Ustawienie głowy.

Może i zostanę zjechana, ale zaryzykuję  😎

Otóż sprawa wygląda tak... Rude ma tendencję do chodzenia z nosem daleko wysuniętym przed siebie, a na każdą próbę nieco mocniejszego kontaktu, pulsowania wodzami etc. wyciąga ten nos jeszcze dalej, zamiast bliżej. Poprostu nie chce się ustawić i koniec. Walczenie i wypinanie raczej mija się z celem, wiec jak jej przekazać, żeby ustawiła tą głowę?
Tak wiem, że pracę rozpoczyna się od zadu etc. ale jednak wypadałoby wv końcu nad ustawieniem tej głowy też nieco popracować i coś z nią zrobić...
Oczywiście nie chodzi mi o siłowe rozwiązania i dodam, że klacz nie wyrywa wodzy i nie napiera na rękę.
Ma 13 lat.
Nie, nie wypadałoby się zająć ustawieniem głowy, bo aktywnie i luźno idący koń sam ci przyjdzie do ręki, bynajmniej nie od 'pulsowania ręką' cokolwiek to ma być.
I tak zostaniesz zjedzona żywcem.
caroline   siwek złotogrzywek :)
01 marca 2009 20:56
i dodam, że klacz nie wyrywa wodzy i nie napiera na rękę.
"ustawienie" głowy jest wynikiem zmiany całej sylwetki konia, który zaczyna mocniej opierać sie na zadzie, co jest m.in. efektem jazdy na kontakcie. skoro piszesz, ze kon "nie napiera" na rękę, to obstawiam, że raczej nie wiesz jak powinien wyglądać kontakt czy jazda na kontakcie.

starajac sie napisac najmilej jak się da... ustawienie:
nie jest wynikiem dzialania SAMEJ reki
nie jest tez celem samym w sobie
nie pracuje się nad samym ustawieniem głowy
nie wypina się konia dla ustawienia głowy


(kończę, bo wymiekłam :P)
a dlaczego nie padlo kluczowe pytanie z cyklu:

czy kon ma odpowiednio dobrane siodlo? czy nie bola go plecki?
Pod naciskiem, przy czyszczeniu, siodłaniu klacz nie okazuje żadnych oznak bólowych  😉

caroline   siwek złotogrzywek :)
01 marca 2009 21:12
a dlaczego nie padlo kluczowe pytanie z cyklu:
bo się wszyscy zachłysnęli zadanym pytaniem?  😁


dopisane:
sama ocen :P
Dzisiaj było pierwsze zapoznanie z czambonem, wyglądało to tak:








[glow=red,2,300]
jak narazie za dużych zmian w pozycji głowy nie ma  😉[/glow]


rewelacja, nie ma to jak zmienic wyświetlaną nazwę uzytkownika i... dalej drążyć ten sam temat
FANTASTYCZNIE dopasowane siodło  😜 I ta muskulatura i pchanie się zadem mm.

😵
zmiana nazwy użytkownika jest zakazana jakimś punktem regulaminu?  😉
Klacz teraz chodzi w innym siodle.
Ale nadal istota twojej "pracy" jest ekhm...... silowanie sie z konska glowa..... :/
abc,
ale co z tego ze chodzi teraz w innym..zmiany, ktore powstaly po uzywaniu tej konstrukcji moga nadal byc brzemienne w skutki.

wypieciem nie naprawisz bledow w swoim wyszkoleniu i niedopasowanego sprzetu.

odpowiedz na twoje pytanie z watku- to przeciez w duzym skrocie cel do ktorego kazdy jezdziec dazy. nie da sie tego napisac w poscie, nie da sie tego napisac w encyklopedii. tu potrzeba lat wyszkolen, praktyk etc.

zacznij od siebie- potem wymagaj od konia.
nigdzie nie napisałam, że chce ja na cokolwiek wypinać. Wręcz przeciwnie.
abc - żeby koń zaakceptował kontakt musisz uczynić go (konia i jego kręgosłup) elastycznym, giętkim, podatnym. Dużo kół i wolt, dużo przejść, ustępowania, potem łopatki... O działaniach ręką zapomnij. Oczywiście podstawą jest dobry dosiad i użycie pomocy. Nie ma drogi na skróty.
Zacznij od dupy strony, wyjdzie wam na zdrowie.
Tak jak pisze Zen popracuj nad sobą z kimś sensownym i wzbogać swoją wiedzę a nie szukaj drogi na skróty.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
02 marca 2009 07:21
[quote="abc"]zmiana nazwy użytkownika jest zakazana jakimś punktem regulaminu?  [/quote]

