Agresywne zachowania

my_karen   Connemara SeaHorse
23 marca 2009 16:29
Potrzebuje Waszej pomocy. Pracowałam dotad z konmi po przejsciach, ale takimi raczej w kierunku unikajacych kontaktu z czlowiekiem. Teraz za to sama wpakowałam sie w prace ze zwierzem niezwykle kontaktowym, do tego bardzo agresywnym.
Zaczne od poczatku. Kolega koniarz po wieloletniej przerwie kupil sobie konia. Szybko sie okazalo, ze czasu dla niego mial nie bedzie i kon wlasciwie cale dnie stal sobie z koza. 3,5latek, sp, wykupiony od handlarza, zosal wykastrowany w zeszly poniedzialek. Wlasciciel zajmowal sie koniem w weekendy, ja jezdzilam ile moglam w tygodniu.

W czym problem:
kon jest fenomenalnym koniem pod siodlo. W terenie bardzo pewny, nieplochliwy, sterowny, niebrykajacy, itd. No kon marzenie. Natomiast problem zaczyna sie w pracy z ziemi. Ja jak pisalam, jezdzilam na tym koniu wylacznie w tereny, natomiast wlasciciel probowal pracowac z nim na lonzy. Tydzien temu wyladowal w szpitalu, bo kon rzucil sie, doslownie, na niego z zebami i kopytami. Ten kon od poczatku nienawidzil lonzy, wiecie jak wyglada wsciekly ogr? on na sam widok lonzy sie burzyl.
A, uprzedzajac pytania, lonze to byly zwykle lonze 'dla wybiegania', po 15 min, czasem na czambonie, czasem tylko na oglowiu, ot tak, zeby trzylatek mial urozmaicenie.
Doszlo do tego, ze wychodzac z koniem 'na kolo' potrafil sie krecic z godzine za czlowiekiem(nie mozna bylo go przeczekac'😉, a jesli dostawal bata rzucal sie naszczurzony do przodu, pozniej byla zwykle chwila przerwy i chodzil pieknie, po czym znowu sie zatrzymywal i bez bata ani rusz.
Problem jest tez na padoku - jesli wejdzie sie bez bata- kon goni jak pies, potrafi zlosliwie kopnac.
Przy czyszceniu zazwyczaj ograniczal sie do podszczypywania - ale jak dostal w szyje z reki potrafil skoczyc przodem. Caly czas trzeba bylo na niego uwazac.

Natomiast kiedy dostaje oglowie i siodlo - kiedy juz widzi, ze siodlo lezy i czeka - kon stoi jak wmurowany, daje wszystko pozakladac, popodpinac, nie wierci sie przy wsiadaniu, no aniol.

Wlasciciel jak pisalam wyladowal w szpitalu, 'walczyl' z koniem juz ponad pol roku i kon od poczatku taki byl, teraz ma dosc i postanowil go oddac gdziekolwiek i za grosze. Juz sie interesuje nim okoliczny handlarz.

W odruchu dobrego serduszka przekonalam go, zeby dal mi z koniem popracowac. Wzielam na lonze zobaczyc jak bedzie -  kon po pierwszym cmoknieciu skoczyl do mnie z zebami. Nie powiem, ze mnie nie przerazil, podlamal, i nie mam na niego pomyslu. Z braku pomyslu - lonzowac sie nie dal- poszlam po siodlo i tylko tak, zeby do niego nie nalezalo ostatnie slowo, posrepowalam po padoku i poklusowalam 2 kolka(kon tydzien po kastracji, nie mogl dostac ''łomotu".

Dobra, chyba w miare naswietlilam problem. Moze komus chcialo sie to czytac, moz ktos ma jakis pomysl.
Powiedzcie, czy dac sobie spokoj, czy probowac z nim walczyc.
Myslalam o 2 lonzach, myslicie ze mogloby pomoc?
Help 🙁
Hmmm trzeba znaleść przedmiot na który kon tak reaguje. Piszesz ze na lonze? Chodzi o to ze kon jak widzi "sznurek" to tak reaguje? Czy moze wtedy gdy człowiek "stoi nizej" na ziemi? A sznurek nie ma na to wpływu? Bo jesli to jednek wina sznurka to moze trzeba odczulac? No i oczywiscie kwestia podporządkowania sobie konia.
A próbowałas go "lonzowac" na okrągłym wybiegu bez lonzy? Tez tak reaguje?
Poczekaj tez jeszcze z 2-3 tyg az mu poziom hormonów po kastracji opadnie. Moze wtedy wreszcie sie uspokoi?
A czy on robi tez tak z innymi konmi na pastwisku? próbuje dominowac? Bo jesli nie to przyczyna lezy w człowieku i w tym ze ktos go kiedys skrzywdzil.
my_karen   Connemara SeaHorse
23 marca 2009 17:08
Nie na sam sznurek- generalnie konia mozna prowadzac wszedzie nawet na kantarze, idzie w miare grzecznie, poki ma isc z kims. Tylko uwazac trzeba caly czas, jakos nie wierze, ze by na plecy nie wskoczyl :/ . Przychodzi na zawolanie z padoku, rży juz na moj widok.
Najwiekszy szal zaczyna sie w momencie, kiedy staramy sie go 'wypchnac' na kolo.

