Młode Konie

Nieznalazłam nigdzie podobnego tematu
Jeśli jest to sorry.

Mam pytanie co Wy robicie z Młodymi końmi
Takimi od Roku do 3 lat? Zanim zaczniecie ujeżdżać
Czego ich uczycie? Kiedy zaczynacie lonże i co można z takimi młodymi końmi robić ?
był podobny temat- bodajże sznurki 🙄

a od pierwszych dni czyścilam, pukałam w kopytka , kantarek,
prowadzenie na uwiązie, zakładanie samego czapraka [ tak, w wieku kilku m-cy], obejmowanie "w popręgu",
w wieku 1 roku- ogłowie z wędzidłem do "pomemłania", pas do lonżowania [ popręg!], spacery na lonży[nie sama lonża jako taka], w wieku 2 lat- przymiarki siodla, prowadzanie z siodłem, obciążanie delikatnie strzemion rękoma, naciskanie rękoma na grzbiet, przyładanie dłoni w miejscu łydki, spacery na "długiej wodzy"[czyli użycie wędzidła]. 2,7- pierwsze dosiadania. Powiem tak, ze  cały wysiłek  tej pracy wlożonej w kobyłkę od źrebola- już się zwraca- bo w momencie kiedy zdecydowałam, by ktoś wsiadł- nie było z tym żadnego problemu, buntu, stresu- i wszelkich problemów jakie by były z pewnością- gdyby tej pracy nie było 😉
co można z takimi młodymi końmi robić? Np. na pastwisku zostawić też można. 😉
Myślę, że można przywiązać do ogonka balonik na grzywę kokardeczki i popsikać różowym sprejem po czym stwierdzić, iż to jest mój mały pony 😉

As94 a dlaczego pytasz? 🙂
Dlatego że mam prawie 2 letnią klacz i chce ją zacząć powoli uczyć.
I chce wiedzieć co można takiego konia uczyć 😉
oti   Everybody lies...
03 stycznia 2009 19:41
As94,
ja mojego Gniadego kupiłam jako "dzikiego 2-latka".  😉 możesz ze swoją sporo rzeczy robić: przyzwyczajać do szczotkowania, do wędzidła, za jakis czas zakładać czaprak z pasem, żeby się przyzwyczaiła do czegoś, co ją ściska w brzuchu  😉 brać ją na spacery śród innych koni, żeby się przyzwyczajała do pracy obok innych koni. do tego ja Ci polecam przede wszystkim spacerować ze swoim koniem i przyzwyczajać ją do siebie i różnych strachów, takich jak motory, samochody, latające reklamówki itp.. ja z moim tak chodziłam, robiliśmy po 40-60min spacery dziennie i właśnie wchodziłam z nim w różne dziwne, straszne miejsca, żeby sie przyzwyczajal.
kiedys był nawet festyn w stajni, w ktorej wtedy go trzymalam i poszłam z nim tam, żeby mu pokazać że hałas i mnóstwo ludzi to nie koniec świata. i tamte moje czynności to było najlepsze, co mogłam zrobić - mój koń jest do mnie i do tych strachów tak przyzwyczajony, że mogę na palcach obu rąk wyliczyć sytuacje, kiedy się czgoś spłoszył. taki odporny na strachy koń to ogromny plus podczas zawodów, hehe  😉
ja sie bawie z moją mładą 🙂
ona to wręcz uwielbia choc ostatnio czasu i sił juz brakuje na przyjemnosci
bawimy sie np w aportowanie 🙂 ja jej rzucam jakis przedmiot a ona przynosi
ucze tez różnych komend np: daj noge (podaje ja tak jak pies) i masa innych smiesznych rzeczy
no i trochę PNH - dzięki sznurce zobaczyłam ze to ma sens a i kon te zabawy uwielbia
pastwisko, pastwisko i jeszcze raz pastwisko...
latem 24 h

zimą padok, a co za tym idzie prowadzanie w ręku na padok i z padoku
raz na tydzień, dwa... jakieś delikatne czyszczenie, kontrola kopyt itd...