OWSZEM:

[quote="regulamin"]BAN - brak możliwości wchodzenia na stronę forum
- gdy użytkownik spamuje
- gdy użytkownik zamieszcza treści porno
- gdy użytkownik jest trollem (czyli jedną osobą pod wieloma nickami lub nagminnie prowokującą do kłótni)
[/quote]

[color=green]W tej chwili ta sprawa jest dyskutowana, bo takie zachowanie powinno być karane.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2009 09:17
jeśli chodzi o "ustawianie głowy" w sensie zachęcanie by koń pryszedł do wędzidła i sie na nim ustawił mniej lub bardziej w pionie, z odczuwalnym rozluźnieniem potylicy wg mojej wiedzy różni instruktorzy mają różnorakie podejście.

1. Koń po pewnym czasie sam przyjdzie do ręki i sie ustawi, wystarczy jechać energicznie od zadu i trzymać równy kontakt - nic nie robić z rękami.

2. Ustawianie głowy konia w stój poprzez: napięcie wodzy w sensie mocny kontakt z pyskiem, łachotanie" boków konia łydką zachęcające do odpuszczenia w potylicy. Kiedy koń już odpuści, ustawi głowę w pionie, rozluźni potylicę, ruszamy stępem utrzymując głowę w tej pozycji. Jeśli np. w kłusie następi wyryjenie wjeżdżamy na woltę i odwodzimy rękę wewnętrzną do wewnątrz koła - pilnująć by ręka ta rzeczywiście do środka poszła i by nie wydłużyła nieświadomie wodzy. 
Oprócz tego wygięcia na zewnątrz gdy jedziemy np po prostej.
Ogólna zasada jest taka że oprócvz tych wygięć i odwodzenia ręka nie drga, nie piluje ani nie wykonuje żadnych innych ruchów.

3. Ręka wew. jest zawsze ustawiona wyżej, czasem zachęca do żucia wędzidła poprzez ruszenie wędzidłem czyli dłoń jednak wykonuje jakieś delikatne ruchy.

4. Dłonie na tej samej wysokości, ręka zew. trzyma kontakt, wew. odpuszcza, bawi się, przytrzymuje kiedy trzeba. Kiedy koń dobrze idzie to poprzez odpuszczenie nagradza pokazując koniowi że było dobrze.

To chyba w skrócie różne metody z ktorymi ja się spotkałam.

Nie jestem pewna czy jakąkolwiek metodę można uznać za jedyną słuszną - a tym bardziej tą najbardziej ortodoksyjna z nich czyli nr 1.  W realu nigdy się  nie spotkałam z poradą tego typu.
Ja się spotkałam  😁 serio, nic dobrego z tego nie wyszło. Taki sposób jest najlepszy w przypadku pewnie jakiejś takiej typwoej rekreacji, żeby koni nie poszarpać, to takie moje luźne przemyślenie.
sosi   szczypior szczypior...
02 marca 2009 09:51
jeździłam nr 1 - i koń i ja wchodziliśmy na ciut wyższy poziom niż zwykła szkółko -rekreacja.
i były bardzo fajne efekty (klacz po tatersalu, więc zaufała ręce , rozluźniła się bo przestała bać o pysk) - zaczęła chodzić rytmicznie i wkońcu zaczęła opuszczać głowę i zaokrągliła szyję. tylko, że ustawienie to nie było stałe.
metoda ta dała super bazę, do dlaszej pracy (powolutku wspinałyśmy się po drabinie  uj :cool🙂 aż nadszedł czas nauki półparady co umożliwiło połączenie wszystkich odcinków na jeździe, które były ok, w całość

tak więc w żadnym momencie szkolenia, nie powinno zajmować się samym ustawieniem głowy.

