"ekologia"- wielka sciema?

teraz właśnie wpadłem na to ,że ten cały ziemiocieplarniany ekoteroryzm jest strasznie nielogiczny...ziemia jako taka zna już kilkanaście okresów ociepleń i zlodowaceń i to jest dla tej planety normalne...cała legenda podatków na ekologię kupy się nie trzyma, bo jeżeli "ekolodzy" chcą wstrzymać proces zmian klimatycznych , to występują przeciw naturze i to tylko w interesie człowieka, bo to nam ludziom jako gatunkowi te zmiany przeszkadzają, większość gatunków zwierząt i chyba wszystkie roślin, zmiany ociepleniowe bardzo sobie chwali hihi
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
07 października 2009 14:02
wrotki, A ścieki, opary paliw czy śmieci nie mają wpływu na środowisko? Właśnie mają.
oczywiście,ze mają, ale czy z punktu całej ziemskiej biosfery, możemy ten wpływ jednoznacznie wartościować jako negatywny...czy mamy prawo w kontekście ekologi, przyjmować jedynie perspektywę ludzkiej cywilizacji?...kto powiedział ,że nie znajdą się godni następcy ludzkości, tak jak ssaki zastąpiły gady?...jeżeli weźmiemy pod uwagę całą ziemską działalność wulkanów, to "skażenia" produkowane przez człowieka, są jakimś maleńkim promilem przecież.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
07 października 2009 14:18
Dla mnie ludzie są tylko czynnikiem, który tylko pogarsza stan planety.
ludzkość zmienia Ziemie, to fakt, ale czy mamy prawo wartościować te zmiany?...może naszym zadaniem, jest tylko przygotować ziemie do ekspansji innych gatunków?...inaczej, to przecież nie oznacza źle...no chyba ,ze tylko przyjmujemy perspektywę ludzkości, mając gdzieś Ziemię jako taką.

to już nie ściema to ekoterroryzm  🏇
Polityka od zawsze karmiła się mitem - a od połowy XVIII wieku co najmniej karmi się przede wszystkim mitem "racjonalizmu" i stąd bajania polityków wyciągających kasę od prostego ludu lub pchających mięso armatnie w okopy od tamtej pory zwykle są "naukowe". W pierwszej połowie wieku XX na topie była wypaczona antropologia i pseudo-ekonomia. Od lat 60. ubiegłego stulecia żywe są mity urosłe na glebie psychologii i psychoanalizy, a w końcu XX wieku narodził się mit klimatyczny... Który zresztą różne już formy za naszej pamięci przyjmował. Sam pamiętam ze szkoły podstawowej i początków średniej "uczone" dywagacje o dziurze ozonowej i wielką walkę z freonami z tego powodu - po czym, jak byłem w szkole średniej właśnie, to pie...nął jakiś wulkan, bodaj w Andach i w sekundę do atmosfery uleciało więcej freonów niż ludzkość naprodukowała przez cały czas od Rewolucji Przemysłowej... Od tamtej pory wrogiem numer jeden nie są już "freony" (najwyraźniej to był zbyt wąski odcinek żerowiska), tylko "gazy cieplarniane" jako takie. W imię walki z którymi zakazuje się np. normalnych żarówek i wprowadza tzw. "energooszczędne", wynalezione niemal w tym samym czasie (oba patenty z XIX wieku) i wcześniej uważane za... szkodliwe dla zdrowia! A już szczytem nonsensu są dla mnie te panie, co to "lepiej nago niż w futrze" (pół biedy, jak chociaż ładne są, ale najczęściej to szaleństwo ogarnia różne wieszaki z zaburzeniami hormonalnymi, na które patrzeć zgroza...) - tak, jakby wyprodukowanie przy pomocy ciężkiej syntezy chemicznej sztucznego futra było mniej szkodliwe niż całkiem "ekologiczna" i naturalna hodowla norek!

