Reklamacje

trzynastka   In love with the ordinary
14 października 2009 15:19
Wątek wydzielony z tematu o telefonach, na prośbę Ninevet.

Historia pewnego iPhone, gwarancji/rękojmi i niekompetentnych pracowników Orange.

z góry przepraszam za błędy ortograficzne, interpunkcyjne i wszystkie inne.


Historia zaczyna się pod koniec sierpnia 2008, gdy mama postanowiła w ramach abonamentu dla firm wziąć mi iPhone, którego bardzo szybko nazwałam Badziewiak. Imię to dostał po części za to, że się często wieszał, po części z przekory, a tak naprawdę dlatego, że wszystkie rzeczy które polubię nazywam. Wiem, że nie jest to do końca normalne ale cóż poradzić 😉

We wrześniu 2009 gdy jechałam autobusem beztrosko słuchając muzyki Badziewiakowi odpadło uszko (przycisk głośniej- ciszej). Po prostu został mi w ręce. Telefon nie spadł, nie rzucałam nim po prostu chciałam ściszyć.  Nie żyło mi się najlepiej bez możliwości kontrolowania głośności więc postanowiłam odnieść go do serwisu. W środę 16 września umówiłam się na odbiór telefonu z pracownikiem Orange, prywatnym doradcą mojej Mamy. Telefon o umówionej godzinie odstawiłam w umówione miejsce. Zapomniałam faktury ale Pan twierdził, że nie jest ona konieczna, ponieważ mają u siebie jej kopie. Dopytywałam się czy gwarancja w przypadku tego telefonu na pewno trwa 2 lata. Usłyszałam, że tak, że mam się nie martwić, że telefon wróci do mnie do 3 tygodni ale zazwyczaj po prostu wymieniają je na nowe i trwa to dużo szybciej. Więc grzecznie czekałam.
Po tygodniu zadzwoniłam zapytać co słychać i czy są jakieś wieści z serwisu, odpowiedzią było "telefon będzie na dniach, do serwisu wysłaliśmy go jeszcze tego samego dnia w którym go Pani oddała, jak tylko wróci zadzwonię do Pani".  I znowu czekanie.
Po następnym tygodniu usłyszałam to samo.
Po 3 tygodniach od oddania go do serwisu (środa) nagle do "uprzejmego Pana" nie mogłam się dodzwonić. Dzwoniłam przez 2 dni w różnych godzinach, kilka razy dziennie. Łaskawie oddzwoniła do mnie w piątek (9 października) jakaś Pani pracująca na serwisie, zaczęła mnie przepraszać ale telefon owszem wysłali od razu (16 września) ale ona zapomniała dosłać dokumentacje i wysłała ja dopiero w poniedziałek (5 października). Nie muszę wspominać jak mnie krew zalała, pogratulowałam jej niekompetencji i powiedziałam, że ma zadzwonić do warszawy gdzie znajdował się serwis i dowiedzieć się kiedy ten telefon wróci. Przepraszała i obiecała, że za 2 godziny oddzwoni. Jak się domyślacie nie oddzwoniła a moich telefonów nie odbierała. Udało mi się do niej dodzwonić w poniedziałek tylko po to by usłyszeć, że nie ma jej w biurze i oddzwoni o 14 do mnie. Zaczęłam ją napastować (bo to już dzwonienie nie było) o 15, co chwile albo byłam rozłączana  albo zwyczajnie olewana. Moje zdenerwowanie całą sytuacją rosło. Dodzwoniłam się do niej w środę, czyli dzisiaj. Dzisiaj również mija miesiąc jak do serwisu telefon oddałam.  A teraz siądźcie wygodnie, bo usłyszałam coś czego nikt by się nie spodziewał. Miesiąc bez telefonu, walka z debilami po to by się dowiedzieć, że... Gwarancja jest na rok i jeśli chce by mi go naprawili to muszę za to zapłacić. Dodatkowo dowiedziałam się, że jest to uszkodzenie mechaniczne (o ja durna wiedziałam żeby nie ściszać muzyki tak gwałtownie !) więc gwarancja nawet gdyby była to mi nie przysługuje, dodatkowo telefon ma zepsuty port ładowania (że co kur**?!) i zalaną płytę główną ( piĘknie). Wisienką na torcie był fakt, że naprawa wyniesie prawie 1000 zł a jesli nie chce z niej skorzystać to telefon wróci do mnie najwcześniej w przyszły poniedziałek.
A teraz objaśnienie mojego wkur******:
- gdybym wiedziała, że nie mam gwarancji zaniosłabym telefon do znajomego który się zajmuje naprawianiem telefonów.
- zalanie płyty jest NIE MO ŻLI WE. Chyba zauważyłbym gdyby telefon mi zamókł. Został czymś oblany lub chociaż skropiony.
- jak wysylałam telefon port ładowania był w pełni sprawny.
In.   tęczowy kucyk <3
14 października 2009 18:29
Czy w momencie, kiedy oddawałaś telefon do orange spisywałaś protokół/cokolwiek, gdzie było napisane, jaki jest powód oddania telefonu do naprawy? Wg którejś ustawy o costam konsumenta (zabijcie mnie, nie pamiętam jak ona się nazywa...) masz 2 lata na złożenie reklamacji. Najlepiej postrasz ich sądem, bo jeżeli do 14 dni (!!! a tyle minęło) nie dostałas pisma, że nie naprawią/wymienią bo cośtam cośtam cośtam, znaczy, że uznali reklamację i MUSZĄ Ci to naprawić/wymienić.
trzynastka   In love with the ordinary
14 października 2009 18:33
Niestety nie spisywałam żadnego protokołu, nie zostałam o to poproszona.
Oddawałam telefon człowiekowi który w wielu sprawach jest doradcą mojej mamy i znamy go prawie 15 lat.
Telefon nie jest na mnie a na matkę która wyjechała i on miał za nią/nas to załatwić.

