własna przydomowa stajnia

cxzardasz,
Oczywiście z tym nie ma problemu,kobyłka nawet daje sobie założyć ogłowie,więc jest okej.
chodzi mi tylko o pracę przygotowującą pod siodło.
Cobrinha: potrzymaj sarenkę parę dni, głównie po to, żeby się przekonać czy nie chora i czy Was czymś przypadkiem nie zaraziła (jak ją teraz oddasz leśniczemu, to gucio się dowiesz...). Uważaj na pchły! Prawie na pewno ma ich mnóstwo. I o ile od samej sarny niewieloma rzeczami można się zarazić, to już jej pchły - to całkiem inna sprawa. I niewiele da się na to poradzić. Wykąpać jej nie wykąpiesz przecież...

Ale po kilku dniach - jak raz od niedzieli ma się robić trochę cieplej podobno - o ile nic dramatycznego się nie wydarzy, a zwierzę będzie chodzić, to ją lepiej - dla jej i dla własnego dobra - wyrzuć do lasu.

Niepotrzebnie dzwoniłaś po urzędach i niepotrzebnie pochwaliłaś się na forum. Jest tylko kwestią czasu, kiedy spotka Cię nalot wcale nie życzliwych, a żądnych krwi i pieniędzy urzędasów...

W sąsiedniej wsi żyje sobie dobry człowiek. Ów dobry człowiek potrącił kiedyś przypadkiem małą sarenkę. A że jest właśnie dobrym człowiekiem, to jej nie zostawił na drodze, tylko zabrał i we własnej stodole odchuchał. Tyle mu tylko starczyło rozsądku, że się tym przynajmniej nie chwalił. Do czasu. Bo do wiosny sarenka podrosła, okazała się jurnym i agresywnym koziołkiem - i do tej pory, a już kilka lat minęło, ów koziołek z chmarą swoich połowic, wcale się ludzi nie bojąc, zimą podchodzi ludziom pod okna, bezczelnie wyżera z ogródków i nie raz, nie dwa zdażało się, że dzieci atakował...
[quote author=milenka_falbana link=topic=19013.msg1987767#msg1987767 date=1390405722]
horse_art sarenka przychodziła po różowej tęczy? 😉


A Tobie strzemionko o co chodzi?
[/quote]

złośliwość raczej nie do mnie, jak Fokusowa, zauważyła, ale odp: teleportowała się 🙂 a tęcza była tęczowa


z sarenkami (samcami), to słyszałam, że tak jak kóz i innych rogaczy, nie wolno ich po główkach (tam gdzie rogi urosną) głaskać, drapać, bo sądzą że to zabawa w stukanie (jak między sobą) i jak nas tak stukną kiedyś... może się kiepsko skończyć, bo takie ataki jako zabawę odbierają akceptowalną, no albo się narowią (lepszego określenia końskiego nie kojarzę 😉 )
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
22 stycznia 2014 18:17
Fokusowa, milenka, tak tak dokładnie chodziło mi o ten cytat  😉
jakoś nie mogłam się powstrzymać...  🙄


horse_art ważne, że sarenka była szczęśliwa  🏇

Niepotrzebnie dzwoniłaś po urzędach (...) Jest tylko kwestią czasu, kiedy spotka Cię nalot wcale nie życzliwych, a żądnych krwi i pieniędzy urzędasów...
Właśnie się o tym przekonałam... nigdy więcej tego błędu nie popełnię i ODRADZAM WSZYSTKIM zgłaszanie tego typu spraw urzędom... no chyba że nie zależy komuś na zwierzaku.
Niestety sarenka nie przeżyła.
Ale swoją drogą to co się nasłuchałam w dwóch urzędach, jakich głupot i wciskania ciemnoty petentowi, to się włos jeży! W skrócie preferują z góry nasłanie weterynarza albo mysliwego celem dobicia - a obowiązek mają inny tym bardziej, że wszystko zorganizowałam - ale wiadomo, myśliwy zrobi odstrzał za darmo bo a nóż mięso będzie  👿
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 stycznia 2014 18:29
Co do saren- nikt ich nie chce (no, myśliwy chętnie ustrzeli na świeżynkę).