Nie widzę szczególnego powodu, aby o tym dyskutować. Historia uczy, że z takimi mitami dyskutować się nie da. Tłumy nic z tego nie rozumią i nigdy nie zrozumią - a "dysydentów", wskazanych im przez władzę, chętnie rozszarpią dla rozładowania własnej frustracji...
ushia   It's a kind o'magic
07 października 2009 15:44
pewnie ze sciema
pod plaszczykiem ekologii mozna przemycic mnostwo interesow wlasnych przeroznych koncernow, wzglednie katastroficznymi wizjami odwrocic uwage tluszczy np od nieudolnosci rzadu
Dobry przykład to nieszczęsne żarówki. Człowiek potrzebuje określonej jasności. Więc brak silniejszego źródła światła (żarówek 100 W już nie można sprzedawać) będzie zastępował wieloma słabszymi. Od kiedy to wiele odbiorników energii (o tej samej sumarycznej mocy) generuje mniej strat niż jeden? Obrzydliwy lobbing i tyle.
morwa   gdyby nie ten balonik...
07 października 2009 20:19
Ale chyba trzeba by zacząć od tego, co właściwie w tym wątku rozumiemy pod pojęciem "ekologia". Bo ekologia jako taka zajmuje się badaniem zależności międzygatunkowych czy też, ogólnie mówiąc, zależnościami "przyroda ożywiona" - "przyroda nieożywiona". I w tym wydaniu ekologia zazwyczaj nikomu krzywdy nie robi.

Bo jeżeli pod pojęciem ekologia umieścimy tylko "ekooszołomów" to chyba rzeczywiście nie będzie o czym dyskutować. Że to dobry sposób na biznes wiadomo nie od dziś. Ale czy w tym wątku wrzucamy do ekologii np. całą ochronę środowiska - ot chociażby oczyszczalnie ścieków?

A co do patrzenia na rozwój świata z "perspektywy ludzkości" to zdaje się że tak, przyjmujemy ją z założenia. W końcu chyba wszystkie wysokorozwinięte kraje przyjęły za obowiązującą ideę rozwoju zrównoważonego. Bardzo ładnie brzmi i wygodnie się nią podeprzeć kiedy trzeba. W tej chwili mam wrażenie że otworzę lodówkę, a tam rozwój zrównoważony  🤔 A on  jako pierwszą zasadę przyjmuje, że w centrum zainteresowania jest człowiek - obecne i przyszłe pokolenia. Tylko czy to znaczy że mamy Ziemię jako taką gdzieś. Człowiek za długo bez Ziemi by nie pociągnął, a przynajmniej nie na obecnym poziomie rozwoju 😉

ludzkość zmienia Ziemie, to fakt, ale czy mamy prawo wartościować te zmiany?...może naszym zadaniem, jest tylko przygotować ziemie do ekspansji innych gatunków?...inaczej, to przecież nie oznacza źle...no chyba ,ze tylko przyjmujemy perspektywę ludzkości, mając gdzieś Ziemię jako taką.

Swoją drogą chciałabym zobaczyć reakcję ludzi gdyby ogłosić, że od chwili obecnej centrum zainteresowania są bliżej nieokreśleni "następcy ludności", którym nie mamy prawa odbierać możliwości przyszłego zaistnienia  😁
Chyba człowiek nie będzie się tak różnił od innych gatunków, żeby stwarzać warunki do życia dla innych, ryzykując przerwanie ciągłości własnego gatunku.

edit: Dodałam cytat, bo rzeczywiście wyszło mi nie to, co miałam na myśli.
morwa - ad. "następcy ludności" - tu chodzi o kolejne pokolenia ludzkie, raczej nie inne gatunki.

wiadomo, że jest wielu fanatyków, ale - ludzie nie myślą niestety długodystansowo. Liczy się tylko tu i teraz. A to jest średnio ekologiczne...
Ja ostatnio mocno siedzę w temacie rozwoju zrównoważonego. Co prawda w architekturze i urbanistyce, ale jest jakaś nić zależności...
Wyczytałam sobie np że gdyby każdy mieszkaniec Chin jeździł samochodem to cały zapas ropy na Ziemi skończyłby się w ciągu 6 miesięcy... 😉 Nie daje do myślenia?
morwa   gdyby nie ten balonik...
07 października 2009 20:59
Anaa tak wiem, że w rozwoju zrównoważonym chodzi o przyszłe pokolenia. Odnosiłam się do wypowiedzi:
może naszym zadaniem, jest tylko przygotować ziemie do ekspansji innych gatunków?...inaczej, to przecież nie oznacza źle...no chyba ,ze tylko przyjmujemy perspektywę ludzkości, mając gdzieś Ziemię jako taką.
Ja do rozwoju zrównoważonego jako takiego nic nie mam. Idea piękna i w ogóle - tylko że moim zdaniem w chwili obecnej stanowi jedynie pusty frazes. Przewija się wszędzie gdzie tylko możliwe. Chyba żeby jakiś dokument został uznany za poprawny politycznie, hasło rozwój zrównoważony musi się pojawić minimum trzy razy na pierwszej stronie  🤔 Tylko żeby coś jeszcze z tego wynikało...
a przepraszam, nie doczytałam 😉

