KOTY

hahaha ale sie wpasowal  🤣

Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
21 sierpnia 2009 17:32
A ja jestem dumna z mojej rudej 😍
Przyznam szczerze, ze jestem bardzo zszokowana tym jak się pilnuje domu. Przejdzie po skalniaku, pójdzie wytarzać się w piachu (o zgrozo) czy polezy na sloneczku. Raz nawet wysupłała się z szelek i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, ze obeszła działkę bez sznurka i potem wolnym truchcikiem wróciła do domku. No a dodatkowo przybiegła do mnie pomiziać się i pokazać jaka jest dzielna 😍

Coraz bardziej ją kocham! 💘
haha śmiechowy ten Twój kotek Dramka 🙂
Mam takie pytanie. Hodowca mojego kota zaznaczyl, ze moge dostac rodowód kociaka dopiero po jego kastracji, czyli za pół roku. Wydaje mi sie to dziwne. Czy hodowca nie powinien wydac rodowodu wraz z kociakiem, a w umowie zobowiazac mnie do wykastrowania kota?
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
22 sierpnia 2009 16:23
To forma zabezpieczenia się przed sprzedażą kociaka "nakolankowego" do celów hodowlanych. Niektórzy stosują takie coś, inni wycinają kod kreskowy z rodowodów, albo markerem w poprzek dokumentu piszą PET. Albo wydają ksero rodowodu, a oryginał po kastracji. Albo sami kastrują przed wydaniem malucha.
Ja piszę po prostu w rodowodzie, że kot nie jest przeznaczony do hodowli i wydaję nowym właścicielkom zawsze z kociakiem. Informacja o przeznaczeniu malucha i tak znajduje się w odpowiednim paragrafie umowy. No i po to w końcu robimy te "castingi" na przyszłe rodziny dla naszych brzdąców, żeby wybrać naprawdę rozsądnych ludzi i nie popadać w paranoję...
Ale to chyba dobrze o hodowcy swiadczy?🙂
Ja musze pogadac z hodowcą, wolalabym dostac rodowód od razu do ręki.
Tak w ogole to to jest nowa hodowla i pierwszy miot whatsoever, ale wydajawala mi się dosc rzeczowa, przysylaja mi niemal co tydzien fotki wybranego przeze mnie kotka jak i reszty kociąt, sporo rozmawiamy na gg, hodowca pokazal mi aktualne badania i kocura i kotki na FIV i FeVL i w sumie nic póki co nie budzi moich podejrzen.
A,  w momencie wydania kociak bedzie mial ponad 12 tygodni.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
23 sierpnia 2009 13:44
Kolejne wieści z kocich wakacji.
Dzisiaj upolowała... nornicę 🤔 Bardzo zadowolona przyniosła ją do domu i zaczeła się przez to gonitwa. ale nornica zwiała w końcu 😁

No i dodatkowo portret Rudej 💘
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
23 sierpnia 2009 14:08
Notarialna, po prostu WOW  😀

Marzena, poniżej 12. tygodnia żaden hodowca nie powinien (a większość nawet nie ma prawa!) wydać malucha. Takie są obowiązujące nas przepisy. Ja najchętniej wydaję 14-16 tygodniowe. Co do kwestii wydawania lub nie rodowodu od razu: ja mimo wszystko jestem "za". To jest papier przynależny maluchowi ja ta przysłowiowa buda - psu. Nie ważne, czy brzdąc jest hodowlany, wystawowy czy kolankowy. Rodowód to taki dowód osobisty, powinien być zawsze przy kocie.

Ja pierwszego kota rasowego kupiłam w ciemno, nie wiedząc o jego matczynej hodowli nic. A jakbym wiedziała... to bym tłukła ile wlezie za bezmyślność i ślepe zapatrzenie w bardzo zły wzorzec, dzięki któremu zwierzęta miały tam naprawdę ciężkie życie - ale to już inna historia.

