rok 2010 - podsumowania

w zeszlym roku byl watek podsumowujacy, czekalam az ktos zalozy w tym, a ze sie nie doczekalam to postanowilam zalozyc sama  🙂

Dla mnie 2010 byl, tak jak mialam nadzieje rok temu, kontynuacja pozytywnych wydarzen.
Jedyny minus z zeszlego roku skasowany, pies juz w marcu przywieziony od rodzicow, cala rodzina razem.

Plusow cala masa 🙂
-firma do przodu
-chlop mi sie chyba udal
-moge spokojnie codziennie rano wstac z usmiechem, robic to co lubie, przy okazji zarazajac moja pasja kolejnych ludzi 🙂

Mam nadzieje ze dla was 2010 byl rownie udany!

Zapraszam do corocznych podsumowan 😅
trzynastka   In love with the ordinary
13 grudnia 2010 22:37
dubel.
po wpisaniu samego "postanowienia" wyskakuje...  http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,958.0.html
A tam, ten temat jest dla konkretnego roku, a nie taki zbiorczy... Ja bym go zostawiła, tak jak Sylwester ma co roku nowy temat 🙂
tylko że sience chodziło o konkretne lata 2010/2011

ja sie jeszcze nie wypowiadam bo jeszcze troche czasu do końca roku zostało a wszystko może  sie jeszcze zmienić  👀
trzynastka   In love with the ordinary
13 grudnia 2010 22:41
A tam, ten temat jest dla konkretnego roku, a nie taki zbiorczy... Ja bym go zostawiła, tak jak Sylwester ma co roku nowy temat 🙂


Ale np w poprzednim temacie z roku na rok ludzie pisali postanowienia, po czym po roku ktoś go odkopywał i można to było skonfrontować. A jak będzie co roku nowy, to po kiego mam tu pisać postanowienia skoro za rok o nich zapomnę, bo ktoś stworzy nowy temat ?
nine, nie wiedzialam ze jest watek o postanowieniach, mozna to wykreslic z tytulu i zrobic tylko podsumowanie, tak jak w watku z zeszlego roku, 'rok 2009 - podsumowania' czy jakos tak.

edit: zmienione i wymazalam postanowienia, wiec juz nie ma dubla 🙂
Dla mnie ten rok był trudny.
Najpierw zima trzymała jak szalona, potem katastrofa smoleńska, potem powódź.
Czas leciał tak dziwnie. Miły sierpień i wrzesień. Końcówka roku jak zawsze męcząca.
Prywatnie rozwikłałam kilka ogromnych węzłów i jestem z tego bardzo dumna.
A najbardziej z syna, który wyrasta mi na świetnego czeskiego lekarza weterynarii chirurga.
I tak sobie dzielnie radzi w obcym kraju.  :kwiatek:
Pierwsze zawody z moją bestią i od razu udane 🙂
💘
Narodziny mojego szalonego kocurka.
Znalezienie nowej pracy, porzucenie jej.
Dostanie się na praktyki studenckie z dużą szansą na dalszą współpracę.
Zakupienie wymarzonego siodła  😅
Ogólnie rzecz biorąc, ten rok, póki co, poza drobnymi momentami, był bardzo dobry.
Mam nadzieję, że tak zostanie 🙂
Dla mnie ten rok był dość przełomowy. Było dużo fajnych i sporo kiepskich rzeczy, na pewno nie było więc spokojnie.