W naszej miejscowości OSP miała akcję: ratowanie sarny z rzeki (jakoś zimą). Jedna przedostała się na brzeg, drugą wyciągnęli, bo by utonęła. No i potem akcja: szukanie miejsca na obserwację. Weterynarz- nie, bo nie ma miejsca dla sarny. Od ochrony zwierząt czy tam od dzikich zwierząt jakieś schronisko- nie, bo ich to nie obchodzi, radźcie sobie sami. Strażacy i policjanci się wkurzyli, i powiedzieli, że pewnie muszą ją upiec, żeby jakaś reakcja była. Ostatecznie sarna trafiła na komisariat. Co było potem- nie wiem. Pewnie ją puścili do lasu.

Poza tym można karę zapłacić za przechowywanie dzikiego zwierzęcia w domu/ na terenie gospodarstwa.
A z innej paki- pewien rolnik odchował porzuconego/osieroconego łoszaka. Łaził za nimi jak pies. Dowiedziały się jakieś służby i zwierzę zabrano do jakiegoś rezerwatu czy coś w tym stylu. (było to kilkanaście lat temu)

Ponoć sarny są bardzo wrażliwe na stres. Jak już ją wzięłaś do domu, a nie widać żeby kulała/ była chora, to ją jak najszybciej wypuść na wolność. To, że jest chuda, jest normalne o tej porze roku. Poradzi sobie.

edit: Cobrinha- Szkoda zwierzaka... Chciałaś dobrze, to nie Twoja wina.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
22 stycznia 2014 18:29
Cobrinha 😲 😲 😲 szkoda sarenki...
[quote author=jkobus link=topic=19013.msg1987824#msg1987824 date=1390409632]
Niepotrzebnie dzwoniłaś po urzędach (...) Jest tylko kwestią czasu, kiedy spotka Cię nalot wcale nie życzliwych, a żądnych krwi i pieniędzy urzędasów...

Właśnie się o tym przekonałam... nigdy więcej tego błędu nie popełnię i ODRADZAM WSZYSTKIM zgłaszanie tego typu spraw urzędom... no chyba że nie zależy komuś na zwierzaku.
Niestety sarenka nie przeżyła.
Ale swoją drogą to co się nasłuchałam w dwóch urzędach, jakich głupot i wciskania ciemnoty petentowi, to się włos jeży! W skrócie preferują z góry nasłanie weterynarza albo mysliwego celem dobicia - a obowiązek mają inny tym bardziej, że wszystko zorganizowałam - ale wiadomo, myśliwy zrobi odstrzał za darmo bo a nóż mięso będzie  👿

[/quote]

Cobrinha po prostu brak mi słów....  😲
Człowiek liczy, że urząd jeden czy drugi jest od tego by pomóc w takiej sprawie (miejsce dla sarny znalazłam), ale nie - łatwiej jest nasłać "kilera" co taniej i szybciej rozwiąże problem - szkoda, że nie przeczytałam wcześniej co jkobus napisał... ale z taką sytuacją miałam pierwszy raz do czynienia. Następnym razem zrobię tak jak mi serce dyktuje a nie durne urzędasy i prawo...  👿
To znaczy co? Przyszli i zastrzelili????? Cobrinha Napisz coś więcej.
Odpchlij się teraz - i wszystkie miejsca, przedmioty, które miały do czynienia z sarenką. Tak profilaktycznie. I uważaj na zwierzaki przez kilka dni - czy nie ma jakichś zmian w zachowaniu...
U mnie również była podobna sytuacja...dziadek znalazł koźlaka...
Był z nami przez pierwsze 3lata,bo jak wypuszczony to wracał. A na końcu wrócił na wolność...
Przykro mi z powodu sarenki 🙁
Sarna była odizolowana, myłam ręce dokładnie po każdej wizycie, słoma i siano to z którymi miała kontakt pójdzie na gnój jutro - pcheł nie widziałam 🙂
Derki i ścierki jutro wędrują też do prania rzecz jasna.