W lonzowniku bez lonzy probowal wlasciciel - ponoc katastrofa totalna - tylko, ze ja wtedy myslalam, ze przesadza, bo probowal tego po jakims miesiacu.

Na pastwisku z konmi nie chodzil - jako ogier byl wypuszczany osobo. A pozniej juz stal sam.

Narazie kon od tygodnia stoi u mnie, dzis pierwszy raz zrobilam cos wiecej, niz tylko wypuszczenie na padok i czyszczenie. Katastrofa, nie mam pomyslu.  🤔
Za tydzien wylatuję do Irlandii - kon zostanie z moim mężem (stajnia sie zajmujemy razem). Najbardziej mi zalezy na jakichs radach co do kierunku, w ktorym z tym koniem isc, jakis plan, ktory mąż bedzie mogl z ogrem realizowac.

Mam przeogromna nadzieje, ze kastracja pomoze, ale pewnie kon do wlasciciela juz nie wroci - albo zostanie u mnie, albo zostanie sprzedny przez wlasciciela jak poprawy nie bedzie...

majek   zwykle sobie żartuję
23 marca 2009 17:10
A czy ta lonża jest aż tak bardzo potrzebna teraz?
MOże nie ma co go lonżować na razie na siłę...

Pytam, bo mój koń też nie przepadał za lonżą...  A teraz mu przeszło...
Odwracał się tyłkiem i włączał spierdzielacze.. Czasem próbował się na mnie rzucić, ale nie w takim stopniu, jak Wasz ogr.. Więc nie lonżowałam. Nie lonżowałam z rok..  😉 Ostatnio - odkąd nie jeżdżę  - stwierdziłam, że trzeba go trochę wybiegać... Zaczęłam od wybiegania luzem na ujeżdżalni... Potem zrobiłam lonżownik (z kijków pastuchowych i pastucha) i biegał sobie na tym kółku całkiem ładnie... Już się nie rzucał...
Co do sznurka... To często go brałam na uwiąz, żeby pochodzić z nim po padoku. Z czasem uwiąz wydłużałam i koń sobie chodził w kółko w bliskiej odległości...


A może go często nagradzasz jakimiś smakołykami z ziemi?  Moj koń czasem napada w ten sposób na mojego teścia, któremu już dziesiątki razy powtarzałam, żeby go nie karmił jak nie jest pora karmienia, a ten uparcie mu przemyca chlebek i marcheweczki... Więc jak chce przejść przez pastwisko, to koń się dopomina jedzenia... Czasem tylko za nim idzie, ale zdarzało mu się go skubnąć albo trącić nosem...
ushia   It's a kind o'magic
23 marca 2009 17:31
wyglada, ze on silnie dominujacy jest
trzeba by go nauczyc, ze praca z czlowiekiem nie oznacza tylko jazdy jako takiej
bo kon jest w porzadku "w pracy" a daje popalic jak mu zawracasz tylek w wolnym czasie
w dodatku gonienie (czy po kolku czy nie) on odbiera jako probe sil i pokazuje, ze nie da sie odpedzic

a jakby zaczac od lonzowania z czlowiekiem w siodle?
asds   Life goes on...
23 marca 2009 17:38
Mnie w styczniu ogier ugryzl dosc mocno ( jeszcze zaleczam) w lewy bok w boksie. Nie wiem co sprowokowało ta reakcje, jako ze ogier jets wziety z fundacji i ma swoja historię. Podejrzewam ze poprostu nie toleruje nikogo oprócz siebie w swoim boksie. Od kiedy wszystkie czynnosci zwiazane z jego czyszczeniem, ubieranime , kosmetyka i derkowaniem wykonuje na zewnatrz boksu nie ma najmniejszego problemu.
my_karen   Connemara SeaHorse
23 marca 2009 17:57
m4jek Nie jest bardzo potrzebna, to generalnie bylo wprowadzone dla urozmaicenia, zeby inaczej z nim popracowac.
Dalam lonze bardziej dla przykladu, bardziej zeby pokazac w czym jest najwiekszy problem. Nigdy nie bylo tak, ze chodzil na lonzy czesciej niz raz na tydzien - dwa.
To mnie pocieszylas, moze temu tez przejdzie 😉

Nie nagradzam go z ziemi, podszczypujacy ogr moglby to wykorzystac przeciwko mnie i wole nie probowac 😉
Juz troche zwyczajowo jest, ze po czyszczeniu puszczalam go luzem, troche sie powloczyl i dostawal smakolyki do zlobu za grzeczne wejscie za mna do boksu (stajnia angielska). Mial z tym niewielki problem, zapieral sie strasznie - szybko mu przeszlo tym sposobem.
To jest typ konia, ktorego nigdzie sie nie wciagnie "za łeb". Bez wahania wejdzie za czlowiekiem na luznym uwiazie, ale jak juz sie go ciagnie to mozna mu łeb urwac a z miejsca sie nie ruszy.