No właśnie chodzi chyba o to, żeby wynikało. IMO przydałyby się jakieś kampanie typu - co możesz prosto zmienić w swoim życiu, żeby Ziemi było lżej 😉 To trochę też pusty frazes się wydaje, ale właśnie przydałoby się, żeby ta kwestia była poruszana wśród normalnych ludzi a nie tylko wśród polityków chcących coś ugrać "hasłami" 😉 I żeby zamiast wszędobylskiego gadania - zaczęło się coś dziać 😉
Tylko do tego potrzebna jest większa świadomość, zrozumienie problemu przez szarego człowieka... I hm... zaangażowanie...
Wyczytałam sobie np że gdyby każdy mieszkaniec Chin jeździł samochodem to cały zapas ropy na Ziemi skończyłby się w ciągu 6 miesięcy... 😉 Nie daje do myślenia?

po pierwsze to chętnie poznam żródło tej informacji, bo jakoś mam przekonanie że to propagandowy frazes,a po drugie, skoro Tobie dało to do myslenia, to się podziel, bo dla mnie to żadna informacja.
równie dobrze można było 150 lat temu przeczytać, że rozwój komunikacyjno transportowy sprawi,że ludzkość umrze z głodu, bo całe zbierane zboże pójdzie na paszę dla setek milionów koni i dla ludzi nic nie zostanie 😂
"zrównoważony  rozwój" to jakiś magiczny slogan chyba, który ma zmienić rzeczywistość samym swoim istnieniem 😁
Ziemia bez ludzkości da sobie radę, a z drugiej strony czy naprawdę warto ponosić koszty na przedłużanie status quo? moim zdaniem, lepiej dać działać naturze, ona sie zawsze obroni, a że ludzkość może przy tym wyginie, cóż, juz tak było przecież na Ziemi ,że ludzi nie było. 👀
Wrotku - źródło - proszę bardzo 😉
Energy Manual - sustainable architecture. Edition DETAIL
Autorzy - Hegger, Fuchs, Stark, Zeumer.
Rozdział: Global Change, by Chris Leubkeman

co do zdania o transporcie - bzdura. Zboże jest produktem - nazwijjmy to - odnawialnym. Im więcej zasiejesz tym więcej zbierzesz. Niewiele Cię tu ogranicza. Jeśli chodzi o paliwa to niestety aktualnie polegamy na źródłach nieodnawialnych (a raczej - takich, których proces "odnawiania się" jest bardzo wolny). Niestety ludzkość zwiększa wymagania wobec Ziemi i to o czym te 150 lat temu się nawet nie myślało teraz jest realnym zagrożeniem 😉 Jeśli nie dla naszego pokolenia (jeszcze) - to dla przyszłych - jak najbardziej realnym.
I możesz się śmiać że kiedyś ludzkości nie było to i może jej nie być - ale to raczej nie tego kwestia, a powrotu do czasów sprzed energii elektrycznej 😉 Sprzed ipodów, samochodów, kuchenek mikrofalowych itepe... 😉
morwa   gdyby nie ten balonik...
07 października 2009 22:08
Anaa - oczywiście, że fajnie byłoby to zmienić 😉 Tylko że, moim zdaniem, sprowadzanie tego do zwiększenia świadomości szarego człowieka to o wieeeele za duże uproszczenie. W polskiej rzeczywistości, praktyczna realizacja idei zrównoważonego rozwoju, wymagałaby chyba zmian od całkowitych podstaw. Chociażby polskie prawo nie daje jakichkolwiek narzędzi do jego praktycznego wdrażania. Nie wiem jak daleko trzeba byłoby się grzebać, żeby coś zmienić. Jak dla mnie - przynajmniej od poziomu naszego oryginalnie pojmowanego prawa własności. Ale na dyskusji o tym to można życie stracić, a efekt i tak miałyby dopiero bardzo przyszłe pokolenia 😉