EDIT:
Wczoraj dziewczyny zrobiły mi po prostu najmilszy prezent z możliwych: Zasnęły na moich kolanach, obie wtulone w siebie. Matka z córcią, ale raczej osobnymi drogami chadzają - tym razem 100% miłości w miłości, mizianie, wzajemne ululanie, po prostu sama słodycz. U Fredzi widać, że to efekt podanych hormonów, wyciszyła się, uspokoiła.
U Dudy... wolę nie myśleć co to znaczy  🙄
Ha, przywiozłam.

Przedstawiam Wam mojego kocurra, Amir 😀
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
24 sierpnia 2009 14:14
Potffforze, witamy na forum  😎
Słodziak!
Lotnaa   I'm lovin it! :)
24 sierpnia 2009 16:33
AAA, Marzena, zjem go na śniadanie  🍴  😍
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
25 sierpnia 2009 07:26
szkoda, że w ojca bardziej nie poszedł (takie moje niebieskie zboczenie 😉  no i mimo diluta ojciec ma lepsze oko w kolorze od matki sealki - ale to już ciężkie zboczenie poinciarza).
Mi się jeszcze Aron z koloru podoba - mimo wysokiej skarpety na prawym przodzie. Nie myślałaś o... dwóch kociakach? 😎

I jak po pierwszej nocy?  😀
Najwiekszym zbójem jest i tak Amadeo 😀

Mi się Amiś bardzo podoba, ma słodkie skarpetki, swietny charakter. Zreszta on i tak na kolanka, jak juz bedziemy startowac to w kategorii kastratów 😀

Noc nieprzespana, pies sieje zament pod drzwiami, kocik się boi, w dodatku teskni za domkiem i troche popłakuje. Noc cala mi przemruczał i łasił sie zeby go głaskac.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
25 sierpnia 2009 16:29
Powiedzic ekociarze, czy kota mozna jakos przygotowac do pierwszej podrozy? Wybieramy sie za 2 tyg w taka 6-godzinna... Co mi w ogole na droge potrzeba oprocz transportera?

A no i czy sadzicie, ze jesli teraz 3-miesieczny kociak lazi sobie po dworze, to bedzie mial problem zeby przestawic sie na tryb mieszkanko w bloku?

Pozdrawiam wszystkich

Marzena - kot rewelacja!! Boooski jest (tfu,tfu,tfu)
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
25 sierpnia 2009 23:04
Wizja, na wszelki wypadek skromniejszy posiłek - tak gdyby kotowaty miał na chorobę lokomocyjną zapaść. Metody wożenia są dwie: w transporterze - wtedy potrzebujesz transporter wyłożony czymś od środka, i na kolanach - czyli wtedy potrzebujesz szelki i smycz. Na 6h wzięłabym coś do picia lub małą saszetkę/kuzynkę z mięskiem w galaretce. Koty w stresie nie zawsze lubią pić (nawet gdy powinny!), ale liźnięcie galaretki jakoś im dziwnie łatwo przychodzi
No i na drogę przydaje się dużo cierpliwości wobec kociego komentarza nt. jazdy 😉

W kwestii przestawienia trybu życia - nie powinno być kłopotów. Ponownie, tylko cierpliwość w tłumaczeniu nowych reguł pt. co wolno a czego nie, jasne (!) reguły przestrzegane przez obie strony (czy wolno na balkon samemu wylazić, czy można po klatce schodowej biegać itp). Kłopotów być nie powinno.
Powodzenia!

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 sierpnia 2009 23:09
Ja bym kota zabrała na krótką przejażdżkę, żeby się przyzwyczaił przed wyjazdem. Nawet jak jedzie w transporterku, warto mieć ze sobą szelki. Myśmy się często zatrzymywali, kot na smycz i rozprostować kości ( już poza faktem, że zatrzymywaliśmy się na obiad i było krzesełko dla mamusi, tatusia, mnie i kotka).
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
26 sierpnia 2009 06:51
Dzieki dziewczyny.

A wczoraj jeszcze wygrzebalam na animalii jakas taka smycz samochodowa specjalna. To lepiej w transpoorterze, czy na siedzeniu obok?
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
26 sierpnia 2009 09:03
Strzyga, krzesełko to rzecz normalna dla kota przy stole. Ja mam tylko nadzieję, że i talerzyk z zawartością się dla koteczka znalazł.

