Kącik Ujeżdżenia

Cobrinha, jeśli jest wszystko okej zdrowotnie, to ja bym go bardziej pogimnastykowała. Pewnie wygodniej mu na ta nogę, na którą zmienia. Naturalna krzywizna, która wychodzi w takim mocnym galopie? Na ujeżdżalni w dodaniu w kontrgalopie też pewnie by zmienił.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 marca 2020 18:22
Cobrinha, jak robisz zagalopowanie? na prostej? na zakręcie? z pełnego siadu? koń jest luźny i na pomocach? w zagalopowaniu nie spinasz się? On nie sztywnieje? siedzisz tak czy siak równo?
Cobrinha, super, że zdrowotnie wszystko ok. Natomiast to nie do końca tak, że przy problemach zdrowotnych i na ujeżdżalni i w terenie byłyby problemy. Dużo może zależeć od podłoża, zwłaszcza w początkowej fazie. U mojej kobyły na twardszym i trawiastym podłożu było wszystko ok, ale na miękkim wychodziły problemy 😉
Zarowno na ujezdzalni jak I na torze nawierzchnia jest super... obie zblizone pod wzgledem miekkosci.
Zagalopowania staram sie robic na zakrecie w pelnym siedze gdy kon jest rowny na pomocach, nie przyspiesza. Staram sie siedziec rowno I w rozluznieniu.
Popracujemy troche wedlug rad I zobaczymy za jakis czas.
Cobrinha, nic nie pisałam o jeździe po placu, jedynie o jeździe na torze.
Jeśli wszystko jest w porządku, i bez problemu utrzymujesz stale wygięcie/ustawienie konia ("równo" może mieć wiele znaczeń, w tym błędne)
to także obawiałabym się ukrytej kontuzji.
Nie bardzo także rozumiem, skoro wszystko jest ok., wg ciebie, jakim cudem koń narzuca ci tempo
i jak daje radę zmieniać nogę w kontrustawienie (jeśli jest prawidłowo wygięty a nie załamany).
Jeśli wszystko jest ok =  koń jest na pomocach. Jest na pomocach  - realizuje propozycje jeźdźca.
Jeśli tak nie jest, coś nie jest ok.
Oby ci się sprawdził sposób fabapi, co nie jest wykluczone, ale może nie zadziałać, skoro napisałaś, że 25 min. galopu koniowi nie robi.
Fabapi sprobuje I zobaczymy choc tor az tak duzy nie jest wiec troche strach jak bedzie za szybko... czyli dac mu galopowac na zla noge jak chce... byle do przodu?

Co do reszty wypowiedzi proby zginania nic nie wykazaly.
Siodlo dopasowane... gdyby faktycznie bylo cos nie tak to I na ujezdzalni tez bylby problem 😉


Byle do przodu 🙂
Daj znać proszę co z tego wyniknie  :kwiatek: Bardzo jestem ciekawa
nie wiem czy to odpowiedni wątek, ale może zacznę tu. Mam konia od ponad roku, na początku chodził ustawiony odwrotnie: łeb do klatki, szyja do góry, plecy wklęsłe, a wędzidło było puste. Do tego elektryk, więc każdy strach powodował taki obrazek. Obecnie koń fajnie ciągnie się w dół, podnosi grzbiet i bez porównania obrazek wygląda już lepiej, ale. Ale teraz dla odmiany zaczął mi się wieszać na wędzidle... lubi mocny kontakt, albo 5 nogę w pysku .. ? dodam że chodzi na wielokrążku... więc wieszanie się na wielokrążku trochę mnie zaskakuje... I teraz zaczynam się zastanawiać, czy to problem sposobu pracy z koniem, braku samoniesienia czy mogą to być jakieś dolegliwości fizyczne, że koń woli wisieć na przodzie zamiast przenieść ciężar na tył i zostawić lekki przód? może czas zmienić wędzidło? a ostatnio to już z elektryka zrobiła się elektryczna krowa 😉 czy może to być wina wiosny i grzania się? dodam, że koń leczony na wrzody jeśli to może mieć jakiś wpływ ..
macie jakieś pomysły?
mindgame obstawiam sposób jazdy. Zależało Ci na rozciągnięciu pleców, jeździłaś dużo do dołu i przenoszenie ciężaru na przód jest dość oczywistym skutkiem ubocznym. Poza tym samoniesienie to nie jest coś, co koń ma naturalnie - niektóre konie z naturalnym uphillem mają łatwiej, ale z innymi to ciężka orka jest. Aktywizowanie zadnich nóg i uczenie konia, by zostawał na zadzie, unosił szyję i odczepiał się od wędzidła, to regularna i przemyślana praca.
Druga sprawa to to, że najpewniej Ty sama też nie chcesz puścić - skoro koń elektryczny i potrzebowałaś wielokrążka, żeby czuć się na nim komfortowo. Takim koniom nie powinno się dawać stałego oparcia na wędzidle (podstawiać podpórki pod nos de facto), ta ręka nie może być bierna, powinna sporo do konia mówić i często go sprawdzać poprzez oddanie wodzy - jedziesz sobie np. galopem, prosisz konia o skrócenie na kole i oddajesz obie ręce do przodu, by sprawdzić konia, czy zostanie w równowadze, czy padnie na twarz. Im więcej takiej zabawy, tym lepiej.

