"Bykowe" - pytanie do pań

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 czerwca 2019 20:19
Bykowe nie ma szans na to by powrócić, ale temat co jakis czas wraca, mam wrażenie, ze wraca, by ludzi podburzuc.

Jesli, by przeszlo to jako pracownik budżetówki pierwsza sie zwalniam i ide na zasiek.
Mam dosyc wspierania 500+, 300+, emerytura +, 13 emerytura. Nie chce wspierac budowania zlobkow, przedszkoli i placow zabaw. Jako osobie samotnej (niezameznej) i bezdzietnej nie nalezy mi sie nic. Nie mam dzieci zeby na nie nie tyrac, a mimo to tyram na cudze.
JARA, tyrasz na cudze, a potem i tak Ci powiedzą, ze jesteś dla społeczeństwa bezwartościowa bo kto będzie zarabiał na Twoja emeryturę, skoro nie obdarzyłas tego świata garstka potomstwa 😉
Jak czytam o takich pomyslach, to tym bardziej sie ciesze, ze jako wrog narodu na PiS nie glosujacy 😁 zdazylam wyjechac zawczasu i na wszystkie reprodukcje plus i marginalizacje roli koboet (ale z plusem!)  nie dolozylam ani grosza 🙂
dea   primum non nocere
26 czerwca 2019 20:30
JARA nie wiem czy to Cię pocieszy, ale jako samotna matka, która zdecydowała się świadomie na dziecko, kiedy miała szansę je własną pracą utrzymać, również nie dostaję nic. Przez zmiany w prawie dostałam 500- w tym roku (wyższy podatek dla naszej branży, "domknęli", bo przecież kod to nie tworzenie..
Szkoda, że podpisujemy papiery o prawach autorskich). Teraz w ramach kiełbasy wyborczej rzucają mi ochłap z tego z powrotem. Szczerze bym wolała, żeby mi nie wyrywali, zamiast łaskę robić.
Cóż, jako wróg narodu pracujący od 16 roku życia i o zgrozo studiujący do tego, zamiast dziecki hurtem robić, zamierzam spakować się i wyjechać w diabły jak wprowadzą kolejny program leń+ 🥂 Także jak wprowadzą to see you never. Sory, nikt mi nie będzie zaglądał w łóżko, ani macice, a tym bardziej zmuszał do zawarcia małżeństwa. Już pomijam kwestię, że ja dzieci mieć zwyczajnie nie mogę. I co z takim psikusem?
Proponuję te ciężko zapracowane madki na pełen etat zagonić do roboty, to będą ręce do pracy. Co prawda pewnie będę musiały tipsy zdjąć i przestać wrzucać fotki bombelka na fejsbunia, ale może jakoś dadzą radę znieść tą traumę. To jest chore, że z plusów dostaje się więcej pieniędzy niż czasem z pracy, więc OPŁACA się nie pracować. Jakimś cudem też moja mamcia na cały etat pracowała i wychowywała mnie samotnie od 6 rż., nie chodziłam głodna czy brudna. W dodatku obiady zawsze jadłam w domu, nigdy w szkole i świadectwo miałam z czerwonym paskiem... więc chyba się da? 😉
Zastanawia mnie, jak młody człowiek ma podjąć rozsądną decyzję o potomstwie w świetle tego, że większości nie stać obecnie na własne mieszkanie, ceny galopują w górę, a lekarz "na cito" przyjmuje za miesiąc przy dobrych wiatrach. No ideolo warunki na ciążę!
a lekarz "na cito" przyjmuje za miesiąc przy dobrych wiatrach.


Optymistka  😁 😁 😁 😁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
27 czerwca 2019 07:27
keirashara świadectwa z czerwonym paskiem też są już passe bo "piątkowi uczniowie pracują na trójkowych" także matka zrobiła Ci krzywdę  😂 a mogłaś być madką i prowadzić jedyny słuszny żywot w tipsach za 500+  😂
(uwielbiam czytać blogi parentingowe, ale to co się dzieje pod nimi w komentarzach na fb przechodzi wszelkie pojęcie. Wczoraj np wyczytałam, że jak NIE bijesz swojego dziecka to jak będzie miało 16 lat to cytuję "wyp***** ci w ryj"  😵 mam wrażenie, że odkąd jest 500+ to po pierwsze patologię stać na internety, a po drugie nie mają co robić więc siedzą w tych internetach całymi dniami  🤔wirek🙂
JARA, tyrasz na cudze, a potem i tak Ci powiedzą, ze jesteś dla społeczeństwa bezwartościowa bo kto będzie zarabiał na Twoja emeryturę, skoro nie obdarzyłas tego świata garstka potomstwa 😉
Widać, że to śmiechem-żartem pisałaś, ale wyłania się już poważniejszy problem - czy faktycznie te osoby bezdzietne są "bezwartościowe" 😉. Przecież takie ciocie/wujkowie co nie mają dzieci też są potrzebne tym co dzieci mają - pomogą w opiece, wezmą dzieci co jakiś czas, żeby rodzice odetchnęli. I dając bykowe się ich raczej pozbędziemy. Czy naprawdę tego chcemy?
Stąd właśnie mniemam, że nic z tego nie będzie - jakoś dobre pomysły nie mają zwykle szczęścia do bycia realizowanymi!