Wrotki masz jakieś "ludzkodestrukcyjne" zapędy. Przecież o to chodzi w istnieniu gatunku, żeby trwał. To chyba Twoja propozycja jest dopiero sprzeczna z naturą 😉 I czy słyszałeś żeby ktokolwiek twierdził, że bez człowieka ziemia sobie nie poradzi? Jak na mój gust cała sztuka w tym, żeby radziła sobie też z człowiekiem.
morwa - jasne, że efekty miałyby przyszłe pokolenia... ale jeśli nic się nie zacznie robić to tego efektu nie będzie... 😉 więc i tak warto

Wrotki masz jakieś "ludzkodestrukcyjne" zapędy. Przecież o to chodzi w istnieniu gatunku, żeby trwał. To chyba Twoja propozycja jest dopiero sprzeczna z naturą wink I czy słyszałeś żeby ktokolwiek twierdził, że bez człowieka ziemia sobie nie poradzi? Jak na mój gust cała sztuka w tym, żeby radziła sobie też z człowiekiem.
skoro chodzi tu nie o Ziemie (bo ta jak już dowiedliśmy, poradzi sobie i z ludzkością i bez niej), a o ludzkość, to cała nowomowa "ekologów" okazuje się liturgicznym pustosłowiem, a nie przedstawianiem faktycznych założeń.
teraz więc pozostaje do rozstrzygnięcia, skąd wiemy że ludzkości nie będzie lepiej właśnie po doprowadzeniu do kryzysu klimatycznego?...przecież tylko kryzysy powodują "skoki" ewolucyjne, a status quo prowadzi do marazmu i degeneracji.
przykład ,ze zbożem Annoo był jak najbardziej adekwatny, bo miał przedstawić tylko sposób rozumowania prognostów, a nie faktyczne możliwości żywieniowe naszej planety. dam przytaczany już kiedyś przeze mnie przykład prawdziwej katastroficznej prognozy, publikowanej w XIX wiecznej Francji. prognoza ta opisywała śmierć Paryża z powodu stężenia amoniaku, który będzie powstawał w wyniku zalegania gnoju od pracujących w tym mieście koni...rok po tej publikacji ulica Paryża przejechał pierwszy automobil 😉
biorąc pod uwagę ilość energii która znajduje się w otaczającej nas materii, energia elektryczna jest równie mało wydajna jak lampa naftowa w reflektorze samochodu...jej braki sprowokują tylko powstanie nowych wynalazków i nowych rozwiązań...a sama Ziemia, jak już ustaliliśmy, da sobie radę tak czy inaczej,ona potrzebuje tylko Słońca, a to na szczęście, jest poza zasięgiem "ekologów" 😂
morwa   gdyby nie ten balonik...
07 października 2009 23:00
No i właśnie tu by mi pasowało doprecyzowanie "ekologa". Rozumiem, że mówimy tylko o tych od "pustosłowia o kryzysie klimatycznym"?

To chyba by trzeba zacząć od tego, czy człowiek ma w ogóle możliwość doprowadzenia do czegoś takiego, jak "kryzys klimatyczny" (patrz chociażby link wstawiony przez ogurka). A czy będzie lepiej można wnioskować pewnie po teoretycznych konsekwencjach, jakie takie zmiany klimatu przyniosą. Jeżeli miałyby np. doprowadzić do zalania terenów nadmorskich, to ludziom mieszkającym na wybrzeżach lepiej by raczej nie było 😉 A co do reszty - pewnie ciężko stwierdzić. Ale ludzie zazwyczaj z natury wolą to co znają, niż to czego nie znają. Wystarczy dobrze to wykorzystać i jest komu sprzedawać energooszczędne żarówki 🙂
Ropa miała się skończyć w latach osiemdziesiątych. A najlepsze co można zrobić dla ekologii to się nie rozmnażać. Co Europejczycy już zaczęli realizować.
Mnie osobiście najbardziej przerażają śmieci i obłędny pęd konsumpcyjny, i to, że inteligentni ludzie wierzą, że nowy "ekologiczny" samochód co 2 lata to przysługa dla Ziemi, w porównaniu z jeżdżeniem przez kilkanaście lat tym samym. i że koniecznie trzeba kupić lodówkę AAA, bo ta A+ sprzed 2 lat jest nieekologiczna  🤔
Wydaje mi się, że zarówno problem, jak i termin "ekologia" ma obecnie trzy znaczenia. Jest to:

1. Nauka zajmująca się badaniem współzależności świata ożywionego i nieożywionego. Nader rzadka specjalność nota bene, bo nie znam "ekologa", który byłby naprawdę ekologiem i nigdy o takim nie słyszałem!