Już wyjaśniam.
Z jednego urzędu przekierowali mnie na drugi.
Ale od początku - pani w pierwszym próbowała wydusić ode mnie adres, że przyśle weterynarza powiatowego. Wiedząc jacy tu są, powiedziałam, że nie podam adresu i tyle - w końcu wyszło, że i tak to nie ich rewir.
W drugim urzędzie początkowo pan był miły, dałam mu wszystkie namiary na pogotowie dla dzikich zwierząt, objaśniłam że wszystko ustaliłam, znają szczegóły sprawy... obiecał oddzwonić za chwilę.
Drugi telefon miał już inny ton - facet nawet nie pofatygował się zadzwonić do pogotowia, i od razu mi wali że on zaraz tam myśliwego podeśle bo takie ma procedury - ja mu na to, że pierwsze słyszę. Procedura może być weterynarz ale nie myśliwy. Facet zaczął się ze mną wykłócać, a że przy wcześniejszej rozmowie mając wrażenie że rozmawiam z kimś sensownym podałam adres, to powiedział, że zaraz mi przyśle pana X bo on jest w kole łowieckim ze wsi i to jego rewir. To mówie gościowi, żeby mi tu kitu nie wciskał, bo to nie jest rewir tego pana! powiedział że wszystkie sarny należą do koło łowieckiego itd.
Nie docierało do gości że do Państwa... że to nie myśliwy ma przyjechać... jak grochem o ścianę.
Jak pytałam i co dalej... to nie chciał powiedzieć mówiac, że myśliwy na miejscu powie (oczywiście dla mnie było jasne co będzie chciał zrobić). Delikwenta co miał wpaść na inspekcje znam, i na pewno bym jemu ani innemu ze strzelbą zwierzaka nie dała, jedynie odpowiednim służbom wiedząc, że się nią odpowiednio zajmą.
Nie zastanawiając się długo, spakowałam się i pojechałam ją zawieźć. Niestety będąc prawie już u celu, zasnęła.
Mam przynajmniej czyste sumienie że nie dałam jej "zarżnąć".

Wniosek mam jeden, następnym razem i tak polecam innym, robić tak jak serce a nie prawo dyktuje.

Słomę i siano spal, a nie wyrzucaj na gnój. Tylko nie wpadnij przypadkiem na pomysł pytania jakiejś inspekcji leśnej czy innej o pozwolenie na rozpalenie ogniska..!

Wypierz też starannie, a co do mycia, to zwykłe mydło nie wystarczy. Najlepiej polać ręce spirytusem (i do środka też sobie coś na pociechę wlać...).

Mam nadzieję, że chociaż... hmm... tuszę..? - od Ciebie ktoś odebrał..?

Widzisz - gdyby ta sarenka sobie trochę pożyła, to można by coś wnioskować na temat jej stanu zdrowia i zagrożenia epidemiologicznego, jakie stwarzała. Ale w takiej sytuacji - nikt jej przecież sekcji robił nie będzie - trzeba po prostu założyć najgorsze...
o to widzę podejście urzędników/lasów itd takie samo w całym kraju jak u nas ;/

sarny mają jeszcze takie robale ..jak krzyżówka mrówki, pająka i muchy. obrzydlistwo -nie do zamordowania i łązi po tobie i nie chce się rozgnieść. ptaki też te mają. oblazło mnie jak "ratowałam" jastrzębia...
horse_art, znam to po gołębiach 😉
gorszego robala chyba nie ma bleee
Tak tak... ciężko złapać i ciężko potem ubić 🙂
po lesie czasem latają i nawet konia potrafią atakować... a złapać się nie da
Paskudne to i przebiegłe. Jak próbuje to wyjąć psu, to takie slalomy odstawia w futerku, że nie sposób tego dorwać.

    współczuję z powodu sarenki. Mieliśmy taką samą sytuację i wszystkie instytucje sie wypięły. Co ciekawsze weterynarze słysząc sarna, bali się przyjechać. To z powodu papierologii. Nasza również padła Co ciekawe sprawiała wrażenie oswojonej. Takich saren nie bojących się ludzi i psów kilka lat temu sporo widywałam na pod wrocławskim poligonie. Kilka osób twierdziło, że są ślepe.  Nie wiem ile w tym prawdy. Nasza była odizolowana. Wszystko zostało spalone i obyło się bez żadnych rewelacji.
Cobrinha Przykro mi bardzo. Przynajmniej możesz śmiało powiedzieć, że zrobiłaś wszystko co mogłaś. Wiem że to nie pocieszenie, ale cóż...
wiera, o właśnie to to dziadostwo! jest przerażające ;/ ani zgonić, ani odgonić, ani ściągnąć ;/
dobrze, że tego dużo u nas nie ma (na kruku którego z lasu przytargałam nie było, na "pukniętej" sarence też nie - ani pcheł, bo na 100% by mnie oblazły. ale na tym jastrzębiu tak i to hurtowo - na metr się zbliżyłam i po mnie łaziły ;/  potem już tylko ze 2x spotkałam pojedyncze sztuki w czasie pobytu w lesie. inaczej bym przestała w tereny jeździć ;] a  tak jeździmy opatuleni na maksa (komary są straszne także😉