Może jednak..? Co o tym sądzicie?

Jeśli dobrze odczytuję to bykowe popierasz. Ale jakby bykowe było, to byśmy raczej koni od Ciebie nie kupili - bo albo by nas nie było w tym kraju, albo byśmy mieli własne dzieci (malutka szansa, ale nigdy nie mów nigdy). A mając własne dzieci nie mielibyśmy czasu na konie. Nie mielibyśmy też czasu pracować z Twoimi końmi, wystawiać ogłoszeń oraz rozmawiać z potencjalnymi kupcami. Swoją drogą najwięcej zainteresowanych, to właśnie osoby bezdzietne 😉.
Ja wiem, że to co robimy, to jedno wielkie prawie nic, więc może potencjalna strata tego nie byłaby jakaś bolesna czy zauważalna.
Ale jakby bykowe weszło w życie, to myślę, że byłoby utrudnieniem w sprzedaży koni, znalezieniem kogoś do pracy z nimi (też bezdzietna osoba). Ja tam myślę bardzo egoistycznie i mój własny tyłek by mnie najbardziej obchodził 😉.
Ani popieram, ani nie popieram. Ja mam najbardziej fundamentalny problem nie z "bykowym" jako takim, tylko z UZASADNIENIEM takiego działania (lub nie-działania). PO CO mamy "zawracać Wisłę kijem" i "walczyć o poprawę wskaźników" - gdy NIE TYLKO w zasadzie z góry można przewidzieć, że nic, albo niewiele to da - ale też, a nawet przede wszystkim - nie wiadomo właściwie, do czego to potrzebne..?

Natomiast niezależnie od tego, czy w ogóle warto, czy nie warto - to od strony czysto funkcjonalnej pomysły jest "w miarę dobry", a na pewno "lepszy" (w sensie "skuteczniejszy", "lepiej działający"😉 od 500+ I tylko w tym sensie pisałem, że pomysł jest "dobry"! To znaczy - jak by to wprowadzić, to by zapewne dało efekt "niewielki". Podczas gdy efekt pro-rozrodczy 500+ nie jest "niewielki" - tylko "żaden"!
Jak dla mnie najlepszą motywacją do dzieci byłoby zniesienie wszelkich socjali, dodatków, dodateczków. Wiadomo, jakieś podatki muszą być, ale Rumunia zniosła częściowo i jakoś daje radę 😉.
Mówi się, że społeczeństwo jest bardzo wygodne, więc to rozwiązanie do przemyślenia - mają więcej kasy, stać ich na opiekunki i nie muszą specjalnie rezygnować z wygodnego życia. No i na plus dla zmiany mentalności - zamiast "na kija", to "na marchewkę".
Oj się rozmarzyłam za bardzo 😉.
30 lat temu zbierałem podpisy pod kandydaturą Janusza Korwin - Mikke na prezydenta pod takim właśnie hasłem.

Trochę czasu minęło - ZUS jak zdychał na początku lat 90-tych, tak dalej zdycha i zdechnąć jakoś nie może. Jak ludzie narzekali na kolejki do lekarza, tak narzekają (mimo kilku reform po drodze). Ogólnie - niewiele się zmieniło.

Obawiam się, że nawet radykalna obniżka podatków i jednoczesna likwidacja wszelkiego socjalu, z ZUS na czele - nie przekonają ludzi żeby po dawnemu płodzili dzieci jako "zabezpieczenie na starość". To nie jest takie proste! Przyszłość to przyszłość. Będzie albo nie będzie. "Tu i teraz" - niezależnie od punktu odniesienia - dzieci to jest istotna obniżka komfortu życia...
jkobus zasadniczo odpowiedziałeś sobie na swoje pytania we własnym poście na otwarcie wątku.

500+ sprawiło, że dzieci mają osoby, dla których przychód z programu jest porównywalny lub wyższy, niż z ewentualnej aktywności zawodowej. IMO sól ziemi to to nie jest, a wzrost liczby urodzeń odnotowujemy głównie wśród ludzi bez wykształcenia i perspektyw.
"Bykowe" spowoduje, że ci, którzy trzymają swój los w garści, coś umieją i coś mogą, a dzieci mieć nie chcą, po prostu wyjadą. Zostaną osoby, które miały plany rodzinne tak czy siak i najwyżej zrealizują je wcześniej, lub uwiązane zobowiązaniami, które nowy podatek wliczą sobie w koszty życia.
Skutkiem ubocznym będzie skurczenie rynku wokół sportu, rekreacji i rozrywek wszelakich - bo osoby zaangażowane rodzinnie nie mają na to czasu, a bezdzietne nie będą miały na to pieniędzy.

Skutkiem długofalowym będzie wyprodukowanie społeczeństwa bez zainteresowań, aspiracji i perspektyw, które nadto przejęte swoim losem nie zada zbyt wielu pytań o losy ogółu.