Mam podobnego konia (też wrzodowego BTW). Ma tendencję w dół ze względu na budowę, w początkowej fazie po zajazdce był bardzo do przodu, zwijający się w szyi i pusty. Chcąc "otworzyć" konia wyprodukowałam problem wieszania się i teraz odrabiam. Jeździmy na owalnej podwójnie łamanej oliwce  (a były w użyciu różne rzeczy, choć bez dźwigni...) i się sprawdza. Niestety problem wynika z motoryki całego konia i samym wędzidłem wiele nie zdziałasz - musi być komfortowe dla konia, żeby koń chciał z nim "rozmawiać" i nie zamykał się na działanie ręki. Od Ciebie jako jeźdźca najwięcej zależy.
lillid, dzięki za obszerną odpowiedź. To co mówisz to prawda, chciałam, żeby zszedł w dół to zszedł i teraz wisi 😉 próbowałam lżejszych (oliwki podwójnie łamanej) i jeszcze w pracy płaskiej dało się jeździć, to w skokach już nie byłam w stanie sobie poradzić, bo koń bardzo się nakręcał i wędzidło miał gdzieś 😉 po takim treningu czułam wszystkie mięśnie rąk i pleców ( zawsze miałam te partie słabe). Dlatego jeżdżę na wielokrążku.
Staram się bawić wędzidłem i jak zaczyna się wieszać to podnosi się na chwilę, a jak tylko przestanę na 2 sek majstrować w pysku to z powrotem wisi. Ale chyba faktycznie powinnam bardziej się przyłożyć, cały czas bawić się wędzidłem i częściej "testować" samoniesienie .


To co Ci mogę jeszcze doradzić - robienie dużej ilości przejść i zmian tempa w obrębie chodu, możliwie od dosiadu i zamknięcia w nogach, bez ręki działającej wstecznie. Jak musisz przytrzymać, to krótko. Czasem lepiej przytrzymać mocniej i zaraz odpuścić (nawet, jeśli to niepięknie wygląda) i uzyskać sensowną odpowiedź od konia, niż próbować działać "na raty" w imię ładnego obrazka i dać sobie wyciągnąć ręce do kolan.
Kolejna sprawa - gimnastyka boczna, przede wszystkim łopatka do wewnątrz i ustępowania na kole, zarówno w kłusie jak i w galopie. Pomoże zaktywizować wewnętrzną zadnią nogę.
Po trzecie - ćwicz plecy. Im lepiej Ty się będziesz "trzymać" - swoje ciało w pionie i ręce przed sobą - tym lepiej będzie niósł się koń.
No i Twoja samodyscyplina - trzeba ustalić akceptowalny próg ciężaru kontaktu i go respektować, reagować ilekroć koń go przekroczy, nawet, jeśli na początku będzie to oznaczało reakcję co 2 sekundy. I cieszyć się z momentów, kiedy rzeczywiście czujesz, że koń się skumulował pod Tobą i idzie sam - bo na początku te momenty są mega krótkie (marne 2-3 foule w galopie na przykład...). Chwal dużo - dla konia to naprawdę nie jest łatwe.
Jak już masz pod sobą flaka, który nijak nie jest w stanie się podnieść, to lepiej odpuścić.