Jutro sie przejdę porozmawiać z rzecznikiem praw konsumenta i dopytam, bo jesli masz racje z tymi 14 dniami to było by super 🙂
In.   tęczowy kucyk <3
14 października 2009 18:37
Mam rację na pewno, złapałam za telefon i zadzwoniłam do mamy, sędzią jest i już wiele reklamacji dzięki niej dało się załatwić ; )
trzynastka   In love with the ordinary
14 października 2009 18:47
In. Jeśli możesz odezwij się do mnie na pw lub na gadu jak masz chwilkę  :kwiatek:

Z bieżących informacji - rozmawiałam ze znajomym który ma sklep Apple i opowiadał mi o firmie w której są serwisowane Iphone. Podobno poszedł już masowy pozew na tą firmę, bo co 2 telefon wracał "zalany" z serwisu mimo, że w momencie wysłania taki nie był i oczywiście z nieważną gwarancją. Niestety ciężko to udowodnić.
trzynastka   In love with the ordinary
20 października 2009 18:12
napiszę to czego się nauczyłam i jak sprawa się rozwiązała.

Byłam u Rzecznika Praw konsumenta - którym się okazało nie jestem, ponieważ telefon był brany na firmę.
Ale tak na przyszłość napiszę byście wy byli mądrzejsi o moje błędy.


Przede wszystkim jak oddajecie jakaś wartościową rzecz do naprawy/serwisu/gwarancji czy choćby poszerzenia napiszcie wszystko co wam przyjdzie do głowy.

Oddajemy do zwężenia futro z norek, piszemy:
Jaki rozmiar, jaki kolor, ile je mamy, gdzie kupiliśmy i za ile,  co trzeba w nim zrobić, jeśli chcemy zwężyć o 5 cm to piszemy ile futro ma przed zwężeniem i ile ma mieć po nim, prosimy o oddanie skrawków, piszemy komu je oddajemy [firma] w czyje ręce [imię i nazwisko pracownika] i na ile [po konsultacji z firmą], oczywiście data oddania. Trzeba napisać, że futro nie posiada żadnych wad oprócz tej jednej i, że jest w stanie takim a takim. Pod tym wszystkim należy złożyć swój podpis i domagać się podpisu osoby która to futro od was odbiera. Wszystko w 2 kopiach, jedna dla was druga dla tej firmy/pracownika.