BTW nie rozumiem konceptu zwiększania liczby urodzeń w społeczeństwach wysokorozwiniętych. W dobie automatyzacji rynek pracy powinien się kurczyć, a nie rosnąć. Co za tym idzie - produkcja powinna się kurczyć, bo kurczy się populacja osób aktywnych zawodowo, które na jakiekolwiek zakupy stać. Rzemiosło wymiera na tym świecie szybciej, niż polarne misie. Prędzej czy później zostaną 2 bieguny - garstka jajogłowych od badań, technologii i finansów oraz rzesze sługusów od zamiatania chodników, zbierania truskawek, szorowania kibli i dostarczania krezusom dennych rozrywek.

Rodząc dzieci ryzykuję scenariusz, że zasilą tą drugą grupę.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
27 czerwca 2019 12:06
lilidTo jest Hodowla elektoratu.
Muchozol Nie wiem skąd założenie, że jak ktoś dzieci nie ma, to będzie ochoczo niańczył cudze 😉
zembria z patrzenia przez pryzmat siebie 😁. Ja tam wolę cudze - rodzić nie musiałam, w każdej chwili mogę oddać rodzicowi. No chyba, ze adoptowane - wtedy tylko punkt pierwszy 😉.
jkobus zasadniczo odpowiedziałeś sobie na swoje pytania we własnym poście na otwarcie wątku.

500+ sprawiło, że dzieci mają osoby, dla których przychód z programu jest porównywalny lub wyższy, niż z ewentualnej aktywności zawodowej. IMO sól ziemi to to nie jest, a wzrost liczby urodzeń odnotowujemy głównie wśród ludzi bez wykształcenia i perspektyw.
"Bykowe" spowoduje, że ci, którzy trzymają swój los w garści, coś umieją i coś mogą, a dzieci mieć nie chcą, po prostu wyjadą. Zostaną osoby, które miały plany rodzinne tak czy siak i najwyżej zrealizują je wcześniej, lub uwiązane zobowiązaniami, które nowy podatek wliczą sobie w koszty życia.
Skutkiem ubocznym będzie skurczenie rynku wokół sportu, rekreacji i rozrywek wszelakich - bo osoby zaangażowane rodzinnie nie mają na to czasu, a bezdzietne nie będą miały na to pieniędzy.

Skutkiem długofalowym będzie wyprodukowanie społeczeństwa bez zainteresowań, aspiracji i perspektyw, które nadto przejęte swoim losem nie zada zbyt wielu pytań o losy ogółu.

BTW nie rozumiem konceptu zwiększania liczby urodzeń w społeczeństwach wysokorozwiniętych. W dobie automatyzacji rynek pracy powinien się kurczyć, a nie rosnąć. Co za tym idzie - produkcja powinna się kurczyć, bo kurczy się populacja osób aktywnych zawodowo, które na jakiekolwiek zakupy stać. Rzemiosło wymiera na tym świecie szybciej, niż polarne misie. Prędzej czy później zostaną 2 bieguny - garstka jajogłowych od badań, technologii i finansów oraz rzesze sługusów od zamiatania chodników, zbierania truskawek, szorowania kibli i dostarczania krezusom dennych rozrywek.

Rodząc dzieci ryzykuję scenariusz, że zasilą tą drugą grupę.


1. Nie, to nieprawda. 500+ NIE zwiększyło w żaden zauważalny sposób wskaźnika urodzeń - w żadnej grupie społecznej. Wśród marginesu społecznego - też nie. Abstrahując od kwestii, że ów "margines społeczny" jest właśnie... marginesem..! I po prostu - statystycznie nie ma żadnego znaczenia...

2. Zdecydowanie przeceniasz ewentualny wpływ "bykowego". Nawet przy konfiskacyjnym poziomie tej kary - fala emigracji będzie krótka. Po prostu: rynek pracy dostosuje się - wynagrodzenia najwyżej cenionych i najbardziej deficytowych specjalistów odpowiednio wzrosną. Ci gorzej zarabiający i bez szans na podwyżkę po prostu postarają się o jedno dziecko (nie będzie ich wielu - masz pojęcie jak w tej chwili wygląda rynek pracy..? Na murarzy to już trzeba formalne łapanki urządzać... Brakuje nawet cieciów..!). De facto zatem - długofalowym skutkiem nowego podatku będzie... relatywnie nieznaczny wzrost średniej płacy (no, to głównie zależy od wysokości tego podatku...), równie relatywnie nieznaczny wzrost średniej dzietności i krótka, choć pewnie hałaśliwa - fala emigracji. Wśród ewentualnie "poszkodowanych" najwięcej może być - pracowników budżetówki. Szczególnie z tych najmniej "strategicznych" działów (bo wiadomo, że skarbówka czy mundurowi z łatwością wywalczą sobie podwyżki): nauczycieli (których, skądinąd, z uwagi na niż demograficzny i zapisy Karty Nauczyciela jest... zbyt wielu..!), pracowników różnych GOPS-ów, PCPR-ów, itp...