Wizja, zależy od kota. Niektóre czują się w podróży lekko zagubione (moją Fredzię mimo częstej jazdy wciąż przerażają np. mijane drzewa. Przy każdym robi miau i łepek kuli) i łatwiej jest im przeżyć to wszystko w transporterze - niski dach, obmacana i bezpieczna przestrzeń, lekki półmrok 😉
Niektóre już po pierwszych paru przejażdżkach oswajają się z mruczeniem silnika, z odgłosami drogi, z klaksonami. Siedzą spokojnie, a nawet zaczynają wyglądać w kierunku okna i sa tym widokiem mocno zainteresowane. Takie bym woziła w szelkach, ale na kolanach, żeby móc w razie czego interweniować, uspokoić czy podbudować kota zszokowanego widokiem wielkiego TIRa metr od szyby. Niestety, nie jest to bezpieczny sposób wożenia kota w razie wypadku. Jak z niego korzystam (b. rzadko), to smycz u tak przywiązuję do wpięcia automatu do pasów.
EDIT: wiem, że po macoszemu, ale często lepiej jest po prostu zapakować się z tyłu razem z kotem w transporterze i od czasu do czasu pokiziać przez kratki, uspokoić głosem. Otrzaskać i wtedy na szelki wpinane się przerzucić.
Są też egzemplarze, które urodziły się po to, żeby podróżować. Zero stresu, zero kompleksów, jakby mogły, to by chciały na kierownicy siedzieć. Takie chojraki wsadzałabym od razu w szelki zapinane na pasach na tylnym siedzeniu.

Najważniejsze jest to, żeby nigdy, przenigdy nie puszczać kota luzem w samochodzie. 
Jeżeli przejazd w transporterku - kup albo capri, albo inny model umożliwiający łatwe wpięcie go w pasy bezpieczeństwa. Ja nauczyłam się motać w pasy prawie każdy model, więc chcieć to móc 😉  Unikaj również metalowych drzwiczek w takim transporterze.
Szelki: porządne, dobrze szyte (uwaga na nity) i naprawdę dobrze dopasowane, z zapięciami nie rozpinającymi się "same z siebie" (przydałyby się również takie z mocniejszego plastiku, "zęboodporne"😉. I nie obróżka, tylko szelki na ciało; jak ktoś raz widział kota szybującego na smyczy podpiętej do obroży, to już nie będzie się pytał 'dlaczego szelki a nie ładna obróżka'.

Jeszcze jeden tip: przy szelkach samochodowych, tych wpinanych, zawsze rozkładaj kotu na siedzeniach grubszy koc. Potrafią na pazurach robić takie drifty, że mało która tapicerka jest w stanie to znieść. I nie przewozimy więcej niż 2 koty na 3-osobowej kanapie. Nawet dwa z minimalnie przydługimi smyczami potrafią tak je poplątać, że... postój co kilkanaście km, bo jest z tyłu ryk, że jeden siedzi w oknie, a drugi oplątany wokół pierwszego i przez to nigdzie nie sięga  🙄
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 sierpnia 2009 13:03
Jasne, że był, ale kot w podróży nieskory ani do jedzenia, ani do picia. Ale jeździliśmy na mazury/ z mazur do warszawy, więc bez szalonej długości podróży.
Kot zawsze na początku strasznie płakał, potem się oswajał. Woziliśmy w transporterku, co jakiś czas postój na wyprostowanie łap.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
26 sierpnia 2009 13:05
Alvika - jestes moim guru 🙂
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
26 sierpnia 2009 22:47
taaaak, poproszę jeszcze o szpileczkę jakąś, bo balonik mi niebezpiecznie napuchł   😉
ja podpisze się pod tym, co napisała Alvika i niesmiało dodam, że co kot to obyczaj : moja pierwsza kotka Dżampeta, kochała podróżować, całą drogę siedziała z buzia w oknie, zafascynowana, szczęśliwa. Savana panikuje, potrafiła zemdleć, było naprawdę poważnie. W jej przypadku właśnie transporter się sprawdza, bo Salsa czuje się w nim bezpiecznie - ale warunek- ja muszę być obok, trzymać rękę w transporterku, cały czas gadać, miziać, uspokajać. Albo na kolankach.. mam szelki samochodowe. Zbik nie mdleje na szczęście tylko zawodzi całą drogę,  Nitka leży spokojnie w swoim transporterze i można zapomnieć o kocie.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
27 sierpnia 2009 06:53
No to mam nadzieje, ze moje kocie bedzie w miare spokojne, jako, ze bede z nim podrozowac sama - czyt. bede prowadzic auto...
Moje maluchy nonstop rozrabiają  😂
Szumka94   This opportunity comes once in a lifetime yo ! ♥
28 sierpnia 2009 12:15
a ja jestem załamana zachowaniem Filipka.
Gryzie, drapie...
Huśta się na kwiatkach, firance....
Sika do kwiatków.
Chociaż umie korzystać z kuwety.
Cóż z takim fantem zrobić?  🤔 😵
jest po prostu okropny.  😵
Dobrze, że to tylko skargi koleżanki.  😂
Czesc kociarze, mam dylemat i mam nadizeje ze mi pomozecie 🙂
Od dluzszego czasu mysle o tym, zeby sprawic sobie kota. Tylko ze:

