Koronawirus

majek, to trochę żartobliwie było, chociaż w sumie to cała sytuacja na większą skalę zaczęła się kręcić prawie pół roku temu... Bardziej chodziło mi o to, czy kina faktycznie są miejscem pierwszej potrzeby 😉 cieszyłabym się raczej z przywrócenia stanu pracowników np. w sezonowym rolnictwie czy gastronomii i hotelarstwie.
kittajka   yellow power
27 maja 2020 20:15
Strzyga, tak się składa, że dość dokładnie śledze statystyki. W momencie luzowania restrykcji w Niemczech było około 160 tys chorych, z czego ponad połowa to były przypadki aktywne, czyli dużo więcej niż u nas aktualnie. Także była dużo większa szansa, że to się rozniesie. Mało tego, ludzie w galeriach chodzą bez odstępu, z maseczką jedynie na brodzie (normalnie założoną mają tylko w sklepie), po parkach włóczą się grupy nastolatków, są pootwierane place zabaw i siłownie plenerowe, gdzie nie ma żadnej dezyfekcji i jakoś druga fala nie nadeszła, ani sytuacja się nie pogorszyła. Więc nie mów mi tu o fali, bo liczby jasno pokazują, że w momencie luzowania restrykcji sytuacja było dużo gorsza niż u nas aktualnie.
W Norwegii najpierw otworzyly sie przedszkola, tydzień później klasy 1-4, następnie klasy 5-7, gimnazja i szkoły średnie. Żadne z tych działań nie spowodowało wzrostu zachorowań.
kitajka Ciesze sie, ze wspomnialas o tym, ze faktycznie pomimo luzowania obostrzen i to w czasie, z ktorego mozna wyciagnac jakiej statystyczne wnioski, zachorowalnosc na koronawirusa sukcesywnie spada. W moim regionie nie ma od jakiegos czasu ani jednego zachorowania. Maseczki nosi sie tylko w miejscach publicznych, tj. w sklepach/komunikacji. Ja od 1,5 tyg. "normalnie" pracuje. Normalnie, bo mamy ograniczona ilosc osob na sali do cwiczen, trzeba dezynfekowac sprzety itd.  Wszyscy maja sie DOBRZE, a klienci coraz chetniej korzystaja z oferty trzymajac sie regul.

Wlasnie dostalismy wiadomosc, ze za tydzien dzieciaki ida do przedszkola  🏇 Co prawda chwilowo w systemie zmianowym, a tym samym w mniejszych grupach, ale niesamowicie sie z tego ciesze.
kittajka   yellow power
27 maja 2020 21:04
Pandurska, i to jest super wiadomość 🏇 u nas też ograniczenia co do ilości są tylko w niektórych sklepach, restauracjach, czy salach fitness. Do marketu można wejść normalnie, tylko trzeba mieć wózek, ale tych już nie brakuje i nie trzeba czekać. Kolejki są w zasadzie jedynie do Primarka i TkMaxxa, ale te na ponowne otwarcie dały takie promocje, że sama stałam ponad godzinę do tego drugiego 😉
busch, - u mnie pół miasta już zamknięte. Nie wytrzymało finansowo 🥂 Masakrycznie smutno jak się idzie i widzi wszędzie "na sprzedaż/do wynajęcia".



No mowiac szczerze ja tez jestem dosc przerazona... pracuje w duzej firmie, rynek zbytu glownie skandynawia.
I szczerze mowiac nie mam pewnosci na ile jest to manipulacja zarzadu firmya na ile faktyczna kondycja finansowa firmy - ale jest zle.
Po pierwsze finansowo jest zle - najpierw ucieli nam bonusy, potem dodatki, potem zredukowali każdy etat do 80%.
Dla mnie realnie to jest 60% normalnej pensji.
Po drugie - skonczyla sie niestety troska o pracownika, bo jest go kim zastapic ze wzgledu na rosnace bezrobocie.

A dla nas jako pracownikow alternatyw niestety poki co niewiele..rekrutacji jest duzo mniej, branze dosc specjalistyczne.

