u lekarza.... dziwne sytuacje

Gillian   four letter word
28 stycznia 2009 20:52
u mnie jest kombo - nie ma soru( w planach), jest izba przyjęc ogólna. I jest tam wszystko, przyjęcia planowe, wszystko co przyjeżdża karetką, pomoc doraźna dla tych którzy przyjdą samodzielnie... Jeden wielki burdel.  Nasza ipo odsyła do ambulatorium zazwyczaj - na terenie szpitala albo udziela pomocy i klient idzie do domu.  Nie zdażyło się chyba tak, że ktoś został wypuszczony bez niczego i skierowany do rodzinego 🙂
Dodofon, do szpitala - ze skierowaniem, na IP można bez i nie trzeba padac w progu żeby ktoś Ci udzielił pomocy, aczkolwiek jest to bardziej efektowne i szybciej zwraca się na takiego delikwenta uwagę hehe 🙂


padnięcie było NIEZAMIERZONE...
sytuacja obrazuje tylko, że pojechałam do tego szpitala wiedzac, że naprawdę mój stan jest poważny
(małe rzecz była w sumie - pogryzienie przez owady, ale ja jestem uczulona, a Pani w Izbie powiedziała, ze mam sobie Altacet przyłożyć jak ja już byłam pół-dead)
Gillian   four letter word
28 stycznia 2009 20:54
Dodofon,  wiem, wyłapałam o co Ci chodziło 🙂
Ano widzisz. Co kraj to obyczaj. Ja spotkałam się z odsyłaniem z IP (takiej bez SOR-u) chorych bez skierowania, jeśli nie wymagali natychmiastowej pomocy.
Dodofon, a bądź sobie wredna do kwadratu jak chcesz 😉
Kolega latający - fakt. Może dlatego, że zimno wczoraj było i na dworze nie czuło się tak tego gorąca. Sama wczoraj rano z gorączką 39,2 naginałam na zajęcia. Co prawda w budynku byliśmy oboje mało kontaktowi, ale na zewnątrz nie było tak źle. Ja wymiękłam szybciej, bo słabiak jestem - wróciłam do domu zaraz po pierwszych zajęciach i przespałam prawie cały dzień. A ten głupol jeszcze do lekarza poleciał 😉
Wiecie co?
a ja czegoś nie rozumiem.

Jak koń się źle czuje, nawet jeśli po prostu jest przeziębiony i mu się pogorszyło, a jest wieczór i wet nie chce przyjechać to w ogóle wielkie oburzenie i jak on moze nie przyjechać, to jego praca, jego obowiązek, co z koniem i tak dalej.

Jak człowiek się sam przykula przez całe miasto do przychodni z 39 stopniami gorączki, z grypą (a na grypę/powikłania można umrzeć, tak jak koń może na grypę paść) w środku dnia i usłyszy, że go nie przyjmą, to jego wina, bo źle że przyszedł! trzeba sie było leczyć samemu.

Ja nie wiem, ja może żyjąc w lekarskiej rodzinie i mając matkę która obcym ludziom potrafi na ulicy pomagać, jak dzieje się coś złego, bo ktoś zemdlał/złamał nogę/był wypadek/ cokolwiek innego, mam jakąś inną etykę czy inne spojrzenie na to wszystko, ale ja wychodzę z założenia, że lekarze sa po to żeby pomagać chorym ludziom, bez względu na to czy im się chce czy nie i czy im się to podoba czy nie i czy mają komplet czy nie. Jakby kolega zaraz po wyjściu z przychodni umarł, bo okazałoby się że to jednak nie grypa tylko coś gorszego, pani z okienka nie byłaby już taka zadowolona i mądra. Lekarz ma pacjenta przyjąć i zrobić co w jego mocy zeby go wyleczyć. taka jest moja opinia, która tyczy się też weterynarzy, chociaż oni mają innych pacjentów.
Wiecie co?
a ja czegoś nie rozumiem.

Jak koń się źle czuje, nawet jeśli po prostu jest przeziębiony i mu się pogorszyło, a jest wieczór i wet nie chce przyjechać to w ogóle wielkie oburzenie i jak on moze nie przyjechać, to jego praca, jego obowiązek, co z koniem i tak dalej.