Tak wiem, że pracę rozpoczyna się od zadu etc. ale jednak wypadałoby wv końcu nad ustawieniem tej głowy też nieco popracować i coś z nią zrobić...
nie, nie rozumiesz co znaczy zaczynać od zadu.
nie chodzi o to, że jak zaczynasz pracę z koniem to w pierwszych okresach zajmujesz się zadem, a po pewnym czasie, na którejś jeździe zaczynasz ustawiać głowę
Nic się nie robi z rękami czyli nic specjalnego. Jeździ się na zewnętrznej wodzy, wewnętrzna miękko pracuje. Rytm, tempo, rozluźnienie a potem "suppleness" (giętkość, elastyczność, podatność). Potem akceptacja kontaktu.
Najpierw trzeba nauczyć się jeździć w równym rytmie, dobranym do konia stałym tempie, nauczyć się rozluźniać konia. W miarę pracy nad giętkością kręgosłupa koń naprawdę "sam" dochodzi do ręki! Przypominam: ugięcie potylicy ma być objawem rozluźnienia grzbietu a nie - metodą jego wymuszenia. Tak jeździ się nowocześnie. Metoda nr.2 (wg A.O.) pochodzi sprzed z górą 20 lat! - i w efekcie "produkuje" konie "trzyczęściowe" - oddzielnie łeb z szyją, sztywny grzbiet, oddzielnie zad.
Co do ruchów w bok - ja stosuję lekkie przeciągnięcie wędzidła jeżeli koń je zagryza.
Ja jezdze mojego konia metoda numer 1 wlasnie.
Daje super efekty, kon jest chetny, elastyczny. Sam przychodzi do reki, bo chce!
Zajmujemy sie tylko i wylacznie tym co robi zad a to przeciez jest najwazniejsze w skali treningowej. A jesli prawidlowo sie wyjedzie konia od zadu strony to on sam przyjdzie do reki i bedziecie mieli to swoje ustawienie glowy.
A, co do posadzania tej metody o rekreacje to jezdze w ten sposob za rada zawodniczki, z ktora jezdzilam. (Tak na marginesie jezdzi tak swoje konie i na 140cm z dobrymi rezultatami). Konie sa chetne, luzne, elastyczne, i przede wszytskim sie niosa! Nie wypadaj z rytmu przy odpuszczeniu ktorejs wodzy.
Zreszta nie jest to jedyna osoba jezdzaca juz sportowo, ktora tak konie prowadzi.
(Zreszta moge wkleic zdjecia jak ktos niewierzy, ze tak kon bedzie bardzo fajnie prawidlowo szedl.)

Jak dla mnie o rekreacji to swiadcza metody typu 2. Do niczego nie prowadzi. Jedynie daje pseudo fajny efekt jak ktos nie potrafi zaangazowac zadu. No, ale co mi po glowie jak zad w Chinach zostal. Nie o to chodzi.
Chociaz nie, prowadzi do czegos. Do rozczlonkowanie konia. Ile potem roboty zeby takie konia naprawic i zebrac w jedna calosc.
ElaPe, jak dla mnie wszystko zależy od tego jaki jest koń. Niektóre potrzebują jedynie stałego kontaktu i nicnierobienia, inne łatwiej odpuszczają na volcie poprzez odstawienie wewnętrznej, a jeszcze inne potrzebują ciągłej akcji w pysku, bo nadmiernie się rozpraszają i potrzebują zajęcia ich zabawą z wędzidłem poprzez ruchy palców na wodzy.

Często bywa też tak, że koń przechodzi różne etapy i trzeba próbować co chwila innej metody. Nie sądzę by była to wina konia, raczej niekonsekwentnego szkolenia jeźdźca, ale to inna sprawa (ja jestem takim przykładem). Coś co działało jeszcze 3 miechy temu teraz można sobie w buty włożyć, co oczywiście nie znaczy, że poprzednia metoda była gorsza. Raczej należy winić to, że wraz z rozwojem konia nie następuje rozwój jeźdźca. Nie za skomplikowanie to napisałam?

Kontakt z pyskiem konia jest tak indywidualną sprawą, zależy w równym stopniu od możliwości jeźdźca i potrzeb konia i nie da się podać jednej, słusznej recepty na to, jak osiągnąć harmonię w tej kwestii. Martwą ręką, trzymającą miękki kontakt w rzeczywistości można koniowi zrobić najmniejszą krzywdę i przywrócić koniowi zaufanie do ręki. Odwodzenie ręki jest przydatne w oduczaniu ciągnięcia za wewn. wodzę. Natomiast praca palcami na wodzach jest już bardziej skomplikowana i wymaga większego zaawansowania, bo trzeba widzieć kiedy przytrzymać, kiedy odpuścić, kiedy wodzę unieść wyżej korygując ustawienie głowy konia, szczególnie, że do tego niezbędne jest dobre czucie konia, a to nie przychodzi od razu.