Dopiero przy posiadaniu takiego dokumentu można zacząć walczyć. Napisanie samej reklamacji niewiele daje, firma może powiedzieć, że futro oddaliście podarte/przypalone a wy nie macie żadnego dowodu, ze tak nie było.



Tak jak ja mam z telefonem w tej chwili, oddałam działający - jedyne czego nie miał to przycisku. Po otrzymaniu go nie działa port ładowania, płyta główna jest podobno zalana a ja mogę sobie palec w dupę wsadzić, bo nie mam dowodu, ze telefon oddawałam w lepszym stanie niż go odzyskałam.

Jedyne co wywalczyłam to to, że dostane nowy telefon w ramach abonamentu ale wcześniej [umowa kończy mi się w sierpniu a z czegoś dzwonić muszę].

Ogólnie bardzo polecam przejść sie do rzecznika praw konsumenta i się wszystkiego dowiedzieć na własny użytek, wizyta nic nie kosztuje, a człowiek wychodzi dużo mądrzejszy.
ninevet - no to chyba nie Ciebie jedną oszukali bo ... 2 tygodnie temu oddałam im do naprawy samsunga e250 [też z orange] , fakt faktem, za 2 miesiące mam koniec starej umowy i wymiane telefonu, no ale nie wyobrażałam sobie użytkowania telefonu bez trzech górnych klawiszy, które się zepsuły, niewiedzieć czemu, podczas pisania smsa.  😲 zawiozłam do orange, usłyszałam : telefon będzie na dniach. po 2 tyg. [ tj dzisiaj 15 min temu ] dostałam telefon, że nie naprawią tego w ramach reklamacji a koszt naprawy to 300 zł, bo telefon musiał zostać zalany lub utopiony, i to spowodowało, że klawisze przestały działać. i tu mnie krew zalała poprostu, bo na moim telefonie w życiu kropelki wody nawet nie było. Ale z tego co piszesz, to już widze, że nie mam szans na cokolwiek.
jednak ja dostałam od nich telefon zastępczy, więc postanowiłam, że im go nie oddam, dopóki czegoś z tym moim telefonem nie zrobią tak żeby dało się go użytkować i tyle.
a jedyne co moge zrobić, to za 2 miesiące koniec mojej 8-letniej [ przedluzanej 4-ro krotnie ] umowy z orange, i przenosze sie do innej sieci, bo dość jużmam problemów z tym orange.

w każdym razie, jeśli ktokolwiek planuje telefony z orange ... no to już chyba ma odpowiedź ; )
trzynastka   In love with the ordinary
21 października 2009 10:02
własnie zalewanie telefonów to bardzo częste praktyki.
Zalany- nie ważna gwarancja - właściciel nie udowodni, że zalany nie był gdy go oddawał.

Ja mam w planie gdy następny mój telefon się zepsuje najpierw oddać go do znajomego do ekspertyzy i mieć na papierze jego stan potwierdzony przez fachowca a potem dopiero oddać do serwisu. Jeśli wróci do mnie zalany - sprawa będzie jasna jak słońce a sąd się na pewno ucieszy. 
dokładnie ... i tak chyba trzeba było zrobic od początku, no ale cóż ... człowiek uczy się na błędach ..  🤔
Ja mam w planie gdy następny mój telefon się zepsuje najpierw oddać go do znajomego do ekspertyzy i mieć na papierze jego stan potwierdzony przez fachowca a potem dopiero oddać do serwisu. Jeśli wróci do mnie zalany - sprawa będzie jasna jak słońce a sąd się na pewno ucieszy. 

To tym bardziej stracisz gwarancję. Po zdjęciu plomb, a to zrobi Twój znajomy (chyba, że jest ekstra magikiem i tak to zrobi, że nie będzie widać ingerencji nieautoryzowanego serwisu np. odciśnięte palce, czy naderwane plomby). Ponadto w sytuacji kiedy Twój znajomy sprawdzi płytę główną i powie, ze nie ma tam żadnej ingerencji cieczy, a Ty sie posłużysz taką ekspertyzą, w przypadku kiedy serwis autoryzowany powie, ze jest taka ingerencja cieczy, to też się sama ugotujesz. Poświadczysz, że telefon był w nieautoryzowanym serwisie.