3. Wizja przyszłości jak z osławionych "Raportów dla Klubu Rzymskiego" sprzed prawie 60 lat. Przypominam, że zgodnie z tamtymi prognozami, już dawno powinna się nam skończyć większość surowców, a tłumy głodnych ludzi powinny mordować się nawzajem za obierek z ziemniaka. Tak na pewno nie będzie - i przecież widać to gołym okiem. Masz pojęcie ile w tej chwili życzy sobie w Polsce hydraulik? Albo zdun? Normalnie - po kiego grzyba człowiek na te studia szedł..? Jak bym był elektrykiem - a mogłem! - to ho, ho... Nikt nie ma się lepiej niż rzemieślnicy, fachowcy, majstrzy - i absolutnie nie "grozi" im w dającej się przewidywać przyszłości żadna robotyzacja. Nawet nie zbliżyliśmy się do próby konstrukcji takiego robota, który zastąpiłby... stajennego!
Ogólnie dokładanie podatków i okładanie ich akcyzami jest pomysłem godnym co najwyżej splunięcia. Zostawiając coraz mniej pieniędzy w kieszeni obywatela zabija się powoli gospodarkę, bo ludzi nie stać na rozrywki i przyjemności, bo trzeba opłacić mieszkanie, media, jeszcze coś kupić do jedzenia i do ubrania (a przy dzieciach, to jest wydatek co chwila, bo rosną, skubane, jak na drożdżach). W tym momencie nie ma miejsca na kosmetyczkę, fryzjera, SPA, czy też "durnowate" wyjście do kina, teatru, restauracji. Albo na kupienie książki, której w bibliotece nie da się uświadczyć, a jest potrzebna. Od dłuższego czasu obserwuję, co dzieje się w mieście, w którym mieszkam: znikają sklepy z "nieprzydatnymi" rzeczami (kwiaciarnie, butiki, sklepy z upominkami etc.), a dobrze się mają markety, sklepy monopolowe i z chemią gospodarczą. I chińskie sklepy. Nawet tzw. "ciuchlandy" wcale nie mają łatwo. Ba! Ostatnio w bliskiej okolicy zamknęli sklep monopolowy! To dopiero bieda... a tu osób związanych z tzw. piątą zmianą i degustatorów "jagodzianki na kościach" wcale nie brakuje...

Dzieci nie mam i mieć nie będę - taki Los.
Do adopcji nikt mi żadnego nie da, bo mam zbyt małe dochody, by ktoś mi powierzył opiekę nad obcym dzieckiem.

Czy rzemiosło ginie?
Hmmm... raczej przeżywa renesans. Zwłaszcza stare, zdawałoby się, martwe zawody zaczynają znów wychodzić poza skanseny i wchodzić pod strzechy. Aczkolwiek - wracając do tego, co napisałam na początku - na rękodzieło większości osób po prostu nie stać, bo po oddaniu haraczy państwu, w portfelu zostają marne klepaki, które starczą może na bułkę... Dlatego wielu moich znajomych rzemieślników celuje w sprzedaż zagraniczną, bo tam ludzie mają pieniądze, by otaczać się takimi, ręcznie wykonanymi wyrobami. W Polsce, niestety, długo będzie królować chińszczyzna za pińć złotych 🙁
Pomysł co najmniej durny. Dziecko powinno być chciane i najlepiej spłodzone z świadomością odpowiedzialności za nowego człowieka a nie z przymusu i unikania kar. Zamiast dawania kasy powinna być jakaś super ulga podatkowa, żeby motywować do dzietności tych lepiej zarabiających a nie patologię.
Poza tym jest to krzywdzące dla tych, którzy z różnych przyczyn zdrowotnych lub losowych tych dzieci nie mają.
JKobus, a co Ci przyszlo do glowy ze jak spytasz kobiet to one sie rwą rozmnazac, tylko faceci nie chca? Kazdy czlowiek podejmuje własne decyzje odnośnie posiadania potomstwa lub jego braku, a Twoj post skonstruowany jest tak, jakbys myślał ze kobieta tylko czeka zeby sie rozmnozyc i bykowe ma jej pomoc przymusic do tego faceta. Poczulam sie mocno urazona.
Ja w ogóle nie rozumiem, o czym ta dyskusja. Nie rozumiem też pytania „do pań”. Nie rozumiem, jak takie pytanie może komuś przyjść do głowy.  
Idzie o czysto teoretyczne pytanie - do pań: czy to dobrze, aby jakiś rodzaj "bodźca negatywnego", czyli kary, opłaty, dodatkowego podatku - motywował mężczyzn do brania odpowiedzialności za potomstwo, a w konsekwencji też za związki (przynajmniej w pewnym stopniu...)?
Czyli jak facet zostanie przymuszony nowym podatkiem do zapłodnienia partnerki/żony, to znaczy, że są szanse, że weżmie wtedy odpowiedzialność za swoje potomstwo i za związek? W odróżnieniu od innego faceta, co zapłodnił partnerkę/żonę, bo chciał/oboje chcieli mieć potomstwo i ten żadnych bodźców nie potrzebuje, bo jak będzie chciał się wypiąć na rodzinę, to i tak się wypnie? Czy „każdy taki inny” z założenia bierze odpowiedzialność za związek?