Dzionek zdrowy cały rok, w fajnej stajni - jestem o niego spokojna i umieram ze szczęścia, bo okazuje się coraz fajniejszym i zdolniejszym rumakiem.
Super wakacje w Skibnie z super ludźmi ( :kwiatek🙂 i super końmi 🙂 Uwierzyłam w siebie, w konia i w ogóle chodziłam tam 2 cm nad ziemią przez 2 tygodnie 🙂
Super wyjazd do Szkocji z chłopakiem - było pięknie, wspaniale i ja chcę jeszcze raz!
Jestem 4-ty rok z tym samym mężczyzną i wciąż mam motylki w brzuchu 🙂
Wyprowadziłam się z domu i wiem, że dam radę sama.
Zaczęłam zarabiać konkretniejsze pieniądze, stać mnie już nie tylko na utrzymanie konia, ale też na kupowanie mu padów ES i wciąż mam co jeść 😀
Zaczęłam fajny staż w kierunku, w którym chcę się rozwijać.
Wciąż mam super relacje z moimi dwiema przyjaciółkami.
Mam coraz lepsze relację z bratem, mogę wręcz powiedzieć, że się kumplujemy 🙂
Spełniłam wieloletnie marzenie i wzięłam psa ze schroniska - uwielbiam go i nie wyobrażam sobie już życia bez niego!
Mam super szefów i bezstresową pracę.
Zdałam egzamin specjalizacyjny na 5 i usłyszałam wiele komplementów od ludzi, których szanuję i podziwiam.

Nie obroniłam się na psychologii - pewnie na początku przyszłego roku to dopiero zrobię.
Nie stażuję tyle ile by chciała, bo muszę pracować.
Nie jestem u konia tyle ile bym chciała, bo muszę pracować i stażować 😀
Wprowadziłam się i wyprowadziłam od faceta - kiepsko po takich fajnych 7 miesiącach wrócić do rodziców :/
Znów mieszkam na zadupiu i wszędzie mam daleko.
Umarł mój wujek mimo długiej walki o niego 🙁
Dalsza rodzina nam się sypie - jakieś idiotyczne kłótnie i fochy, które zepsują nam święta.

Chyba to tyle tak wstępnie. Dużo się działo, ale przynajmniej kilka rzeczy mocno ruszyło do przodu. Mam nadzieję, że 2011 będzie co najmniej tak samo dobry albo i lepszy!
maleństwo   I'll love you till the end of time...
14 grudnia 2010 09:10
Oooo, czekałam na ten temat 😉

Zdecydowanie najintensywniejszy rok w moim zwykle spokojnym i nudnym życiu.

Wyprowadziłam się z domu.
Zaczęłam drugą pracę, w pierwszej dostałam masę zajęć i czasem podpieram się nosem, za to nie muszę się martwić, jak związać koniec z końcem (no, choć kokosy to to nie są 😁 )

Z minusów - w związku z w.w. musiałam oddać w dzierżawę moją kobyłę, z którego to powodu nadal cierpię i nie wiem, jak to się w ogóle skończy.

No i najważniejsze - zaręczyłam się. I tym samym zaczynam kolejny etap w życiu, zapewne zmian teraz będzie coraz więcej.

Ciekawy rok to był, ino spania mało 😂
a dla mnie ten rok to jakaś porażka. masa konfliktów, strata czegoś na czym bardzo mi zależało, dwa nieudane związki, zawiodłam się na bliskich mi osobach, moi rodzice się rozwiedli, mieszkam z mamą i jest mi bardzo ciężko. czuję się strasznie zagubiona i chcę, żeby ten rok się jak najszybciej skończył 😕
Averis   Czarny charakter
14 grudnia 2010 21:02
Ten rok zmęczył mnie tak bardzo ,że nie mam siły o nim pisać.
Moon   #kulistyzajebisty
14 grudnia 2010 21:12
O 2009 roku pisałam, że to było przełomowe dno. Bo było, w 100%
Ten rok... Na pewno wiele mi uzmysłowił. Na pewno raczej nic nie zmieniło się jakoś drastycznie, ale w kilku kwestiach zadziwiłam samą siebie.

