Jak spadać lub nie spadać z konia?

Dla mnie święta zasada: "wodze w ręku trzymaj!"


Nie polecam. Znajoma spadła w terenie i uznała, że priorytetem jest przypilnowanie konia, żeby nie uciekł. Efekt był taki, że koń się wystraszył i upadku, i tego, że go coś przyszpiliło do ziemi i przytrzymało, i podnoszącej się dziewczynie wypalił z dwururki w burzch. Szpital, ostry dyżur, usunięta śledziona i problem na całe życie. A konik znany, miły, wyniuniany i żaden zabójca...

Poza tym mogę jeszcze tylko powiedzieć, jak nie spadać. Jeśli już znajdziecie się na barankującym serią koniu na oklep (dłuuga historia, a koń miał mega problemy przy wsiadaniu), to spadając, tudzież zeskakując, nie celujcie tak, żeby spadać na nogi. Mają one dziwną tendencję do zawijania się w ten sposób, że ląduje się na kostce, a nie stopie, i przez chwilę ogląda wykręconą go góry podeszwę własnego buta, przy towarzyszącym temu zjawisku lekkim, chrupiącym trzasku 😀iabeł: Za to, jakby coś takiego się już Wam przytrafiłoo, to zdecydowanie nie należy twierdzić, że to tylko skręcenie 🤣 i radośnie łazić po stajni, ściągać kuśtykając konie z padoków i tym podobne. Przychodzi potem moment, kiedy chce się zdjąć buta i jest to zdecydowanie niewykonalne, a potem z niedowierzaniem fotografuje własną nogę, która ma kilka kierunków równocześnie (ale zdjęć nie wstawię, są naprawdę hardkorowe).
Na fotkach pod postami quanty dobrze widać,że jakby się odchylić i nie dać się wodzom wyciągnąć -czyli elastycznie oddać rękę -to się nie spadnie.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
07 września 2010 12:28
Dodałabym do tego: starajcie się nie spadać pomiędzy ogrodzenie a konia, bo szansa, że wtedy koń was ominie jest znikoma.
Do tej pory jak spadałam to dosyć świadomie. Miałam czas zeby zobaczyć gdzie lece i jak i na co upadne i nawet zmartwić się co mnie będzie bolało. Staram się pamiętać żeby turlać się dla wytracenia impetu. Chować ręce i nogi zeby ich nie połamać.
Dlatego, że zazwyczaj miałam czas to stwierdzilam ze poeksperymentuje - widząc co ludzie robią sprawdziłam spadanie przez chwytanie sie szyi - i nie wiem jak ktos to moze polecac - człowiek zsuwa się prosto pod konia - przypłaciłam to kopniakiem w ramie.
Trzymanie wodzy - zależy od sytuacji, czasem tak jak anderwil wspomnial/a pomaga to złapać pion i wyhamować konia, ale jak koń pędzi jak dureń może to tylko powodować wiecej obrażeń.

Jeśli chodzi o to wsiadanie zaraz po upadku - jak nie było groźnie to jest to raczej wskazane? edukacyjnie dla konia i terapeutycznie dla jeźdźca. Ale jeśli upadek byl dośc spektakularny to jednak najpierw trzeba by sprawdzić jezdzca a potem wsadzic kogos sprawnego. Bo po co wsadzać kogos poturbowanego? nic z tym koniem pożytecznego nie zrobi, naraża się na kolejną glebe, albo pogorszenie obrażeń.
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=32046.msg699746#msg699746 date=1283858904]
Dodałabym do tego: starajcie się nie spadać pomiędzy ogrodzenie a konia, bo szansa, że wtedy koń was ominie jest znikoma.
[/quote]
Ja kiedyś właśnie niechcąc spaść na drut kolczasty, który był po mojej lewej pomyślałam: utrzymam się kilka sekund i dalej na luzie się zsunę. Tylko,że zanim kobył odjechał od płotu, to już wisiałam pod szyją obejmując konia, który podbijał mnie nogami do góry. Tak przegalopowałyśmy kółeczko i niestety mimo prób "wciągnięcia się" na siodło w końcu ręce puściły i spadłam centralnie pod kobyłkę, która podkowami i hacelami radośnie po mnie przebiegła. Efekt końcowy ( zdiagnozowany po pół roku): roztrzaskane 2 kręgi piersiowe i 1 lędźwiowy. Zakaz jazdy konnej dożywotni. Minęło już sporo lat i po ostatnim rezonansie 2 lata temu pozwolono w końcu na jazdę.  😵

arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
07 września 2010 12:48
Dodam jeszcze od siebie, żeby jak się spada na przeszkodę, to uważać, żey nie wziąć drąga między własne nogi- mięsień naderwany lub pożądnie naciągnięty murowany.
Nie polecam też spadania po szyji w terenie, szczególnie jeśli niedawno nie mogło się chodzić ze względy na owy naciągnięty miesień, bo jeśli się spadnie pod konia, a koń wysadzi kopa, dokładnie w miesien to może być jeszcze gorzej.

Natomiast jak nie spaść z brykającego konia- mieś elastyczną rękę, a jeśli się takowej nie ma wypuścić trochę wozy.
Tania, kiedy w mojej obecności ktoś gwiżdże to jakby nie spadł- musi chwilę posiedzieć, przejść się. Jak w lesie to potem wsiada o ile wszystko ok, jak na ujeżdżalni- zależy od samopoczucia.

A to co piszesz, że zrobił Clint- przy podstawach z akrobatyki albo wielkiem szczęściu jest do zrobienia, ale raczej trudne 😉

A najgorzej jak spadłam to na coś drabinokawaletkopodobnego, plecy sine, udało mi się wysmyknąć żeby tylko częściowo na to polecieć a nie całymi plecami.
A zauważyliście, że są tacy "spadalni" spadający jeźdzcy ?
Tacy, co częściej niż inni?  Ciekawe czy to sprawa braku równowagi, paraliżującego lęku czy oddawania walkowera ?
majek   zwykle sobie żartuję
07 września 2010 13:38
może kwestia konia na którym jeżdżą.
Poza tym każdy chyba miał okresy spadalności i bezsapdalności.
Kiedyś miałam przyjemność jeździć na takim ogierze kilka miesięcy, a że dziewczyny ze stajni mnie nie lubiły, to mi wypuszczały klacze na padok obok ujeżdżalni. On był młody i duży, ja mała i cienka jeszcze wtedy i spadałam po 4 razy na jeździe.
W końcu przestałam liczyć upadki.

Moja mama natomiast, zawsze jak pierdzielnęła z konia, to za każdym razem koncertowo..
[quote author=kamykokrowka link=topic=32046.msg699716#msg699716 date=1283857836]
Jak spadam staram się być rozluźniona. Nie wiem, czy to coś daje ale jeszcze nic bardzo złego się nie stało...

Czyli luźno spadać ? Czy raczej być czujnym, gibkim i luźnym w sensie poruszania się z koniem i starać się wcale nie spadać?
[/quote]

W sensie jak spadam to staram się  nie napinać żadnych mięśni, być taką galaretką, tak mniej więcej jak małe dziecko kiedy upada.
Jak dla mnie ciężko mówić o jakiejkolwiek "technice" spadania, gdyż w tych ułamkach sekundy trudno jest cokolwiek zrobić. Jeżeli ktoś trenuje dżudo, czy karate, to może próbować się uratować przez "pad", ale większość osób jedynie może jedynie liczyć na to, jak ich ciało się "złoży" w locie. Na rozluźnianie się też bym nie liczyła, gdyż w sytuacji tak mocno "stresowej" jak ta, samo słowo "rozluźnienie" jest po prostu absurdalne.

Jeśli chodzi o mnie - jeżeli widzę, że dzieje się źle (np. koń bryka), to wolę się ewakuować. Pochylam się do przodu i próbuję się ześlizgnąć wzdłuż końskiej łopatki i upaść na bark. Jeżeli jednak obok jest jakieś ogrodzenie, przeszkoda stała, to robię wszystko, żeby się utrzymać - odchylam się do tyłu, siadam najgłębiej, jak się da i opieram się o strzemiona tak mocno, że aż stopy bolą.