Nie wiem, jakiej budowy jest Twój koń. U nas z racji niskiego osadzenia szyi pomaga wyciąganie konia zupełnie nad kontakt - chwilę później opada, ale już uważniej, kontakt jest lepszy. W żuciu z ręki czy na lonży nie pozwalam też schodzić z nosem poniżej linii barków - rozciągamy się bardziej horyzontalnie, niż stricte w dół.
lillid dzięki za wskazówki! postaram się wdrożyć je w pracy🙂 koń poza tym, że jest trochę długi to jest normalnej budowy.
. Ale teraz dla odmiany zaczął mi się wieszać na wędzidle... lubi mocny kontakt, albo 5 nogę w pysku ..
macie jakieś pomysły?


U mnie poniekąd podobny case. U nas to był (jest jeszcze) brak równowagi wzdłużnej. Co nam pomaga ją ćwiczyć:
1. Przejścia i zmiany tempa dosłownie co parę kroków w każdym chodzie (ostrożnie z galopem jeśli konia to ekscytuje) - jedziesz stępem robisz przejście do stój, zaraz ruszenie po 4 krokach zwalniasz np. jak prawie do stój ale jednak przejeżdżasz aby za kolejne 5 kroków zrobić jednak serie przejść do stój co 3-4 kroki
2. Kłus identycznie plus zmiany tempa - dodania delikatne nie tylko na prostych. Półparady nie do ustawiania głowy ale do informowania o zmianie.
3. na woltach w kłusie i galopie także pomaga nam chwilowe ustawienie na zewnątrz - i znów odpowiednio- bez tracenia kontaktu na zewnętrznej- tak żeby uniemożliwić wieszanie ale aby nie trzeba było w pysku za bardzo majzlować.

Nam pomaga zminimalizowanie używania łydki jako pomocy popędzającej bo koń się potrafi od niej zagotować i się usztywnia i mamy za dużo "impulsu" (35 minut nieprzerwanego pasażu  :wysmiewa🙂. Więc wszystkie przejścia w obrębie chodu i pomiędzy chodami od dosiadu. To nam pomogło aby właśnie nie było tego "uwalenia się na wędzidle" też. Respekt do wędzidła (lub jak kto woli przejechanie przez rękę) tak ogarnęłam.

A jeszcze takie ćwiczenia (dla mnie w głowie bardziej) na zaangazowanie danej zadniej kończyny. czyli np. ze stój ruszam myśląc o danej zadniej nodze, że ona ma iść pierwsza, jadę łopatkę (tak aby dana nogę mieć wewnętrzną i z łopatki w renwers - cyk - żeby była gimnastyka ale aby kon nie musiał zmieniać zadniej kończyny, którą obciąża. koniowi to chyba też (takie - teraz ta noga ma się uginać)- pomogło w załapaniu równowagi i tego, że nie musi albo głową lewitować, albo właśnie nosem się podpierać.

.... ja chyba muszę przyznać, że nic innego aktualnie nie jeżdżę - to znaczy cały czas właśnie te założenia egzekwuję i progresujemy w ramach tego.
mindgame, ja bym jeszcze dodala, ze wisielca 😉 nigdy nie rozprezam w dole, tylo w ustawieniu roboczym (powyzej linii barkow). I rozprezenie to sa literalnie caly czas przejscia (glownie w obrebie tego samego chodu, jesli tak jest latwiej, zalezy od wyszkolenia konia), zadnego kolowania klusem roboczym. Praca w dole pojawia sie w drugiej polowie jazdy, jak kon jest lzejszy i rekatywniejszy, bo to sa priorytety.  Plus jak dzialac reka to ino krocej, ale konkretniej i odpuszczac natychmiast przy poprawnej reakcji, zamiast "przeciagac line". Warto pamietac, ze kon wisi na wedzidle na tyle, na ile go trzymasz - jak nie dasz mu ciaglego oparcia na biernej rece, to nie bedzie caly czas wisial.