Załóżmy, że faktycznie przymuszony podatkiem facet tkwi przy matce swoich dzieci czy chce czy nie chce, na dobre i na złe. Naprawdę uważasz, że to takie szczęście dla kobiety? Być uwiązaną do faceta „na zle”, żeby nie musiał płacić podatków? Chyba masz bardzo złe zdanie o kobietach, skoro takie pytania formułujesz. 

Sam pomysl jest tak durny, że nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Bykowe płacą mężczyźni, a samotne kobiety „jałówkowe”?  Bo dlaczego niby tylko mężczyżni mają płacić? Do jakiegoś wieku czy na zawsze, bo jak wszyscy to wszyscy, babcia też? 
W propozycjach, o których czytałam, przewinął się pomysł, żeby wysokość tego podatku zależała od ilości dzieci. Czyli im więcej dzieci, tym mniejszy, a przy jakiejś ilości (chyba trójce) – zerowy. Co za niesprawiedliwość – przekraczającym trójkę powinno się należeć bykowe +.  Albo taka wersja: pary tworzą uklady – wy macie czwórkę, my dwójkę, tworzymy zespół i wasze czwarte liczy się jako nasze trzecie.  Absurdalne? Tak, tak samo absurdalne jak bykowy pomysł.       

Stąd właśnie mniemam, że nic z tego nie będzie - jakoś dobre pomysły nie mają zwykle szczęścia do bycia realizowanymi!

Nie wiem, co dobrego można widzieć w tym pomyśle.


Edit: widze, żę pisałam razem z karoliną.
QUOTE(Piotr89r @ 26/06/2019, 9:17)
Bykowe wykaże tą brak chęci w stosunku do ogarniania się życiowego wśród wszystkich Piotrusiów Panów. Symptomatyczne, że w komentarzach (nie tylko na tym forum historycznym) głosy krytyczne są głównie męskie, a żenskich specjalnie nie słychać.


Nie wziąłeś pod uwagę, że po prostu na większości for większość użytkowników to mężczyźni? To chyba logiczne, że w takim przypadku zarówno za jak i przeciw głosy będą od mężczyzn. Można spytać się pań, ale raczej na innych forach. Oczywiście nie mam statystyk, ale jednak po samych nickach jak i wypowiedziach widać, że większość komentujących to mężczyźni. Być może interesujące byłoby założenie podobnego wątku na typowo żeńskim forum.


Zareagowałem jedynie na ten wpis na forum, gdzie udzielam się zdecydowanie częściej niż tutaj - a ponieważ Re-volta jest kobietą, to gdzie indziej mogłem zapytać..?

A co do "dobroci" pomysłu to już wyjaśniałem...
jkobus w tym obierkiem ziemniaka to Ty nie mów hop - cebula w markecie stoi 3 zł za kilo, a rosół powoli staje się dobrem luksusowym.
Zapewniam Cię, że przy zachowaniu obecnego tempa drożenia wszystkiego, nawet zakładając wzrost minimalnych płac, niedługo popyt na tych stajennych spadnie, bo mało kogo będzie stać na konie.

Ja się nie dziwię, że nie ma stajennych, murarzy i cieciów - jakoś ich płace nie idą w górę wraz z powiększającą się luką na rynku, a każdy chce godnie żyć. Temu elektrykowi czy parkieciarzowi też nie masz co szczególnie szczęścia w życiu zazdrościć, bo to, co "wydrą" podczas kilkunastu lat pracy będzie musiało im wystarczyć na resztę życia w niełasce ZUSu i NFZ lub na utrzymanie przy życiu ich rodzin w razie feralnego wypadku przy pracy.
A rzemiosło owszem ginie - nie każde rzecz jasna, ale tak jak mój dziadek szewc dorobił się bardzo ładnego majątku na butach, które robił u siebie pod domem, tak w dzisiejszych czasach tego sukcesu by już nie powtórzył.
Tak samo pokolenie moich rodziców, które odniosło wielki sukces handlowy w latach 90'.

tatsu kiedy ja właśnie o tym - rzemiosło i robota ręczna giną, bo są... drogie. Może i jest moda na hand made, może i ludzie chcą oglądać ładne rzeczy, tylko co z tego, skoro we własnym kraju ich nie stać na to. Dlatego Twoi znajomi sprzedają swoją pracę za granicę, a Polacy kupują "rękodzieło" z Chin. Właśnie na tym to polega 🙁 Kiedyś w Polsce po płaszcz szło się do krawca, bo buty do szewca, przykłady można mnożyć.
Zareagowałem jedynie na ten wpis na forum, gdzie udzielam się zdecydowanie częściej niż tutaj - a ponieważ Re-volta jest kobietą, to gdzie indziej mogłem zapytać..?