2. Zestaw pewnych praktycznych narzędzi umożliwiających ludziom zaspokajanie jednej z ich potrzeb: potrzeby korzystania z czystego powietrza, czystej wody w podmiejskiej rzece, pięknych widoków nad morzem, w górach czy w lesie. Jest to, wedle wszelkich klasyfikacji (z piramidą Maslowa na  czele) "potrzeba wyższego rzędu" o tyle, że pojawia się dopiero, kiedy ludzie są syci, odziani, jest im ciepło i mają szansę na udaną reprodukcję (a w każdym razie, na pewne, zwyczajową z nią związane przyjemności). Stąd potrzeba ta pojawia się dopiero na pewnym etapie bogactwa i sytości - biednym jest wszystko jedno, zwłaszcza, gdy mają możliwość porównania z bogatszymi, a w świecie współczesnym, mają taką możliwość nieustannie. Tym niemniej, jest to potrzeba możliwa do zaspokojenia w sposób cywilizowany i racjonalny. Istnieje po temu całe mnóstwo technologii, od oczyszczalni ścieków, przez różnorakie filtry nakładane na fabryczne kominy, po segregację odpadów, o której w osobnym wątku jest tutaj mowa. Oczywiście, pojawia się tu pewien kłopot, raz w skali mikro, a raz w skali makro. Kłopot ten to fakt, że nie wszyscy odczuwają różne potrzeba tak samo - a potrzeba czystego powietrza, itd. - ma charakter wybitnie kolektywny, ponieważ to samo powietrze nie może być dla jednych czyste, a dla drugich, którym na tym nie zależy - bynajmniej... W skali mikro kłopot ten przejawia się w ten sposób, że skoro wszystkie działania ochronie przyrody służące kosztują - to gdy tylko zaczną być powszechnie stosowane, natychmiast pojawia się silna premia ekonomiczna za ich udane uniknięcie. Produkuje się bez tych filtrów i oczyszczalni niewątpliwie taniej, taniej jest też wyrzucić śmieci do lasu niż płacić za ich wywiezienie, itd. W skali makro problem wynika z wybitnie nierównej dystrybucji bogactwa na świecie - a, choć tutaj realne problemy nie są już tak oczywiste jak w skali mikro (bo czy jakiś "kwaśny deszcz" był transgraniczny, czy wręcz transkontynentalny, to jest trudno udowodnić...), to jednak generalnie wielu mieszkańcom krajów bogatych jeszcze większą satysfakcję od możliwości korzystanie z czystego powietrza itd. u siebie - sprawiłaby świadomość, że tak jest wszędzie... Oczywiście, najprostszą drogą do tego celu jest umożliwienie biednym, aby się jak najszybciej wzbogacili - i stąd, najbardziej "proekologicznym" działaniem, jakie można podjąć, jest ułatwianie swobody handlu i swobody przepływu inwestycji na całym świecie. Ogólnie rzecz biorąc, istnieją całkiem cywilizowane i pokojowe metody załatwiania tego rodzaju kłopotów. Np. jedną z takich metod jest jak najszersza prywatyzacja. Lasów. Łowisk morskich. Kopalin i terenów o wybitnych walorach estetyczno - przyrodniczych. O prywatne dba się bardziej niż o niczyje - i na ogół właściciel robi co może, żeby swoją własność przynajmniej nie uszczuploną przekazać potomkom. Co w tym przypadku oznaczałoby dla danego dobra jego optymalną ochronę. Oczywiście, nie wszystko da się sprywatyzować - trudno to zrobić z powietrzem i z większymi ciekami wodnymi. W tym przypadku tak, jak to ma miejsce przy budowie dróg, wszelkie naruszenia własności prywatnej i swobody korzystania z niej, powinny być regulowane specjalną procedurą, najlepiej sądową - i najlepszą zasadą jaką można tu stosować jest "brudzący płaci". Kłopot w tym, że takie rozwiązania jak opisane powyżej, nie dają żadnej dodatkowej władzy politykom (a przy tym politycy ci, od ponad pół wieku karmieni informacyjną papką zamiast wiedzy, są po prostu zbyt głupi, żeby tak finezyjne metody byli w stanie w ogóle pojąć!), dlatego też...