poza tym do ukończenia 3 lat NIC, żadnych zabaw, prac... NIC...
koń ma się uczyć i bawić w stadzie!
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
03 stycznia 2009 22:19
Nasze młodziaki też cały dzień się pastwiskują.
Aktualnie się  padokują i nic nie robią, błogie dzieciństwo 🙂.Jeden nawet ma 3,5 i też laba...
Wezmę się za niego jak już pogoda będzie sprzyjająca...
Wszystko ok ale nie przesadzajmy - koń sie uczy i bawi w stadzie.
z reszta stado nie zawsze ma ochotę na długotrwałe zabawy a i jakieś urozmaicenie sie przyda
IMO ten koń będzie w przyszłości "służył" dla mnie i to my (ja i ten młodziak) mamy sie znać jak łyse konie. Moim zdaniem dzięki takim zabawom nawzajem poznajemy swoje reakcje ustalamy hierarchię itp - to dla tego mój koń sie mnie słucha nawet wtedy gdy do niego "nie mówię" a inne osoby potrafi olać nawet wtedy gdy krzyczą czy machają rekoma
Moja mała jak miała nie cały rok nie bała sie juz samochodów, asfaltu czy studzienek kanalizacyjnych ( studzieniki nie są straszne a ciekawe )
i powiem szczerze ze dzięki tym zabawom, spacerkom i oswajaniem z rożnymi dziwnymi rzeczami nie mam problemów z koniem w stylu " boje sie każdego krzaczka " i mam nadziej ze nigdy takowe sie nie pojawia
nawet jak cos ją przestraszy np jakiś nagły hałas to nie panikuje jedynie wzdrygnie i patrzy na moja reakcje
Myślę ze w "najstraszniejszy" zakamarek poszła by za mną bo ma do mnie zaufanie
IMO zaufanie, posłuszeństwo które budujemy poprzez te zabawy.
sosi   szczypior szczypior...
03 stycznia 2009 22:57
777 też tak pracowałam z młodzikiem i też miałam takie efekty, ale...

koń poszedłby za mną wszędzie! - za nikim innym
mogłam zrobić przy niej wszystko - inni nawet podejśc do niej nie mogli
niczego się nie bała - z czego wyniknęły kolejne problemy wbrew pozorom

dominowała wszystko co się ruszało, łącznie z kotami, oprócz mnie...
koń nie był mój, więc skutki fatalne. myślałam że będzie mój , wyszło inaczej. a gdyby był... nie chciałabym konia który terroryzuje stajennych ! i inne konie które nie chcą się bezwarunkowo podporządkować

kiedyś myślałam że to przez zabawy PNH, teraz nachodzą mnie myśli, że chyba za bardzo chciałam...

ps. koń całymi dniami na pastwisku z innymi końmi (zarówno młodszymi jak i starszymi) chodził
na no na szczęscie u nas az tak źle nie jest no i agresji w niej nie ma bo pierwsze próby dominacji wytępilismy
z reszta ile koni tyle charakterów i charakterków
moim zdaniem kazdy kon próbuje swoich sił i sprawdza na ile sobie moze u kogo pozwolic
najgorsi sa własciciele którzy uwazaja ze jak ich kon klapie zebami na ludzi i wszystko co sie rusza to jest ok
i zamiast "kary" nie robi sie nic a czasami nawet chwali - jak dla mnie porażka
i nie biez chociaz tego do siebie bo pisze o konkretnym "przypadku" który znam z autopsji
sosi   szczypior szczypior...
03 stycznia 2009 23:42
nigdy nie pojmę chęci posiadania agresywnego konia 🤔 i raczej nigdy się nie spotkałam z świadomym nakłanieniem do tego (nie liczę przypadków wsiowych chłopków-roztropków, choć nie jestem pewna czy oni cokolwiek robią świadomie)

faktycznie, są charaktery i charakterki... jak poznałam tą klaczke to miała 1,5 roku a zachowywała się jak dziki i nigdy nie mający doczynienia z człowiekiem (chyba że same złe doświadczenia) koń, do którego nie można sie było zbliżyc... więc byc może gdyby się nią nie zajmowano - byłaby taka sama tylko że dla wszystkich?