I duzo chwalic, ale ja leniwe, wiszace, malo rekatywne i malo komunikatywne konie chwale caly czas. Bo wiszenie jest latwe i przyjemne, i kon jednak musi dla mnie sporo wyjsc ze strefy komfortu, to cos z tego musi miec 😉

Osobiscie odstawilabym wielokrazek przy pracy po plaskim (ze w skoku nie chcesz, zeby puller decydowal o odskokach to rozumiem). Wielokrazek daje ci zludzenie lzejszego konia na rece, niz on realnie jest (dzwignia pomaga), wiec nie mozesz odpowiednio szybko reagowac, jak kon szuka piatej nogi, bo sama tego nie czujesz. Plus bez podpiecia to w ogole niezbyt stabilne i precyzyjne kielzno jest, osobiscie bynajmniej nie jestem fanka.
mindgame, - ja jeszcze dodam, żeby nie rezygnować z łydek i zwrócić uwagę na swoją postawę. Wiele osób chcąc zrobić "a tutu, w dół koniku" zaczyna się pochylać i dociążać przód. Żeby konia podnieść musisz być wyprostowana i wycofana. Nawet konia elektrycznego trzeba jechać w łydkach, nie tylko trzymać na wodzy. Łydką spychasz z wodzy, uginasz. Skup się na zadzie, jak będzie aktywny, fajny zad, to i z przodu zrobi się lżej.
Jeśli chodzi o wędzidło, polecam spróbować coś lekkiego i w miarę możliwości mało stabilnego, u nas była spora poprawa przy przerzuceniu konia z podwójnie łamanego aurganianu na podwójnie łamany plastik. Łatwiej ruszyć, ciężej na nim zawisnąć, ALE zmiana wędzidła to tylko pomoc w przepracowaniu problemu, nie rozwiązanie.
Nie bój się zareagować mocno, nawet jeśli nie będzie to wyglądało fajnie. Czasami lepiej raz użyć wyraźnie pomocy, niż przez godzinę ciągnąć się z koniem "po cichutku". Na taki ładny obrazek końcowy składa się wiele elementów, nie zawsze praca z koniem wygląda jak na czworoboku GP 😉
Dziewczyny dzięki za wskazówki!
Wszystko co piszecie to prawda 🙂 ćwiczenia postaram się wdrożyć. Chyba po prostu bałam się, że koń wróci do stanu poprzedniego jak zacznę go jeździć "normalnie", a nie do dołu.
Co do elektryczności to zauważyłam, że jak ma kontakt i łydki są przyłożone, to jest ok. Gdy tylko zostawi się konia samego (łydka odstawiona, brak kontaktu na pysku) to nie wie co robić i zaczyna tańczyć (szybszy stęp, kłus prawie w miejscu itd. )
mingame sprawdź jeszcze wariant "w łydkach", ale na bardzo lekkim kontakcie. Nagle się okaże, że ten Twój elektryk do przodu nie idzie 😂 To nie są proste sprawy niestety. Jak koń nie ma równowagi, to trochę wsparcia trzeba dać, ale i trochę zabierać jednocześnie. Witamy w prawdziwym świecie ujeżdżenia  😎
mindgame, - większości koni jest łatwiej, jak mają wytyczone ramy 😉 Trening to są etapy, koń się zmienia, jeździec się zmienia, zmieniają się reakcje. Bardzo trudno jest oddzielić w głowie, że to już było, a teraz jest teraz, ale to konieczne, żeby kontynuować trening. Ja np ciągle czasem rzucam konia w lewym zagalopowaniu, bo kiedyś miał problem... a teraz przez to startuje jak z procy zwykle 🤣 Trzeba się oduczyć, zapominać, realnie oceniać stan na teraz.
