kącik zaprzęgowca

fixxxer12   "Try again. Fail again. Fail better."
27 stycznia 2013 18:08
nasz debiut w zaprzęgowym wątku 🙂 totalnie amatorsko, przy okazji zapytam jak wam się sprawdza uprząż ardenowska na mrozie? strasznie sztywnieje nam, mimo, iż wynosimy i ubieramy dosłownie w ostatniej chwili a i tak sztywna
Livia   ...z innego świata
27 stycznia 2013 18:37
aszka, dziękuję za poradę - spróbuję tak, skoro jest to o wiele bezpieczniejsze. To ma być przyjemność, nie chcę żeby komukolwiek stała się krzywda.

Pędzidełko, fakt, wybacz, nie uściśliłam w pierwszym moim poście, co dokładnie mam na myśli pisząc "mały kulig" - od początku chodziło mi o takie saneczki właśnie (niestety nie mam normalnych sań). Przez to chyba wynikły wszystkie nieporozumienia :kwiatek:
Ja traktuję wszystkie wpisy tutaj poważnie, przeczytałam dyskusję o sankach i naprawdę bardzo dziękuję za twoje i innych podpowiedzi. W takim razie nie zabieram się za dalsze "zaprzęganie" - na to może przyjdzie pora później, a spróbuję z tym kuligiem tak jak piszecie, żeby było bezpiecznie - z kimś na koniu i z lonżami trzymanymi w ręce przez osobę na sankach, żeby w razie czego można było je od razu puścić.
Ja uważam zapięcie takich małych saneczek za dopuszczalne ale nie do niedoświadczonego konia. Jak konie pewne, zrobione to mozna sobie na to pozwolić, z koniem który dopiero zaczyna ciągnąc bezpieczniej trzymać w ręku. Tylko wtedy nie zapniesz większej ilości saneczek, bo nie utrzymasz rękami i może być problem w głębokim sniegu-ściągnie cię z sanek:-)
melechow, no i co jaj z tym zrobić sanie stare jak świat kuligi robimy góra 4 weekndy w roku i nie da się tego dyszla zmienić dyszel koni nie ciągnie do dołu idą dobrze a i tak ten zaprzęg to taki zapasowy.
nasz zaprzęg nr 1 to ten


Pędzidełko, Liviaco do nart

i tak samo robimy z saneczkami


co do pojazdów konnych na kaszubach jest coś takeigo jak szlupa to zbita z destek płaska skrzynia z płozami i nawet odbywają się w tym zawody. Nie mówię ze mi się to podoba ale cóż taka tradycja my w tym nie uczestniczymy ale jeździmy oglądać
http://www.teletronik.tv/index.php/programy,8,321
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
27 stycznia 2013 20:00
Wczoraj założyłam koniowi uprząż i lonżowałam go na lejcach. Niestety, po rocznej przerwie źle znosił podogonie (przy lonżowaniu musiało go drażnić, a przy zakładaniu wciskał ogon w zad i nie pomagało drapanie na ,,odstawianie ogona"😉 i je wypięłam. W prawą stronę nie dał się lonżować- zareagował wyrwaniem się i ucieczką (taki sam problem jak przy ,,zwykłym" lonżowaniu). Koń przestał tolerować kierowanie nim, gdy się idzie za zadem (wcześniej nie było takiego problemu). Poza tym w stępie łaziła za nim wredna suka, która w kłusie ujadała i goniła konia (koń wierzgał, ale, niestety, nie trafił w psa- może by się oduczyła takiego zachowania). Podczas stępa i kłusa koń miał łeb ustawiony w pionie, co jest praktycznie nigdy nie osiągalne podczas jazdy wierzchem. Lonżowany był bez bata- reaguje na komendy głosowe: stój, marsz, kłus.
Po obserwacji konia podczas lonży doszłam do wniosku, że zrobiłam za długą przerwę w szkoleniu konia i zaprzęganie go do czegokolwiek jest złym pomysłem.
Magda nasz leśniczy właśnie starym doświadczonym koniem do zrywki w ten sposób wybił zęby swojej córce
[quote author=Pędzidełko link=topic=1168.msg1667992#msg1667992 date=1359320593]
Magda nasz leśniczy właśnie starym doświadczonym koniem do zrywki w ten sposób wybił zęby swojej córce
[/quote]

A możesz napisać w jaki sposób konkretnie?
Koń kopnął?
A powożący siedział na sankach czy szedł obok?