Acha - i jeszcze jedno. Jak już upadnę, to robię wszystko, żeby zorientować się w sytuacji (gdzie jest koń). Kiedyś, jak zaliczyłam glebę, od razu obróciłam się na plecy i co zobaczyłam? Koń stawiał świecę, a jego kopyta były tuż nad moją głową. Natychmiast się przeturlałam i chwilę potem dwie końskie nogi tupnęły o ziemię - tuż obok mnie.
Podczas najazdu na okser, mówię wam, lepiej siedzieć i dać koniowi po zębach i zostać niż wyjść wcześniej, efektem może być rozmyślenie się konika i STÓJ, obrót w powietrzu, zawiecha własną żuchwą na jednym członie oksera /podczas gry reszta ciała podąża brzuchem do ziemi/ ale to nic, proponuję puścić wodze w międzyczasie bo jak koń wysprężynuję głową możecie tak odwinąć głowę do tyłu, że zobaczycie własny tyłek leżący na ziemi.
Mam teraz niesamowtą zdolność robienia skłonów w tył, każde nieuważne zejście z krawężnika powoduje ból w odcinku lędźwiowym  😎

Taki był mój ostatni wypadek w skokach przez co okserom mówie "nie"  😁
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
07 września 2010 14:09
tajnaa, mi po locie w okser wpisali na pogotowiu ilość i średnicę drągów połamanych szanownymi pleckami, obsługa karetki była pod wrażeniem "mocy".

Sporo w "lotach nieplanowanych" pomaga aikido. I podstawy woltyżerki z kursu instruktorskiego.
A ja się bałam iść do lekarza  😡
Ja to zawsze spadam na 4 łapy jak kot  😁

Niestety jeszcze nie nauczyłam się czekania do samego końca  🤬
A ja się bałam iść do lekarza  😡


:emota200609316:

ja spadłam z niskiego konika w pełnym galopie na dość ubitej ziemi. 15 minut leżałam i nie byłam w stanie się podnieść, później 2-3 tygodnie ledwo chodziłam i do tej pory mnie pobolewa czasami... nie w każdym siodle mogę jeździć itp jak zmarznę to wieczorami umieram  🤔
Ja puszczam wodze po tym, jak przed stałą przeszkodą (drzewo) koń zrobił stopa (oczywiście wyszłam za wcześnie, sama się prosiłam) nie puściłam wodzy lecąc, w powietrzu mnie obróciło i grzmotnęłam o kłodę plecami, w locie tylko myślałam, żeby nie walnąć centralnie i nadstawiłam się bokiem. Efekt: podejrzenie (na szczęście bezpodstawne) pęknięcia miednicy oraz nerki...
Co do aikido - owszem, może pomagać, ale przy nie do końca kontrolowanym lub zasilanym dużą energią padzie bardzo łatwo złamać obojczyk.
Znajomy trener zawsze powtarzał, żeby odchylić się do tyłu, zaprzeć w strzemionach i ręce z wodzami "do krocza". Działało - do czasu, kiedy kobyła przestała brykać (wysiedział) i gwałtownie się wspięła tak, że przyłożyła mu potylicą prosto w twarz. Efekt: gleba, wstrząs mózgu i złamana szczęka.
Mnie też uczono, że przy upadku powinno się starać maksymalnie rozluźnić,wytracić napięcie mięśni, środek ciężkości się obniża i wtedy upadamy miękko, bezwładnie.

Kiedy tak właśnie upada pijany człowiek, to z reguły nic sobie nie robi, bo nie broni się przed upadkiem.
Ale przy udziale świadomości, spadając szybko z konia, jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że się rozluźniam i nie bronię i upadam bezwładnie.

Ostatnio dwa razy pod rząd grzmotnęłam z mojego pierona, i to raz tak, że nie dość że mi w locie tylną nóżką przysadził w mięsień, to naciągnęłam go sobie w wyniku upadku bo mi noga odleciała.