Poza tym to normalne jest, że oddając telefon do serwisu w punkcie, czy przez opiekuna sieci obowiązkiem osoby przyjmującej telefon w ramach gwarancji jest spisanie w jakim stanie klient oddaje telefon (czy nie ma widocznych zadrapań, uszkodzeń, pekniętego lub rozlanego wyświetlacza, w miejscu wejścia ładowarki czy nie widać śladów korozji i cokolwiek co widać nienormalnego w telefonie. Twoim błędęm było załatwienie tej sprawy na tzw. gębę (z racji znajomości opiekuna) teraz widać, że trzeba było wszystko spisać jak Bozia przykazała). Opiekun zachował się nieprofesjonalnie nie dając Ci żadnego pokwitowania. Skąd wiesz, że telefon nie został "zalany" przez opiekuna?
🙂
P.S. Ingerencja cieczy (niektórzy błędnie nazywaja to zalaniem telefonu) nie musi wiązać się z włożeniem telefonu do wiadra z wodą, czy też trzymanie go w strugach deszczu. Czasem wystarczy, ze telefon "spoci się", bądź zostawimy go w łazience kiedy jest w niej gorąco i paruje woda.
Rozumiem Twoje rozgoryczenie, ponieważ słyszałam o praktykach wkładania  telefonu do wody w serwisach autoryzowanych po to aby zrobić UPG (Utrata Praw Gwarancyjnych). Także jak było z Twoim telefon nikt się nie dowie.

trzynastka   In love with the ordinary
21 października 2009 20:05
[quote author=ninevet link=topic=10376.msg360527#msg360527 date=1256115765]
Ja mam w planie gdy następny mój telefon się zepsuje najpierw oddać go do znajomego do ekspertyzy i mieć na papierze jego stan potwierdzony przez fachowca a potem dopiero oddać do serwisu. Jeśli wróci do mnie zalany - sprawa będzie jasna jak słońce a sąd się na pewno ucieszy. 

To tym bardziej stracisz gwarancję. Po zdjęciu plomb, a to zrobi Twój znajomy (chyba, że jest ekstra magikiem i tak to zrobi, że nie będzie widać ingerencji nieautoryzowanego serwisu np. odciśnięte palce, czy naderwane plomby).
[/quote]

Z tego co się orientuję to iPhone ma 6 czujników odczytu 'zalania' wystarczy mieć oprogramowanie odpowiednie do serwisowania tych i bez otwierania telefonu da się wszystko sprawdzić, podpinasz do komputera a on daje odczyt jego stanu technicznego.
Nie trzeba magikowania i otwierania nieotwieralnego telefonu 🙂

Poza tym to normalne jest, że oddając telefon do serwisu w punkcie, czy przez opiekuna sieci obowiązkiem osoby przyjmującej telefon w ramach gwarancji jest spisanie w jakim stanie klient oddaje telefon (czy nie ma widocznych zadrapań, uszkodzeń, pekniętego lub rozlanego wyświetlacza, w miejscu wejścia ładowarki czy nie widać śladów korozji i cokolwiek co widać nienormalnego w telefonie. Twoim błędęm było załatwienie tej sprawy na tzw. gębę (z racji znajomości opiekuna) teraz widać, że trzeba było wszystko spisać jak Bozia przykazała). Opiekun zachował się nieprofesjonalnie nie dając Ci żadnego pokwitowania. Skąd wiesz, że telefon nie został "zalany" przez opiekuna?