Ja zrobiłam kulig w ten sposób na kilka par saneczek ale sama jechałam na pierwszych saneczkach. I też uważam że to tak naprawdę mało bezpiecznie tyle że jakiś czas temu odłamałam sobie płozę od sań a u nas tak często bywa śnieg, że nie było chętnych do naprawiania... A zresztą chyba potrzebne mi nowe sanie!
Ja nie widziałam tego osobiście, jednak dzieci widziały. Oczywiście wszystkie wioskowe dzieci czekały na swoją kolejkę. Z relacji wynika ,że koń w uprzęży ciągnął dziewczynkę na saneczkach a facet siedział na nim oklep. Koń nawet jej nie kopnął tylko saneczki najechały mu na nogi i walnęła zębami mu w nogi. Więc miała dużo szczęścia, bo mogło być gorzej. Koń leśny więc przyzwyczajony do obijania nóg ale i tak ganiali go po polu ,bo wrzaski i płacz pewno mu się nie spodobały. Tak więc trzymanie sznurka w ręku i puszczanie nie przydałoby się.
kulig za samochodem jest także durnym pomysłem.Wiadomości podawały ,że tej zimy zginęły już dwie osoby w samochodowym kuligu.Jednak ludzie nadal narażają swoje dzieci ,bo myślą ,że jak się raz ,drugi udało to jest to bezpieczne.
Jeśli chodzi o zaprzęganie koni to ja przerabiałam różne sytuacje i widziałam wiele koni w różnych sytuacjach i mam jakieś tam wyobrażenie. Kierować się należy pewnymi zasadami aby nikt nie ucierpiał.
Powożenie nie jest łatwą dyscypliną i może stać się bardzo niebezpieczne przy łamaniu pewnych zasad! Układanie konia do zaprzęgu też wymaga wiedzy. Ciężko u nas znależć specjalistę a i to kosztuje, dlatego wiele osób bez doświadczenia próbuje samemu to robić. Jeśli czują się na siłach i mają spokojnego konia i starają się dowiedzieć jak to starannie,unikając błędów zrobić to ok. Jednak jeśli nie ma się wyobrażni to niech da sobie z tym spokój. Przyczepianie do konia różnych przedmiotów do tego nie służących to głupia zabawa. Przepraszam ,nie chcę nikogo obrażać tylko ostrzec przed przykrym, niepotrzebnym doświadczeniem.
Pamiętam jak byłem jeszcze małą gówniarą,mój dziadek pracował w polu także końmi. Był jeden koń najspokojniejszy ,spracowany,pod sklepem mógł stać godzinami bez opieki nie uwiązany. Raz dziadek kultywatorował pole (kultywator konny rzecz nie duża ale ciężka ,ciągnięta bez dyszla na samych postronkach) Nie pamiętam czego ten koń się wystraszył ale finał był taki,że znależliśmy go kilka kilometrów dalej zaplątanego,leżącego z kultywatorem na brzuchu. Trochę się poranił i porwał uprząż.Po tym doświadczeniu nie był już tak godny zaufania.
Pędzidełko, a jaka jest róznica między oponą a sankami?

oprócz tego, że wiele koni panicznie wręcz boi się hałasu jaki tworzy się przy jej ciągnięciu (trzeba konia do tego przyzwyczająć - do czegoś co potem się nei przydaje), jest niestabilna, kreci się i nie można jej "zwolnić" gdy koń się spłoszy?

dużo bezpieczniejsze są właśnie sanki czy paleta"ala sanki". czy latem czy zimą. szczególnie jak na zdjęciach livi - z możliwością odpięcia w razie "W"

tak mnie uczyli (i też widziałam, robiłam x razy) fachowcy - którzy uczą konie, startują, sędziują.

opona jest popularna - bo dostępna. ale nie zawsze jest najlepszym/jedynym rozwiązaniem  "bo większość tak robi"
horse_art, ale chodzi o oponę od ciągnika, która jest duża i ciężka, a nie o zwykłą małą oponę.
Tu widać co spłoszony koń potrafi zrobić z dwukółką klik ciekawe co by było, gdyby zamiast tego były doczepione sanki 😀iabeł:
Mógłby się wypowiedzieć ktoś doświadczony jak powinno się zachować w takiej sytuacji? :kwiatek:
pisala o normalnej- czyli samochodowej, takiej zwykle się używa na początek,
i że ciągnikowa to dla silnych ....