do młodego, jak do każdego innego 
gdy wszystko ok - zostawiłabym jak najdłużej nie robiąc nic tylko czyszczenie 3 razy w tyg prowadzenie na padok, ew spacery do lasu jak nie chodził koń za młodu z matką
natomiast zabawy i większa ilość czasu poświecona - gdy niepokoi nas zachowanie malucha (coś co jest nienormalne dla jego wieku), lub gdy miał ewidentnie złe doświadczenia

pozdrawiam
[quote author=xx_0_xx link=topic=1199.msg137857#msg137857 date=1231019335]
poza tym do ukończenia 3 lat NIC, żadnych zabaw, prac... NIC...
koń ma się uczyć i bawić w stadzie!
[/quote]
taaaa
ja jestem włascicielką 2,5 letniej klaczki i wiem ze to bzdura co piszesz
koń i człowiek to też "herd of two" wiec tak samo gry i zabawy w stadzie są wskazane
mała lubi jak się z nia coś robi, jak się robi z Holdą to przychodzi patrzy i czeka ze ona też!
Nie wyobrazam sobie zacząc pracy z koniem 3letnim, nie wyobrażam sobie bo wiem ile zrobiłam z tym koniem z lasu przez rok i będę zbierać tylko plon

Dzięki 777 za miłe słowa!

z reszta stado nie zawsze ma ochotę na długotrwałe zabawy a i jakieś urozmaicenie sie przyda


a moim zdaniem ten brak ochoty na zabawe to równie ważna jak nie ważniejsza lekcja od samej zabawy...

Miałam kiedyś konia wychowanego jak maskotę - nigdy więcej!
Miałam konia od dziecka uczonego różnych zabaw - też więcej nie chcę!
Teraz mam roczną klaczkę, którą szczotkuję raz w miesiącu albo i mniej. Głaskam codziennie przy karmieniu, prowadzaniu na padok. Raz kiedyś podnoszę kopytka i tyle. Latem - łąka. I tak niech zostanie.
Nie chcę jej odbierać dzieciństa - niech ma jak najdłuższe i cieszy się nim! Ma jeszcze 3 lata wolności, a potem zacznie się praca.
Narazie najbardziej na świecie mnie cieszą jej dzikie galopy, dziecięce zabawy, bryki i baranki...
Uwielbiam patrzeć jak kuli uszy i chce wygonić jakiegoś konia od jedzenia, by po chwili spierniczać dzikim galopem - bo to jednak ją odgoniono...
Bardzo lubię obserwować z daleka czego codziennie się uczy, na jakie wpada pomysły i jakie lekcje dają jej konie... bo chodzi po ogromnym padoku, a na nim wszystkie konie wypuszczane są razem - w stadzie, gdzie najmłodszy ma 4 miesiące, a najstarszy 21 lat... są klacze źrebne i nieźrebne, kilka wałaszków, źrebięta, roczniaki, dwulatki - prawie, że zupełnie jak w naturze...