Jak człowiek się sam przykula przez całe miasto do przychodni z 39 stopniami gorączki, z grypą (a na grypę/powikłania można umrzeć, tak jak koń może na grypę paść) w środku dnia i usłyszy, że go nie przyjmą, to jego wina, bo źle że przyszedł! trzeba sie było leczyć samemu.

Ja nie wiem, ja może żyjąc w lekarskiej rodzinie i mając matkę która obcym ludziom potrafi na ulicy pomagać, jak dzieje się coś złego, bo ktoś zemdlał/złamał nogę/był wypadek/ cokolwiek innego, mam jakąś inną etykę czy inne spojrzenie na to wszystko, ale ja wychodzę z założenia, że lekarze sa po to żeby pomagać chorym ludziom, bez względu na to czy im się chce czy nie i czy im się to podoba czy nie i czy mają komplet czy nie. Jakby kolega zaraz po wyjściu z przychodni umarł, bo okazałoby się że to jednak nie grypa tylko coś gorszego, pani z okienka nie byłaby już taka zadowolona i mądra. Lekarz ma pacjenta przyjąć i zrobić co w jego mocy zeby go wyleczyć. taka jest moja opinia, która tyczy się też weterynarzy, chociaż oni mają innych pacjentów.




nie chce absolutnie bronić ani lekarzy, ani SYSTEMU... ani wgłebiać się w powołanie lekarskie i misję i bla, bla bla...

dla mnie lekarz to też człowiek...  który musi odpocząć,
ostatnia moja wizyta u pediatry z dzieckiem (listopad):
NUMERKOW BRAK...
Panie na recepcji radzą = Pani wejdzie i zapyta czy lekarka przyjmie...
Wchodzę do Lekarki
Przyjmie ...

Lekarka kończy pracę o 16... Wchodzę o 19  😲 😲 😲
Jak mi powiedziała codziennie przyjmuje około 20-30 pacjentów... (dzieci)
Tego dnia przyjęła ponad 70 dzieci!!!
To starsza osoba (około 60-siąt lat)

