającą w Polsce  😁 Najbardziej żenujące było jak ostatnio w aptece kupowałam maść na oparzenia i zapomniałam jak po polsku są pęcherze, a mój mózg za to nie kumał kompletnie czemu nie chcę użyć tego fajnego słowa "blisters" które mi podpowiada  🤣. W dodatku nie mam nic wspólnego z sektorem medycznym, nigdy nie przeprowadzałam rozmów po angielsku o oparzeniach i ogólnie nie mam pojęcia, czemu akurat tego polskiego słowa zapomniałam... nie ma to dla mnie żadnego sensu.
Jak rozmawiam z moim chłopakiem, drugim korposzczurem, to zdarza mi się wtrącić całe zdanie po angielsku bo mi coś bardziej pasuje powiedzieć w tym języku, niż w ojczystym. Dodaj do tego fakt, że jestem po polonistyce i zdecydowanie nie tego mnie uczyli na studiach, to już w ogóle żal. The struggle is real  😁
Sankaritarina, w Holandii, okolice Rotterdamu/Hagi/Delftu,  w Polsce to ja bywam 3 dni w roku 😉

Obecnie mam 50/50 za biurkiem i w showroomie i czasem odpowiadanie na maile faktycznie bardziej mi adrenalinę podnosi niż kontakt z klientem. Ale tak to generalnie spokój jak w archiwum, sobie siedzę i prostuję jakieś zagmatwania fakturowe albo przeklepuję zamówienia, dane towaru etc. No serio, jakby nie fakt że szefowa robi mi wbrew z grafikami i naginaniem prawa pracy to bym tak mogła do końca studiów 🙂

busch, I know the struggle 😉 Tj. z uwagi na fakt że studiuję po angielsku, a pracuję i w czasie wolnym obracam się w niemal 100% holenderskojęzycznym otoczeniu to czasem też paskudnie kalkuję (choć z reguły gramatycznie, jakieś niezręczności w stylu stoi napisane, muszę dostać świeżego powietrza, przepisałam pieniądze etc. a z angielskiego np. poważna kondycja medyczna 😉 ). I ostatni tekst po polsku poza postami na r-v to była moja praca maturalna, i byle pisanie CV i listu motywacyjnego to byłaby dłuższa posiadówa z kilkoma słownikami, bo bij zabij nie umiem 3/4 doświadczenia i wiedzy ze studiów i pracy rozsądnie opisać po polsku.

Niemniej uważam że język pisany to jednak inna sprawa choćby ze względu na mniejszą spontaniczność, i że wypadałoby zatroszczyć się o trochę poprawności 🙂 Trudno mi uwierzyć, że bezsensowne obce wtrącenia to jakiś odruch bezwarunkowy. Applicable bynajmniej nie jest nieprzetłumaczalne, no osobiście dla mnie żenujące lekko i pretensjonalne takie wtrącanie, ale na Sybir nikogo nie wysyłam 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 lipca 2017 17:05
szczególnie, że jest to dla mnie czysty abstrakt,


A mnie dziwi że czepiacie się o jedno słowo po angielsku, a nikogo nie bawi czysty abstrakt  😜 (bo mnie bawi, bardzo).
Hehe, no, już raz w swej karierze wylądowałam w wątku "kto/co mnie wkurzam na r-v" przez te wtrącenia po angielsku, powtórzę zatem co wtedy napisałam: taki mam styl. Żenujące, pretensjonalne - you name it  😉
Swoją drogą (ale to jeszcze większy offtop), jakbyśmy się znały osobiście, to podejrzewam, że tak Was by to nie wkurzało i dużo łatwiej przyszłoby podsumowanie mojego pisania na zasadzie "ona tak już ma", niż jakie to nie jest fatalne i w ogóle denne 🙂

Smarcik haha, faktycznie. Wtf. Cofam się w rozwoju chyba. 😜

Co by nie było tak zupełnie nie na temat, to wczoraj się okazało, że ten dyrektor od motto leci. Po 14 latach pracy w tym miejscu i na 3 lata przed emeryturą. Nie ma sentymentów  😕 🤔
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 lipca 2017 19:30
Nie znam korpo, które by miało sentymenty 😀 Za to całą masę, dla których ważny jest li i wyłącznie zysk, nie ludzie.

kokosnuss, ja siedzę w biurze, dziabię w exceliku i mam naprawdę stresującą pracę. Jak bardzo by się w exceliku nie siedziało, tak jednak zawsze pracujemy z kimś i dla kogoś.
Sentymenty są - ale w ramach pewnych "warstw"; kiedy decyzje zapadają kilka leveli wyżej, na poziomie praktycznie globalnym, to najlepsze układy mogą ch... pomóc.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się