Konik mnie w pełni akceptuje, uwielbia pieszczoty i zawsze sama chętnie przychodzi - jednak to JA decyduję kiedy i ile, bo przecież jestem "starsza". Bez problemu daje się prowadzać w stępie i kłusie (tydzień nauki kłusa, bo na wystawę jechałyśmy). Ustępuje od nacisku ręki, daje się odwracać i cofać.
Co więcej można wymagać od dziecka? Czy nie lepiej dać mu dorosnąć w stadzie?
no to widzisz nie mów że z klaczką nic nie robiłaś - bo podsumowując Twój post można by powiedziec że rocznego konia uczyłaś:chodzenia na kantarze, spokojnego stania przy czyszczeniu, podawania nóg, ustępowania od nacisku- więc to nie jest tak że nic z koniem nie robisz do tych 3 lat.
A nawet gdyby- masz przed sobą powiedzmy rosłego 3 latka - całkiem zielonego - bo nikt się nim nie zajmował przez te 3 lata- i weź go sobie teraz spokojnie i bezstresowo zajeździj 🙄
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
04 stycznia 2009 09:52
U nas "błogie dzieciństwo" nie oznacza nicnierobienia z młodziakami...
Nic specjalnego się nie dzieje, poza standardową obsługą, czyli wiązaniem(podstawa), czyszczeniem, kopytkami-ogólnie można to nazwać kulturą osobistą.
Nie ma żadnych problemów z nowymi rzeczami ani zajeżdżeniem 3,5-4 letniego ogra
np.
Zwierzaki nie mają żadnych odruchów obronnych przed człowiekiem(ucieczka, kopanie, gryzienie i takie tam), bo zwyczajnie nie jest im to znane.
Natomiast uważam, że trzeba się wykazać pewną intuicją w traktowaniu tzw.specjalnych przypadków, bo to procentuje na przyszłość.
Wśród naszych źrebów(tzn.urodzonych u nas) były 2 takie przypadki i cieszę się, że
wtedy tak a nie inaczej rozwiązaliśmy pewne sytuacje 🙂.
delta   Truth begins in lies.
04 stycznia 2009 10:35
[quote author=xx_0_xx link=topic=1199.msg138043#msg138043 date=1231057797]

Nie chcę jej odbierać dzieciństa - niech ma jak najdłuższe i cieszy się nim! Ma jeszcze 3 lata wolności, a potem zacznie się praca.
[/quote]

Ale czy czyszczenie czy prowadzenie na kantarze to praca według ciebie? Czy spacer w ręku to też praca? Czemu nie można zamienić czegoś co w wieku 3 lat będzie koniowi kojarzyło się z pracą, ale w wieku 2 lat będzie zabawą.
Konie są ciekawskie więc czemu nie dostarczyć im ciekawostek stopniowo a nie na chop siup. Widziałam kilkanaście koni które w wieku 3-4 lat nie wiedziały co to wiązanie, co to czyszczenie. Jak widziały siodło czy ogłowie to nogi się pod nimi uginały. Nie mówiąc już o tym ile osób kupiło młodego konia i miało problem z wprowadzeniem do przyczepy, bo koń przyczepy nigdy nie widział.

Averis   Czarny charakter
04 stycznia 2009 12:25
Ja za bardzo nie wiem o co chodzi z tym odbieraniem dzieciństwa  🙄 Mam 1,5 ocznego ogierka, bawimy się w 7 gier i mam zamiar iść z nim programem PNH. Uczymy się nowych rzeczy, poznajemy różne strachy i dziwy. Koń ten lubi włazić na człowieka, przeciągać go w różne miejsca, także teraz przede wszystkim uczymy się szanowania mojej strefy i ustalamy hierarchie w tym naszym małym stadzie. Nie wyobrażam sobie jaki ten koń byłby, gdyby nikt się nim nie zajmował (w sensie wychowawczym) i nagle miałby zostać wdrożony do pracy jako duży, masywny Ślązak. Chodzimy na spacery, wplatamy elementy zabaw i jest nam dobrze. Nie uważam, bym odbierała mu dzieciństwo czy też robiła z niego maskotkę. Nie ma w naszych relacjach agresji, jest mnóstwo miłości, ale równie dużo stanowczości. I wiem, że to wspaniale zaprocentuje w przyszłości.
Moja klacz ma 2 lata.
I chodzę z nią na spacery, czyszczę, chodzimy na uwiązie.
To chyba nie jest odbieranie dzieciństwa jeśli raz w tyg pójdzie na spacer i jak jestem wezmę ją na uwiąz i wyczyszczę.
Całą resztę tygodnia biega skacze i się bawi.
Jak ja przychodzę ona zawsze przychodzi do mnie i czeka aż z nią coś robie.
Nie wiem może woli towarzystwo człowieka po prostu.
Zanim ją dostałam nikt nic z nią nie robił i cały Czas stała pod bramą i czekała aż ktoś przyjdzie ją pogłaskać.
no to widzisz nie mów że z klaczką nic nie robiłaś - bo podsumowując Twój post można by powiedziec że rocznego konia uczyłaś:chodzenia na kantarze, spokojnego stania przy czyszczeniu, podawania nóg, ustępowania od nacisku- więc to nie jest tak że nic z koniem nie robisz do tych 3 lat.