nie zaczepisz ciągnikowej np kucykowi... (tzn. pewnie się zdarza, ale i drastyczniejsze "łamanie" się widuje..., dla drobnego dużego taki duży opór od razu też nie będzie miłym doświadczeniem). po co ma się tak siłować zresztą? i bać się tego dzwięku? nie lepiej coś "dla faktu" - basów czucia ciągnięcia i potem lekka bryczka? tak jak robiły własnie?

z oponą tak samo może się spłoszyć jak z takimi sankami czy "szlupą" ... tylko, że opona bardziej "tańczy", podskakuje, hałasuje "strasznie" itd

widzialam jak koń poleciał z oponą - prawie zawały dostał bo latało, skakało, hałasowało. zatrzymał się na płocie totalnie zaplątany. cud, że nic nikomu się nie stało. do opon zrobił sie uraz jak i do ciągania w ogóle (później nauczony, ale już przez osobę bez "oponiarskich" pociągów)

ja kiedyś zaczepiałam worek z trocinami...też działalo...a nie hałasowało jak opona, której kilka koni panicznie mi się bało -  o dziwo, konie nauczone bez opony  - teraz ciągają i nie mają żadnych obaw nigdzie ;]

no rybka - co kraj to obyczaj, opony tyle ludzi używa, że nie może być zła zawsze, ale nie można generalizować ze tylko i wyłącznie opona...
ciekawe skąd ludzie brali opony zanim je wynaleziono? a konie już uczyli ciągania... 😉

to jak z tym, że dopasowane wędzidło = to 2 zmarszczki. a wiadomo, że nie zawsze i że można inaczej sprawdzać dopasowanie...

po prostu mnie ruszyło takie "absolutnie źle robisz, twój nauczyciel się nie zna, robi źle i niebezpiecznie bo nie robi tak jak ja". 
a widać, że robili porządnie, spokojnie, wg sztuki i do tego z dodatkowymi elementami zabezpieczającymi.
a najgorsze /boli pewnie to, że cholera zadziałało ;]
Ja zakładam do opony ale do dużej, również kuce. No małego szetlanda do takiej od ciężarówki może, normalnego konia do opony od traktora. I nie jest to wcale jakiś szczególnie duży ciężar dla konia ja sama jestem w stanie pociągnąć tą opnę niezbyt daleko:-)
A jaka jest jej przewaga nad sankami-jest miękka! Sanki są zrobione z drewna/metalu prawda? A opona jest gumowa, nawet jak koń w nią wlezie np cofając się albo kopnie to nie jest w stanie zrobić sobie krzywdy.
Hałasu szczególnie dużego nie robi na piaszczystym podłoży-ja zakładam konie pierwszy raz na czworoboku gdzie mam jako taki piasek i płot. I tam opona idzie równo i dźwięk jest dość cichy, mało nieprzyjemny, większość koni akceptuje to zupełnie łatwo! No i oczywiście trzeba konia przywyczaić. Ja robię to tak, że najpierw zakładam doświadczonego konia a młody chodzi sobie w lejcach najpierw za oponą, potem obok opony a w końcu obok konia, który ciągnie, dopiero potem zapinam młodego do ciągnięcia. Od lat nie zdarzyło mi się, żeby jakiś koń narobił paniki!

A co do tych sanek-dlatego ja jadę na pierwszych sankach i daleko od koni (siedziałam tak że trzymałam długie parokonne lejce praktycznie za koniec) i wtedy kontroluję to gdzie sanki jadą-mogę przyhamować w razie czego. No i im więcej sanek tym mniejsza szansa wjechania w konia-ja miałam 5. No i u mnie równo jest praktycznie nie ma zjazdów i śnieg był dość kopny tam gdzie jechałam szybciej niż stępem.