Sorry, ale ta osoba też może z przemęczenia źle zdiagnozować...
helcia   Wiedźma z czarnym kotem
29 stycznia 2009 13:19
kurcze ja nie mam takich sytuacji bo "samo się wyleczy" albo "poboli, poboli i przestanie"
raz spadłam konia na plecy. plecy łupią ledwo chodzę cóż obóz jeździecki, a ja nie odpuszczę jazdy i skoków, na rzecz łóżeczka 🙄. Później wsiadam na konia, kłus ćwiczebny marzenie, bo plecy bolą. Po pierwszym galopie przed skokami zrezygnowałam bo nie byłam w stanie jeździć 🤔, łzy same cisneły się do oczu.Poprosiłam o jakąś maść na takie bóle. Dostałam końską, zieloną, konsystencją przypominającą gluta 🤣. Ale posmarowałam dwa razy tego samego dnia, następnego raz i pojechałam w teren 😀. Niestety nie pamiętam jak ta maść się nazywa.
Dawno skręciłam kostkę, ale ostatnio wyjątkowo dokucza bo do lekarza wcześniej pójść nie chciałam "bo po co?" no ale teraz jednak pójdę 🙄. Wystarczy że dłużej pochodzę i boli. I masz babo placek. Mam nadzieje że trafię na lekarza spoko 🤣.
Co do izby przyjęć w szpitalu-to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia czy stania. Miesiąc temu spędzałam tam czas z ciężko i nagle chorym.
A był to dzień 27 grudnia-czyli po świętach a przed sylwestrem -weekend w tle.
I powiem Wam,że jasny SZLAG mnie trafiał na osoby,które pchały się w kolejce bo katar,bo gorączka,bo noga ich zabolała ... na początku grudnia i pijaka z rozbitym ryjem w towarzystwie trzech meneli i grupy cyganów -nie mówiących po polsku ,nie ubezpieczonych i nie mogących się zdecydowac kto i na co jest chory.
Ci wszyscy ludzie absorbowali personel tak skutecznie,że osoby dowiezione przez karetki musiały czekać na pomoc.
No-tak to jest.
Nie mam tłumaczyć jak debilowi, ale nadal nie rozumiesz... Bo po prostu nie chcesz zrozumieć i łatwiej jest narzekać, niż dowiedzieć się, zadbać o własny interes i potem nie mieć powodu do narzekania 😉 Moim zdaniem kiedy poszedł do lekarza do swojej przychodni i powiedziałby im, że ma 40 stopni gorączki i nie ma siły iść nigdzie indziej i dodatkowo potrzebuje zwolnienie, gdyż nie chodzi na zajęcia, to powinien otrzymać pomoc. Jeśliby miał wiedzę i pewność, że tam mu się ta pomoc należy, to nie powinien dać się zbyć pani w okienku. Karetki nie powinien w tym celu wzywać. Karetkę wzywa się, gdy nie ma się siły iść do lekarza ani na pomoc doraźną. Mógł też kupić w aptece leki przeciwgorączkowe i zbić sobie temperaturę do rana, a rano zjawić się w poradni. Na przedłożenie zwolnienia lekarskiego na uczelni ma się chyba ileś dni? Sorki, ale niewiedza jest ludzka, ale uparte w niej tkwienie i robienie z siebie ofiary - to jest dopiero żałosne. A wątek brzmi "dziwne sytuacje u lekarza", więc samo wpisanie tu  tego przypadku świadczy o tym, iż uważasz, że go źle potraktowano.Czytałaś co napisałam na 1 albo 2 stronie? Jak wywalono mnie z atakiem astmy, temperaturą, bo nie poszłam tam gdzie trzeba. Ja naprawdę nie miałam siły na kłócenie się, na proszenie, czy na coś innego, ja po prostu chciałam zacząć normalnie oddychać. Podejrzewam, że kolega też nie myślał logicznie. To działa na zasadzie - niech to już przejdzie, a nie - a może jednak przekonam cerbera z rejestracji, żeby mnie wpuścił. Mnie franca nawet nie wpuściła do lekarza spytać się, czy przyjmie.Mam też "wątek oboczny" o inteligencji  ludzkich lekarzy, o ich wszechwiedzy i przekonaniu, że to oni stoją najwyżej. Przychodzi do mnie kobieta i pyta - ile kosztuje uśpienie psa, ja się pytam dlaczego - bo to suka mojego brata, ona ma wiecznie cieczki, wiecznie psy na ogrodzie, sralalalalalala itp, itd, a najlepiej, to żebym ja jej dała zastrzyk i ona uśpi sama  😲 więc ja mówię do kobiety - wie pani co, wygląda mi to na jakieś zmiany na jajnikach, wystarczy wysterylizować i będzie po kłopocie. ALE JA JESTEM ENDOKRYNOLOGIEM!!!!!!!!!!!!!!!!!  - na to kobieta - wprawiła mnie w lekkie osłupienie tym krzykiem - I JA WIEM, ŻE TO JEST PROBLEM Z MÓZGIEM, Z PRZYSADKĄ i psa trzeba uśpić. Ręce mi opadły  😵 Nie było mowy o zabiegu, nawet moja propozycja - że jeżeli pies nie ma zmian na jajnikach to zabieg będzie miała gratis spotkała się z odmową, bo przecież pies jest chory na umyśle  😵 no i w końcu dowiedziałam się, że ja też jestem głupia, bo śmiem negować SZANOWNEJ PANI DOKTOR teorie.
Co do historii "kolegi" -to we mnie słowo ZWOLNIENIE troszkę wyzwala podejrzenia/było się studentem w sesji/.  🤣
A co do postu Pokemona to nie daj Boże medyka ludzkiego u weterynarza!
Z jednej strony jakieś analogie bez sensu z drugiej taka wyższość .
Nie lubię takich rozmów.
A już osób: znam się BO MĄŻ JEST LEKARZEM - to już całkiem nie lubię.
Sytuacja "na swieżo" bo z wtorku.Jeden z wielkich specjalistycznych szpitali.Poszłam z moja mamą w której juz ledwo duch sie plącze na "konsultację".Jako ze mama spoza Krk zdarzyło sie niestety ,ze spozniłysmy sie do rejestracji całe 11 minut,nie mogłam jej sama wczesniej zapisac bo trza osobiście (ciekawe jak zapisuja sie ci ludzie co juz naprawde sa jedna noga na tamtym swiecie 🤔),dowiaduje sie ze trzeba pytac lekarza czy przyjmie,pod gabinetem spędzam pół godziny zeby sie dowiedziec bo zamkniete i na pukanie nikt nie odpowiada,po czym wychodzi z niego uhahana pielegniarka i jakies 2 inne panie,lekarka o dziwo zgadza się przyjąć mamę.Jako ze pielęgniarka nie dała mi jakiegos swistka który był mi potrzebny do zarejestrowania mamy-pedałuje na górę jeszcze raz,na moja prosbe pani piel wyjezdza z tekstem"A co pani mysli ze ja mam DWIE RęCę"??????,-pytam,"A nie?" na co ta baba czerwona jak burak prawie rzuca w mnie kartką.Drobiazg.Sterczymy pod gabinetem 3,5 godziny,wreszcie kosultacja-weszłam z mamą-trwa to ok 5 minut,pani doktor pyta mame czy schuda i le pali i oklepuje ja po plecach po czym karze nam iśc na kolejna konsultacje do drugiego lekarza,ja juz zielona ze złości,pod drugim gabinetem spędzamy 2,5 godziny,mama coraz gorzej sie czuje.Wreszcie-jest!!!!!!!!-wołaja nas,pan doktorek z usmiechem na ustach karze nam przyjsc jutro bo dziś juz nie ma kto bronchoskopii zrobić i w ogóle rozmawia ze mna jak psychiatra z debilem,delikatnym ściszonym melodyjnym głosem.Moje ciśnienie jest graniczne ale siedze cicho bo nie chce podesrac mamie-wiem ze bedzie leżaa u niego na oddziale.
Mama nie ma siły na drugi dzien przyjechac-niestety obecnie nie jestesmy zmotoryzowane-więc w czwartek pakuje sie do busa ze wszystkimi betami potrzebnymi do hospitalizacji.Przyjmuja nas nawet w ciagu pół godziny,ale z  badan nici,pobieraja tylko krew a reszta za tydzień.mało mnie szlag nie trafił.Mama juz zrezygnowana,mówi ze ma gdzieś leczenie,ja wkur**** bo traktuja ludzi jak mięso armatnie,jak dopust Boży,nie wiem co będzie w srodę,czy mama zgłosi sie na oddział,jest bardzo chora ale sadząc po tym jak wyglądały jej pierwsze dwa dni zeby sie tam dostac wątpię zeby się zdecydowała,raczej nic dobrego ja tam nie czeka.Miejsce upiorne,chyba bardziej niz zwykły szpital ale to przez jego specyfikę...współczuje tym biednym istnieniom ludzkim które sa zmuszone tam przebywać.
Zostaliśmy lekarzami po to, aby walczyć z chorobami. Leczenie pacjentów czyni z nas nieszczęśliwych lekarzy. /Dr Gregory House/
i wszystko jasne, nasi lekarze naoglądali sie Housa...
pokemon , odpowiedź na Twoje pytanie - czytałam Twoją historię. Pisałam o przypadku kolegi Dworciki tylko i wyłącznie.

