Dziecko w siodle - czyli jak i kiedy zacząć jeździć?

Ile ja bym dała, żeby wychowywać się w rodzinie kotbury! 😀 A ileż wycierpiałam z powodu ocen innych ludzi, kiedy jeszcze myślałam, że mają znaczenie :-) I tak, żyję w realnym świecie, studiowałam, pracuję i codziennie mierzę się z ocenami, jak każdy.


No właśnie sport hartuje ,daje motywację i uczy jak żyć gdy jesteś ocenianym w realnym świecie . Z tego co jest wadą dla ciebie robi zaletę dla innych  😉

Wielu sportowców bardzo dobrze radzi sobie w biznesie . 😉



Tak czytam i czytam i chyba zostanę przy oprowadzankach na dużym koniu czasem i nic więcej. Zobaczymy za jakiś czas jak to się samo rozwinie.


P.S Kotbury - Twoje dziecko ma żyć w świecie relalnym czy wykreowanej przez ciebie wirtualnej rzeczywistości ??? Pytam całkowicie niezłośliwie  🤔


Smoku nie mierz innych swoją miara, nie przykładaj do mnie swojej kalki.
Jestem dorosła- żyję w tym samym świecie co twój- nie egzystuję na jakiejś innej planecie.

Edukacja domowa przy tym jak wygląda szkoła w Polsce (i podstawa programowa) staje się coraz bardziej powszechną formą edukacji, jest nas, "domowych" powoli w tysiące. Ja nie rozumiem, dlaczego ja, jako osoba po kilku uczelniach, władająca kilkoma obcymi językami, pracująca do niedawna zawodowo, nie miałabym umieć nauczać własnych dzieci. Serio, dziś już dużo bardziej abstrakcyjne wydaje mi się oddawanie moich dzieci obym ludziom na x godzin dziennie, aby siedziały i wykonywały cudze polecenia. Ale szanuje i rozumiem osoby, które wybierają klasyczną ścieżkę, bo ma tez sowiej plusy.

Moje dzieci uczestniczą w zajęciach dodatkowych z innymi dziećmi. Z rówieśnikami i w grupach mieszanych. Mają przyjaciół, odwiedzają się, chodzą na urodzinki itp. itd.

Moja córka z 3 obecnych w naszej stajni instruktorek wybrała sobie jedną. I długo z nią najpierw nie na koniach zawiązywała relacje zanim zdecydowała się- pozwoliła się nauczać. U niej nie jest tak, że ktoś ma autoryet bo jest dorosły i ma funkcję. Ona bardzo potrafi obserwować i zadecydować czy dana osoba jest taką, od której ona chce się uczyć. W szkole- nawet prywatnej, nie mam możliwości "zmiany nauczyciela' jak nie pasuje mojemu dziecku.
Zrezygnowała z baletu, bo pani powtarzała na zajęciach dziewczynkom, że jako baletnice muszą być cytuję "chude jak szczurzy ogon"... a na wyjście dawała każdemu dzieciakowi cukierka  😵 I moja wtedy 4 letnia córka, za którymś razem wychodząc powiedziała do Pani: Nie jestem psem!
I potem nam, że ona już tam nie będzie jeździć. Ja żałuję, bo super jej szło (bo akurat jest chuda jak szczurzy ogon  :hihi🙂 i widać było, że to uwielbia - gadała do lalek po francusku, ćwiczyła te baletowe pozycje, prosiła o włączanie sobie muzyki baletowej... ale trudno - w wypadku takiej motywacji do rezygnacji nie będę ją zachęcać "rywalziacyjnie", na zasadzie "zobacz a Zosia i Pierdosia to chodzą i maja już nowe kiecy i będą brały udział w przedstawieniu".

Ja np. nie uważam, że "przegrywanie" w dzieciństwie uczy znosić porażki w dorosłości i nie uważam, że rywalizacja w dzieciństwie przygotowuje do rywalizacji w dorosłości. Gdy masz 6 lat możesz być gotowy jedynie na to co udźwignie psychika 6-cio latka, gdy 7- 7 latka itd. Każdy etap dorosłości wymaga innej perspektywy. patrzenie na świat oczami dziecka jest etapem doskonałym i kompletnym. nie jest głównie - przygotowaniem do dorosłości. Z resztą mi jest trudno zdefiniować dorosłość bo np. ostatnią dużo większą dojrzałość emocjonalną osiągnęłam dopiero przez ostanie kilka lat życia... a teoretycznie dorosła jestem od kilku dekad.  Nie da się "nauczyć przegrywania" w wieku 6-ciu lat i myśleć, że to, no właśnie nie wiem, co ułatwi czy nauczy dusić w sobie emocje - gdy się będzie miało 15 lat- i z gracją przegrywać jako 15-latek. Imho człowiek tak nie działa, choć lubimy tak myśleć, że "dzieciństwo" to służy tylko jako przygotowanie do życia dorosłego - tak je deprecjonujemy.