keirashara, ło matko! Ale teraz napisałaś ważną rzecz, dziękuję!
To jest specyficzne dla ujeżdżenia, ta rozrabiająca pamięć jak było.
I to jest wściekle trudne, im więcej elementów ma się na tapecie, tym trudniejsze.
Bo jeszcze każdy ruch (w sensie czworobokowym), jego jakość, składa się z kilkunastu zmiennych.
A bezwładność pamięci może zaważyć na każdym takim puzzlu.
W skokach tak nie ma, pamięć też rozrabia, ale inaczej.
To non stop resetowanie pamięci jest trudne, i daje rodzaj schizofrenii, bo jednocześnie trzeba mocno korzystać z pamięci,
i pamięć ma na raz jakby dwie przeciwstawne funkcje. Jakby komputer leciał na pełnej mocy a trzeba było na bieżąco resetować pamięć.
Na szczęście trwałe dopracowanie się, że "to już jest si, zawsze si", im więcej tego jest - znacząco ułatwia sprawę.
Im więcej rzeczy trwale nadpisze się nową, dobrą pamięcią - tym jest łatwiej, a ta specyficzna schizofrenia zanika.
Ale to trwa, samo się nie zrobi.
Aaale fajna dyskusja sie zrobiła! Wirus dobrze wpływa na fora internetowe  🤣
malaga, dokładnie to samo właśnie pomyślałam  :kwiatek:.
Do tych przejść warto włączyć cofanie, nie tylko zdejmuje konia z ręki, ale też dobrze diagnozuje inne niedociągnięcia.
To jeszcze ja się wtrącę. Też przerabiałam konia uwalającego się na ręku po tym jak jeździłam cały czas w dół. Nam pomogło rzucenie wewnętrznej wodzy. Jak tylko koń zbierał się do napierania rzucałam wewnętrzną wodzę razem z mocną łydką i pojechaniem dosiadem do przodu i w górę. Kilka kroków i nabierałam wodzę. Kilka razy zdziwił się, że nie ma 5 nogi. Ten sposób jest fajny, bo od razu masz konia ustawionego na zewnętrznej wodzy. Tylko trzeba siedzieć w miarę przyzwoicie, żeby koń nie wystrzelił jak z procy. Chociaż jak próbowałam na innym koniu elektryku nieustannie płynącym śladem węża to też fajnie podziałało. Tego się nie spodziewał.
Wygląda na to, że jeżdżenie w dole jest jednym z bardziej niezrozumiałych konceptów.
Wielu osobom się wydaje, że jest celem samym w sobie,  i że na początku tak trzeba. Źle rozumianym jeżdżeniem w dole można sknocić plecy gorzej niż roklurem. To, że głowa i szyja jest w dole nie znaczy, że z automatu plecy się rozluźniają i podnoszą i pracują elastycznie. Do tego mięśnie tak rozciągnięte są realnie często przeforsowane.
Potem widać takie konie podróżujące pod jeźdźcem jak makarony z pozapadanymi plecami.
Dlatego ja w dole rozprezam tylko niektore konie, raczej z rodzaju pustych na kontakcie, ostroznych i zachowawczych w ruchu naprzod, bo dla lwiej wiekszosci to niedzwiedzia przysluga, wyslac koniowi caly ciezar ciala na przod a potem oczekiwac, ze bedzie pracowal poprawnie. No bo nie bedzie i juz. Swoja wariatke tez w dole jezdze dopiero na koniec, jak juz sie niesie, bo na poczatku jazdy puszczajac do dolu to mam efekt kuli bilardowej, caly ciezar ciala na przodzie i tooooczyyyymy sie ile fabryka dala 😉