-mieszkam w mieszkaniu, moj kot bylby niewychodzacy, i w zwiazku z tym mi sie wydaje ze nieszczesliwy. (cos jak ptaszek w klatce). Czy 40 m przestrzeni zyciowej moze wystarczyc kotu na cale zycie? 🙄

- nie do przezycia jest dla mnie smrod kociego moczu - jakbym odkryla taka niespodzianke w moich butach czy lozku, zabilabym chyba. Skad takie zachowania sie biora? To jest norma, czy raczej wyjatek?

- jak to jest z drapaniem? Mieszkanie nie jest moje tylko wynajmowane, i nie chcialabym go remontowac na moj koszt 😉 Myslalam ze drapak moze rozwiazac sprawe, ale kolezanka powiedziala mi ze kot nie drapie zeby scierac, a zeby ostrzyc pazury, czy to prawda?

- czy da sie przyzwyczaic kota do klatki? Czy kot tak jak pies, spi kiedy czlowiek wychodzi z domu? (klatka bylaby przydatna na urlopach itd.)

- Czy to prawda ze jeden kot bardziej niszczy w domu niz dwa koty? Slyszalam tez ze jak sa dwa koty to sa bardziej 'dzikie' bo wola sie tulic z soba niz z czlowiekiem.. 🤔

- no i najwazniejsze dla mnie... chcialabym kota na kolanka, dotykalskiego a najchetniej takiego co by z kolan nie chcial schodzic po 2 minutach 😉 czy to jest sprawa traktowania kota od kociaka, glaskania itd czy cecha indywidualna na ktora glaskanie od malego w przyjemnych okolicznosciach nie ma wplywu?

Co do rasy to mysle o main coonie, glownie dlatego ze to ponoc koty 'psie'. Nie wiem ile w tym prawdy ale z tego co czytalam o rasie - podobaja mi sie. Ale tu znowu aspekt mojego malego mieszkania - nie za male na takiego byka?

Aha i ostatnia sprawa, jakie mozecie polecic ksiazki o kotach? Nie zalezy mi na czyms kolorowym i z obrazkami, tylko o ksiazce ktora troche przyblizy mi kocie myslenie.

z gory dziekuje :kwiatek:
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
30 sierpnia 2009 11:39
Czy 40 m przestrzeni zyciowej moze wystarczyc kotu na cale zycie? 🙄

Jeżeli to dobrze zagospodarowana względem potrzeb życiowych kota przestrzeń życiowa, to wystarczy.

nie do przezycia jest dla mnie smrod kociego moczu - jakbym odkryla taka niespodzianke w moich butach czy lozku, zabilabym chyba. Skad takie zachowania sie biora? To jest norma, czy raczej wyjatek?
Przyczyny: nie zachowana higiena (brudna kuweta), zdrowotne (choroba), natura (znakowanie terenu) i/lub kłopoty natury psychicznej (zazdrość, niepewność, chęć dominacji). Plus kupa innych przyczyn, o których  często nie mamy pojęcia. Rosyjska ruletka, na kogo trafi - na tego bęc. Jeżeli za taką niespodziankę miałabyś myśli mordercze, to jednak odradzam posiadanie kota. Jeżeli jesteś w stanie poświęcić kotu dużo czasu i jeszcze więcej uwagi, to jest spora szansa, że nie doświadczysz tego typu "niespodzianek".