KonieAMI- jeśli czujesz się ofiarą systemowej tresury to polecam książkę "Wychowanie bez kar i nagród". Teoretycznie poradnik dla rodziców- tak reklamowana. Praktycznie studium sytuacji tresury poprzez ocenianie i tworzenie systemów oceniania. Mi ta książka bardzo pomogła uporać się z wieloma problemami w relacjach z bliskimi osobami  - teraz już na kilometr wyczuwam te sytuacje, gdzie mnie ktoś ocenia i kulturalnie potrafię się temu przeciwstawić.

Ja nadal uważam, że sport konny dzieci ma bardzo mało wspólnego z jeździectwem rozumianym jako sztuka doskonalenia się człowieka w relacji z koniem. Oczywiście bez generalizowania, bo mam znajomych, których córka bierze udział w rywalizacji sportowej i to jak ona ma wywalone na rywalizację w tym zakresie jest godne podziwu.



Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 lutego 2020 18:55
KaNie, w wieku 3 lat, moim zdaniem to zdecydowanie ok. dołącz do tego głaskanie, czyszczenie, czesanie grzywy i pasienie i dziecko będzie przeszczęśliwe.
Kotbury- Różnica między nami jest tylko taka że ja już jestem po i nic więcej w dziedzinie wychowawczej nie zdziałam   a u ciebie jeszcze wszystko przed tobą więc możesz sobie filozofować i eksperymentować  .  😉

Ja nadal uważam, że sport konny dzieci ma bardzo mało wspólnego z jeździectwem rozumianym jako sztuka doskonalenia się człowieka w relacji z koniem. Oczywiście bez generalizowania, bo mam znajomych, których córka bierze udział w rywalizacji sportowej i to jak ona ma wywalone na rywalizację w tym zakresie jest godne podziwu.


Zastanawiający jest fakt co ta córka twojej znajomej robi w sporcie i po co jej wogóle sport ?  🙄 Sport jest dla tych którzy się w nim realizują a nie robią to za karę  🙄 Po co brać udział w rywalizacji sportowej jak ma się na nią totalnie wywalone ?

P.S Sport konny dzieci to podstawa jeździectwa ,tyle że nauka przede wszystkim. Za naszych czasów dzieci w przedziale 10-13 lat  rywalizowały przede wszystkim w konkursach stylowych w skokach ( grupy stylowe trwały kilka lat na początkowym etapie szkolenia ) do tego na przemian z ujeżdżeniem i WKKW , Teraz wygląda to troszkę inaczej . ,, szybciej ''

Z drugiej strony nie kaźdy nadaje się na sportowca a wielu chce nimi zostać
Smok10, można brać udział w zawodach tylko dla sprawdzenia siebie, tego co się nauczyło. Dla oceny sędziów, która jest jakimś tam miernikiem tego co zrobiliśmy. A nie po to, aby być najlepszym w danym konkursie. I ja to jak najbardziej rozumiem. Mnie dużo bardziej cieszyły 7 w arkuszu od wymagającego sędziego niż wygrana w konkursie.
Smok10, można brać udział w zawodach tylko dla sprawdzenia siebie, tego co się nauczyło. Dla oceny sędziów, która jest jakimś tam miernikiem tego co zrobiliśmy. A nie po to, aby być najlepszym w danym konkursie. I ja to jak najbardziej rozumiem. Mnie dużo bardziej cieszyły 7 w arkuszu od wymagającego sędziego niż wygrana w konkursie.