Poza tym zdałam licencjat, po którym oczywiście nie znalazłam żadnej pracy w zawodzie tak zwanym, dostałam się na MSU. Studiuję póki co bez jakiejkolwiek motywacji, przekonania że pracę jakąkolwiek po geologii morza dostanę. Po cichu gdzieś tam, urodziła mi się myśl, żeby pójść na prywatną grafikę komputerową - zobaczymy jak będzie z funduszami. Albo "dorobić" do geologii jeszcze gospodarkę przestrzenną. Albo, albo, albo. Ale jakiś konkretniejszych planów czy wizji na dalsze życie dalej brak :/

Zdałam w końcu to cholerne prawko, ale to tylko zasługa mojego kochanego chłopaka, który wręcz siłą ciągał mnie na kolejne dodatkowe jazdy i egzaminy. Sama, dawno rzuciłabym to w jasną cholerę.
Podobnież jak Dzionka - jestem z facetem już 7 rok (to już?!  :ke🙂 i też, dalej mam motylki w brzuchu.
Rozkręca mi się powolutku mój mały biznesik, może coś z tego wyjdzie.

Końsko raczej nie ma czego podsumowywać.

No rok? "Żeby choć raz było inaczej..."
Gillian   four letter word
14 grudnia 2010 21:46
rok 2010 zaskoczył mnie totalnie - pozytywnie! nic, co się wydarzyło nie było planowane. A wydarzyły się same dobre rzeczy.
Końsko? udało się, jeżdżę N-ki. Raz lepiej, raz gorzej, ale postanowienie spełnione. Ba, wyszłam ponad to i sama samiuteńka pojechałam na halówki. Kto by pomyślał...? Ja nie! 🙂
Osobiście - weszłam w związek, jestem szczęśliwa w większości czasu 😉 nie jest to związek idealny, bajkowy i wymarzony ale czuję się w nim dobrze. I nawet okazało się, że są i będą gorsze problemy niż mój koń 😉 więc ogólnie do przodu.
Zakończyłam też ostatecznie edukację ufff.Starczy tego studiowania, ileż można 🙂

absolutnie przekozacki rok 🙂
Ten rok był przełomowy w moim życiu.
Zdarzyło się bardzo wiele złego. Takiej sytuacji, w której się znalazłam nie życzę nawet najgorszemu wrogowi. Na szczęście okazało się, że mam koło siebie wielu wspaniałych ludzi, którzy mi bardzo pomogli. I co jest dla mnie najważniejsze - udowodniłam całemu swojemu otoczeniu, a przede wszystkim samej sobie, że potrafię dać sobie radę w sytuacjach ekstremalnych. Dzięki temu naprawdę czuje się teraz dużo pewniejsza. Cała sprawa rozwiązała się raczej pozytywnie.

Co do koni. Straciłam swojego konie. Jednak pomimo wszystko jakieś sukcesy były. Spełniłam jedno ze swoich końskich marzeń.  Plany były zuuuupełnie inne i nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że coś takiego może się stać. Ale co najważniejsze w tym wszystkim - dalej jeżdżę konno. Do tego zrozumiałam jedną ważną rzecz - bez jeździectwa da się żyć.

Co do studiów - bardzo żałuję, że nie postawiłam na swoim i nie zmieniłam kierunku studiów. To był błąd :/
Nie potrafię opisać tego roku jednym słowem. Bywało dobrze, bywało źle.
Połamałam się, przestałam jeździć chociaż tak naprawdę dopiero zaczęłam.
W wakacje poszłam pierwszy raz w życiu do pracy i nie żałuję mimo że całe 2 miesiące.
Dzierżawiłam przez 2 miesiące konia, co było chyba najlepszą rzeczą jaka mi się zdarzyła.
Może mam tylko takie wrażenie, ale chyba w końcu chociaż trochę zgrałam się z klasą (mimo wszystko oni razem są półtora roku, mnie nie było cały drugi semestr w zeszłym roku).
To chyba tylko tyle. Moje życie jest nudne.  😉
Scottie   Cicha obserwatorka
16 grudnia 2010 08:30
Dziwny był ten rok, bardzo.

Początek roku smutny, ale dzięki pewnym wydarzeniom zdałam sobie sprawę, że mój chłopak to ten jedyny. A później zaczęło się wszystko walić i nie wiem, czy za rok w podsumowaniu nie napiszę "rozpadł się mój prawie idealny związek". Stwierdzam, że wszyscy faceci są tacy sami.