czarnapanda - współczuję. Faktycznie, masakra...
Tania, o dziwo kolega nie z tych kombinujących 😉 Chociaż trzeba przyznać, że dużo osób teraz kombinuje 😉

I uwaga, uwaga - idę na spotkanie z owym cerberem z rejestracji 😉 Ale mi się nie pali powiedzmy... mogę być zarejestrowana na jutro...
Tania, o dziwo kolega nie z tych kombinujących 😉 Chociaż trzeba przyznać, że dużo osób teraz kombinuje 😉

I uwaga, uwaga - idę na spotkanie z owym cerberem z rejestracji 😉 Ale mi się nie pali powiedzmy... mogę być zarejestrowana na jutro...

To zwracam honor koledze.
I polecam Tabcin -jakby co.
Mrrr...byłam i ja 🙂 Termin na poniedziałek mam :P Pozwolono mi poczekać - bo może lekarz by mnie przyjął. Ale miał być po 15, a "może" nie dawało mi stuprocentowej pewności dla której warto było ryzykować problemy z otrzymaniem zaliczenia. Więc olałam lekarza i poszłam. Wrócę tam jutro 😉 A jak nie to może w poniedziałek 😉
[quote author=Kaprioleczka link=topic=1671.msg159802#msg159802 date=1233182290]
Wiecie co?
a ja czegoś nie rozumiem.

Jak koń się źle czuje, nawet jeśli po prostu jest przeziębiony i mu się pogorszyło, a jest wieczór i wet nie chce przyjechać to w ogóle wielkie oburzenie i jak on moze nie przyjechać, to jego praca, jego obowiązek, co z koniem i tak dalej.

Jak człowiek się sam przykula przez całe miasto do przychodni z 39 stopniami gorączki, z grypą (a na grypę/powikłania można umrzeć, tak jak koń może na grypę paść) w środku dnia i usłyszy, że go nie przyjmą, to jego wina, bo źle że przyszedł! trzeba sie było leczyć samemu.

Ja nie wiem, ja może żyjąc w lekarskiej rodzinie i mając matkę która obcym ludziom potrafi na ulicy pomagać, jak dzieje się coś złego, bo ktoś zemdlał/złamał nogę/był wypadek/ cokolwiek innego, mam jakąś inną etykę czy inne spojrzenie na to wszystko, ale ja wychodzę z założenia, że lekarze sa po to żeby pomagać chorym ludziom, bez względu na to czy im się chce czy nie i czy im się to podoba czy nie i czy mają komplet czy nie. Jakby kolega zaraz po wyjściu z przychodni umarł, bo okazałoby się że to jednak nie grypa tylko coś gorszego, pani z okienka nie byłaby już taka zadowolona i mądra. Lekarz ma pacjenta przyjąć i zrobić co w jego mocy zeby go wyleczyć. taka jest moja opinia, która tyczy się też weterynarzy, chociaż oni mają innych pacjentów.




nie chce absolutnie bronić ani lekarzy, ani SYSTEMU... ani wgłebiać się w powołanie lekarskie i misję i bla, bla bla...

dla mnie lekarz to też człowiek...  który musi odpocząć,
ostatnia moja wizyta u pediatry z dzieckiem (listopad):
NUMERKOW BRAK...
Panie na recepcji radzą = Pani wejdzie i zapyta czy lekarka przyjmie...
Wchodzę do Lekarki
Przyjmie ...

Lekarka kończy pracę o 16... Wchodzę o 19  😲 😲 😲
Jak mi powiedziała codziennie przyjmuje około 20-30 pacjentów... (dzieci)
Tego dnia przyjęła ponad 70 dzieci!!!
To starsza osoba (około 60-siąt lat)

Sorry, ale ta osoba też może z przemęczenia źle zdiagnozować...
[/quote]

Dodofon, ale ja nie twierdze, ze lekarze pracują za krótko. Bo to jest kwestia etyki i kwestia własnego sumienia. Jak ktoś ci przyjdzie z objawami zapalenia dróg moczowych a ty go nie przyjmiesz bo jesteś zmęczona, a potem okaze się że to sepsa i człowiek umrze - mogłabyś spać spokojnie w nocy?

Ja nie i dlatego ja nie chciałam zostać lekarzem. A potem przeszło mi nawet weterynarzowanie.