Cobrinha, jeśli tak szybko padła, bez widocznych obrażeń to pewnie też miała spotkanie z autem i obrażenia wewnętrzne. nic nie mogłaś zrobić. i nikt by jej nei pomógł (chyba, żeby chcieli operować w ramach show dla tv )


horse_art są wstrętne, nie da sie ukryć  😀
Co do sarenki Cobrinha to tak sobie własnie pomyslałam, że mogły być obrażenia wewnętrzne albo po prostu serduszko jednak nie dało rady  😕 czasami tak sie zdarza  😕 zrobiłaś co mogłaś ( nie każdy byłby taki dzielny jak Ty) widocznie tak musiało być, mam nadzieje, że przez cholerne urzedy tylko kłopotów z tego powodu nie bedziesz miała.
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
22 stycznia 2014 22:57
Cobrinha szkoda sarenki;(


Ja jak się okazało mam na stajni rasowych piłkarzy, powiem, że nie jeden z naszych by pozazdrościł taktyki i "kopów"





(p.s. wiem, ze nikt nie obejrzy do końca, ale nie ja cięłam filmik i ma 7 minut)
derby, ale czad... małą nie chcą się zbyt moje bawić... szybko straciły zainteresowanie, (duzo jak stał w boksie to przerzucał sobie z sąsiadem jak była zawiesozna i tyle...na podwórku ciekawsze rzeczy) może taka wielka by była fajniejsza? każdego ciągnie?
co to za piłka? specjalna czy taka ludzka (są teraz w lidlu) jaka średnica?
Derby - ja obejrzałam cały😀 Świetne są te chłopaki Twoje! Zwłaszcza ten karogniady Maluch!🙂 Jaki zabawowy! Pierwszy kombinował co z tym fantem zrobić podczas gdy Kasztan jadł🙂 (Przepraszam, nie znam imion Twoich koni)
A potem Kasztan-szef postanowił odebrać zabawkę. Ale nie miał tak ciekawych pomyslow - ot pychol sobie pomiział. Szybko się znudził a Maly robil podchody jak mu tą piłkę ukraść i nie oberwać🙂
Super! Fajne charaktery🙂
Ja moje dziewczyny probowalam kiedyś zainteresować pilkami ale bez rezultatu. Jakoś płci pięknej do pilek nie ciagnie🙂 Nie znam ani jednej klaczy, która grałaby w piłkę i ani jednego wałacha , którego by to zupełnie nie interesowalo🙂

Cobrinha - przykro mi bardzo...🙁
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
22 stycznia 2014 23:43
To zwykła piłka do fitnessu kupiłam rok temu na allegro za 30zł. Dziewczyny czasami pogrywają. Największe chęci mają po
wypuszczeniu z boksu. Citri/Ruda piłką
zainteresowana z zazdrości, heh
a jaka średnica? bo chyba różne są? kupie za małą i kicha;/
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
22 stycznia 2014 23:54
Wydaje mi się, że 75 bo to była największa.

A co za wet to robi??? I dlaczego zgadzasz się na taką krzywdę dla swojego konia ???!!! I jeszcze za to płacisz... 😲


Beta spokojnie, na grypę szczepię zgodnie z wymogami FEI - co pół roku
Na tężca co 1 lub 2 lata
Ponadto szczepiłam konie na grzybicę, ronienie zakaźne (EVH1 bodajże)

Cobrinha przykro mi strasznie.

derby strzeszynopitek miał konia, który podobnie bawił się piłką - rewelacja  😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się