No i konie elektryczne wlasnie trzeba jezdzic zamkniete w lydkach, zwlaszcza przy przejsciach w dol, acz latwiej powiedziec niz zrobic :P bo to jednak bardzo nieintuicyjne. Warto samemu sobie robic "sprawdzam" i przechodzic do nizszego chodu oddajac przy tym lekko wodze (tyle, co ruch reki do przodu, zadne rzucanie wodzy, bo sie balagan komunikacyjny robi). Ladnie widac, czy nie hamujemy na "ukrytym" recznym. W ogole przejscia IMO robia swoja magie tylko, jak cwiczenie ich idzie w parze z odpowiednia jakoscia, czyli zachowaniem impuslu. Jak kon sie przed przejsciem w dol rozwleka, to wysylam od razu do przodu, galop na wisielcu to na poczatku w ogole bylo ciagle zagalopowywanie i chwalenie za kazde wyjscie do galopu ciut bardziej w gore.

Trudna sprawa ta jazda konna no 😁
hipobs, podobnie teraz ogarniam dwie baby: dużo jazdy po kołach, mocno w dole i do wewnątrz, jak czuję, że zaczynają prawidłowo wchodzić na zewnętrzny kontakt to impuls wewnętrzną łydką do zewnętrznej wodzy aż tak, żeby się podniosły, dozwolone przyśpieszenie, zagalopowanie- wszystko, co oznacza większą aktywność wewnętrznego zadu.
paa wiadomo przejścia, koła, chody boczne, zmiany tempa, drążki. Jazda bez sensu mniej więcej w kółko tylko pogarsza wszystkie problemy. Ja też wyznaję zasadę, że nie karam konia za nadgorliwość. Jak chce zakłusować a koń zagalopuje to nic się nie stało jadę parę kroków i robię przejście, konie po chwili łapią o co chodzi. Tak samo z wygięciami bocznymi jak chcę tylko ustawienia w lewo a dostanę łopatkę to też spoko jadę kawałek i próbuję jeszcze raz i chwalę dopiero jak wyjdzie. Wolę to niż szarpać się z koniem.
I tak się ostatnio zastanawiałam nad tą jazdą w dole i mimo, że coś tam nie wyszło i koń się uwalił na przodzie to nie żałuję. Stosunkowo łatwo było naprawić i kożyści więcej niż minusów. Przy kolejnych koniach jestem po prosu ostrożniejsza.
taki artykuł dziś mi wpadł: https://gallop.pl/zasady-krotkiego-treningu/
no i nic dziwnego, że większość zaczyna pracę od pracy w dole 😉
mindgame i bardzo dobrze. Lepiej niech ludzie jeżdżą w dół, nawet całą jazdę niż w ,,wysokim ustawieniu". Łatwiej jest odpracować wieszanie na wodzy niż zwyrodnienia kręgosłupa, kss. Moje zdanie nie musicie się zgadzać.
Co do artykułu, ja takiego krótkiego treningu nie pochwala. Jak ma się 30-40 min to lonża, praca z ziemi. Dla mnie podstawą jest dużo stępa. Pierwszy stęp to minimum 20 min, pierwsze 10 min z ziemi potem, duże koła, kilka przejść, zmiany kierunku, potem 10min na rozgrzewkę w kłusie i galopie (tak w dole), i dopiero potem konkretna praca chody boczne, dużo przejść, drążki, skoki, jakieś 20 min, potem rozkłusowanie 5 min i ostatni stęp 15 min już z ziemi + streczing. Zwykle mój trening trwa 1h i 10-20 min. Wszystkim dłuższy stęp wychodzi tylko na dobre. Elektryki się uspokajają, a muły budzą.
hipobs, tylko jazda do dołu gdzie koń wali się ciężarem na przód to nie jest tylko wieszanie się na wodzy. To przednie nogi, ich zwyrodnienia, przeciążenia ścięgien. Kiedyś gdzieś był art. niemieckiego szkoleniowca, który pisał nt. szkodliwości mitu jazdy do dołu na niegotowych na to koniach. Jak zmieniał im się wzorzec ruchu na bardzo niefajny, jak pojawiały się zwyrodnienia itp. Koń, żeby poprawnie pracować w dole musi to umieć zrobić i musi mieć silny zad i silne mięśnie grzbietu. Inaczej nie ma z tego nic dobrego gdyż niegotowy grzbietowo na to koń opuści po prostu szyję i zwali się ciężarem na przód. Konie, które tego nie mają uczy się jazdy do dołu ale robi się to po treningu, potem w trakcie - rozprężenie takie konia to wyższa sztuka jazdy. A pomiędzy jazdą w dole a jazdą w wysokim ustawieniu jest tzw. "ustawienie robocze", w którym to powinna zaczynać pracę większość koni - jest zazwyczaj komfortowe dla konia i daje fajną bazę do pracy zarówno w górze jak i w dole. Zresztą nawet na dole pod tym art. jest zdjęcie, które powinno być podpisane "tak tego nie rób" - koń jest po prostu zwalony na przód a jeździec jeszcze dowala swoim ciężarem przednim nogom.
epk, o to, to!

Przeciez rozprezenie inne niz w dole nie oznacza wcale gonienia na reke konia zlamanego "na jedynke". Mnie uczyli, ze niezrobione konie w dol jezdzi sie najpierw przy rozprezeniu na koniec (ostatnie klusy zawsze w dole), potem wplata w czesc wlasciwa jazdy. No i rozgrzewka moze byc tak rozna, jak rozne sa konie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się