kolezanka powiedziala mi ze kot nie drapie zeby scierac, a zeby ostrzyc pazury, czy to prawda?
Nieprawda. Koty drapią, żeby zdjąć złuszczonego pazura. Czasem robią to zębami 😉 a czasem pozbywają się go zostawiając np. na dywanie. Drapaki są sprzętem niezbędnym (nie tylko drapanie w celach higienicznych, ale też pozostawianie swojego zapachu), a jeszcze lepszym rozwiązaniem jest zakup obcinaczki  i dość systematyczny przegląd podwozia/stanu pazurków. 

czy da sie przyzwyczaic kota do klatki? Czy kot tak jak pies, spi kiedy czlowiek wychodzi z domu? (klatka bylaby przydatna na urlopach itd.)
Rozwiń pojęcie "klatka", bo mi różne obrazy po głowie chodzą... Jeżeli klatka to transporterek, to owszem, można kota przyzwyczaić do podróżowania 'w zamknięciu'. Moje koty wykorzystują tranporterki porozstawiane po domu jako legowiska. Jeżeli klatka to metalowa klatka, w której dla bezpieczeństwa kot ma przesypiać te godziny, w których nie będzie nikogo w domu, to zdecydowanie odradzam i klatkę, i kota.
Gdy nikogo w domu nie ma, na ogół moje ogony śpią do 11.tej, potem do wieczora na przemian buszują, broją i co jakiś czas znikają na krótką drzemkę.

Czy to prawda ze jeden kot bardziej niszczy w domu niz dwa koty? Slyszalam tez ze jak sa dwa koty to sa bardziej 'dzikie' bo wola sie tulic z soba niz z czlowiekiem.. 🤔
Kot niszczy, gdy jest przez nas zaniedbywany. Za mało spędzonego czasu, za mało zabawek interaktywnych, za mało zabawy i kontaktu z człowiekiem... Ponownie, mnóstwo możliwości. Drugi kot na pewno pomaga zmniejszyć poczucie osamotnienia, ale może zdarzyć się i tak, że oba koty będą uważały się za "zaniedbane" - wtedy szykuj się na demolkę x2.

chcialabym kota na kolanka, dotykalskiego a najchetniej takiego co by z kolan nie chcial schodzic po 2 minutach 😉 czy to jest sprawa traktowania kota od kociaka, glaskania itd czy cecha indywidualna na ktora glaskanie od malego w przyjemnych okolicznosciach nie ma wplywu?
Oba parametry. Przy czym wypracowanie kota-głaskacza z kociaka zaniedbanego emocjonalnie i niewłaściwie zsocjalizowanego jest robotą żmudną, długą i nie zawsze gwarantującą super sukcesy.

Co do rasy to mysle o main coonie, glownie dlatego ze to ponoc koty 'psie'. Nie wiem ile w tym prawdy ale z tego co czytalam o rasie - podobaja mi sie. Ale tu znowu aspekt mojego malego mieszkania - nie za male na takiego byka?
I ponownie, jeżeli będziesz w stanie dostosować mieszkanie do potrzeb byczka (drapaki do wspinania, półki, dziuple, legowiska na wysokościach) i zapewnić mu codzienną porcję niuniania, uwagi oraz ruchu, to mogę sobie wyobrazić szczęśliwego kota

Aha i ostatnia sprawa, jakie mozecie polecic ksiazki o kotach? Nie zalezy mi na czyms kolorowym i z obrazkami, tylko o ksiazce ktora troche przyblizy mi kocie myslenie.
Z pozycji książkowych nie podam żadnego konkretnego tytułu, bo mam raptem 3 książki na krzyż  😡 i traktują one albo o genetyce, albo o zdrowiu kotów. Kotów uczyłam się w praktyce na wystawach i od hodowców, którzy zęby na tym temacie zjedli. Mogę co najwyżej polecić forum miau.pl i dużo rozmów z hodowcami miaukunów. Oni najlepiej wiedza jakie schematy i osobowości najczęściej powtarzają się u ich kociąt.
Powodzenia!

busch   Mad god's blessing.
30 sierpnia 2009 12:09
- nie do przezycia jest dla mnie smrod kociego moczu - jakbym odkryla taka niespodzianke w moich butach czy lozku, zabilabym chyba. Skad takie zachowania sie biora? To jest norma, czy raczej wyjatek?