Dostałam fajną pracę, pierwszą prawdziwą, dzięki której mogłam sobie po części zrealizować marzenia. Po czym z niej zrezygnowałam, ale na horyzoncie pojawiła się nowa oferta...

Jedynym plusem jest chyba wyjazd do Turcji w wakacje, pierwszy raz leciałam samolotem i było faaajnie 🙂

Konia nie widziałam w tym roku ani razu na żywo.
A mi za szybko minął..
W sumie nic szczególnego się w nim nie zdarzyło. Troszkę problemów w stajni, później było dobrze, na studiach do przodu.
O, dostałam kocisko, które cały czas demoluje dom 🙂
Mam Dzidziusia  😅
Dla mnie ten rok był trudny, ale napewno nie najgorszy. Kilka spraw udało się popchnąć do przodu, inne zaplanowane niestety muszą jeszcze poczekać. Niestety ten rok psychicznie i fizycznie dał mi w kość. Czuję się zmęczona i najchętniej kolejny rok przeznaczyłabym na odespanie.
Końsko- Hubi nadal nie wyszedł z kontuzji, to już 2 lata jego laby. Doszedł młody, ale do pracy z nim jeszcze wiele wody musi upłynąć.
Praca- znalazłam fajną pracę, która mnie rozwija, jest zgodna z moim hobby i byłaby super, gdyby nie to, że czasem wysysa ze mnie wiele sił.
Dom- żadnych zmian. Czyli raczej miernota.
Finase pozwoliły trochę nadrobić zaległości, ale do wyjścia na prostą jeszcze daleko. W tym tempie za 5 lat powinnam być bez zaległości (nie licząc kredytów).
Wśród znajomych wiele śmierci młodych osób. Wyjątkowo dużo osób jak na 1 rok.

I chyba na tyle. Oby kolejny nie był gorszy, a nieśmiało poproszę o lepszy. 🙇
Pokemon - Gratulacje  :kwiatek:

Mój rok był dziwny. Z jednej strony był cudowny, bo wkoncu poczyniłyśmy z kobyłką jakieś postępy. Skaczemy troszku, na pewno dużo bardziej się dogadujemy i mam w planach w styczniu-lutym pojechać jakieś zawody halowe. Będą to nasze pierwsze, ale wierzę w trenerkę i w nas, że się uda.
Niestety z drugiej strony jest masakra. Przeprowadziłam się i straciłam kontakt z milionem osób, czego bardzo żałuję. Ciągłe kłótnie z mamą i ojczymem doprowadzają mnie już do szału. Strata pracy i znów liczenie na łaskę rodziców. Najgorsze jest to, że dzisiaj będzie podjęta bardzo ważna decyzja, która może zmienić całe moje życie i nie jest ani troszkę zależna ode mnie, wiec trzymajcie za mnie kciuki 😉
Sumując rok 2010 nie był idealny, ale ciesze się, że z kobyłką idziemy do przodu, reszta spraw mam nadzieję, że poprawi się w przyszłym roku.
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
16 grudnia 2010 09:23
Rok pełen wrażeń i zmian🙂

- Kupiliśmy mieszkanie 😅
- Dostałam prace którą kocham i chce sie w niej rozwijać 😅
- Zaczełam współprace z Grotą 🏇
- poznałam wspaniałych ludzi :kwiatek:
- Piotrusiowi wyszły ząbki, nauczył się chodzić i mówić po swojemu 😍

a ze złych to chyba tylko to że z kasą krucho ostatnio i synek ciągle chory 🙁
rok generlanie do du*y 🙁

negatywy:
*po 3 latach zakonczylam wspolprace z trenerka... w sumie to ona ze mna zakonczyla, dosc niespodziewanie
*duzo przebojow, niestety negatywnych ze stajniami...
*nieudany start na najwazniejszych zawodach w mojej "karierze"
*rozstalam sie po prawie roku z facetem
*obecnie nie jezdze 🙁