Słabo. Nie powiem, żebym spała spokojnie. Budzet domykam na styk, kazda zlotowke trzeba przeliczyc 3 razy.
Takze mnie generalnie cieszy kazde dzialanie o ile jest szansa na rozruszanie biznesu i gospodarki.
majek   zwykle sobie żartuję
28 maja 2020 09:32
majek, to trochę żartobliwie było, chociaż w sumie to cała sytuacja na większą skalę zaczęła się kręcić prawie pół roku temu... Bardziej chodziło mi o to, czy kina faktycznie są miejscem pierwszej potrzeby 😉 cieszyłabym się raczej z przywrócenia stanu pracowników np. w sezonowym rolnictwie czy gastronomii i hotelarstwie.


Ci, co kreca te filmy tez musza zarabiac, tak samo jak gastroniomia i hotelarstwo. Tez w wiekszosci `na dzialalnosciach`. Ale tak, kina na pewno nie sa `pierwszej potrzeby` - zgadzam sie. Chyba zreszta slynny film Epidemia` zaczynal sie wlasnie od sceny w kinie (ktos kichnął) z tego, co pamietam.
Dla mnie wszyscy moga siedziec w domach, pod warunkiem, ze dostana realna pomoc. Niekoniecznie w gotowce, wystarczyloby pewnie zamrozenie kilku platnosci (takiej realnej, bez potrzeby oddawania).

Ostatnio mialam takie przemyslenie, ze Polska to kraj dla twardzieli, naprawde szacun, ja bym chyba nie dala rady. Tyle moich znajomych zostalo zwolnionych/bez pomocy itd, ze naprawde szkoda slow.

Moj mąż (tu w uk) tez mial duzo mniej roboty ostatnio, bank sam do nas zadzwonil, czy chcemy miec miesiac `wakacji` od kredytu za dom. My sie w koncu zdecydowalismy zaaplikowac o pomoc od rzadu. 5 minut zajelo nam wypelnienie wniosku online, po dwoch dniach byla kasa na koncie.

U nas otwieraja sklepy 15 czerwca, moj syn moze isc do szkoly od 10 (ma 11 lat, ostatni rocznik `podstawowki`), moja corka (8 lat) nadal ma siedziec w domu.
Kultura i sztuka to branże, które oberwą najbardziej.
Bo rzeczywiście nie są "pierwszej potrzeby".
Niby teraz załapaliśmy się na częściowe odmrożenie, ale tylko częściowe. Takie miejsca jak moje (domy kultury, centra kultury) nadal nie dostają konkretnych wyznaczników. My się nawet nie znaleźliśmy w rozpatrywaniach rządu dopóki nie zaczęliśmy się o to upominać petycjami.
Druga sprawa, że już przed pandemią mieliśmy sporą konkurencję w ofertach na spędzanie wolnego czasu, a teraz doszło do tego przesycenie tzw. onlajnów. (to słówko już w ciągu kilku tygodni weszło w spolszczonej formie do codziennego użytku 😉 )
Do tego nadciągający kryzys.
Kto będzie chciał wydać chociaż 30 zł na uczestnictwo w koncercie, spektaklu, warsztatach gdy będzie mu brakowało na opłaty, jedzenie i ubrania dla dzieci?
Myślę, że nawet prędzej będziemy próbowali znaleźć w budżecie domowym fundusze na taniutki wyjazd wakacyjny niż na kulturę. Tym bardziej, że otwierając komputer możemy znaleźć w sumie wszystko to, co oferują instytucje kultury. To nigdy nie będzie to samo, co żywy kontakt, ale w czasach kryzysu jako zastępstwo... dlaczego nie...
Jestem realistką i wiem, że moją dziedzinę czekają bardzo niedobre czasy.
o rzeczywiście nie są "pierwszej potrzeby".
I to jest paradoks. Niby nie pierwszej potrzeby – wiadomo, najpierw trzeba nakarmić, ubrać i wyleczyć. Ale trochę też pierwszej. O ile trudniej byłoby w kwarantannie bez muzyki, filmów, seriali, teatru on-line, książek... Chociaż oczywiście trzeba pamiętać, że to było prosto na kanapę i za darmo (albo tanio). Ale potrzeba kontaktu z kulturą w nas jest, i to całkiem silna. Nie wiem, czy to brzmi pocieszająco 😉
Ascaia, - i tak, i nie. Ja sama na wakacjach nie byłam od 4 lat, a korzystam z kultury, choćby koncertów. Mnie nie jara wyjazd po taniości, gdzie zamiast pójścia do knajpy będę wcinać konserwę i liczyć czy starczy mi na gofry. Wolę jechać na krócej, ale konkretnie. Wolę dwa koncerty niż wyjazd na siłę. Łatwiej też mi się wyrwać na dwa dni, niż na tydzień. Bałtyk w lecie mnie nie pociąga, wręcz odrzuca. Jak mam zostać w Polsce, to raczej znowu sobię odpuszczę wyjazd. Pewnie nie jestem jedyna 😉
W zasadzie, to w tym roku miały być nasze pierwsze, prawdziwe wakacje. O słodka ironio 😂