Wiesz, gdybyś zarówno Ty jak i kilka innych osób uważniej przeczytała mój post to może zroumiałabyś już za pierwszym razem...  🙄

[quote author=xx_0_xx link=topic=1199.msg137857#msg137857 date=1231019335]
pastwisko, pastwisko i jeszcze raz pastwisko...
latem 24 h

zimą padok, a co za tym idzie prowadzanie w ręku na padok i z padoku
raz na tydzień, dwa... jakieś delikatne czyszczenie, kontrola kopyt itd...

poza tym do ukończenia 3 lat NIC, żadnych zabaw, prac... NIC...
koń ma się uczyć i bawić w stadzie!
[/quote]

Z postu powyżej wyraźnie wynika, że wszystko co powinien umieć źrebak - umie...
Ale nie męczę go bez sensownymi zabawami - niech się bawi w stadzie  😉
Mam własne konie i trzymam je u siebie, nie hoduje ich od paru miesięcy, jestem u nich codziennie wiec dokładnie obserwuje dzień po dniu, jaki wpływ na każdego z osobna ma sposób postępowania np. jego właściciela.
Ja jestem przekonana ze zabawy są jak najbardziej ok tylko trzeba wiedzieć, co się z czym je i wykazać się tez własną intuicja podczas takiej pracy z koniem.
Moja krótka historia 🙂
Kupiłam klacz, która całe swoje dzieciństwo była na wolności - w sensie 24/ dobę w stadzie
i wiecie co ... Koń a społeczny nie kontaktowy, człowieka wolał omijać szerokim łukiem, zero chęci do współpracy
Co ja się z nią miałam zanim to zwierze się ucywilizowało
acha ... Podczas zakupu brałam pod uwagę jej ew sprzedaż po kilku miesiącach, ponieważ koń jak go oglądałam zachowywał się strasznie - pomyśleć by można ze to dziki ogier😉
klacz nie dała się nawet złapać (tak głęboko w d... miała człowieka)
Po przywiezieniu jej do nowego domku koń się zaczął zmieniać, ale ile to mnie zdrowia kosztowało to szkoda słów.... Jednak klacz wciąż nie była skora do kontaktów w stadzie i przepędzała każdego osobnika, który się do niej próbował zbliżyć, nie bardzo dawała się złapac na pastwisku w ogóle wolała wszystko i wszystkich omijac z daleka
Na szczęście przyjechała do mnie sznurka i pokazała, o co tak naprawdę chodzi z tymi zabawami, więc zaczęłam eksperymentować, rozmawiać, czytać itp.
Po jakimś czasie dziki koń zobaczył ze człowiek to nawet ciekawa istota, można z nim pogadać, miło spędzić czas...
Koń zobaczył ze można się po prostu bawić przestał się panicznie bać np. wsiadania z podwyższenia, ba zaczął się bawić z koleżankami i kolegami ze stada, bo do tej pory traktowała ich jak persona non grata i przeganiała byle dalej od siebie , a jaka stała się pomysłowa w zabawach ze stadem.
Teraz widzę ze dzięki tym grom można u konia wyeliminować wiele leków, nauczyć bez stresowo praktycznie wszystkiego. 
Jednak u takiego starszego osobnika (w sensie dorosłego) wszystko dużo ciężej przychodzi i efekty takiej zabawy nie są osiągane zbyt szybko. Mimo wszystko moja klacz do dzisiaj jest wielką indywidualistka (co widza nawet ci co koni nie hodują) bywa uparta itp. Takiego problemu nie mam już z młodzieżą. Dla młodej każda zabawa jest ciekawa , sama mnie prowokuje i zaprasza , szybko się uczy ale najważniejsze jest to ze uczy się chętnie .
Co z mała zrobię w 2 minuty tak na duża muszę poświęcić nawet kilka dni ... tak tak jest zasadnicza różnica w pracy z koniem którego uczono od małego. Przypuszczam ze zakładanie siodła, ogłowia i wszelka praca pod siodłem czy to w ręku nie będzie dla niej złem koniecznym a czymś ciekawym (nową przygodą a nie karą)