Rzecz jasna mówię tutaj o koniach szkolonych, aktywnie pracujących zadem, a nie ściągniętych na chama do klaty a zad w stajni.
Zgadzam się z ElaPe i Pokemon. Czekanie, aż koń przyjmie prawidłową sylwetkę jest lekko mówiąc bez sensu. To tak jakby czekać, aż dziecko samo dojrzeje żeby pójść do szkoły  🤔wirek:. Po to pracujemy z koniem żeby pokazywać mu pewne rzeczy i "tłumaczyć" mu o co nam chodzi. Kontakt zalicza się do pomocy i musi być również wykorzystywany w pracy z koniem. Oczywiście sensownej pracy a nie szarpaniny.
Zgadzam się z ElaPe i Pokemon. Czekanie, aż koń przyjmie prawidłową sylwetkę jest lekko mówiąc bez sensu. To tak jakby czekać, aż dziecko samo dojrzeje żeby pójść do szkoły
A nie widzisz takiego mechanizmu wynikajacego chociazby z budowy konia??
Jesli zaangazujesz zad, kon ma zaufanie do reki to ladnie do niej przyjdzie sam z siebie. I nie trwa to latami jak chyba sadzisz (wnioskujac po twoim poscie). No a jesli trwa latami to znaczy, ze cos w pracy jest nie tak i kon nie jest luzny.

(Jak pisalam moge nawet pokazac zdjecia sylwetki konia po okolo 2 miesiacach pracy ta metoda. Zajmujemy sie zadem, czekamy az przyjdzie do reki sam.)
Tylko, że podejrzewam EliPe chodziło o jeżdżenie tak konia od a do z, dlatego to potwierdzam, czyli nie ma działania zew wodzą, nie ma zakrętów, nie ma półparady itp, itd, przynajmniej ja tak rozumuję. A nie o to, że żeby sobie "zebrać" konia, to trzeba mu namajzlować. Czyli, że obie wodze zawsze równo i zawsze tak samo - bo chyba o to w metodzie 1 chodziło?
Klami, oczywiście masz rację, tylko chciałam pewną rzecz zauważyć kontrastując Twojego konia z moim.

Na Twoich koniach nicnierobienie się sprawdza. Kontakt, jazda do przodu i konisko samo przyłazi. Jasne. Też tak robiłam i skutkowało. Niestety Poli to nie wystarczyło, a ja z trenerem przegapiliśmy moment, kiedy to ja powinnam wejść na wyższy stopień i koniowi zapewnić komfort kontaktu. Zaczęło się odbijanie od kontaktu, wpadanie zadem, krzywienie głowy etc. Niestety trener nadal nie zwracał uwagi na te problemy, bo przecież treningi były skokowe.

Zmieniłam zatem trenera.

Jestem świeżutko po wczorajszym treningu i muszę przyznać, że nowa trenerka otworzyła mi oczy na wiele spraw, które pomijałam, zaniedbywałam z braku motywacji i wciąż obniżających się wymagań poprzedniego trenera.

Okazuje się, że Pola po pierwsze jest rutyniarą i zgaduje moje zamiary. Idealnie wykorzystuje wszystkie moje niedociągnięcia i obecnie nie ma już możliwości bym jeździła bierną ręką, bo to po prostu nie działa na tym etapie. Ręka aktywna, wciąż pilnująca prowadzenia na zewnętrznej jest absolutnie nieodzowna. Ciągły ruch na wszystkich płaszczyznach pozwoli na wyjście z rutyny i marazmu, który nas dopadł. Najlepszym dowodem na skuteczność tej metody była przepiękna biała pianka toczona z pyska z obu stron (z prawej Pola prawie w ogóle się nie pieni). Koń był aktywny, trochę zdziwiony zmianą. Nie było może idealnie, ale coś się ruszyło, pojawiło się światełko w tunelu.

Moim celem jest by w parkurze prowadzić konia lekko, by nie zawieszał mi się na wodzy i był sterowny w nawet najciaśniejszych zakrętach. Zależy mi na jeżdżeniu zawodów z klasą, a nie chuzia na józia łubudu lecim, bo koń dobrze skacze to co tam reszta.