Tak czy siak, w ogóle zadając takie pytanie – czy własne, czy powtarzając pytanie jakiegoś Piotra – określasz swój stosunek do kobiet. Do czego naturalnie masz prawo, tylko skoro Re-volta jest kobietą, trochę niezręczne jest sprowadzanie tutaj kobiety do roli zmniejszacza wymiaru podatku i wyczekiwacza, że w ten sposób zaskarbią sobie dobrodziejstwa związku z facetem zmuszonym do tego związku.   

A co do "dobroci" pomysłu to już wyjaśniałem...
to masz na myśli?
De facto zatem - długofalowym skutkiem nowego podatku będzie... relatywnie nieznaczny wzrost średniej płacy
Jeśli tak, to chyba jest to pochopny wniosek i nie dowód na dobroć pomysłu. 
dea   primum non nocere
27 czerwca 2019 14:27
Tak piszecie o tym wzroście płac, jakby to znowu były jakieś pieniądze, co na ziemi leżą. Żeby praca wzrosła to uwaga, pracodawca musi za nią zapłacić. Wcześniej trzeba tego pracodawcy nie zarżnąć - musi po prostu mieć pieniądze, żeby zapłacić. Małe firmy powalone kosztami już w dużej części leżą. Dlaczego nie ma pracowników? Bo wyjechali tam gdzie im płacą. Płace nie wzrosły, bo naszych pracodawców nie stać. Coraz więcej głosów, że nawet Ukraińcy coraz częściej do Niemców jadą. Nic tylko dołożyć kolejne podatki, jeszcze trochę rozdać tym, co w domach siedzą, gospodarkę polską napędza... konsumpcja. Serio? To jest motor? Potrafimy żreć i zużywać telewizory? Łał.
lillid niestety, ręcznie wyhaftowana serwetka, nie będzie kosztować 5 złotych, chyba że u Chińczyka. Tyle że to już będzie "ręczna" robota. I wkurza mnie to, że nie mogę dać zarobić tutaj, w Polsce swoim znajomym choć raz na miesiąc kupując od nich ich prace. Nie stać mnie i tyle.
I masz rację, że dziadkom i rodzicom było ciut łatwiej, niż obecnie. Nie byli zarzynani taką ilością podatków, jak to się ma obecnie i nie byli straszeni USem co chwilę, nalotami, sprawdzaniem, czy każdy farfocel odrzucony z produkcji odpowiada każdej fakturze.

Jeśli zatem teoretycznie wprowadzi się "Bykowe" od niezamężnych bezdzietnych mężczyzn, "Jałówkowe" od niezamężnych i bezdzietnych kobiet, to może wprowadzić "Wołowe" i "Krowowe" od tych, co już swoje cielaczki mają? :P A co! Niech każdemu żyje się gówniano :P Bez wyjątków 😉

Dea masz całkowitą rację: przedsiębiorca, właściciel zakładu musi się tęgo nagimnastykować, żeby móc ogarnąć wszystkie koszta prowadzenia takiej inwestycji. Owszem dużo jest Januszy biznesu, którzy mają w nosie prosperowanie firmy i dobre samopoczucie pracowników, bo na wakacje na Majorce i na nowe BMW musi być kasa. Jednak są tacy, że o sobie pomyślą na ostatku, a pracownik musi mieć porządną pensję. Ale to tylko taki wyjątek od reguły, niestety 🙁
Przy tym na konsumowanie owych telewizorów też trzeba mieć kasę. Kredytu na piękne oczy już nie dają. A pożyczkę-chwilówkę też trzeba kiedyś tam w końcu oddać, inaczej komornik ów telewizor sobie "przywłaszczy"...

Robi nam się powoli druga Grecja. Za chwilę ci, co faktycznie mają fach w ręku, pomysł na życie i biznes znikną, a zostaną wieczni bezrobotni na zasiłkach, bezdomni i madki z bombelkami i 500+.
Też miałem dziadka szewca: jest to zawód absolutnie wymierający, bo buty, klejone przez małoletnich w Bangladeszu są tak tanie, że naprawianie ich jest totalnym absurdem. Z drugiej zaś strony - zawód szewca daje się zautomatyzować. Widziałem niedawno w jednym z centrów handlowych punkt, w którym można sobie samemu zrobić pomiar stopy, wybrać fason buta oraz zapłacić - i pozostaje czekać na kuriera a "wykonane na zamówienie" buty stają się Twoją własnością. 15 lat temu była to nowość - spotykana głównie jako swoista atrakcja na lotniskach.

Zawodu hydraulika w ten sposób się nie zautomatyzuje. Przynajmniej na razie - jest to kompletnie poza naszym zasięgiem. I skąd wniosek, że hydraulik pracuje "kilkanaście lat"? Nawet żołnierze zawodowi pracują u nas 25 lat nim nabierają prawa do emerytury. "Kilkanaście lat" to nie wiem..? Modelki? Bo nawet "panie negocjowalnego afektu" - chyba jednak dłużej zachowują obecnie zdolność do pracy...