faith, - mnie to od początku przeraża. Dużo, dużo bardziej niż sama choroba. W mieście mam mało alternatyw, pracę raczej stabilną, ale no... nie jest dobrze. Magazyn nam rośnie, sprzedaż śmiech na sali, ludzi z produkcji musieli zredukować. Trochę straszno.
No więc właśnie...
a tak się cieszyłam, koniec 2019 był super dobry, stabilizacja finansowa, podwyzka, premie, zaczelam wychodzic ladnie z finansami na prostą.

I dupa.

Znowu ciągłe kombinowanie, liczenie i nerwobóle.
kittajka   yellow power
28 maja 2020 12:04
Od samego początku mówiłam, że koronawirus przyniesie dla większości katastrofalne skutki ekonomiczne. Sporo moich znajomych żyje z turystyki, lub dorabia do etatu w turystyce albo gastronomii i na chwile obecną jest czarna rozpacz. Też miałam zmienić pracę, ale ze względu na to, co się zadziało zrezygnowałam. Za duże ryzyko, bo jako nowy pracownik pewnie byłabym do odstrzału jako pierwsza. Trochę szkoda, bo to w sumie była moja "praca marzeń", ale jak to się mówi lepszy wróbel w garści, niż orzeł na dachu. Zwłaszcza, że aktualna praca jest stabilna, nikt mi nie obcina pensji, mamy dodatki, no i euro dobrze stoi. Także tu narzekać nie mogę. Tylko to siedzenie na dupie i brak możliwości wyjazdów i spotkań z bliskimi był dla mnie odczuwalny.
Edit błąd stylistyczny 🙂
Z tymi dziedzinami "pierwszej potrzeby" to jak zawsze bardziej skomplikowane. Bo jeśli przyjmujemy na wiarę piramidę hierarchii potrzeb Maslowa, to kultura dosyć daleko będzie. Ale kilka dobrych lat temu zrobiono taki eksperyment, i okazało się, że jeśli grupie osób cierpiących na skrajne ubóstwo, na granicy głodu, zaproponowano rozrywkę kulturalną, nie pamiętam niestety czy to był teatr, koncert, ale coś w tym klimacie, okazało się, że było to dla wielu z nich ważniejsze, niż zaspokojenie głodu. Bo poczuli się ważni, że komuś na nich zależy, że są istotami ludzkimi i myślącymi, a nie tylko stworzeniami do nakarmienia z potrzebami fizjologicznymi wyłącznie. jak ktoś siedzi w zarządzaniu albo psychologii pewnie więcej szczegółów zna, mnie się tylko obiło o uszy przy okazji. Nie jest więc tak prosto, jak nam się wydaje, bo ja przyznam, że mnie zaskoczyło. 
kittajka   yellow power
28 maja 2020 12:34
Jabberwocky, przecież już od czasów starożytnego Rzymu wiadomo, że ludzie potrzebują chleba i igrzysk 😉 Także o samą kulturę też bym się aż tak nie martwiła.
Pół żartem: artykuły pierwszej potrzeby czasów lockdownu: papier toaletowy, drożdże, netflix 😉
Robiliśmy badania niecałe 2 tygodnie temu. Ludzie są dość ostrożni w planowaniu uczestnictwa w kulturze - z jednej strony chcą, z drugiej się boją.
Co do wydatków na kulturę odpowiedzi były jeszcze bardziej sceptyczne. Pół na pół. A jeszcze ludzie nie czują kryzysu tak naprawdę.