z pozytywow?:
*juz za kilka miesiecy matura i wreszcie jade w swiat!
*bylam w super pracy wakacyjnej przy koniech, nauczylam sie bardzo duzo
*moj konio pokazal na treningach co potrafi 😎 potrzebuje jeszcze tylko troche czasu

generalnie rok oceniam na "-"
Mój rok 2010 przyniósł mi kilka niespodzianek.
- Związek z chłopakiem, którego początek mógłby zrobic za scenariusz dobrego filmu, jest to "coś bardzo poważnego"
- Wyprowadzka z mojego stajennego lokum
- Zabrali mi konia do startów na zawodach, potem dali nowego, w międzyczasie jeździłam kilka koni prywatnych
- Odniosłam kilka swoich rekordów na zawodach, między innymi programy dresażowe wykonane na 75% i 73%
- Rodzina rozsypała mi się już totalnie, czuję się pół sierotą, mimo, że oboje rodzice żywi
- Praca - nie udało mi się znaleźc niczego nowego, ale pokładam nadzieję w pewnym projekcie
Ogólnie rok był taki średni, ale nie mogę się doczekac następnego 😀
2010 był mocno średni z tendecją spadkową.
Zmarł mi dziadek i ukochany wujek w zasadzie miesiąc po miesiącu. Babci za to coś zdrowo odbiło i wszystkich wydziedzicza, wrzeszczy na cały blok, ze ją rodzina okrada, doszło nawet do tego, że dając prezent urodzinowy kuzynce kazała jej podpisywać "odbiór". Tata ciągle nie może znaleźć pracy a własna firma niestety lekko nie wypaliła. Mama wpadła w depresję a ja w sumie nie mogę zrobić nic, żeby im pomóc🙁
Chyba jedynymi światełkami w tej czarnej d*pie są: mój mąż- wytrzymał ze mną już półtora roku i współpraca z Falconem.
Bardzo bym chciała, żeby ten 2011 okazał się bardziej optymistyczny, bo już naprawdę ciężko się uśmiechać, kiedy wszystkie plany i marzenia rozsypują się z dnia na dzień.
Dla mnie rok całkiem niezły.

- Wróciłam do jazdy, nawet mam trenera, planuję starty, udało mi się dość szybko ogarnąć, szczególnie jeśli porównam to co jest teraz, nawet z tym co było we wrześniu. i koń współpracuje.
- W pracy, którą co roku wykonuję latem w Irlandii zaliczyłam podwyżkę, co pozwoliło mi z góry zapłacić za rok studiów i odłożyć sporo kasy na konia. Plus kasa, którą zarabiam na co dzień pracując około-końsko wystarcza na resztę utrzymania konia 🙂 czuję się coraz bardziej samodzielna, co jest przyjemnym uczuciem.
- Udało mi się po raz pierwszy pojechać ze znajomymi na wakacje, i to do Egiptu 🙂
- Pojawiły się pierwsze sukcesy jeśli idzie o to co robię na co dzień czyli struganie kopyt, plus praca z nazwijmy to końmi po przejściach. W niektórych przypadkach jest dużo lepiej, niż zakładałam jeszcze kilka miesięcy temu - konie naprawdę potrafią zaskakiwać 🙂
- Mam temat pracy magisterskiej i powoli zabieram się za badania pilotażowe. Wielkim sukcesem jest dla mnie to, że udało mi się znaleźć promotora, który zgodził się na to bym badała konie, a przy tym potrafi mi naprawdę doradzić.
- mam motywację do nauki