PS wrzuciłam do galerii dwie foty młodego konia z opną!
http://re-volta.pl/galeria/album/4047
może mam uraz do tych opon 😉 mnie samą dźwięk przeraża, szczególnie na trawie...(jak brak piaszczystego placu)
i zwykle brak drugiego konia żeby młodemu pokazać.
sanki twarde ale - to podstawa przy ich wybieraniu - wiążemy jak na zdjęciach Livia - z możliwością odpięcia w razie "W"

no i...ile to ciąganie trwa....nie jest to długotrwały, wiele razy powtarzany element. jak koń a pomoce ustawiony, przyzwyczajony na 2 lonżach do dotyku pasów na nogach, spokojny - opór ciałem, raz czy 2 taka opona czy coś - i bryczka (lekka i stabilna). (cas, ilość zależy od konia oczywiście)
na początku idzie asekurant - konia kontroluje i przy głowie...

to nie jest takie istotne co się zaczepi - i jak pisalam, kiedyś opon nie było, a szkolone były - czyli nie jest to narzędzie niezbędne.

super z tym sankami - jakoś się nie złozyło...ale jesli tylko w weekend jakiś snieg zostanie albo napada to już nie odpuszcze 🙂 i przy takiej odległości - też nei widze niebezpieczeństwa zbytniego - można się odczepić (ja mocowałam na węzeł bezpieczny -żeby 1 ruchem się odpiąć) albo zeskoczyć,  przyhamować...

no na trawie faktycznie jest głośniej a najgorzej jest na bruku, ja mam przez środek posesji stary poniemiecki bruk (w całkiem dobrym stanie zresztą:-) i tam to nawet doświadczony koń potrafi się wystraszyć dźwięku opony-szura okropnie:-) No i na trawie też opona bardziej szarpie i podskakuje w efekcie bardziej prowokuje konie do czegoś:-) Właśnie dlatego zaczynam na piasku a dopiero potem wychodze na trawę. A co do czasu to z reguły powtarzam to kilka dni pod rząd, żeby koń zaczął ciągnąć CAŁKIEM spokojnie, od początku treningu, wtedy do wozu. Wolę wóż niż bryczkę ale to penie dlatego, że nie mam solidnej maratonki (zawsze taką chciłam-treningową maratonkę z dobrymi hamulcami, ech...)
o tak.... hamulce to podstawa! i niskie zawieszenie - albo inna stabilność przez konstrukcję 🙂

(a do opony, oprócz właśnie nauczania przez kilku "fachowców" (bo spokojnie ludzi z ogromnym doświadczeniem i "papierem" nawet, moge tak nazwać) to mam chyba uraz przez trawę właśnie... i twarde (bo utwardzonym podwórku np żużlem też straszliwie hałasuje) ) - na takich podłożach największe paniki widziałam ;/
horse-art napisałaś dosłownie ,że z oponą naucza kilku "fachowców"...i dalej to ostatnie twoje zdanie...Oprócz tego ,że jest to obraźliwe dla wielu świetnych trenerów jakich szczęście miałam poznać, to świadczy o twoim znikomym rozeznaniu. Można konia oprzęgać na kilka bezpiecznych sposobów.W stadach ogierów postronki obciągają pomocnicy a potem od razu do bryczki obciążonej workami z piaskiem -niestety robi się tak z braku czasu na pieszczenie się z każdym koniem. Metoda z oponą jest stosowana między innymi także w Anglii ,która jest krajem o najwyższej kulturze powożenia i wielkiej tradycji. Jak nie było opon to onegdaj używano do oprzęgania drewnianego włóka zwanego smykiem (ktoś tu kiedyś na forum pokazywał jak zrobił taki z książki "ABC powożenia" i swojego konia uczył). Ja nie napisałam takiej głupoty o oponce samochodowej! Pisałam ,że dla kuca opona co najmniej od ciężarówki,od stara są duże, a dla konia dużego od ciągnika. Powtórzę to co napisali tu inni ,że opona sama hamuje, nie lata na zakręcie i koń się nią na pewno nie pokaleczy. Zakładanie konia do ciężkiej opony ma także na celu nauczenie go tzw wkładania się w uprząż. Koń uczy się napierać na uprząż z opuszczeniem głowy aby potem w bryczce nie ruszał z szarpnięcia! Bardzo ważny element i niestety na zawodach często widać te zaniedbania jak konie ruszają wyskakując z szarpnięcia i czasem pas pociągowy pęknie.. I co jest bardzo ważne -szuranie,odgłosy jakie wydaje opona jest bardzo ważnym elementem szkolenia.Koń zaprzęgowy w pierwszej kolejności musi nauczyć się tolerowania różnych odgłosów! Jeśli koń nie akceptuje szurania nie zaprzęga się go i nie przechodzi do następnego etapu szkolenia czyli zapinania. Jak spokojnie zaakceptuje to szuranie to stawia się go przy bryczce i pokazuje ,że ona też wydaje odgłosy ,skrzypi,stuka itp. specjalnie się prowokuje te odgłosy. Zgadzam się z Magdą,że dobrze zaczynać na piasku lub klepisku. Zaprzęga się konia tylko odczulonego na odgłosy i napór sprzętu. Jeśli mimo prawidłowej pracy koń nadal jest nadpobudliwy to nie jest dobrym materiałem na zaprzęgowca .Jeśli ktoś to pomija ,bo sam się obawia takich rzeczy to może właśnie wylądować potem na płocie. Nie można tak generalizować i pleść ,bo nic na tym nie zyskasz po prostu. 
Sanie przeznaczone dla konia posiadają dyszel który skręca gdy koń skręca i hamują dyszlem gdy konia wstrzymujemy. Jeśli ktoś uważa saneczki dziecinne za bezpieczniejsze .... no cóż...w takim razie doradzę mu tylko jakieś ubezpieczenie zdrowotne ful opcja. A tak zwany węzeł bezpieczeństwa .kiedy ciągnie się na nim ciężar potrafi się tak zacisnąć ,że nożem go tylko przetniesz (z własnego doświadczenia).
O ja głupia otoczona pseudo "fachowcami"  furmanami .  😉
Magda jak ktoś nie ma fajnej maratonki to wcale nie jest mniejszym końskim wozakiem. Jak ktoś ma pasję do tego to i szafą dobrze pojedzie bez obciachu. Ja marzę o jakimś ładnym klasyku a na razie -jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Pędzidełko, ci fachowcy(w pozytywnym i profesjonalnym tego słowa znaczeniu, znam  takich tylko kilku - ty pewwnie więcej, u nas powożenie jest mało popularne) o których pisałam, właśnie uczyli nie używając opony.
oponę widziałam u pseudo fachowców częściej, na wsiach itp. ale nie przeczę, można. słyszałam, widziałam jak to ludzie robią - w większości ok.
to ja cię proszę i tłumacze o niegeneralizowanie. ja pisałam, że można i tak i tak.