Jeśli ktoś sobie wybiera jakiś zawód i podejmuje jakąś decyzję to jest za to natychmiast trwale odpowiedzialny. Dlatego ja co najwyzej bede mogła być odpowiedzialna za "nagięcie prawdy" w reklamie płatków. A nie za czyjeś zdrowie czy życie.
Tak naprawdę sytuacje u lekarza są poważne i straszne.
Właśnie dziś rano bardzo mi bliska kuzynka(52 lata) upadła w łazience i już jej nie ma wśród nas. Tętniak pękł.
Teraz zacznie się stwierdzanie śmierci mózgu,odłączanie,umieranie w świetle prawa etc.Oczywiście jak minie weekend bo w weekendy nawet umierać nie można.
(Swoją drogą mam zdecydowanie czarną serię)
Ale ja nie o tym-smutno ,strasznie-wiadomo.
Chcę napisać o regularnych badaniach lekarskich jakim jesteśmy poddawani.
Takich do pracy.To jest dopiero SKANDAL!
Regularnie bada się w kierunku kiły ,czasem robi rtg,bada mocz i krew-podstawowo no i czasem wzrok. I dostaje się zdolność na 5 lat. I z głowy.
A być może -gdyby rzecz potraktować poważnie-można by wykryć wcześnie jakieś choroby i je leczyć,albo czemuś zapobiec?
Patrzyłam na swoją znajomą umierającą na chłoniaka -trwało to trzy lata.
Gasła,znikała,chudła i zawsze po powrocie ze szpitala -dostawała zdolność do pracy-bez problemu.Aż zmarła.Zdolna do pracy.Schudła o 60 kg. Zdolna do pracy.
Żaden zły system nie tłumaczy osobistej odpowiedzialności lekarzy za cierpienia pacjenta. 🙁
trupka   Czterokopytne uzależnienie ;)
08 lutego 2009 18:50
Może nie tak zupełnie o dziwnej sytuacji u lekarza ,ale związane z tym.
Moja mama jest nauczycielką i opowiadała ostatnio jak to jeden chłopak przyniósł jej zwolnienie lekarskie od...ginekologa. Bo miał kolegę , który był ginem i mu wypisał 😉)

Tania Podobnie jest też z badaniami sportowymi - w niektórych przychodniach wystarczy tylko przyjść z papierkiem i podpisują ;]
trupka z taką sytuacją też się spotkałam u mnie w klasie. Po prostu ojciec chłopaka był ginem 😉
Znajoma mi wczoraj opowiedziała:
- przed świętami była u stomatologa -pilna wizyta "z bólem" -czyli poszła do pierwszego z brzegu. Ośrodek w 100% prywatny,wypasiony.
Przyjęła ją lekarka X będąca tam tylko na zastępstwie.
Przy okazji wizyty spytała znajomą o szczegółowe dane celem "uzupełnienia" -dane były od dawna w recepcji.
A wczoraj,lekarka X dzwoni do mojej znajomej na komórkę i pyta czy plomba się trzyma i jak tam zdrówko ogólnie. Znajoma w szoku.
A pani X -tak mimochodem informuje,że teraz przyjmuje tu i tu i zaprasza na wizyty.
Czyli będąc na zastępstwie skompletowała sobie dane paru pacjentów i je pożytkuje dla siebie.
Powinno tak być?
nie powinno.

ale naprawdę, w dzisiejszym świecie to jest akurat jedno z mniejszych przewinień. lepiej dzwonić do cudzych pacjentów niż dodawać zepsutego mięsa do szynki dla ludzi  🙄 a to przeciez tez sie robi i tez tak byc nie powinno
To ja się pochwalę spotkanymi przeze mnie chirurgami.
- dwa lata temu złamałam nogę (koń mnie przygniótł). Byłam wtedy na obozie jeździeckim pod Krk, więc zaraz jak tylko wróciłam z feralnego terenu pojechałam na pogotowie chyba do Krk albo może gdzieś wcześniej. Prześwietlenie, wszystko szybko sprawnie, złamany piszczel, noga w gips i następnie 1,5 godzinne czekanie na maszynkę do rozcinania gipsu, bo im się popsuło (mieli go rozciąć w razie spuchnięcia, bo żadnego obrzęku nie miałam). Oprócz tego wyczekiwania, pani na RTG źle dosłyszała moje nazwisko i zamiast W******a, byłam Rusicka  🙄 Aha i dostałam zastrzyki w brzuch na dwa tygodnie zeby mi krew nie zakrzepła.
Gdy wróciłam do domku, poszłam oczywiście do mojego chirurga, który zagipsował szczelinę w gipsie, ponieważ "po cholerę mi to rozcięli skoro nic nie spuchło" i także od razu odstawił zastrzyki, które kosztowały kupe kasy, bo "te leki daje się tylko ludziom po 60-tce żeby krew dobrze krążyła"