Na jutrzejsze i sobotnie kino plenerowe wejściówki poszły. Wejściówki bezpłatne.
Tyle, że na widowni gdzie może być 1000 osób będzie... 200. I zobaczymy ile przyjdzie i jak się będą zachowywać.
busch   Mad god's blessing.
28 maja 2020 19:15
Jabberwocky, przecież już od czasów starożytnego Rzymu wiadomo, że ludzie potrzebują chleba i igrzysk 😉 Także o samą kulturę też bym się aż tak nie martwiła.


Zdecydowanie za wąsko myślisz. Najstarsza niekwestionowana sztuka ma ponad 60,000 lat, są i takie propozycje że 500,000 lat temu homo erectus sobie dłubał w muszelkach artystyczne wzorku. Co oznacza że nasi pra-pra-przodkowie, którzy całymi dniami zbierali pokarm, umierali młodo na mało dla nas poważne choroby i generalnie ledwo się trzymali przy życiu, w dalszym ciągu znajdowali czas by się wyrażać artystycznie. I to na całym świecie. Taka tam koronka to przy tym pikuś 🤣
Niewykluczone, może jednak ta piramida Maslowa za bardzo mi się narzuca. A może tez jednak jest różnica czy chcemy korzystać z kultury (dostęp do niej przez siec jednak jest i prosty i tani, albo w zasadzie i bezpłatny oprócz amortyzacji sprzętu, opłaty za internet i prąd) czy będziemy gotowi przeznaczyć na nią środki, jeśli podstawowe potrzeby fizjologiczne nie będą zaspokojone. A pandemicznie, tutaj na samym końcu artykułu (można go sobie odpuścić nic interesującego specjalnie nie ma w nim) jest fajna infografika pandemii róznych. I hiszpanka robi naprawdę wrażenie, w ciągu 2 lat, przy jednak niższej niż dziś ruchliwości ludzi, innej strukturze kontaktów, innej populacji to jednak 50 mln ofiar to jednak cos niewyobrażalnego.
kittajka   yellow power
28 maja 2020 21:29
Busch, wiem, że historycznie sztuka sięga dalej niż Rzym, jednak bardziej chodziło mi o stwierdzenie czego potrzebuje lud 😉 A nie oszukujmy się, ale taki neandertalczyk, to może i układał wzorki, ale nie do końca zdawał sobie sprawę, że zapewniając ludziom dostęp do żarcia i emocji (kultury, sztuki, czy choćby wspomnianych igrzysk) można nimi rządzić.
Jabberwocky, na początku na pewno ludzie będą bardziej korzystać z tego co jest dostępne online. Raz, że tańsze, dwa łatwo dostępne, a coś jednak robić trzeba. Jak sytuacja się uspokoi, to ludzie znowu wrócą do kin, teatrów, czy na koncerty. Choć na pewno jest jakaś mała grupa, dla której kultura i sztuka jest bardzo ważna. I ci ludzie pewnie ruszą od razu na wszelkie wydarzenia kulturalne. Dużo właśnie zależy od tego, co dla kogo jest pierwszą potrzebą. Znam ludzi, którzy pracują na dwa etaty, chodzą w starych ubraniach, ale co roku zwiedzają sobie dokładnie jakiś egzotyczny kraj. A ile jest nas tu koniarzy, którzy oszczędzali na sobie, tylko po to, żeby kupić i utrzymać konia.
Wspolczuje niepewnosci o prace i kase.

majek, ja zawsze mowie, ze wyemigrowalam z Polski, bo jestem za miekka klucha.