Oczywiście przyczyną problemu (czyli sikania w niewłaściwych miejscach) trzeba się zająć swoją drogą, ale gdy już zdarzy się niespodzianka, to można jej zaradzić:
[url=http://animalia.pl/szukaj.php?search=urine+off&submit.x=0&submit.y=0]urine off[/url]

A mnie się chyba przypadkowo trafił miniaturowy pers  😲 Frania ma już rok i wygląda tak:


Myślicie, że jeszcze troszeczkę urośnie, czy będę mieć wiecznego kociaczka?  😍
Alvika - dziekuje za taka wyczerpujaca odpowiedz! 🙇

Co do sikania i mojej cierpliwosci z tym zwiazanej, to przypuszczam ze mysl o tym irytuje mnie znacznie bardziej niz irytowaloby mnie gdyby takie zdarzenie mialo miejsce. Nie wiem czy rozumiesz co mam na mysli. W sensie, jezeli mysle o  tym bezosobowo, czyli majac na mysli 'jakiegos' kota, to krew mnie zalewa. Za to gdyby to bylo moje kochane futro, pewnie inaczej podeszlabym do sprawy.

Co do klatki, to mysle nie o transporterku, tylko wlasnie o czyms wiekszym, traktowanym jako legowisko, ale tez z mozliwoscia zamkniecia na zalozmy godzine, w momencie gdy jestem na jakims wyjezdzie z kotem w hotelu. Czyli chcialabym troche zrobic z kota psa 😉 i wlansie zastanawialam sie czy to jest mozliwe, ale bardziej z ciekawosci niz z koniecznosci 😉

Wlasnie jeszcze co do robienia z kota psa - jestem zawodowym treserem psow i wlansie zastanawiam sie czy by mnie nie wkurzalo to ze kota moge czegos nauczyc tylko kiedy to jemu sie chce 😎 W koncu to jest walsnie to co kocham w pracy z psami - oddanie, posluszenstwo ale nie z przymusu a z checi wspolpracy z czlowiekeim itd. A tu taki kot sie wypnie i nic nie poradzisz 😉

A co do zagospodarowania przestrzeni w domu, to mysle ze mialabym z tym niezla frajde 😜

ps tak myslalam ze z tymi pazurami to jakas sciema.

edit: poza tym to w Twoim opisie calkiem duzo podobienstw do psa - i sikanie nie tam gdzie trzeba, i niszczenie - dalas mi nadzieje ze tego wszystkiego da sie uniknac zwyczajnie ZAJMUJAC sie swoim kotem, poswiecajac mu czas i zainteresowanie - a nie tylko posiadaniem go jako elementu grajobrazu.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
30 sierpnia 2009 17:56
sienka, Ja mysle, że taką klatkę większą nie ma sensu kupować. Kot to nie pies. Pies w takiej klatce usiedzi bo wie, że to jego legowisko. A kot będzie nieszczęśliwy bo będzie miał ograniczoną przestrzeń życiową.
Ja jak wyjezdżam na dzień lub kilka dni i nie mogę kota zabrać to zamykam drzwi od wszystkich pokoi, a ruda ma do dyspozycji kuchnię, jadalnię i przedpokój. W ten sposób wiem, że mi się nie dostanie do pokoju i nie narobi bajzlu tudzież nie podrapie mebli.

A znałam taki przypadek co kota zostawili domownicy w hotelu i odebrali go zaraz po telefonie pracowniczki. Bo kot nie jadł i nie pił. Nie chciał się bawić i po prostu marniał w oczach. Z tęsknoty.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się