Zawód hydraulika pół wieku temu był dość niszowy - kto niby miał w domu jakąś poważniejszą instalację hydrauliczną, poza jednym jedynym kranem z zimną wodą (a i to nie wszędzie)..? Teraz każdy ma! A im więcej na przykład solarów, pomp ciepła, automatycznych poideł, linii kroplujących w ogródkach - tym popyt na usługi hydrauliczne większy. Żadnego w tym nie ma luksusu! Jak się woda leje, albo - co gorsza - wcale jej nie ma - to jest to "usługa pierwszej potrzeby", a nie luksus!

Luksusem, owszem, jest kominek czy piec. Ale kominków czy pieców kaflowych stawia się już co roku tysiące - a jedyny zdun w mojej okolicy ma 78 lat!

Zawody nieustannie giną - i powstają nowe.

Generalnie - jak do tej pory: więcej nowych zawodów powstaje niż ginie.

Co wynika w prosty sposób z faktu, że coraz więcej ludzi zaspokaja coraz bardziej wyrafinowane potrzeby. W mieszkaniu bez ciepłej bieżącej wody i centralnego ogrzewania - nikt by obecnie mieszkać nie chciał, prawda..? A ja się w takim urodziłem - i żyłem lat kilkanaście...

Jeszcze sto lat temu, jak ktoś chciał słuchać muzyki - to na ogół sam musiał sobie ją zagrać. Teraz..? Wystarczy w sumie telefon, prawda..?

Niestety - zaspokajanie coraz to bardziej wyrafinowanych potrzeb przez coraz to większą liczbę ludzi tak generalnie to jest możliwe tylko wtedy - gdy ludzi jest coraz więcej. Jak zaczyna się ich robić mniej - nieuchronnie pojawiają się braki.

Paradoksalnie - najbardziej widoczne to te braki są wśród jajogłowych - nauka współczesna dusi się z braku ludzi o odpowiednich kwalifikacjach...

Nie czuję najmniejszych wyrzutów sumienia z powodu zadania pytania, jak Panie to widzą! Wręcz przeciwnie! Postawa, wedle której ludzie wchodzą w związki i płodzą dzieci tylko "dla wyższej idei", czyli z powodu oszałamiającej, romantycznej namiętności - a nie z najrozmaitszych powodów, wśród których nie na ostatnim miejscu jest także pospolity konformizm i wygoda - to chyba cechuje jakieś disneyowskie księżniczki, co nie..?

Kolega Pio89tr z naszej historycznego forum twierdził, że ewentualne wprowadzenie "bykowego" zweryfikuje pitolenia męskich "Piotrusiów Panów", którzy twierdzą, że taaaakimi byliby herosami jak chodzi o związki i ojcostwo - gdyby tylko było ich na to stać. Finansowo. Wprowadzenie "kosztu alternatywnego" pozostawania beztroskim singlem - pokaże, jak bardzo puste są takie deklaracje - bo to, co robią, nic nie ma wspólnego z tym, co mówią. Innymi słowy - nie dlatego nie wchodzą w związki i nie płodzą dzieci, bo nie mają pieniędzy, tylko na ogół na odwrót: nie chce im się brać do roboty i zarabiać solidniej - bo nie wchodzą w związki - bo im się nie chce...

Jak będą musieli zapłacić ekstra podatek, to chociaż zostaną zmuszeni do popracowania kilka godzin miesięcznie dłużej. Co, w konsekwencji - pozwoli pracodawcom zapłacić im o podatek więcej...
Niestety - zaspokajanie coraz to bardziej wyrafinowanych potrzeb przez coraz to większą liczbę ludzi tak generalnie to jest możliwe tylko wtedy - gdy ludzi jest coraz więcej. Jak zaczyna się ich robić mniej - nieuchronnie pojawiają się braki.

Paradoksalnie - najbardziej widoczne to te braki są wśród jajogłowych - nauka współczesna dusi się z braku ludzi o odpowiednich kwalifikacjach...


Tu sie nie zgodzę. Obecnie praca jednego informatyka zalatwia liczenie papierkow za armie niegdysiejszych ksiegowych, a dobrym ksiegowym jest nie ten kto bezblednie wbija cyferki na kalkulatorze, a ten kto umie dobrze doradzic klientowi jak ogarnac krajowy i globalny system podatkowy. Coraz bardziej liczy sie jakosc a nie ilośc pracownikow. Tylko pojawia sie kruczek, na bycie dobrym w tych 'jajogłowych' zawodach skladaja sie wrodzone cechy, po części wyksztalcenie, ale w duzej mierze doświadczenie i wiedza zdobyta od innych przez prace w zawodzie. I ktos musi chciec w taka osobe zainwestowac swoj czas i jeszcze jej przyzwoicie zaplacic, bo inaczej okazuje sie ze doktorant bedacy non stop w laboratorium zarabia mniej niz urzedniczka na poczcie ktora pracuje od 8 do 16 w miedzyczasie robiac sobie zakupy. A pracujac pod presja deadlinow znalezienie czasu na uczenie młodszych pracowników nie jest łatwe i kosztuje wymierne pieniadze, bo w tym czasie doswiadczony pracownik zrobil by 3 inne rzeczy. Dlatego chwali sie ze sa firmy ktore stawiają na przyuczanie młodych do zawodu.