Tutaj masz na pewno racje, niestety zaufanie bywa zwodnicze. Miałam nadzieje, że on taki dokument sporządzi - niestety wyszło jak wyszło. On już za to po "uszach" od mojej matki oberwie. Na marginesie to on sponsoruje mi nowy telefon.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
09 lutego 2010 13:47
Czy towar zakupiony na wyprzedaży (jako ostatnia para butów) ma prawo zwrotu?
mnie się wydaje, że jeśli nie było karteczki lub jakiejkolwiek informacji o uszkodzeniu->przecena to możesz złożyć reklamację.
Graba.   je ne sais pas
09 lutego 2010 14:12
Ja niestety mam przykro doświadczenia z orange. 🙁
Nie będę się rozpisywała, ale sprawa wygląda tak. Zakupiłam u nich internet (39 i pol), pochodził pół roku i w  listopadzie zaczął mi wyskakiwać błąd 419. W list. nie mialam czasu, wiec do salonu podeszłam dopiero w grudniu. Tam odesłali mnie na drugi koniec Krakowa. Pojechałam. 3 dni z rzędu tam jeździłam, żeby po kolei wsyztsko sprawdzac. Gdy w końcu okazało się, że to nie wina laptopa, karty sim(była wymieniana), a modem chodził na karcie jednej z pracownic postanowili wysłać go do Warszawy. Po dwóch tygodniach dowiaduję się, że NIC NIE STWIERDZONO.
Chciałam wiec zakończyć umowę, z ich winy oczywiscie, ale oni powiedzieli, ze to nie ich interes. Pozostaje kupić modem we własnym zakresie... Bo nie wiem czy mam ochotę włóczyć się po sądach  😵  Bo oczywiscie od grudnia normalnie rachunki przychodzą. Co z tego, że modem mi nie działa?
dzieki dziewczyny  🙇 🙇 🙇 moja nokia w marcu idzie na naprawe do serwisu, boje sie wiedziec co by bylo gdybym tego nie przeczytala, moze wrocilaby w stanie nieuzywalnosci  🙇 🙇 🙇

chwala, ze czasami mozna sie nauczyc na cudzych bledach.
cieciorka   kocioł bałkański
09 lutego 2010 14:36
mam podobne przygody z serwisowaniem aparatów fotograficznych. masakra- niby termin maksymalny to ileś, co z tego, skoro sprzet dostaniesz 2miesiace później.
podobnie miałam z telefonem nie na gwarancji.
co tydzien "na za tydzien" pare miesiecy. kupa wydaniej kasy, nie rozwiazany problem i oodano mi nie swoj telefon z filmikami porno. bomba, nigdy wiecej.
Współczuje Wam, niepotrzebne nerwy.
Graba- ja na Twoim miejscu próbowałabym coś wywalczyć, jakoś nie miałabym zamiaru dokładać do tego interesu. Faktycznie wizyta u rzecznika praw konsumentów może pomóc.
To ja widzę, że kiedyś miałam farta. Laptop mi spadł no i nie działał. Poszedł na gwarancji do serwisu i naprawili. I to jeszcze w Media Markt.
trzynastka   In love with the ordinary
09 lutego 2010 16:02
Kapri - domyślam się, że o mnie mówisz - proszę.  :kwiatek:

Bohatera pierwszego postu używam do dziś.
Port ładowania - trzeba pokombinować by złapało styk na ładowarce.
Zalany - troche się wiesza, czasami wolniej chodzi ale ogólnie działa.
Przycisk głośniej-ciszej - jak nie miałam tak nie mam.

Dopóki ten chodzi w miarę nie brałam nowego telefonu.
szkoda, ze nie wykupilas sobie przedluzonej gwarancji - przysluguje na wszystkie produkty Apple i bez wzgledu na usterke praktycznie nie ma problemow z wymiana.

watek pierwsza klasa, ninevet   👍 👍 👍 rządzisz!  😅 😅 😅
trzynastka   In love with the ordinary
09 lutego 2010 16:12
szkoda, ze nie wykupilas sobie przedluzonej gwarancji - przysluguje na wszystkie produkty Apple i bez wzgledu na usterke praktycznie nie ma problemow z wymiana.


a uwierzysz, że kupiłabym ją gdybym się o niej dowiedziała wcześniej niż przed sekundką od Ciebie ?  😲

Nawet człowieka nie poinformują o takiej możliwości. No nic przy następnym iPhonę się w nią zaopatrzę.

Edit: uwierz, że wolałabym żeby nie był mój  😉

Edit 2: a nie.. nie zaopatrzę sie, bo ona nic mi nie da. Tu nie problem jest z applem czy długością gwarancji ale serwisem w polsce odpowiadajacym za appla.

baaardzo polecam przeczytać http://pokazywarka.pl/aifz38/
wlasnie ja zaluje tez, ze nikt mi nie powiedzial jak kupowalam iPoda; dowiedzialam sie dopiero przy okazji zakupu komputera ze istnieje taka mozliwosc.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się