3. "Ekologia" to nazwa ideologii politycznej, w imię której realizuje się różne mniej lub bardziej brudne interesy i zawłaszcza poszczególne dziedziny ludzkiego życia. Nawiasem pisząc, "ekologia" usprawiedliwia przede wszystkim działania, które środowisku wybitnie szkodzą. Np. próbuje się narzucić krajom uboższym przestrzeganie standardów ochrony środowiska, na które tych krajów nie stać - co spowalnia ich rozwój i przedłuża tylko czas, kiedy ich mieszkańcy całą tę ochronę wód i powietrza mają w d..e, bo nie stać ich na miskę zupy i telewizor. To a propos Chin. Oraz tzw. "protokołu z Tokio" i polskiej energetzyki, opartej na węglu... Wspólnym mianownikiem różnych działań podejmowanych w imię tej ideologii jest ich naiwność (politycy wierzą, że jak coś zadekretują, to tak właśnie będzie - kwalifikacja, jak o tym gdzieś pisałem, właściwa pannie na wydaniu, a nie mężowi stanu...), brutalność (ponieważ jedynym rozumianym przez tych palantów i stosowanym narzędziem jest przymus w postaci kar i zakazów) i socjalizm (ponieważ sumarycznym skutkiem tych działań jest jedynie wzrost omnipotencji państw i ich wygodnie żyjących sługusów). Ideologia ta ma swoje ekstrema (są takie grupy, które wprost domagają się drastycznego zmniejszenia liczby ludności - gdzieś czytałem, że w Polsce miałoby żyć góra 8 - 10 milionów ludzi uprawiających ekstensywne rolnictwo), swój mainstream (to jest mniej więcej ta linia, po której naucza i kroczy Największy Palant Wśród Noblistów, Al Gore) i swoich umiarkowanych (którzy posuwają się w rewizjoniźmie aż tak daleko, by wątpić w natychmiastową zagładę ludzkości za góra kilka lat jako skutek Global Warming...). Ogólnie jednak, jest to wielka banda kretynów prowadzonych na pasku przez małą grupkę cwaniaczków, nabijających sobie na tym całym interesie kabzę...
Bardzo ciekawy temat. I niemal jednomyslność dyskutantów.
Cieszy mnie,że wreszcie można pisać/mówić co się myśli o "ekologach" /cudzysłów celowo/ -tak zwyczajnie.
Można przedstawiać wątpliwości nie dostając od razu etykiety potwora.
To też znak czasu.
A ropa/energia?
No to widać gołym okiem -lobby "nafta-węgiel-gaz" walczy z tym nowym "alternatywna energia" .
Rzepak zażółcił już większość Czech- ładnie to wygląda na zdjęciach-to jedyny komentarz jaki mogę napisać.
Na całej reszcie się nie znam - bo tak jak pisano-mamy dostęp do źródeł jednej lub drugiej ze stron.
BTW-ostatni odcinek "Bonda" Quantum of solace- był w sumie na temat lobby rządzącego światem.
Bardzo ciekawy film pod tym względem i w sumie smutny.Też pewnie do manipulowania umysłami-mną pomanipulował. 😂
Dobry przykład to nieszczęsne żarówki. Człowiek potrzebuje określonej jasności. Więc brak silniejszego źródła światła (żarówek 100 W już nie można sprzedawać) będzie zastępował wieloma słabszymi. Od kiedy to wiele odbiorników energii (o tej samej sumarycznej mocy) generuje mniej strat niż jeden? Obrzydliwy lobbing i tyle.