Tak czy inaczej, ta grupa o ktorej piszesz jest ostatnia ktora poleci na 500+ a pierwsza ktora zwieje z PL jak taj dalej pójdzie. Pewnie to zabrzmi brutalnie i bardzo zadufanie w sobie, ale dla mnie polityka PiS jest maksymalnie krotkowzroczna, promują mnozenie patologii, wykluczenie kobiet z rynku pracy, ucieczke wykwalifikowanych pracownikow. Mysle ze potrzeba nam sposobu nie tyle na depopulacje (bo ludzi na swiecie jest duzo wiecej niz kiedys i srodowisko na tym cierpi) a na starzenie sie społeczeństwa, bo chociaz zyjemy coraz dluzej to nie zawsze w dobrym zdrowiu. I tu najuczciwsze jest wprowadzenie podstawowej emerytury dla kazdego (powiedzy od 65+ lat) i pozwolenie zeby kazdy odkladal dodatkowo na wlasna od ktorej Panstwu wara, czyli bez udzialu zlodziejskiego ZUS. I dostep do tych srodkow moglby byc juz po 50tce czy 55tce, jak sobie ktos zarobil to niech sie tym cieszy.
Jak chodzi o koniunkturę i rynek pracy - nie ma co teoretyzować. Fakty są, jakie są:
- brakuje ludzi do pracy: prawie wszędzie, prawie we wszystkich zawodach (popytajcie plantatorów truskawek albo sadowników - ci to dopiero żale wyleją...);
- mimo dynamicznego zadłużania się państwa, stosunek długu do PKB poprawia się, a koszty jego obsługi maleją,
- jadąc w tej chwili pociągiem przez Warszawę, w każdym oknie widzę dźwigi.

Pitolenie o tym, jak to "pogłębia się rozwarstwienie społeczne" i "nie ma pracy" jest... tylko pitoleniem!

Z utęsknieniem  czekam na obiecywany od dawna kryzys - bez kryzysu (i spadku cen materiałów budowlanych oraz kosztów robocizny, jaki zwykle z kryzysu wynika) nie zrealizuję planowanych inwestycji - ani tych służbowych, ani własnych, prywatnych.

Tylko wciąż doczekać się nie mogę...
- brakuje ludzi do pracy: prawie wszędzie, prawie we wszystkich zawodach (popytajcie plantatorów truskawek albo sadowników - ci to dopiero żale wyleją...)

Nikt nie narzeka tu na brak pracy, a na pensje nieadekwatne do kosztów życia - co z tego, że zapotrzebowanie na pracowników rośnie, skoro zarobki w tych sektorach albo nie rosną wcale, albo bardzo nieznacznie?
Wielkimu krokami dochodzimy do sytuacji, w której koszt wytworzenia przekracza cenę rynkową - patrz ci sadownicy na przykład. Praktycznie cała produkcja i przetwórstwo mierzy się z tym samym problemem.

Nowe zawody powstają szybciej, niż znikają stare? A to ciekawe, oświeć mnie, jakie. Zapewne 80% z nich dotyczy komunikacji, mediów, rozrywki i reklam. Zgadnij, kto płaci za pracę tych ludzi.

A co do tych dźwigów - odkąd zdałam sobie sprawę, że cały materialny świat, który mnie otacza, powstał z wirtualnych pieniędzy (czyli na kredyt), których nigdy nie było i powstają dopiero w momencie spłaty (o ile ta nastąpi), to jakoś tak... smutno mi.
Pensje rosną - i to jest (istotna) część problemu. Tak zaś, żeby ludzie - generalnie - zarabiali tyle, ile im się wydaje słuszne - to nigdy nie było i nie będzie. Pamiętasz ewangeliczną przypowieść o robotnikach w winnicy..? Wszyscy dostali tyle samo: pełną dniówkę. Na co oburzyli się ci, którzy wyszli do pracy jako pierwsi - choć nikt im przecież więcej nie obiecywał..

Nie wiem kto płaci. Ktoś przecież płaci. Robi to pod przymusem - czy dobrowolnie..? Jeśli dobrowolnie - to w czym problem?

Co do kredytu: kredyt hipoteczny to najwspanialszy wynalazek naszej cywilizacji. Gdyby go nie było - przynajmniej 99% mężczyzn robiłoby pod siebie nie ruszając się z rozklekotanej kanapy. Bo po co..? Może Wy, kobiety, macie inaczej - ale nam jest potrzebna dobitna motywacja do pracy... Nie wiem, w czym problem, że pieniądz jest wirtualny? Wolałabyś dźwigać worki ze złotem?
jkobus nie, wolałabym, żeby wartość pieniądza była realna i stała w czasie, a teraz jest narzędziem do sterowania koniunkturą i sztucznego dmuchania baniek spekulacyjnych.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się