No ale i to karmienie smakolykami w takiej formie, nawet tym sposobem, juz sie troche obraca przeciwko mnie :/ Kon nauczyl sie, ze wyjmuje smakolyki z reklamowki. Juz tego nie robie, ale on juz sobie wbil do glowy, ze reklamowka = jedzonko, i mimo ze nigdy nic nie dostal, gdy tylko uslyszy szeleszczenie reklamowki (okazuje sie, ze teraz nawet chusteczki higieniczne szeleszcza smakowicie...) jest przerwa w pracy :/

Z pastuchem u mnie nie przejdzie... ten kon to taran, wejdzie wszedzie i we wszystko, czy pod siodlem czy luzem. Troche chyba taki jak Libelli forumowej ( :kwiatek: ). Podczas tygodnia u mnie zdazyl juz np. wyjsc PRZEZ siatke, znaczy zobaczyl smakowite drzewka za siatka, brakowalo kilku krokow, wiec przeszedl sobie (jakby w gore) przez siatke. Dobrze, ze zatrzymal sie przy drzewkach, bo by moglo byc nieciekawie.
Dwa razy zostal na chwile sam na padoku - poszlam po aparat chyba - i dwa razy wyskoczyl (ponad 140) i czekal pod drzwiami domu. 🤔wirek:


Ja mam nadzieje na takie pozytywne rozwiazanie: spokoj z lonza, reszta fochow moze przejdzie jak hormony sie unormuja. Moze i z czasem da sie wylonzowac. Ale i tak zawsze juz chyba bede miala wizje jego zebow przed oczami :/

Mnie tylko niesamowicie mierzi fakt, ze kon decyduje, jaka forma pracy mu sie podoba. Siodlo - ten kon to naprawde uwielbia. Szczegolnie teren, jazde na padoku juz mniej, ale tez.
Odczekam troche, ale i tak chcac nie chcac bedzie musial na lonzy chociaz chwile czasem pochodzic - chocby z samego szacunku do czlowieka.

asds
no wlasnie on stoi od poczatku w stajni angielskiej i jest wyprowadzany do wlasciwie kazdej czynnosci. I tu i u wlasciciela. Do boksu wejsc daje, ale my wlasciwie wchodzimy tylko nakarmic lub uwiaz przypiac. Czasem 'dla zasady' sie pokrecimy, toleruje, ale widac ze jest niezadowolony.

ushia, super pomysl z tym lonzowaniem z czlowiekiem w siodle, wylecialo mi z glowy.
Moze jak pochodzi tak wiecej to zaakceptuje. Juz tak kiedys robilismy - jak go zajezdzalismy to raz - bylo bez problemu, inny kon, a pozniej prowadzilam na nim 5minutowa lonze dla kumpeli wlasciciela, tez aniol. Widac, ze on to traktuje inaczej, ale jesli to pomoze mu w najmniejszym stopniu zaakceptowac lonze to na bank sprobuje.

Eh, znowu sie rozpisalam  👿 🤔wirek:

Dziękuje Wszystkim za rady :kwiatek:
Mój koń potrafi się zachowywać podobnie. Wałach 12 letni, do 9 roku ogier kryjący. Ja sie z nim zawsze bez problemu dogadywałam, ale tak się toczyły jego losy, ze nie tylko ja z nim pracowałam. I wynika z tego że jak moze to dokładnie w ten sam sposób pokazuje, że ma człowieka głeboko gdzieś i nie będzie pracował. W siodle a i owszem, bez problemu. Jak koń był kiedyś w innej stajni i zajmowała się nim jedna dziewczyna, niby umiejąca z końmi pracować, to koń nie chodził na lonży bo się na nią rzucał. Jak ja to usłysząłam to byłam zdziwiona dość mocno. Wziąęłam sobie konia na lonżę i chodził w 3 chodach, robił przejścia, zmiany tempa, zero agresji. Generalnie wszyscy byli w szoku, że ten koń wogóle na lonży pracuje.
Wrócił do mnie po 3letniej "tułaczce" i co się działo. Na padoku chciałam sobie sprawdzić na luzie jak on kłusuje to się do mnie z zębami i kopytami rzucił. Nie będę ukrywać, że znalazłam co było pod ręką i oberwał. Potem pierwsza lonża to też był podobny bunt, ale ja już z batem, to dokładnie w tej chwili dostawał batem.
Niby już mnie respektuje, ale wczoraj sobie go na kantarku wziełam na stępa na lonży, to kilka razy kładł po sobie uszy i  straszył koptyami, ale wszystko było na obwodzie koła.
W moim przypadku zawsze pomagała bardzo pewna postawa siebie, żeby nie powiedzieć "z agrsją" w postawie. No i oczywiście bat w tej samej sekundzie co koń atakuje, nierzadko po szyi/głowie (dal oburzonych, końcówka bata nie ciągnie tak mocno, więc mu się żadna krzywda nie działa).
Koń od małego był podporządkowany, ale z charakterem dominującym i mój błąd żer mi się któregoś dnia zachciało z ogierem bawić w gry naturalne. Wykonywał je perfekcyjnie, ale podszedł do sprawy w ten sposób: acha, to człowiek się umie bawić jak my konie? ale super. I od tego dnia np. sam próbował inicjować takie zabawy na padoku. dodam, że srednio miłe było jak ogier na swój sposób próbował nakłonić mnie do tego że ja mam się cofnąć jak on idzie w miom kierunku 😀 Trzeba było nielada spokoju i zacięcia, coby nie drgnąć jak koń przed tobą próbuje udawać jaki to on wielki ogier jest 😉
I wniosek jaki sobie wyciągnęłam, to nigdy już się w naturalsów nie bawić z ogrem 🙂
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
23 marca 2009 18:45
Pierwsze primo-agresja to agresja, gonienie czlowieka z padoku 'jak pies', rzucanie z zebami i kopytami w jakiejkolwiek sytuacji to przejaw agresji i potencjalnie bardzo niebezpieczna sytuacja. rada 'nie lonzowac' mnie rozwalila. z padoku tez nie sprowadzac jak goni czlowieka? a potem co? do boksu nie wchodzic bo nie lubi? nie czyscic lewego posladka,bo nie przepada? ogier (tydzien po kastracji to hormonalnie jeszcze jak najbardziej ogier) dominujacy, reagujacy agresja na odgonienie, to kon ktory zdominowal czlowieka. najbardziej 'naturalny' w tym momencie to jest lomot w odpowiednim momencie,jak trzeba powtarzac do skutku,zanim komus sie krzywda stanie.
my_karen   Connemara SeaHorse
23 marca 2009 18:49
Dziewczyny, a pomozecie jeszcze w jednej kwestii?  😵
Jak pisalam kon jest świeżo po kastracji. Musi sie ruszac. Walczylam prawie tydzien ganiajac go po padoku tylko, chetny do tego nie byl, zreszta jak ushia napisala, to byla swego rodzaju proba sil :/ Ale nie atakowal.
Sprobowalam lonze - wiadomo jak wyszlo.
Powiedzcie, mozna go spokojnie juz na spacerki pod siodlem ruszac? Rana nie wyglada idealnie, dalej zbiera sie tam wszelkie paskudztwo, nie duzo, ale jednak. Rana wyglada jak u mojego własnego ogra, tylko ze ten jest trzeci dzien po wycieciu.
Mysle, ze siodlo oszczedzi nam obydwojgu nerwow - tylko czy jemu nie zaszkodzi?


repka ten robil dokladnie to samo - straszyl np na obwodzie kola, machniecie batem muszalo go do pozostania gdzie jest. Kumpel myslal, ze jak bedzie stanowczy od poczatku i nie odpusci, to kon w koncu zrozumie, ze musi zostac na kole.
Jest coraz gorzej.

Dzis np byl skierowany do mnie, chcialam podejsc za niego w miare mozliwosci i podgonic batem. Uparcie okrecal sie za mna, po pol kroczka zblizal do mnie, az z odleglosci jakich 2m na machniecie batem skoczyl tak, ze chocbym chciala nie moglabym zareagowac. I no chodzi o to, ze sie odsunelam, on po prostu wyladowal przy mnie i w sekundzie chwycil za kurtke zebami, kopyta wyladowaly na szczescie tuz obok, po prostu mnie przewrocil. Wiem, moj blad, ze pozwolilam dojsc tak blisko.

Ja po prostu widze, ze jest coraz  gorzej - napierw naprawde wystarczyla agresywna postawa, machniecie batem. Teraz on sie juz nie bawi w straszenie, tylko od razu doskakuje, czy masz bata przed soba, czy nie.

Ja takie przejscia jak opisujesz z grami na padoku mialam ze swoim osobistym ex-ogrem. Z nim tez mialam problem na lonzy, ale u niego to dziala na zasadzie szacunku -  jak przestalam sie cofac przed nim na padoku np, (co robilam nieswiadomie..), jak zaczelam przy nim chodzic stanowczo i nie ustepujac - problemy minely. Jest typem dominujacym, lonzy nieznosi, ale mi i męzowi chodzi ładnie. Obcemu juz nie.