Z minusów:
- nie jest dobrze z moimi plecami, po tym jak miałam wypadek latem i przewróciłam się z koniem, który stanął dęba. I nie wiem co będzie dalej. Co gorsza nie udało mi się wyciągnąć odszkodowania, dobrze chociaż, że przyznali mi zwrot kosztów leczenia...
- Mam nadzieję, że plecy nie przeszkodzą mi w tym co aktualnie robię i chcę robić, czyli w struganiu kopyt. Na szczęście jest wiele innych rzeczy, które robię i chcę robić, mniej obciążających plecy w razie czego. Ale byłoby mi tego bardzo szkoda...
- W miłości posucha, czyli przelotne znajomości, bez żadnej dłuższej, stałej.
- Mam warunek na studiach po letniej sesji, bo nie zdałam wszystkich egzaminów.
- Coraz gorzej dogaduję się z rodzicami i bardzo chciałabym się już wyprowadzić (niestety 7 tysi rocznie za studia plus 5 tysi za konia, nie pozwalają mi na razie pójść 'na swoje'. Ale jeszcze tylko półtora roku i odejdzie koszt studiów 🙂  ważne, że po raz pierwszy te 13-14 tys potrzebne na studia i konia w ciągu roku byłam w stanie bez problemu zarobić).
Najgorszy rok w moim życiu  😵 Niech już się wreszcie skończy  🙄
Tragedia porażką poganiana, mnóstwo problemów, cały rok "jak nie urok to sraczka". Nie wiem czy uzbierałabym tydzień spokojnych dni  🤬
Sama nie wiem jak ten rok przeżyłam, zaczynam zapominać jak było przed tym rokiem, gdy wiodłam spokojne i raczej szczęśliwe życie. Nie pamiętam jak to jest spać spokojnie w nocy i żyć bez stresu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie choć odrobinę lżej  :emot4: Bo na razie, jak to mawia pewien znajomy, wszystko "idzie jak ku...e w deszcz..."
Końsko rok wyszedł super- mega zadowolona jest z hucułów kupionych w lutym.
Domowo- mężowo- dzieciowo- ok. Wspólne wakacje były super, szkoda tylko, ze mamy tak mało czasu dla siebie.
Praca w szkole- moze byc, choc myslałam, ze we wrzesniu nie wystartuje.

Najgorsza sprawa- dowiedziałam się, że czeka mnie operacja, po której bede długo dochodzic do siebie.  Ale to bedzie minus roku przyszłego.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 grudnia 2010 10:10
a ja podobnie jak new.day nie będę się jeszcze wypowiadać, bo ostatnie dni są przełomowe (albo wydaje mi się, że są) i może coś jeszcze się zmieni, w końcu mamy jeszcze 2 tygodnie 2010!

fruity  :przytul:
Ech, szkoła się mi sypie semestr za semestrem, bo motywacji i sił brak, przez kolejne moje choróbska, które wyłażą na wierzch... Na koniu siedziałam w tym roku mniej niż 5 razy, po czym okazało się, że nie wiadomo jak długo jeszcze nie będę mogła jeździć w ogóle.

W kwestii spraw sercowych byłam non stop na zakręcie, jak nie w lewo, to w prawo i wszystko przez jednego faceta, po to, żeby finalnie stwierdzić, że jednak najlepiej nam razem. Za te wszystkie katusze, które w związku z nim przeszłam, to należy mi się teraz gwiazdka z nieba, na szczęście on sam  też to rozumie i stara się.
Fizycznie ze mną jest fatalnie, non stop siedzę w domu, na imprezach na nic nie mam siły, sportów żadnych niet, wf niet - zwolnienie lekarskie.

Straciłam w tym roku ukochanego dziadka, ojciec się wyniósł z domu, odszedł pies po wspólnych 13 latach, zdechły nam 4 szczurki... Z pozytywów, moja mama wzięła do naszego mieszkania trzeciego kota, a ja byłam z obecnym chłopakiem na wakacjach życia, które pierwsze pokazały nam, że nasze drogi splecione będą na zawsze.

Finalnie okazało się też, że zaraz po maturze muszę znaleźć robotę, spakować się i wynieść do chłopaka. Będzie ciężko, ale uda się spełnić wspólne plany, marzenia i wejść w trochę poważniejsze życie, trochę wcześniej, niż robią to inni...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się