A czym jest wygrana jak nie pochodną najlepszego wyniku i nagrody za ciężką pracę   ??? Możesz co najwyżej zrezygnować z nagrody i nie wyjechać do dekoracji  🙄 Ale co to ma na celu ???  😲
Smok10, haha no wiesz, nie zawsze 7 w arkuszu oznaczają najlepszy wynik, szczególnie jak są pojedyncze. No ale fakt, nie wszyscy muszą to rozumieć. Ty nie czaisz po prostu, że można się cieszyć dużo bardziej z pokonania własnej słabości (np. dobrej oceny z elementu, który od dawna sprawiał problem) niż z całkowitego choćby najlepszego wyniku z wiecznie słabym jednym elementem.
Więc jaśniej - były konkursy, które wygrywałam ze słabym wynikiem (bo wszyscy pojechali słabiej) - nie, nie cieszyły. Były zawody, gdzie byłam w tyle ale procenty dobre i dobre oceny za problematyczne elementy - tak, to cieszyło bardzo. Wisi mi rywalizacja z innymi. Ważna jest dla mnie ocena sędziego, która jest kwintesencją mojej pracy. Nie to czy jestem pierwsza czy ostatnia.
Wisi mi rywalizacja z innymi. Ważna jest dla mnie ocena sędziego, która jest kwintesencją mojej pracy. Nie to czy jestem pierwsza czy ostatnia.


Ale ja to rozumiem doskonale . Nie każdy rodzi się sportowcem i tak jak brzmią słowa narratora na końcu podlinkowanego przeze mnie filmu nie każdy będzie zapie....ał do utraty tchu i jeszcze będzie miał z tego mega frajdę .Po to są zawody dla amatorów i rekreantów żeby mogli się bawić lub żeby ktoś pokazał im drogę co z grubsza  robią źle a co dobrze ja to rozumiem doskonale . Sportowcem trzeba się urodzić a od rodziców zależy czy dziecko będzie rozwijało swój talent i odpowiednio go ukierunkują czy oleją jak ma to w większości miejsce . Gdby tak nie było miliony ludzi nie zasilało by szeregów korporacji a nasz kraj byłby najszczęśliwszy na świecie . 😉 😁 Żeby dziecko w dorosłym życiu mogło robić to co kocha to w czym jest najlepsze  i to co jest jego pasją ktoś musi mu poświęcić mnóstwo czasu i środków .

P.S Żeby nie było , pasją rozwijaną u dziecka nie musi być sport , równie dobrze może być to np :  kszięgowość . 😉
Smok10
Wiesz mnie moi rodzice w pasji jeździeckiej wcale nie wspierali. Wręcz przeciwnie,w pewnym momencie było to dla nich słabo wygodne. Głupie jest do dzisiaj. Wysłali mnie 2 razy na obóz jeździecki i kupili mi raz karnet do stadniny. To wszystko. Nie pamiętam też żeby byli zainteresowani tym jak mi idzie ( i tak jest do dzisiaj ). A jednak pracuje zawodowo jako jeździec i robię to co kocham. Jasne, może jakby ktoś mnie wspierał i miał kupę hajsu to byłabym na duzo lepszym poziomie,ale to tylko tyle, bo miłość do koni i jeździectwa jest we mnie od kad pamiętam i nikomu nie udało się tego zmienić.

Więc mnie się wydaje że rodzice ofc mogą pomóc,ale dziecko i tak samo wybierze.
Smok10, sportowiec to jest przede wszystkim ktoś, kto rywalizuje z samym sobą i swoimi słabościami. Rywalizacja z innymi jest pułapką. Jak z dzieckiem rywalizującym w nauce z innymi w klasie. Jak dookoła ma słabych rywali to niewiele wniesie rywalizacja z nimi.

Jak na razie we wszystkich zawodach w PL mogą brać udział amatorzy. Chyba myli ci się sportowiec z zawodowcem. W PL dość dużo jest zawodników, którzy są sportowcami amatorami, jeżdżą wysokie konkursy ale nie są zawodowcami - żyją z zupełnie czegoś innego niż konie. Z drugiej strony nawet na zawodach rangi regionalnej startują zawodnicy z czołówki (także zawodowcy, żyjący z treningu i handlu końmi). Wszyscy są oceniani przez tych samych sędziów w tych samych konkursach. Nikt nie jeździ jakiś specjalnych zawodów dla rekreantów haha - chyba, że myślisz o towarzyskich ale serio amatorzy jeżdżą także coś więcej niż L-kę.
Smok10
Jasne, może jakby ktoś mnie wspierał i miał kupę hajsu to byłabym na duzo lepszym poziomie,ale to tylko tyle, bo miłość do koni i jeździectwa jest we mnie od kad pamiętam i nikomu nie udało się tego zmienić.

Więc mnie się wydaje że rodzice ofc mogą pomóc,ale dziecko i tak samo wybierze
.