Ja juz kiedys przy okazji tematu naturalsow pisalam, ze chcialabym zobaczyc, jak ktos sie z moim ogrem bawi w 7 gier 😁

szafirowa jestem dokladnie tego samego zdania, pisalam to chyba w poprzednim poscie. Ja mu nie odpuszcze, ustawiac sobie moze konie w stadzie. Tylko wlasnie szukam jakiegos patentu na wariata  🤦
ushia   It's a kind o'magic
23 marca 2009 19:01
my-karen - chyba nie masz wyjscia, jak sie nie bedzie ruszal to bedzie mu sie paskudzic - wsiadaj, przeciez nie chcesz go zajechac godzinnym galopem tylko wziac na spacer

pamietam ze podobny problem opisywala kiedys m.indira - miala klacz atakujaca na lonzy
przerobila ja tak, ze wziela w obce miejsce, w dodatku w wietrzny "straszny" dzien - i kon sie podporzadkowal, bo ona byla znajoma czyli bezpieczna
my_karen   Connemara SeaHorse
23 marca 2009 19:17
Moge go albo ganiac dalej po padoku, albo wsiadac na stepo-klusa. I tak chyba zrobie od jutra.

Wiem, ze wlasciciel probowal zabierac w obce miejsce - eh on z bezsilnosci przerabial cokolwiek mu do glowy przyszlo... powiem tak... ten kon ma w d*** miejsce, na nim nie ma roznicy gdzie jedziemy w teren, nowa stajnia nie robi wrazenia, wczesniej byl palowany na łancuchu w najrozniejszych miejscach, blizej i dalej od domu - a co mu tam.  🤔wirek: Problem ten sam - kon nie wyjdzie na kolo prosba ni grozba. Na samo rozwijanie linki odwraca sie przodem i patrzy a la 'no dalej, zmus mnie'.

Niemniej, sprobuje 🙂 I na bank sprobuje lonzy z czlowiekiem w siodle, a po lonzy pochodzi sam chociaz minute, bedzie dobrze - odpuszcze, i tak po kroczku, moze sie uda.

Tak sobie pomyslalam, ze samo siodlo moze pomoc. Dzis lonzowalam bez siodla, tak tylko zeby sie rana nie paprala badziej, nie chcialam popregu dopinac bo jednak gosc obolały jest.
Ale tak sobie mysle, ze skoro w siodle jest mega grzeczny, to moze skojarzy lonze inaczej. Sprobuje, bo z tego co wiem tylko w pasie byl lonzowany wczesniej.

Dziękuję Wam naprawde bardzo, :kwiatek:  troche mi sie teraz lepiej mysli o tym wszystkim, bo jak wrocilam od niego dzisiaj to załamana byłam...

Zaciekawiło to mnie na tyle, że uciekłam się do konsultacji! Odpowiedź: albo odpuszczasz lonżę (gdy chcesz "na miękko"😉, albo pessoa! Najwyżej sobie uszkodzi kręgosłup ale i tak (wybacz, zen  🙂😉 "sounds like he is ready 4 the kielbasa factory".
mój nowo zakupiony wałaszek też w siodle grzecznie i odważnie chodzi, a na lonży nie za chętnie, że tak powiem... próbuje iść na mnie  🤔, idzie swoim dostojnym tempem - stęp.  Nie znamy się za dobrze, więc na razie uważam, puszczam go luzem. Ale jestem z nim na padoku niech sobie nie myśli, że się mnie pozbędzie :P . Z lonżą powalczę później, nie dam się. Prowadzanie już nam lepiej idzie, bo na początku też było kiepsko. W boksie nieraz próbuje za ciuch złapać. Ale to wszystko może u nas być związane z przeniesieniem do nowej stajni. Pierwsza zmiana w życiu tego konia, więc daję mu czas, a potem do roboty  😉
ushia   It's a kind o'magic
23 marca 2009 20:29
na co mu dajesz czas? na dojscie do wniosku ze mu bedziesz pozwalac na takie zachowania???
IloveMosiek   Mościsław & Co
23 marca 2009 20:37
mój ani w siodle, ani na lonży nie chodził - ciągły bunt. nawet w drzwiach boksu miałam kopyta nad głową. na wybiegu, jeśli przestrzeni było dużo - unikał, jeśli mniej - atakował.
od razu zaczęłam krzakoterapię. żeby się do mnie przyzwyczaił czytałam mu książki na głos, puszczałam muzykę, upierdliwie okazywałam swoją obecnośc, nagradzałam za wszystkie pozytywy. kiedy zachowywał się źle - łomot. trochę metoda kija i marchewki. do tego wewszystkich sytuacjach wymuszałam uznanie mojegoautorytetu - ja idę pierwsza, nie ja się odsuwam, koń dostaje do żłobu dopiero wtedy, kiedy przejdzie pod ścianę. na lonży było najtrudniej - kopyta fruwały, zęby straszyły... pomógł okólnik, bat, wypięcie i dużo cierpliwości i pracy głosem. teraz mogę go lożowac na kantarku, nawet raz się nie ruszy, jak nie powinien. zaczął się przytulac. na pastwisku od razu podchodzi, wita się, odesłany odchodzi grzecznie, nieodesłany idzie za mną, ale nienachalnie i absolutnie na moich warunkach. i pod siodłem jest dużo lepiej, odkąd zaakaceptował, że to ja dominuję w związku.podporządkował się i zaczął współpracowac. dalej nagradzam pozytywy, a wszelkie odchyły negatywne bezapelacyjnie wypleniam natychmiastowym przypomnieniem, kto tu rządzi.