w stadach, zakładach także układa się konie biciem, zamęczaniem, łamaniem- znam takie, ale tego też nie wezme za wzór bo znane nazwy, nazwiska. są rózne metody, można wybierać.

jednak - niestety, nie masz monopolu na wiedzę. nie możesz oceniać, że ktoś robi bardzo źle, blednie bo robi inaczej niż ty.
nie chcę się kłucić. chetnie skorzystam i ja z twojego doświadczenia, bo moje jednak niewielkie, ale takim generalizowaniem robisz krzywdę, obrażasz wielu ludzi zawodowo się zajmujących powożeniem, mających inne metody, w efekcie finalnym -nie gorsze zapewne od twoich.

jak widać i po wstawionych filmikach - ciąganie saneczek, palet jest od wieków używane, teraz jest tradycją. oj durni ci ludzie, jak mogą opon nie ciągać? szczególnie, że w anglii tak robia! jak mogą na takich wynalazkach jeździć? i to od wieków! zamiast w specjalnych saniach.. (nie mówię, że to szczyt idealności i bezpieczeństwa - oczywiście nie, ale można)

mam teraz kolejnego konia uczonego bez udziału opony. chodzą, żyją, nie płoszą sie. na drogach, w lesie, na festynach, przy tłumie, imprezach, wesołych miasteczkach, wystrzałach.... i .... i nie panikują mimo iż opony nie ciągały na początku. czyli możliwe. mi to wystarczy, na dowód, że opona nie jest NIEZBĘDNA.

np.jeden trafil do profesjonalisty (i u niego się uczyłam) jako znarowiony i bojący się właśnie przez oponę,  potem poznałam takich kilka. odczulany i uczony przez niego bez opon. i? i chodzi. bezpiecznie.

oczywiście koni takich bezoponowych "przerobiłam" kilkanaście pewnie (niewiem, nie pytałam o wszystkie, które miałam przyjemność poznać- też pewnie różnie), a nie dziesiąt od podstaw jak ty pewnie... ale wystarczy żeby obalić, że opona jest niezbędna.
jeśli livia nauczy swojego bez opony będzie oznaczało, że nie jest nauczony czy że kłamie, albo po cichu ktoś go w nocy podczepiał bez jej wiedzy?

