Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Ja mam kryzys, czuje deficyt. Jest dobrze  😜
No właśnie. Z moich obserwacji osobistych- MUSZĘ czuć ten deficyt, żeby chudnąć i muszę mieć kryzysy. Inaczej- nie schudnę. Mam na sobie resztki i żeby zejść z tych resztek, to niestety musi być okupione poświęceniem i czuciem niestety pewnego dyskomfortu. Nie zejdą sobie "ot tak". Bywam w ciągu dnia okresowo głodna. Czasami lekko kręci mi się w głowie. Czasami czuję się jak samochód bez paliwa. Siła spada. Zasypiam z pustym brzuchem. Skutek- jest efekt- chudnę!
Trzeba tylko umieć wyczuć, żeby nie przegiąć. Ja umiem. Jest super.
Odrywając się na chwilę od sikania  😉 i wracając do surowych warzyw
infantil, cukinie obierasz czy jesz ze skórką?

nie obieram 🙂 Ale ja w ogóle mało co obieram ze skórki.



Ja mam w ostatnim tygodniu trochę kryzys jedzeniowy, jak tylko mi się robi gorzej w życiu, to ciągnie to za sobą wszystko inne, również jedzenie. Nastrojowo jestem zdeptana z ziemią, więc ciężko mi skoncentrować się na trzymaniu miski i na ćwiczeniach  🙁 Muszę się pozbierać i to od dziś, chociaż zawaliłam już na śniadanie, ale jeszcze cały dzień przede mną.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 marca 2019 08:43
trusia
Brokuła tez można na surowo, ale bakłażana i batata nie 😉
Tunrida dokładnie. Nie ma co szukac strefy komfortu, jak jest deficyt to jest głód i spadek siły. U mnie tak samo to działa, im dalej tym gorzej. Ale będzie nagroda  😀
Ja wczoraj poćwiczyłam po dniu przerwy. Było lepiej ale i tak czułam, że mięśnie są jeszcze zmęczone. Być może w weekend pojadę na rowery 😀 Na dzisiaj w planie ćwiczenie w domu.

infantil, ściskam wirtualnie :-) Każdy czasem czuje się gorzej, zrób coś tylko dla siebie. I trzymaj się z żarciem!!! :kwiatek:
Ja byłam wczoraj na Yin Yoga. Od normalnej jogi różni się tym, że mało co się człowiek rusza, tkwi w jednej pozycji przez dłuższy czas, ma wyłączyć myślenie i pracować z własnym oddechem i emocjami.

Ćwiczyliśmy na matach i kocach. Z różnymi przyrządami. No i niestety mi słabo szło wyłączenie własnych myśli, bo cały czas się DRAPAŁAM  😁 🙄 Wszystko mnie swędziało, najprawdopodobniej od tych kocy... Więc każdy leżał nieruchomo, a ja się wierciłam i drapałam...

Na koniec zostaliśmy namaszczeni jakimś cudownie pachnącym olejkiem i to mi się najbardziej podobało  😍
Cała sesja trwała 1,5h.

A wracając do codzienności. Wczoraj wypiłam 3 kubki wody (350ml), 1 kubek herbaty (też 350ml) i małą kawkę. Także coś tam na plus.
Jem mało, żołądek mi się skurczył niebywale. Porcyjki jak dla wróbelka.
Wczoraj kupiłam sobie spodnie w Promod rozm. 36. Jak zobaczyłam na wieszaku to stwierdziłam: co to, dla dzieci??? Ale wcisnęłam się w ich ciasne 36 i czuję się z tym bdb  😎

Dziś znów wyzwanie 6 kubków wody. Na razie mam 0  👀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 marca 2019 10:51
Nie wiem jaką jogę klasyfikujesz jako "normalną" ale w odmianach statycznych generalnie długo tkwi się w jednej asanie 😉 może idź na vinyase lub ashtange? 🙂

Rozkłada mnie  😵 wczoraj dostałam jakiegoś paraliżu szyi  😲 tzn ból z boku szyi był tak duży, że nie byłam w stanie ruszać głową przez kilka godzin. Potem już z mniejszym bólem byłam na ścianie tradycyjnie 5 godzin, no i dzisiaj czuję jakby mnie jakaś grypa brała - gorączka, rozbicie, w ogóle nie mogę skupić się na pracy 🙁 a jutro zajęcia 8-19, pięknie.
Dla mnie 'normalna' yoga to też vinyasa ;D Ja zdecydowanie wolę dynamiczne 'flow' od tkwienia w pozycjach, ale co kto woli. Wszystko ma jakieś korzyści i warto popróbować różnych rzeczy. Dzięki Meise za relacje 😀

smarcik, oby Cię nie rozłożyło :kwiatek:
No ja się zdecydowanie lepiej czuję w bardziej dynamicznych akcjach. W statycznej pozie całe ciało mi drętwieje, odczuwam koszmarne mrówki w palcach i niestety, ale nie potrafię oddychać... Od dziecka mam z tym problem i ćwiczenia oddechowe to dla mnie udręka  🙄

Wolę swoje dzikowanie  😁

Dzikowy brzuch jest gotowy na majówkę na Chorwacji btw  🏇
Wychodzi na to, że u mnie się sprawdza prosty przepis - jeść jak ptaszek i nie zażynać się...
Sorry za wyciapane lustro ^^

Super ślicznie. Pilnuj i nie popsuj.  😉
Dzięki (-: bo w tym cały jest ambaras, żeby efekt nie znikł zaraz  😁
Meise, a nie myślałaś o wspinaczce? Wiem, że to zupełnie inny sport, ale tak by mi pasował do Ciebie 😀 Przekraczenie barier, dzikowania aż nadto, do tego co droga to takie sprawdzanie siebie - swojej siły, równowagi, odwagi.
Że tunrida by się nadała to już mówiłam sesesese 😂