dla mnie zdecydowanie najlepszy jest pomysł z jeźdźcem na lonży. życzę powodzenia z końskim terrorystą😉
[quote author=my_karen link=topic=4284.msg209620#msg209620 date=1237835874]
wczesniej byl palowany na łancuchu w najrozniejszych miejscach, blizej i dalej od domu
(...)
I na bank sprobuje lonzy z czlowiekiem w siodle
[/quote]
Żeby tylko nie okazało się, że "uwiązanie" kojarzy się koniowi tak źle, że do ratowania będzie i lonżujący i jeździec!
No z takim koniem to mi się własnie wydaje że bardzo stanowczo, nawet brutalnie. Myślę, że wypięcie na wypinacze ograniczy zapędy takiego konia, do tego ogordzony lonżownik, żeby nie było szans stanięcia do lonżującego przodem i ewentualnie cofnia się. I bat na zad i heja do przodu (nie żeby dziki galop), stanowczo wymagać ruchu po kole, każdy bunt od razu kwitować batem, a dobrą reakcję nagradzać słowem spokojnym. Aż do skutku. Ale może być tak że ten koń będzie słuchał tylko osoby, która z nim wygra a z resztą będzie robił to co robi teraz.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 marca 2009 21:47
ciekawe czy on się bata boi. Może to taki egzemplarz co mu totalnie bat wisi.
Chyba było? Bat wzmaga jego agresję!
Również mam konia który rzucał się na mnie na lonży, ustawiał się przodem i rzucał się na mnie z zębami, również reagował na bata agresją. I kompletnie nie zgodzę się z wypowiedzią repki. Owszem trzeba  byc stanowczym, nie odpuszczac. Ale na pewno nie wypinac konia to tylko maskuje zachowanie i na pewno nie bic konia batem dopóki nie będzie na niego odczulony tzn nie będzie reagował na niego agresją tylko zacznie go respektowac. Bunty takie jak wchodzenie do środka eliminowac po przez gwałtowne cofanie, daje to dla konia niewygodę (karę) koń będzie wolał iśc do przodu niż do tyłu.  Tylko trzeba to robic z zdecydowaniem, stanowczością nawet kiedy on chce na Ciebie iśc. To tak jak w stadzie silniejszy przesuwa słabszego nawet jeżeli na początku próbują ze sobą walczyc wygrywa ten który nie odpuści. Ktoś już wcześniej napisał, że nie tylko na lonży należy pokazywac kto tu rządzi, ale również podczas prowadzania, karmienia itd to wszystko składa się na Wasze relacje.
Dobre też jest cwiczenie na wolności tzn wypuścic konia na lonżownik (luzem) odsuwac od siebie konia wymuszając u niego ruch na przód, ale nie pozwalac mu zmienic kierunku! Po chwili odpuścic i poczekac czy koń do nas podejdzie, czasem nawet poruszenie uchem w naszą stronę jest już dobrym sygnałem i znowu to samo aż koń spokojnie podejdzie, skieruje się w naszą stronę. Owszem czasem nie uda sie nam od razu do tego doprowadzic, ale to cwiczenie spowoduję że za którymś razem (w zależności od konia) będzie za nami chodził krok w krok. Dzięki takiemu cwiczeniu budujemy z koniem więz i ustalamy jasno reguły, jeżeli dojdziemy już do końcowego etapu wyeliminujemy agresywne zachowanie w stosunku do nas. Jeżeli koń agresywnie reaguje na bata można posłużyc się liną, rzucac ją w kierunku koni czasem dotknąc zadu tak jakby lina była lassem.
Długo jezdziłam w siodle unikając lonży, ale to niestety nie poprawiło zachowania konia z ziemi. Myślę, że nie ma sensu zaczynac roboty póki nie będzie sprawiał takie problemy.
Moj przemily, przespokojny walach tez tak mial raz 3 lata temu.