i nie zdarzyło mi sie nie móc odczepić węzła (lub karabińczyka - bo tak też rozbiłam) od ciągnionego "czegoś". ale też konie były spokojnie, stopniowo uczone, była asekuracja i odczepianie było testowo głownie. podobnie jak przy odsadzających się, spłoszonych (raz koń się zawiesił, ciężko, ale też się udało). może miałaś złą linke lub źle zawiązaną? wtedy może się właśnie tak zacisnąć...

na zakończenie sporu, dla rozluźnienia atmosfery- wynalazek: sanio-bryczka 🙂
http://allegro.pl/sanie-konne-sanki-i2962278836.html
horse-art ja także pisałam, że można z oponą lub bez. Monopolu nie mam ale przez lata nauki, pracy,obserwacji przekonały mnie co jest rozwiązaniem optymalnym. Wyhamuj trochę ,bo ja nie obraziłam nikogo,jak napisałaś "zawodowo zajmującego się powożeniem". Starałam się ostrzec dziewczynę-szukającą pomocy ,że dopinanie saneczek dziecięcych do konia jest stwarzaniem realnego zagrożenia. Jeśli amator pyta jak nauczyć konia bezpiecznie to ktoś z praktyką i znający specyfikę tej dziedziny powinien prawdę wyjawić- nie o to w tym chodzi, ta zabawa może boleć. Wydaje mi się racjonalne takie ostrzeżenie...Tobie nie?   Twierdzisz,że ludzie zajmujący się na poważnie " zawodowo" mają takie metody ,że dziecięce saneczki przyczepiają do konia i w dodatku" od wieków tak jeżdżą".... Gdzie??? Nie znają sań konnych ci zawodowcy?
Opona nie jest niezbędna ale jest narzędziem dającym wiele korzyści w nauce konia- pisałam jakich. Niestety w nieumiejętnych rękach może być jak zapałki w rękach dziecka. Jeśli znasz konia znarowionego przez oponę to najprawdopodobniej obwiniać należy niewprawnego człowieka a nie oponę. Nie jest moim celem spieranie się co lepsze i czy głupszy Anglik czy polski furman ,bo ocenia się prace indywidualnie każdego trenera. Chodzi tylko o to ,że w tej dziedzinie najważniejsze jest logiczne myślenie,myślenie konstruktywne, z wyprzedzaniem danych sytuacji aby minimalizować zagrożenia i stosować się do pewnych zasad- takie BHP. Tu nie ma miejsca dla metody prób i błędów.  Pan Ireneusz Kozłowski właśnie taką wiedzą dzieli się chętnymi a także jak stosować oponę . Czy to nazwisko coś ci mówi?
Powozić umiejętnie zaprzęgiem to nie jest to samo co potrafić układać świeże konie do zaprzęgu. Pokora i jeszcze raz pokora. Ja mam do czynienia z końmi zaprzęgowymi od dziecka i układaniem koni zajmuje się także,bo jest to moja pasja .Jestem drobną aczkolwiek hardą kobitą i bez pomocy i doświadczenia mojego męża nie dałabym rady całościowo ,bo koń to koń nie kucyk czy piesek. Właśnie dlatego kładę nacisk na staranne przygotowanie konia i dlatego ostrzegałam Livię.
no i zaczynamy się rozumieć 😉
o sanki, zbijane palety "sankowate" chodziło mi np. o te szlupy. saneczki małe, dziecięce - wiadomo kiepski pomysł - bo powinny być spore i stabilne, wytrzymałe. jak sanki to porządne albo taka konstrukcja jak szlupy.

uczenie-zaprzęganie szczególnie- oczywiście nie samemu, 1 lub 2 pomocników absolutnie konieczne. jeden lejce drugi uwiąz/lonże przy pysku, asekuracja czy pomoc kolejnego.... nie ma co. to długi zestaw samemu nie da się rady, nie będzie bezpiecznie, a i latwiej opanować,  uspokoić przy głowie niż z tylu. ja też nie duża baba, ale w razie "W" nawet wielki chłop nie poradzi. raz nie ma tyle siły co koń, dwa nie może być w kilku miejscach jednocześnie - zajmując się przestraszonym, ogłupiałym koniem, wszystkimi paskami latającymi mogącymi się plątać, przestraszyć itd...