Trochę może na około to wszystko opowiedziałam, ale właśnie po to Klami, żebyś zrozumiała, że nie każda sprawdzona na Twoich koniach metoda jest tą właśnie najlepszą i jedyną. Wszystko strasznie zależy od tego jaki jest koń, jaki jest jego jeździec, jaki jest poziom wyszkolenia i jaka była tego szkolenia droga. Zupełnie inaczej pracuje się z młodziakami, a zupełnie inaczej z koniem po przejściach i jeźdźcem, który ciągle tylko wie, że nic nie wie.

Pozdrawiam cieplutko 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2009 10:26
Jesli Metoda 1 działa, to moim zdaniem działa głównie w przypadku koni miękkich w pysku oraz w miarę wygimnastykowanych. Niektóre konie tak mają z natury.

Poza tym jechanie bez robienia czegokolwiek z rękami niekoniecznie takim nicnierobieniem jest. Można bowiem zacisnąć dłoń bardziej, rozluźnić ją,  można krzyżem przysiąść, nie wspominając o łydeczkach.

Reasumując jeśli ta metoda miałaby być efektywna to wymaga to jednak od jeźdźca sporych umiejętności. A od konia bycia a miarę miękkim.



Czyli ja nie zrozumiałam, tzn inaczej myślałam o tym nr 1  🙂 bo dla mnie "nicnierobienie"  z rękami kojarzy się jedynie z autentycznym bezruchem i jeszcze jazdą bez kontaktu najczęściej - bo niby tak luźno i fajnie.
Nic się nie robi z rękami czyli nic specjalnego. Jeździ się na zewnętrznej wodzy, wewnętrzna miękko pracuje. Rytm, tempo, rozluźnienie a potem "suppleness" (giętkość, elastyczność, podatność). Potem akceptacja kontaktu.
Dla mnie np to już jest "robienie".
kpik   kpik bo kpi?
02 marca 2009 10:32
też tak tą metode nr1 zrozumiałam, skoro est inaczej to czym się różni od nr4? tam też pisałaś jednak o pracy ręki

każda metoda może być zła jeśli jakościowo odbiega znacznie od ideału.
gracja03   "Kto dosiadł konia ten dosiadł wiatr"
02 marca 2009 10:40
W końcu jakieś konkrety
ale mam prośbę , piszcie tak aby było to zrozumiałe i dla tych mniej doświadczonych nie znających  fachowych pojęć.
bo np. "Nic się nie robi z rękami..." ci mniej doświadczeni rozumieją dosłownie .
zawodowca juz ze mnie nie będzie ale zawsze można sie czegos nauczyć a że nigdy nie pracowałam z instruktorem z prawdziwego zdarzenia więc nie znam pewnych pojęć.
Proszę o zrozumienie.
Volta jest dla mnie wielkim źródłem wiedzy.
Klami,  Niestety trener nadal nie zwracał uwagi na te problemy, bo przecież treningi były skokowe.
(...)
i jeźdźcem, który ciągle tylko wie, że nic nie wie.


A można odnieść wrażenie, że wiesz, że wiesz 😁 (albo, że nie wiesz, że nie wiesz).

Podałaś przyczynę kłopotów - z tego co piszesz z metodą Nr. 1 nie miało to nic wspólnego. Przy niej jeździec musi się dużo narobić ujeżdżeniowo. Np. dla rozluźnienia ustępowania, zwroty na przodzie i żucie wędzidła z ręki są w zasadzie niezbędne. Z tym o czym myślał pokemon nie ma nic wspólnego.
Nieprawda, że metoda działa na konie "specjalne" - działa świetnie na wszystkie, o ile jeździec nie sprawia koniowi bólu!

gracja03 - jeżeli nie wiesz co robić z rękami, to naprawdę nic nie rób, tzn. utrzymuj tylko stały kontakt z pyskiem (linia od łokcia do wędzidła prosta w obu płaszczyznach, luźne stawy, ręka niezależna od dosiadu); oczywiście w łuku wprowadza się konia na zewnętrzną wodzę. Konia zawsze prowadzi się w "korytarzu" stworzonym przez pomoce.

edit: pomyłkowo zły adresat
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2009 10:57
Ja wiem tylko to, że Metoda 1 stosowana dosłownie: jadę i totalnie nic nie robię a konik mi sam do ręki przyjdzie i się ustawi z miękka potylicą i żuchwą - jest mitem by nie powiedzieć bajką.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się