Lonzowalam go na hali, ani go nie bilam, ani nic, a on znudzony kolejnym kolkiem w golopie zlozyl uszy i ruszyl na mnie, zeby oczewiscie przestraszyc. Powiem tak - przestraszylam sie ale bardziej wkurzylam sie na niego, chlasnelam batem po tylku i pogonilam 20 kolek golopem do okolo siebie dopuki sie nie zmeczl. Potem popatrzyl na mnie przepraszajac - Ups... sorrki... ponioslo mnie. I juz nigdy takich rzeczy mnie nie robil. Tylko raz mojej opekunce sprobowal sie postawic.

Konie to sa jak male dziecie, zawsze szukaja mozliwosc sie postawic na swoim, i choc raz im na to pozwolisz, to potem bedziesz miala duzy problem czasami do nie naprawienia. Kon nie moze sie czuc ze jest w tym zespole najwazniejszy i decyduje za wlasciciela.
my_karen   Connemara SeaHorse
24 marca 2009 10:09
[quote author=my_karen link=topic=4284.msg209620#msg209620 date=1237835874]
wczesniej byl palowany na łancuchu w najrozniejszych miejscach, blizej i dalej od domu
(...)
I na bank sprobuje lonzy z czlowiekiem w siodle

Żeby tylko nie okazało się, że "uwiązanie" kojarzy się koniowi tak źle, że do ratowania będzie i lonżujący i jeździec!
[/quote]
halo, on szczęśliwy, ze trawa 🙂 od razu gęba pełna trawy i niewazne, czy wkolo ludzie czy psy. To bylo wyjscie dopoki nie bylo padoku, ale kon zawsze spokojnie sie zachowywal, spokojnie dawal sie zapiac, itp. Na lonzy pod jezdzcem chodzil ze 3x jak dotad, zero buntu.

ElaPe on bata respektuje w codziennym obejsciu, znaczy nawet jak na padoku probuje kogos pogonic i machnie sie batem to odpuszcza, zwykle zreszta wystacza, ze mam bat ze soba i jest spokoj. Szalu na bata dostaje tylko na lonzy, ale wtedy i tak tylko bat 'opoznia atak' :/ gdybym na lonze bata nie wziela chyba by mnie zjadl po kilku sekundach.

alona, on nie straszy, jak straszyl wystaczylo podniesc bata i szedl dalej. On od razu skacze z zebami i kopytami do ciebie, nie bawi sie w straszenie. Wczesniej, to moge dodac z cala odpowiedzialnoscia, nikt mu nie ustepowal, nikt sie nie cofal przed nim. On byl od poczatku z gatunku tych koni, na ktore trzeba uwazac caly czas, niby nic nie robia ale uwazac trzeba, wiec podchodzily do niego tylko okreslone osoby, z doswiadczeniem.
Jedzenie dostaje dopiero jak sie odsunie w stajni, smakolyki tylko do zlobu.
Z padoku przychodzi na zawolanie, sam kontaktu tez szuka, lubi czyszczenie, glaskanie, ale jesli nie ma uwiazu to on probuje sobie wybrac ile i kiedy tego czyszczenia, dlatego zaczelismy go obowiazkowo wiazac, zeby nie ubzdural siebie, ze moze decydowac kiedy koniec zabawy.

Ola, ja znowu zauwazylam, ze na niego lepiej dziala wypiecie. Tzn najlepiej juz samo siodlo na grzbiecie, nie wiem z czego to wynika, ale momentalnie z  koniem mozna wiecej zrobic na spokojnie.

Dzis poszedl na lonze z siodlem, tzn plan byl taki, ze ja wsiadam maz lonzuje. Ale kon od poczatku inny, widac, ze niezadowolony, ale jakos szedl, wiec sprobowalismy bez jezdzca jednak. Pochodzil pare kolek i w nagrode pojechalismy na spacerek do lasu. Dam sobie glowe obciac, ze bez siodla znowu by byly bunty.

On generalnie dopoki szoku nie dostanie, jak juz sie uda ruszyc na kole, do srodka nie wchodzi, trzyma sie w odleglosci, zatrzymuje tez na kole, pieknie chodzi na glos, na 'stoj' sie zatrzymuje, ale tez na kole. Ale wystarczy sekunda nieuwagi, chocby siegniecie do kieszeni po komorke, cokolwiek, i kon juz robi stop, okreca do srodka(zostaje na kole) i znowu zaczyna sie walka.
Dopoki szoku nie dostanie, poki mu sie nie znudzi, to i bat budzi prawidlowa reakcje. Do srodka 'wchodzi' tylko jak wyskakuje na kogos z zebami :/

Tylko, ze ostatnie lonze wg relacji wlasciciela wygladaly juz tak jak moja wczorajsza - kon na kole, ale zwrocony w strone czlowieka, mozna probowac przejsc za niego, brac go na przetrzymanie, nic. Straszenie - nic. Uderzenie - atak na czlowieka.
Wczesniej łatwiej ustepowal, najpierw wystrczalo pomachanie batem za zadem, pozniej juz tylko gorzej.

Moze jak mu juz calkiem hormony zejda to sie uspokoi, ale z lonza pewnie bedzie problem dozywotni.