tym bardziej ze te energooszczędne maja spory chyba pobór na starcie i energooszczędność polega na długim ich świeceniu bez gaszenia, a jesli ja potrzebuje wejsc-wyjść to jaki to ma sens?
Podobno wcale nie ma sensu z żarówkami.
Prawdę chyba skutecznie ukryto.I w tym jest sens cały.
I jeszcze jedno przemyślenie. Teraz nadeszły takie czasy, że „ekologia”  jest  dostępna tylko dla nadludzi.
Na taką myśl naprowadziły mnie relacje z tegorocznych wystaw samochodów  .
Każdy producent pokazał co najmniej hybrydę, lub auto elektryczne, lub na wodór czy tam baterie słoneczne. Oczywiście jeden pojazd droższy od drugiego.
Zwykły człowiek musi jeździć czymś co pali co najmniej 5-7 l/100 km .
I to kupując nowiutkie autko z salonu za 60-80 tys czyli kwotę ,która udusi go na co najmniej 5 lat.
Musi płacić za drożejące paliwo i słuchać ,jadąc, w radio –że niszczy świat.
Podobnie z odzieżą – jedwab, egipska bawełna, kaszmir – biodegradujące się i miłe tanie nie są.
Zwyczajny człowiek –kupuje wiskozy w sklepach typu H&M czy Zara –cieszy się –w domu na metce czyta, że wyprodukowano np.w Chinach czy Indiach. I myśli „kurczę-jakiś człowiek być może umarł nad tą moją bluzką” /hasła zasłyszane1./  a potem „ ale w sumie jakby miał samochód to zasoby ropy by znikły…. A niech już lepiej biedny i wyzyskany sobie zostanie” /hasła zasłyszane 2./
Podobnie z jedzeniem –już o tym tu pisano. Taka prawdziwa żywność – zdrowa – jest tylko dla nadludzi w nadcenach. Nadludzie tak przynajmniej myślą.
morwa   gdyby nie ten balonik...
08 października 2009 07:40
halo - a niektórzy twierdzą, że właśnie śmieci są najbardziej rozdmuchanym medialnie problemem. Bo oprócz tego że są, to nie wiele więcej szkody robią.
Chyba każdy po prostu wyrabia sobie jakąś opinię na temat tego, co jego zdaniem szkodliwe, a co nie. Bo jak jest naprawdę, to jednak ciężko stwierdzić.

jkobus najpierw piszesz, że najlepsza jest zasada "brudzący płaci", a potem wyklinasz system kar. A chyba temu one mają właśnie służyć - do pewnego momentu bardziej opłaca się redukować zanieczyszczenia, niż płacić kary. Od pewnego momentu już nie. Klucz leży w doborze wielkości emisji zanieczyszczeń i kar - tak żeby opłacało się to i ekonomicznie i przyrodniczo.
Z resztą twojej wypowiedzi też można by dyskutować, ale trochę by się przydało popracować w pracy 🙂
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
08 października 2009 07:43
Ropa miała się skończyć w latach osiemdziesiątych.

i pewnie by się tak stało,gdyby nie zwykłe prawo popytu i podaży 😉 daleko nie sięgając - ostatnimi czasy,gdy jeszcze w zeszłym roku ceny ropy nafotwej szalały w okolicach 100 dolców za baryłeczkę,na Bałtyku zaczęto eksploatować złoża,do których wcześniej - mimo wiedzy o ich istnieniu- się nie zabierno,bo koszt wydobycia był nieadekwatny do zysku z powodu ceny baryłki...każde złoże ( a jest ich o wiele więcej niż mogłoby o tym świadczyć światowe wydobycie) ma swoją cenę minimalną  😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
08 października 2009 07:47
Tania, Ja sens jedynie rozumiem w opłatach z żarówkami. Raczej zwykła 100w (w czy v?) dużo więcej ciągnie, a co za tym idzie są większe opłaty za prąd. Chyba, ze jestem zaślepiona w działania marketingowe i jest inaczej.

Stare dobre przysłowie się tutaj nadaje 'jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze'
[quote author=Ktoś link=topic=10110.msg350754#msg350754 date=1254984229]
Ropa miała się skończyć w latach osiemdziesiątych.

i pewnie by się tak stało,gdyby nie zwykłe prawo popytu i podaży 😉 daleko nie sięgając - ostatnimi czasy,gdy jeszcze w zeszłym roku ceny ropy nafotwej szalały w okolicach 100 dolców za baryłeczkę,na Bałtyku zaczęto eksploatować złoża,do których wcześniej - mimo wiedzy o ich istnieniu- się nie zabierno,bo koszt wydobycia był nieadekwatny do zysku z powodu ceny baryłki...każde złoże ( a jest ich o wiele więcej niż mogłoby o tym świadczyć światowe wydobycie) ma swoją cenę minimalną  😉
[/quote]

dokładnie tak - dopiero w zeszłym roku zabrali się za złoża tzw. "ciężkiej ropy" - bo dopiero przy takiej cenie opłacało się ją wydobywać - biorąc do porównań złoża ciężkiej ropy okazuje się, że największy zapas tego surowca znajduje się nie  na Bliskim Wschodzie tylko w obu Amerykach 🙂
nika, Tania - co do żarówek to jest też kwestia żywotności - energooszczędne mają ponoć 6krotnie dłuższy żywot niż zwykłe...
Z moich prób wynika, że g... prawda.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się