Widzą nas?

W KP już nie pierwszy raz odnalazłam w artykułach odniesienie do dyskusji internetowych.
Autorzy przywołują zdanie dyskutantów z forów. Polemizują lub powołują się na "vox populi".
Ciekawe czy redakcje czasopism jeździeckich mają pracownika,który ma zadanie śledzić co tam na forach piszczy?
Też to zauważyłam. W końcu o czymś trzeba pisać a takie fora często są kopalnią informacji 😉
Trudno sobie raczej wyobrazić sytuację, że redakcje pism tematycznych nie śledzą forów tematycznych. To byłaby krótkowzroczność nieamowita i brak profesjonalizmu. Zresztą każda większa firma powinna to robić. I większość robi. Teraz inaczej się już po prostu nie da, bo coby nie mówić o internecie, jest opiniotwórczy jak mało mediów przed nim. A co więcej, w naturalny sposób wymyka się odórnej kontroli, co dla wielu jest zagrożeniem, ale jest też niezwykle cennym źródłem informacji. 
Mnie się wydaje, że.... wszyscy nas widzą.😉 I zazwyczaj to widać w momencie, kiedy kogoś/coś się skrytykuje i nagle, ni stąd, ni zowąd przybędzie delikwent bądź jakiś jego adwokat i zaczyna się tłumaczyć. Jak były "złote rady koniarzy" [które w zasadzie mogłyby się nazywać "szyderstwo koniarzy z kuniorzy" 😉 ] to było to widoczne, więc.... czemu by gazety nie miały śledzić forum internetowych? :P
Coś muszą zamieścić na łamach prasy, a najlepiej by to coś było "na czasie" i przy okazji ciekawe. Na forach często pojawiają się ciekawe albo i śmieszne dywagacje na temat, które mogą być jakimś "podczynnikiem" napisania artykułu.
O Fasolci i słynnych koniach za 7 zł też była wzmianka bodajże w KP 😁
Przecież co najmniej kilka osób z forum "popełnia" (lub przyczynia się do popełniania) artykuły do końskiej prasy  😀
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
08 grudnia 2009 10:43
widzą ale uważają dyskutantów na forach za "niekompetentnych" których opinie w ogóle są bez znaczenia.

O czym mówi filar akcji SOS dla stad a art dla HIJ

Przyjdzie walec i wyrówna...?

Kiedy z końcem ubiegłego roku z inicjatywy grupy osób (pośród której znalazłem się i ja) zaczęła kiełkować myśl, która w rezultacie zaowocowała akcją na rzecz ratowania upadających ośrodków państwowej hodowli zarodowej, sądziliśmy, że spotka się ona z jednoznacznym i szerokim poparciem. Od miesiąca istnieje strona internetowa "SOS dla Stad". I co?! I wstyd powiedzieć - nic! Nie tylko nie spotkało się to z oczekiwaną reakcją naszego środowiska, lecz przeciwnie - sądząc po lekturze większości postów (wpisów/komentarzy) na wybranych forach branżowych dominuje postawa powszechnej negacji. Internauci poddają miażdżącej krytyce potrzebę istnienia, choćby w ograniczonej liczbie, Stad Ogierów. Nikt nie wierzy w celowość istnienia obiektów promieniujących kulturą hodowlaną, końskim obyczajem i tradycją oraz sportem jeździeckim. Gdyby na opiniach tych poprzestać, okazałoby się, że powinien przyjechać walec i wyrównać. Zatem podążając dalej tym tropem rozumowania, może należałoby również unicestwić ponad 600-letni Uniwersytet Jagielloński, Bibliotekę im. Ossolińskich, parę muzeów narodowych, oper, filharmonii tudzież teatrów? Pozostaje więc jedynie żywić nadzieję, iż opisane powyżej zjawisko oddaje dalece niekompletne spektrum opinii społecznej. Bowiem z natury rzeczy wolniejsze niż internet media - chodzi mi o prasę - wyjątkowo solidarnie tym razem (nie bacząc na aspekt konkurencyjności) wsparły akcję "SOS dla Stad", i to właśnie na ich łamach zagości niebawem refleksja o znacznie bardziej pogłębionym charakterze. Pozwoliłaby ona uzmysłowić wagę problemu, a tym samym naprawdę skutecznie lobbować na rzecz idei chyba niepodlegającej żadnej dyskusji. Czego szanownym czytelnikom "Hodowcy i Jeźdźca" oraz sobie usilnie życzę.

Michał Wierusz-Kowalski




Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się