Zgadzam się z tobą całkowicie . Tyle że wspierając dziecko za młodu dajesz dziecku więcej możliwości na rozwinięcie skrzydeł i wcale nie mam tu na myśli wspierania wielkim hajsem , bo w ogólnym rozrachunku i patrząc z perspektywy czasu ci co byli wspierani mega hajsem to w jeździectwie ich już nie ma . Wpadają  , robią dużo szumu , srają wagonami kasy , po czym wyczyszczeni z kasy znikają . Naoglądałem się tego przez lata do bólu 😁 😁 😁
Kotbury- Różnica między nami jest tylko taka że ja już jestem po i nic więcej w dziedzinie wychowawczej nie zdziałam   a u ciebie jeszcze wszystko przed tobą więc możesz sobie filozofować i eksperymentować  .  😉




Smoku ty do mnie gadasz, jakby te moje dzieci to w pieluchach były i mój sposób relacji z nimi był na razie w sferze marzeń. 🤔wirek:
Mój syn już jest 2gi rok w edukacji domowej i "systemowo" już na ten rok ma ją "z bani" bo zaliczył egzaminy.

O sporcie dzieci imho wiem sporo bo jako dziecko byłam wicemistrzem Polski (inna dyscyplina), a po podjęciu decyzji o rezygnacji ze sportu, wprowadzałam do drużyny (3 osobowej - koleżankę) i dziewczyny w tamtym roku wywalczyły mistrzostwo Europy. Wiem co to rywalizacja sportowa aż za dobrze. Wiem także co to kontuzje, połamane żebra i np.... brak szatni i kibli i pryszniców dla dziewczyn (w tamtych czasach taki sport) - chodzi mi o to, że nie było wygodnie i łatwo.
Moi rodzice nigdy mnie w tym sporcie nie wspierali jakoś specjalnie (nie licząc na początku opłat za zajęcia i za obozy), zaczęłam trenować jako 8-latka. Zakończyłam świadomie jako 16-latka. Do wszystkiego doszłam sama i uważam, że wysoko doszłam.

Co nie zmienia faktu, że żaden sport "bez konia" - nie może równać się jeździectwu.

Pytasz o córkę koleżanki, dlaczego na zawody jeździ jak ją gigla rywalizacja sportowa. Już tłumaczę - lubi to! Lubi pojechać parkur w nowym miejscu i zobaczyć jak zapanuje nad koniem i jak im pójdzie. Lubi przejechać czworobok i móc pochwalić konia, że był dzielny. Lubi mieć potem nad czym pracować z trenerem. Obecność na zawodach nadaje "celów" jej jeździectwu. Obecność i udział, ale nie rywalizacja.
Smoku ty do mnie gadasz, jakby te moje dzieci to w pieluchach były i mój sposób relacji z nimi był na razie w sferze marzeń. 🤔wirek:
Mój syn już jest 2gi rok w edukacji domowej i "systemowo" już na ten rok ma ją "z bani" bo zaliczył egzaminy.



Moja kilka lat po Magisterce , a na licencjacie już była na własnej działalności , więc ja już mam z głowy i nie muszę już filozofować , mogę tylko wyrażać opinię np : własnych doświadczeń  🤣
Smok10, dopisz "własnych, bezcennych, jedynych w świecie i wiążących doświadczeń", bo inaczej nikt nie zrozumie przekazu, że to jedyna słuszna prawda. Doświadczenia starszyzny są bezcenne i nie nam ukazywać inne!
Ocztwiście że własnych i dla mnie bezcennych a ciebie ani nikogo innego nikt nie zmusza żebyś z nich korzystała  😉

Moje oczywiscie rywaluzuja ze soba, mam prawie noc stop.


Nie każdy rodzi się z duszą sportowca.  😉
Nagrałem wczoraj filmik:
Nagrałem wczoraj filmik:



Pięknie . Jak oglądam ten filmik to wracają wspomnienia. Łezka kręci się w oku   😀
kotbury a co z zajęciami typu w-f, gdzie są gry zespołowe? Uczysz dzieci jak gra się w kosza czy siatkę?
Jkobus
Nie boisz się że jak rąbnie o glebę z takiego dużego konia, to się konkretnie uszkodzi?
KaNie najmniejsza u jkobusa jest moja Mucha - tylko to kombinator okropny i kij wie czy w ramach testu sobie nie zrobi zwrotki - dla lonżującego nie problem, ale dla dziecka chyba lepszy poczciwy Ataman 🙂.
Ja nie pytam co jest mniejsze i gdzie trzymasz konia. Pytam czy gleba z dużego konia nie uszkodzi takiego dzieciaka konkretne. Takie było pytanie, a nie to czy ktoś ma tam mniejszego konia i który jest spokojny.
W Twoim pytaniu padły słowa "tak dużego" co sugeruje, że lepiej na mniejszym. Jest to wniosek logicznie poprawny - im mniejszy koń tym mniejsze obrażenia. A kwestia obrażeń w twej wypowiedzi też jest poruszona.
Natomiast w swej wypowiedzi zwracam uwagę, że nie tylko wysokość ma znaczenie.
Wszystko wydawało mi się logiczne i dziwne, że trzeba to tłumaczyć.
Zwykle dzieci w tym wieku jeżdżą na kucach, nie na dużych koniach. Więc chyba logiczne jest moje pytanie. I nie pytam o to czy jkobus ma małego konia w swojej stajni. Nie obchodzi mnie to. Tak samo jak mnie nie obchodzi życie jego dziecka,jeśli stwierdza że tak jest super. I tylko jego opinii jestem ciekawa. Tego czy się nie boi, czy ma obawy, czy może uważa że to wszystko jedno z jakiego konia dziecko przysoli o glebe. Twojej opinii nie jestem ciekawa. I Twoje konie też mnie nie interesują.
Znów brak tu logiki, ale ok 😀. Życie dziecka Cię nie obchodzi (chociaż ja tam kiedyś mówiłam, że dzieci nie lubię, ale jak leciało nawet takie co mnie denerwuje, to moja ręka była jedną z szybszych, żeby je łapać), ale obchodzi Cię opinia człowieka, który Cię denerwuje/nie lubisz go/whatever (było w niejednej dyskusji).
Muchozol, ależ o co ci chodzi, to pytanie nie było do Ciebie. Ja wiem, że w każdym wątku jesteś adwokatem jkbusa ale chyba sobie sam poradzi.

Szczególnie, że na razie ta wymiana zdań ma sens mniej więcej taki:
pytanie: wolisz paprykę czerwoną czy zieloną
odpowiedź: tak, powinniśmy jeść pietruszkę ale u nas akurat jest zatruta.
O co mi chodzi? Chyba o co KaNie chodzi bo to ona tu "dala czadu" pierwsza 😉. Ja sobie spokojnie pisze i wyjaśniam kulturalnie o co mi chodzi. A że jestem adwokatem - cóż, taka robota 😂.
Przecież teraz też jesteś adwokatem KaNie, bo mojej wypowiedzi mimo najszczerszych chęci nie można sparafrazowac jako Twojej z papryką.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 lutego 2020 07:12
Muchozol, chodzi o to, ze dziecko na oklep na dużym koniu może radośnie buchnąć w ziemie. Nawet kamizelki na sobie nie ma.
Loznowanie takiego malucha w taki sposób jest średnio bezpieczne. I tyle.
Bez przesady , widać że koń spokojny i pod kontrolą a dzieciak ma frajdę . Moja zaczynała tak samo i trwa to do dzisiaj bez przerwy . 😉 Chowanie dzieci pod kloszem robi z nich żywe kaleki.  🙄

W Polsce popadliśmy trochę w skrajny przesadyzm , jesteśmy w Unii ale wszyscy zaczynają przeginać . Wystarczy porównać Polskę i Grecję . W Polsce na skuterze jedzie Rodzic i jedno dziecko , wszyscy zapatuleni i opatrzeni we wszelkie systemy bezpieczeństwa , gdyby jechała matka i np : dwójka dzieci to pokazali by to we wszystkich wiadomościach i odebrali jej prawa rodzicielskie . W Grecji jedzie Matka i czworo dzieci , to norma i nikt nie zwraca na to uwagi .  😉
Tak to zrozumiałam. Ale myślę, że zawsze jest jakieś ale 🙂. I do tego się odniosłam.
Wiadomo im wyżej tym dłuższy lot, ALE 😉 nie bez znaczenia jest też psychika konia. Ten jest spokojny, zrównoważony. Jest dostępny w stajni nieco (znacznie?) niższy, ale o gorszej psychice dla dziecka (bo może chcieć sprawdzić lonżującego). Więc mniejsza szansa, że spadnie z tego konia, więc zwracam uwagę, że na konkretną sytuację składa się wiele czynników.
Tyle 🙂. Głośno sobie myślę i na coś zwracam uwagę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się