Mój koń miał 1 rok jak go kupiłam. Od początku chodziliśmy na spacery do lasu (kawałek do przejścia ulicą wiejską), dużo czasu spedzałam obcowaniu z nim rekompensując sobie to, że nie mogłam jeszcze na nim jeździć. Koń zanim był osiadłany chodził po kałużach, widywał traktory i inna dziwne rzeczy, które nieraz "gryzą". Był przyzwyczajony do zabiegów pielęgnacyjnych z kąpielami włącznie.
Dziś mam wspaniałego przyjaciela, który nie ma problemu z oswajaniem nowych "strachów". Wystarczy głos, który go przekona, że jest ok. Pierwsza "jazda" obyła się bez żadnych stresów, koń wogóle się nie przejął, że coś mu na grzbiet wlazło.
Gdybym dziś miała znów młodzika napewno starałaym się go oswajać od początku z różnościami.
Averis   Czarny charakter
04 stycznia 2009 16:44
Jak dla mnie każda z 7 gier ma sens, bo każda uczy konia czegoś nowego czyniąc z niego w przyszłości odważnego i chętnego do współpracy wierzchowca. A jeśli uczenie konia ustępowania od nacisku, sugestii, respektowania człowieka ,wykonywania jego próśb i poznawanie ogoniastego z rożnymi dziwami tego świata  jest bezcelowe (a wręcz podpada pod męczenie zwierzaka), to ja już nie wiem co charakteryzuje celowość w pracy z koniem.
777 a to ty z twoimi końmi grasz w te 7 gier tak ??
tak 🙂
może wczesniej nie doprecyzowałam swoich wypowiedzi - sory
Dołączę się może do dyskusji... Sama nie miałam młodego konia, ale obserwowałam cały proces zajeżdzania młodziaka u nas w stajni. Klaczka od źrebaka była czyszczona, głaskana, prowadzana, no prawie wszystko, wyjątkiem była kąpiel. W wieku ok.2 lat była brana na kółko metodą Montiego Robertsa celem ukazania hierarchii. Po kilku miesiącach takich zabaw założono jej siodło. Nie było problemu. Biegała podczas treningów po padoku z siodłem i ogłowiem, oczywiście bez jeźdźca, przyglądała się, obserwowała. Po jakimś czasie, gdzieś w wieku 3 lat zaczęto ją dosiadać. Nie było problemu. Choć koń naprawdę był temperamentny to niczego się nie bał, nie panikował. Wyjątkiem była właśnie kąpiel której nie robiono jej za czasów kiedy była źrebięciem. Po wstępnym zajeżdżeniu konia miałam przyjemność jeździć na niej i choć trochę pracy z nią było to w niektórych sytuacjach ta kobyłka okazała się bardziej dojrzała niż niektóre dorosłe konie. Podczas pierwszych zawodów nie bała się ruchu, tłoku i ogólnie myślę że te praktyki z młodości dały owoce. Nie wspominając że szanowała człowieka a teraz jest bardzo dobrym koniem, wspaniałym przyjacielem.
Jako jeszcze dodatkową informację dodam że klaczka mimo młodego wieku była bardzo wysoko w hierarchii stada i dużo czasu spędzała na padoku bawiąc się z innymi końmi i na pewno zabawy z ludźmi nie wpłynęły jakoś na skrócenie dziecinstwa czy coś takiego.
Ja tak od siebie dodam tylko..... że radzę nie zabierać się za naturalsowe metody nie mając o nich pojęcia, nie wierząc do końca w ich powodzenie i znając te metody tylko pobieżnie z książek. 😉 Wbrew pozorom, też mogą szkód narobić.😉