- w listopadzie złamał palec również za sprawką konia. Wizyta na pogotowiu. Lekarz dyżurujący obejrzał palec, zapytał czy boli, bolało, więc wysłał mnie na prześwietlenie. 10 minut przyglądał się zdjęciu, wołał pielęgniarkę aż w końcu stwierdził, żę mam pęknięty pierwszy paliczek. Ziewając, snując się po gabinecie, flirtując z pielęgniarką w końcu wydobył szynę. Usiadł sobie obok mnie na kozetce i mozolnie okręcał bandażem.
Po tygodniu udałam się do swojego chirurga, który po zrobieniu prześwietlenia uznał po 5 sekundach, że mam paskudnie połamany staw w palcu i szczęście, że w tej szynie nic mi się nie przestawiło. Gips i trzy tygodnie z głowy.

- przy rozcinaniu gipsu na nodze ww mój lekarz najpierw przyszczypnął mi udo cęgami (blizna do tej pory) oraz wbił mi owe cęgi w tą "przestrzeń" przy rzepce, bo nie mógł rozciąć. Skoczyłam jak oparzona, cała zzieleniałam (opis relacji mojej mamy). Niestety do tej pory (dwa lata) rzepka od czasu do czasu delikatnie mi przeskakuje.

To chyba tyle jeśli o mnie chodzi i moje wizyty u chirurgów ^^
Pzdr
Syn (14 LAT) wbił sobie w stopę gwoźdź. Moczenie w wodzie z sodą, rivanol - stopa brzydko wygląda. Skierowanie do chirurga. Pojechaliśmy. Pielęgniarka pyta chirurga: przygotować to i to? - chodziło o zastrzyk. On: nie, to i to. Ona przemyła ranę, a On... bez uprzedzenia wbił w stopę nożyczki i pokręcił! Wyszłam z siebie. Znam swojego syna: potrafi wiele znieść o ile jest o tym uprzedzony. Nawet jeśli TO było konieczne (w co śmiem wątpić), nie można było poprosić mnie na chwilę i zapytać czy lepiej uprzedzić, czy nie??? I jeszcze (wrzeszcząc) pyta: "Uważa mnie pani za rzeźnika, czy co?!?". Owszem, uważam.
Gillian   four letter word
17 lutego 2009 21:12
halo, niektórych pacjentów lepiej nie uprzedzac - bo się spinają, gotowi do obrony/ucieczki, napinają mięśnie, w ostatniej chwili cofają ciało. I jest jeszcze gorzej. Ja zazwyczaj nie ostrzegam jak coś robię i wolę nie byc ostrzegana.
jakieś 3 miesiące temu upadłam razem z koniem i wypadła mi ręka z obojczyka. pojechałam do szpitala na dyżur. czekałam 1,5 h na przyjęcie - ręka mi spuchła, przy czym ból niesamowity. zrobili prześwietlenie i odesłali do domu tłumacząc się, iż teraz nie ma ortopedy który mógłby mi nastawić rękę.
Gillian   four letter word
16 sierpnia 2009 20:49
wypadła mi ręka z obojczyka

to jest anatomicznie nierealne.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
16 sierpnia 2009 20:59
Gillian, może unicorna ma inaczej  😁
Ostatnio lekarz sie mnie pyta jak sie czuje.
Ja że w pracy źle (praca stojąca) a on że w pracy to każdy sie źle czuje.Latem, prawie 3 trymestr, na nogach cały dzień-powinnam paść na ryj i zaleć sie krwią żeby lekarz chyba przytaknął 😁nie bardzo to śmieszne 🤔
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się