oczywiście na ryzykowne pomysły nie ma miejsca. livia na całe szczęście pyta i prosi pomoc - także fizycznie osoby z doświadczeniem. przynajmniej robia to spokojnie. chwała jej za to że szuka takich ludzi a nie starych wieśniaków od łamania albo laików kompletnych.  ale masz racje -uprzedzać i tak dobrze i warto.
(poniżej, nie picie dociebie- tak ogólnie ku przestrodze)
- bo te znarowione które widziałam były efektem właśnie takie "tak mi się wydaje, tak ludzie robią" i heja... a potem zdziwienie że koń znarowiony i niebezpieczny. najgorszy pośpiech, przestraszenie, łamanie...(zmęczeniem) - bo i taka metoda krąży wśród ludzi - zaprząc jakimś cudem i heja! aż odpuści - i tak pade dni żeby złamanie utrwalić. może na niektóre konie to zadziała- ale na część nie. znajomy takich magików wynalazł. pierwszy na wsi łamał przez zamęczenie (skończyło się wylądowaniem w płocie,rowie). koń jakoś tam chodził jak chodził częściej. postał - znów się nie dawał. a menda rozpuszczona i z mocnych charakterem, znająca swoją siłe. przestała się dawać, tzn trzeba było kilku chłopa, a pan chciał sam - tak jak widział konie które jeźdiłam. postawił do mnie (pod siodło i do bryczki) - opanowałam rzucanie się na ludzi, nauczyłam chodzić na uwiązie, pod siodłem chodziła, ustawiona na pomoce, lonża, 2 lonże , szory itd, absolutne podstawy które pominięto. no i na początku podleczyłam kulawizne którą się nei przejmowali. ale do bryczki nawet się zbliżyć nei chciała-taranowała, atakowała. powoli, powoli zaczęła podchodzic...ale panika na na dyszle była dalej. pewnie jeszcze jakiś czas dalibyśmy rade, było coraz lepiej i spokojniej. no ale..przecież to trzeba szybko i po męsku... pojawił się nowy magik -zabrali konia i zabrali się "porządnie". czyli zapinali w korytarzu zakończonym bramą - bryczka"napychana" na konia który nie miał jak uciec, przywiązany na 2 strony po bokach ograniczenie, przed wysoka lita brama. brama otwierana i rura! no i udało się - raz, drugi...trzeci. jazda oczywiście do upadłego. bo mende trzeba złamać. tylko co rusz słyszałam historie jak to poniosła, jak to sie na dziurach przewrócili (ludzie i koń potłuczeni)... aż w końcu (i to na ulicy w ruchu dużym) poszła tak, że wywrotka skończyła się poważnymi obrażeniami. że koń kulał cały czas nikt sie też nie przejmował oczywiście.
no i się skończyło. pewnie do kolejnego magika "co sie zna".
może te zimm. sie da złamać...ale lżejszych łamać to raczej się nie opłaca... i po męsku siłowo... koń i tak jest silniejszy od najsilniejszego faceta. nie fajnie jak to wykorzystuje... koń musi chcieć, akceptować a nie musieć ze strachu...bo z tego strachu może różne rzeczy zrobić

dobrze, że livia na takich "fachowców" nie trafiła...
Livia   ...z innego świata
30 stycznia 2013 14:17
Ale dyskusję wywołałam 🙂

Absolutnie ja się nie upieram przy jakimś rozwiązaniu - wręcz przeciwnie, ciągle się uczę i szukam takiego, które pozwoli mi najlepiej (i najbezpieczniej) zrealizować zamierzenie, czyli ten nieszczęsny kulig 🙂
Dziękuję dziewczyny za każdą radę - i każdą dyskusję tutaj czytam. Prosiłam i tu, i w wątku śląskim, o namiary na doświadczone w temacie osoby i dostałam je, także również "w realu" nie robię nic na własną rękę póki co. Co do metody - tzn. zapinania saneczek z możliwością natychmiastowego odpięcia - jak mówię, brzmiało to dla mnie całkiem logicznie, kiedy przyjechała do mnie instruktorka, ale też uznaję argumenty Pędzidełka.
Dlatego następnym razem spróbuję po prostu z osobą z siodła i osobą trzymającą "własnoręcznie" lonże, żeby móc od razu je puścić 🙂
[quote author=Pędzidełko link=topic=1168.msg1670784#msg1670784 date=1359494728]
Magda jak ktoś nie ma fajnej maratonki to wcale nie jest mniejszym końskim wozakiem. Jak ktoś ma pasję do tego to i szafą dobrze pojedzie bez obciachu. Ja marzę o jakimś ładnym klasyku a na razie -jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
[/quote]