Na moim przykładzie pracowania z takim młodzikiem: koń generalnie w ogóle mi nie ufał i okazywał posiadaniem mnie w głębokim poważaniu... i mimo, że przychodziłam do niego dziennie, czyściłam, nie wymagałam jakichś cudów ani tym bardziej nie ekzekwowałam posłuszeństwa za pomocą bata czy ostróg. No to jedna z drugą znajomą radziły mi "spróbuj tych naturalsowych metod! dają efekty!". Ja, jako, że nigdy za specjalnie nie wierzyłam amerykańskim kowbojom i nie miałam żadnego człowieka obeznanego z tym pod ręką, zaczęłam szukać na własną rękę wiedzy naturalsowej..... Cośtam znalazłam.... Spróbowałam join-up z tym koniem i....? Było jeszcze gorzej niż wcześniej. Sama już nie wiem gdzie konkretnie był błąd. Tzn na pewno we mnie, w moim niewierzeniu w powodzenie tej konkretnie metody, w moich opacznie wysyłanych koniowi sygnałach,... Koń - zero zaufania, mnie zabrakło cierpliwości i strzeliłam w diabły tymi metodami stawiając na "odnowę psychiczną" samej siebie i podeszłam za jakiś czas do tego konia tak jakby "z drugiej strony". Żadnego ganiania w kółko, żadnych cudów... przychodziłam do konia, ze świętym spokojem, poczęstowałam jakimś smakołykiem, dużo z nim przebywałam, czasem nawet do niego gadałam o pierdołach i  jakoś tak powoli, powoli udało mi się zdobyć jego zaufanie cierpliwością i "daniem koniowi czasu". No i dostałam nauczkę - nie stosować rzeczy, na których się nie znam, mimo, iż wyglądają na "nieszkodliwe dla konia". 😁
Averis   Czarny charakter
04 stycznia 2009 17:32
Sankarita Oczywiście masz rację. Tym bardziej, że dla wielu natural to tylko mizianko, całusy i Bóg wie co jeszcze. I potem widzisz jeźdźca, któremu koń wchodzi na głowę, a gdy mu zwrócisz uwagę słyszysz jak mówi z wyższością że, on 'pracuje naturalnie'. Bywa i tak 😉 To się zdarza, tak samo jak zdarzają się ludzie, którzy po kilku miesiącach jazdy kupują młodego konia i sami go zajeżdżają, bez czyjejkolwiek pomocy. I w jednym i drugim wypadku praca z młodziutkim koniem, kiedy się nie ma doświadczenia ani w naturalu ani w klasyce jest nieodpowiedzialna. I tyle.
Sankarita...moim zdaniem źle trafiłaś. :-)
Join-up Monty'ego wymaga i wiedzy i wiary i doświadczenia (lub nieproblematycznego, łatwego konia)
Zaś 7 gier Parelliego polecałabym każdemu. Zwłaszcza te początkowe 3, czy 4. Taka na przykład zabawa w przyjaźń nie wymaga żadnej wielkiej wiedzy ani wiary. Oswajasz konia ze wszystkim co Ci przyjdzie do głowy. Zabawa w jeża-ustępowanie od nacisku. Itd.
Nie zajmuję się tym, ale z pewnych elementów korzystam.
Niby ta zabawa w przyjaźń nie jest żadnym wielkim odkryciem w postępowaniu z koniem, ale jakoś w stajniach gdzie uczyłam się jeździć i obchodzić się z koniem nikt mi tego nie mówił, nikt tego nie tłumaczył, nie uczył.

A dzięki temu, że przeczytałam kilka stron "naturalsów", pożyczyłam sobie od nich to, co uważam za przydatne w mojej pracy z koniem. I to co z nim robię z ziemi procentuje mi później pod siodłem !!!

Te 7 zabaw jak najbardziej polecałabym posiadaczom młodych koni. :-)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się