Co do aikido - owszem, może pomagać, ale przy nie do końca kontrolowanym lub zasilanym dużą energią padzie bardzo łatwo złamać obojczyk.



Lepiej mieć złamany obojczyk, niż rozbitą czaszkę, czy kręgosłup
Co do trzymania wodzy
Ostatnio "w zwolnionym tempie" patrzałem jak pod nogo mojego konia leci moja żona, pamiętam jak widziałem kamień na który leciała jej głowa i zdążyłem pomyśleć, czy kask wytrzyma. Potem okazało się, że walneła na d... ale chciała puścić wodzy, żeby nie gonić konia (byliśmy w górach),  i kiedy koń wyszarpną wodze walneła głową.
Czyli można zrobić pierwsze ustalenie:
1. Nie trzymać wodzy po upadku.
Tak?
Każdy upadek jest inny i myślę, że nie ma co tutaj ustalać.

Kiedyś podczas upadku "ktoś tam na górze" dopilnował, że mi się ręka zaplątała we wodze. Gdyby nie to, prawdopodobnie nie rozmawiałabym z wami teraz na forum.
ikarina- w awatarze to Twoje zdjęcie?
Jak się takie dziuple skacze?
tak, zdjęcie moje.

Jak się skacze dziuplę? Normalnie, jak zwykłą przeszkodę, tylko musisz czapkę trzymać, żeby ci się o patyki nie zahaczyła 😉
tak, zdjęcie moje.

Jak się skacze dziuplę? Normalnie, jak zwykłą przeszkodę, tylko musisz czapkę trzymać, żeby ci się o patyki nie zahaczyła 😉

Zazdroszczę takich doświadczeń.
To jest właśnie urok wkkw - "takie" doświadczenia w zamian za TAKIE upadki
Raz jak spadałem z konia w terenie to czułem jakbym się zatrzymał i tylko pomyślałem - wyjąć nogę ze strzemienia.

Mnie uczono trzymać wodzę - podobno wtedy łatwiej wylądować na nogach.
Czyli można zrobić pierwsze ustalenie:
1. Nie trzymać wodzy po upadku.
Tak?

Jestem za "tak". I już mówię, skąd się wzięło to "trzymaj wodzeeee!". Po pierwsze - z jazdy na ogierach. Ogiery w grupie często są... metroseksualne  😎 a kryjąc kolesia -  bardzo niebezpieczne dla jeźdźca - więc priorytetem było nie puszczać samca luzem. Reszta to wygoda instruktorów - żeby konia nie musieć łapać. Przesadzam. Ale niewiele.
Co robi trzymanie wodzy? 1. Obraca pod kopyta. 2. Wyrywa barki. 3. Łamie obojczyki. 4. Łamie kości ramieniowe. 5. Łamie kości przedramienia. 6. Miażdży palce. 7. Łamie rzepki kolanowe (na skutek gwałtownego przyklęku).
Wszystko to widziałam na własne oczy i to nie raz. Trzymanie wodzy zakłóca naturalny tor lotu.

Z mich doświadczeń płynie takie prawidło: jak lecieć to jak najdalej od konia; nieco się odepchnąć i nadać rotację przez bark. Jak najdalej od konia, bo nieprawdą jest, że koń człowieka nie nadepnie. Masa konia i kopyta - tego należy unikać za wszelka cenę.
Twierdzę, że spadanie jest zawsze bezpieczne  🤣. Problem tylko - w co i czym się trafia przy lądowaniu  😀iabeł: i czy koń nie znajdzie się w tym samym miejscu  😕.
Trzymanie wodzy amortyzuje siłe upadku.

Jak upadam zawsze staram się nie puszczać wodze.

Mam konia takiego że jak upadne stoi i czeka na mnie.  😁
Eee... to po co zsiadasz? No bo - jeśli wodze mają dać radę zamortyzować "siłę upadku" i koń nie przemieszcza się dynamicznie - to to jest zsiadanie, prawda?  😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się