O, to mnie pocieszyłaś! 🤣 Bo jeszcze bym płakać zaczęła! 🤣
A wracając do meritum: ja nie korzystam z asekuracji przy pysku. Normalnie koń jest prowadzony w lejcach, wtedy masz możliwość w razie W zataczać nim koła o dużej średnicy (lejce długie musza być) a jednak ta osoba idąca z przodu jest zagrożona stratowaniem w momencie spłoszenia się konia. Ja wolę być po prostu z tyłu i obok, tak jak na fotach,które wrzuciłam. Natomiast druga osoba faktycznie jest niezbędna i najlepiej jeszcze drugi koń pewny i spokojny:-) Dwóch pomocników to już dla mnie tłok:-)
Witam, jestem żółtodziobem w sprawach zaprzęgu.
Mój ojciec właśnie robi dwukółkę do kuca w typie kn. Uprząż leżała parę lat i niestety już nie nadaje się do użytku-więc planuje założyć chomąto, do tego podogonie i pas do lonżowania. Nie podoba mi się ten pomysł, wolałabym dorwać najtańsze szory, zawsze to bezpieczniej.. Co sądzicie ? Czy to wgl będzie się trzymało?
Daniella_283, szory kosztują 200-300 zł. lepiej kup szory niz kombinuj- wygodniej, bezpieczniej (przede wszystkim)i estetyczniej. szczególnie, że nie będziesz tego robic jednorazowo, na ułożonym koniu...żeby narciarza czy saneczki pociągnąc... a pojazd.
Stowarzyszenie Miłośników Powozów i Zaprzęgów organizuje po raz pierwszy w Polsce zawody elegancji tzn.Konkurs Tradycyjnego Powożenia. Wstępnie termin 20-21 lipca 2013 w Stadzie i Zamku Książ.
Jest czas aby się przygotować dla chętnych do udziału. Oceniane będą :jakość renowacji (starego ,klasycznego) powozu,styl zaprzęgu,stroje i styl powożenia.Będzie trasa 15 km i kegle. Warto przyjechać chociaż pooglądać ,bo poziom zapowiada się wysoki.Będą zawodnicy z zagranicy ,bo w Europie takie zawody odbywają się od dawna.
regina z kilku stron wcześniej- w książce ABC Powożenia taki smyk jest wyposażony w orczyk; który moim zdaniem jest niezbędny i dla konia i dla pojazdu.
Poza tym wstaw zdjęcia samego smyka, jeśli można prosić.
Wszystko ok, ale nasz smyk jest dużo szerszy niż orczyk i taką pozycję konia uznałem za bardziej odpowiednią (orczyk + smyk to już autobus). Rycina jest bardzo niewyraźna i trzeba improwizować, niestety schematu technicznego brak. Myślę, że smyk z orczykiem na zakrętach byłby, mniej więcej, tak stabilny jak dziecięce sanki za koniem. Pozdrowienia Paweł.
Docelowo każdy pojazd, maszyna czy tako smyk powinien mieć zaczepiony orczyk. Nie można zaprzęgać konia na sztywno,bo utrudnia to jego ruchy -po prostu go piłuje. Orczyk pracuje na boki po to ,żeby koń swobodnie łopatkami poruszał.
Na rycinie z ABC Powożenia da się dopatrzyć orczyk. Obejrzyj swoje filmiki na youtube i zwróć uwagę jak smyk pracuje prawo- lewo. Koniowi jest niewygodnie. To, że smyk jest szerszy niż orczyk nic nie zmienia- bo idea orczyka to nie jego szerokość ale sposób w jaki "ciągnie" pojazd. Z orczykiem pojazd będzie dłuższy o jakieś 15-20cm, więc myślę, że nie zrobi wam to różnicy w poruszaniu się po ujeżdżalni 🙂
BASZNIA   mleczna i deserowa
04 lutego 2013 22:13
Drodzy moi!
Co sadzicie o taki oto pojezdzie?

http://allegro.pl/bryczka-sulki-dokard-okazja-pony-i2992375880.html

Na co zwrócic uwage kupujac bryczuszke?

Chcialabym jak najlzejsza, chyba nic lzejszego od giga nie dostane? W sensie co najlzej na swiecie bedzie sie toczyc 🙂?

Jeśli juz bylo nakrzyczcie, a pokornie pojde szukac 😉

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się