W NO tez wsparcie bardzo solidne. Jesli jest jakis niepokoj o prace to raczej o ewentualny kryzys po.
Nie mogę nic nigdzie znaleźć na ten temat. Czy i kiedy planowane są łagodzenia restrykcji związanych z hotelami, chodzi mi głównie o liczbę możliwych gości? Teraz to chyba jest liczba pokoi razy 2. W jednym miejscu, do którego dziś dzwoniłam, pani powiedziała, że będą być może jakieś zmiany od 15 czerwca, ale nie wiedziała co dokładnie mogłoby się zmienić. Czy ktoś coś wie na ten temat, gdzie jeszcze mogę poszukać jakichś informacji?
Mitery0322, też mnie to właśnie bardzo interesuje. Myśle, że jakoś przed sezonem wakacyjnym powinni poluzować temat, ale to nic pewnego. Jakbyś coś znalazła, to daj znać :kwiatek:
Dziś pojeździłam komunikacją miejską.  Moje spostrzeżenie jest takie, że ludzie już olewają zakazy. W metrze i autobusach mnóstwo osób bez masek, o zachowywaniu dystansu nie wspominając. Zresztą nie ma co się dziwić.  Jak wydaje się zakazy bezsensowne lub zakazy bez szansy ich egzekwowania, to ludzie przestają nimi się przejmować.  Tak jak było z durnym zakazem wstępu do lasu, a potem zniesieniem go jako pierwszy etap odmrażania gospodarki.  Jaką dziedziną gospodarki są spacery w lesie - ja się pytam?  Na autobusie napis: maksymalna ilość pasażerów – 90 osób. I kto ma to liczyć i wypraszać/nie wpuszczać nadwyżki?  Albo to, że Szumowski zapowiadał, że dwa lata będziemy chodzić w maskach, a potem ni z gruchy ni z pietruchy pozwolił łaskawie je zdjąć, mimo że zarażonych przybywa.

Mam podejrzenia co do tej „gruchy i pietruchy”.  Skoro już wyszły na jaw powiązania Szumowskiego z zakupem maseczek, zakaz przestał był potrzebny, bo skończyło się zarabianie na sprzedaży maseczek.  Po co kreować popyt, skoro nie da się na tym zarobić? 
Dziewczyny wyczytałam dzisiaj:
"Ministerstwo Rozwoju zaktualizowało wytyczne dla funkcjonowania hoteli/obiektów/pensjonatów w trakcie epidemii COVID-19 w Polsce. Wśród najważniejszych zmian wymienić można zniesienie zakazu korzystania z sal konferencyjnych i usunięcie limitu gości w obiektach."
trusia, u mnie jest tak samo, dużo ludzi w komunikacji miejskiej bez maseczek, i to nie tylko młodzi. W niektórych sklepach personel, bez maseczek, przyłbic, rękawiczek. No lajcik. A przecież dalej jest zarządzenie noszenia maseczek w przestrzeni zamkniętej. Pandemia się skończyła?
dea   primum non nocere
04 czerwca 2020 21:32
Zawieszona na czas wakacji  😎
Najwidoczniej.
Pandemia się znudziła, a zakazy i nakazy są upierdliwe i psują radość życia.
Więc sobie postanowiliśmy, że już nie ma koronawirusa. Z 29 maja korona w Polsce zniknęła. 
Moja siostra cioteczna w Szwecji zachorowała. Ma 54 lata, przechodzi chorobę ciężko, ale bez pobytu w szpitalu, nie ma chorób współistniejących. Wcześniej chorował Jej syn, lat 25. Przeszedł  bardziej jak przeziębienie niż grypę. Siostra w łóżku już 10 dni. Mieszkają razem. Syn chodzi do pracy. Pytali, czy ma się izolować, ale nie ma takiej potrzeby.

To pierwsze dwie osoby z mojego bliższego i dalszego otoczenia, które zachorowały.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
05 czerwca 2020 09:40
Ascaia, mnie się wydaje, że to podejście władz utwierdza ludzi w tym, że pandemia się skończyła. Politycy pokazują, że to nie trzeba przestrzegać nakazów i zakazów, a w rzeczywistości to tylko wytyczne, ktorych nie trzeba stosować  😵
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się