Kurcze, moze ma jakies zle skojarzenia jeszcze z czasów pierwszego wlasciciela. Zeby az tak reagowac. Musiał mu ktoś coś paskudnego zrobić i to na lonzy.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 marca 2009 10:41
a może powożenie z ziemi - czyli sławetne 2 lonże? Tzn. ja osobiście mam taki patent że sznurek mam z 2 karabińczykami i ten sznurek dopinam z obu stron i kon szans na tym nie ma by do środka się odwrócić i atakować czy coś.

może takie coś zrobić z siodłem na grzbiecie skoro siodło go jakoś tam uspokaja - wtedy te lonże czy też sznurki przełozyć przez strzemiona?






Niestety bywają też takie konie,które z powodu agresji powinny być weliminowane. Wiem,że niemiło to brzmi. Popytaj ,jeśli możesz o jego pochodzenie.Czy nie było wrednego przodka.
my_karen   Connemara SeaHorse
24 marca 2009 11:09
Ela no wlasnie czekalam, az ktos cos powie na ten temat, pytalam o to w pierwszym poscie.
Szczerze to po tym wszystkim nie bardzo czuje sie na silach walczyc z nim nawet na dwoch lonzach, choc jesli teraz sprobuje lonzowac to tylko na dwoch lonzach, żeby w razie czego odciagnac go jakkolwiek na zewnatrz.

On chodził w bryczce wiec nie powinno byc w sumie większego problemu.

Sprobuje, ale pojde za rada ushii i wyprowadze najpierw w obcy teren chyba. Sprobuje na pewno, ale narazie chyba dam mu i sobie kilka dni na ochloniecie na lonzy z jezdzcem skoro tak chodzi lepiej i jakies spacerki bo to jest zdecydowanie to co tygryski lubia najbardziej.

Tania Kon ma fajny papier - po ktoryms ogierze po Dido, matka wielkopolanka, ale nie wiem nic wiecej.
I niestety coraz bardziej sie sklaniam ku temu co napisalas - ja mu daje szanse, ale jak jej nie wykorzysta, wlasciciel zrobi z nim co zechce, czyli pewnie wyeliminuje..
Ja mu daje jeszcze tylko chwile po kastracji, moze zmadrzeje.

jak kupilam skarego- to nie bylo mowy o normalnym lonzowaniu. owszem, szedl sobie spokojnie do czasu az sobie czegos nie ubzdural i nie probowal tylami zdjac oglowia. kiedy po ktoryms takim numerze zakodowal sobie w glowie, ze nie da rady- to ruszal na lonzujacego. moj patent byl krotki i prosty- gwizdek w usta i dmuchamy do oporu. wyploszony kon odskakiwal ode mnie- po czym znowu lonza i biegamy w kolko- jak tylko probowal wejsc do srodka- to baciorem przed soba trzaskalam. po 2 tygodniach kon jak malowany na lonzy.

na poczatku mylam mu nogi z batem w reku- bo skubany probowal wejsc na mnie- dostawal lekko batem po nogach, szarpniecie za kantar i stal.

gdyby probowal przy lonzowaniu mnie atakowac nawet po gwizdku- to bez wahania bym go sprala batem. w stadzie konie w walce rowniez zadaja sobie bol- bat to przedluzenie mojej reki- reka to moja obrona- wiec jesli kon by mnie prowokowal do walki- to by oberwal. tutaj nie doszukiwalam sie przyczyn zachowania takiego na lonzy, na pewno byly to bledy i zadawanie bolu koniowi w poczatkowej fazie szkolenia. ja niestety nie jestem z gumy i nie podjelam ryzyka cackania sie z konikiem czy probowaniem lagodnie zalatwic sprawe. na szczescie gwizdek zdal egzamin.
Ja się zgadzam z Tanią. Koń agresywny, który atakuje człowieka, powinien zostać uśpiony. Spotkałam sie już z dawaniem jeszcze jednej, kolejnej szansy. Efekt był taki, że konik odgryzł mi skórę na ramieniu, dzień póżniej rzucił się na właściciela i wgryzł mu się w kark.
A pod siodłem był aniołem.
Widziałam również jak inny ogier pomiata moim kolegą, rzucając go po boksie.
Złapał go zębami za dłoń i rzucał gościem 190 wzrostu, tak jak szczeniak bawi się szmatką.
Ja nie wiem skąd u nas tyle sentymentu do agresywnych zwierząt.
Za granicą każdy agresywny zwierz zostaje eliminowany.

mysle, ze tu nie chodzi o dawanie szansy i czekanie az hormony sie uspokoja-tylko o zabranie sie za ustalanie hierarchii. a jak sie nie da lub proces ustalania owej hierarchii jest na granicy walki o zycie- to tez bym sie nie wahala tylko odeslala do krainy wiecznych snow.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się