A ja się zatrułam 🙁 Taka chciałam być fit, pojeździłam na rowerze, rekreacyjne 20km (jeżdżę ogólnie mało, ale planuję to zmienić), świetnie się czułam, a potem wieczorem sałatka, fajna, zdrowa. Ale coś w tym moim daniu było chyba nieźle spryskane, bo już bezpośrednio po dostałam czegoś a'la kolka. Potem zdychałam pół nocy, następnego dnia wymioty, nawet gorączka. Dziś jest lepiej, ale głowa nadal mi pęka. No masz ci los 🙁
amnestria, jestem na 100% przekonana, że bym się w tym akurat sporcie sprawdziła doskonale  😎 Moje dzieciństwo to wspinanie po drzewach. Na imprezie firmowej kilka lat wstecz była ścianka, na samą górę wylazłam tylko ja i prezes (z firmy liczącej kilkaset osób  😁 to był mój pierwszy i jedyny raz na ściance). Ależ byłam z siebie dumna... super moment osiągnąć szczyt, aczkolwiek miałam trochę lęk wysokości...

Może kiedyś spróbuję, jest u nas centrum wspinaczkowe 😉

Na razie chciałabym w końcu na koniach zacząć jeździć  👀

Na zatrucie zalej się colą, pomaga! I współczuję szczerze, ale myślisz, że opryski mogły być w sałatce? To jakaś kupna?
efeemeryda   no fate but what we make.
22 marca 2019 11:43
Meise brzuch rewela !  😍
Ja się wtrącę delikatnie z małym kryzysem o którym już chyba wspominałam, nie chodzę głodna, ale mięsa to mi się tak chce, ze chyba się rzucę przez sen. 5 lat nie jem, nie byłam zawsze gruba, byłam nawet na dietach i nigdy tak nie było... jakbym nie widziała swojej pustej macicy chwile temu na usg to bym się podejrzewała o ciaze. MASAKRA.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 marca 2019 11:46
efeemeryda brzmi jak niedobory. Po 5 latach to raczej nie jest naturalne, żeby się tak chciało ze zwykłego łakomstwa.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
22 marca 2019 11:47
efeemeryda, ja tak mam z za małą ilością tłuszczu w diecie.
Meise brzuch rewela !  😍
Ja się wtrącę delikatnie z małym kryzysem o którym już chyba wspominałam, nie chodzę głodna, ale mięsa to mi się tak chce, ze chyba się rzucę przez sen. 5 lat nie jem, nie byłam zawsze gruba, byłam nawet na dietach i nigdy tak nie było... jakbym nie widziała swojej pustej macicy chwile temu na usg to bym się podejrzewała o ciaze. MASAKRA.


Dzięki  😀
A co do chcicy na mięso to jak dla mnie też za mało tłuszczu w diecie. Ja nie jem lat 13 i jak czasami nie pojem nic smażonego/polanego oliwą, jakiegoś pękatego awo, to też mam ochotę na.... kuraka lub karkóweczkę  🤣
Meise, super brzuch :-) Nie jesz mięsa? Jakoś mi to umknęło. A jak z końmi? Czemu nie jeździsz? Z tego co pamiętam jakiś czas temu udało Ci się wrócić?
Ja kiedyś też chętnie spróbuję ścianki choć mam lęk wysokości i jak patrzę w dół to mnie zimny pot zlewa i mi drętwieją nogi 😂 ale spróbować nie zaszkodzi, może się 'wyleczę'. Może w tym roku się uda 😀
efeemeryda   no fate but what we make.
22 marca 2019 12:00
smarcik zwłaszcza, ze łakomstwo to u mnie zawsze były i są słodycze, co do tłuszczu to wydaje mi się, ze jem go więcej niż zwykle, smażę na oleju albo maśle klarowanym itp. Dużo orzechów jem, wcześniej tak nie było.
Meise, rzadko kiedy to jest lęk wysokości, częściej przestrzeni :kwiatek: Koniki też super :kwiatek:
Brzuch boski!

To była kupna sałatka (taka paczkowana), umyłam ją tyle o ile - i tu chyba był błąd. Często je jem, nigdy nie miałam problemów. Były jeszcze pomidorki, je myłam dokładniej, ale w sumie też mogły być nieźle spryskane. Hiszpańskie jakieś  🙁
Meise, super brzuch :-) Nie jesz mięsa? Jakoś mi to umknęło. A jak z końmi? Czemu nie jeździsz? Z tego co pamiętam jakiś czas temu udało Ci się wrócić?
Ja kiedyś też chętnie spróbuję ścianki choć mam lęk wysokości i jak patrzę w dół to mnie zimny pot zlewa i mi drętwieją nogi 😂 ale spróbować nie zaszkodzi, może się 'wyleczę'. Może w tym roku się uda 😀


Noo, ja jestem strikt vega od 13 lat, a w domu nawet vegan staram się być (byłam ortodoksyjną veganką za czasów mieszkania w Niemczech - studia)  🙂 czasem jednak zjem jajko od babci, czy kawałek sera, ale już mleko zawsze roślinne.

Na koniach nie jeżdżę... hmm. Sama nie wiem czemu  😁 we wrześniu byłam w stajni 3 razy (po 3 latach niewidzenia konia). Za trzecim razem byłam w dłuuugim terenie, koń mi złożył podwozie w galopie po miedzy, poniósł mnie kilka razy, raz urządził rodeo niczym w westernie (non stop się potykał, jakiś dziwny koń. Nie kulał, ale potykał się ciągle..) i jakoś odechciało mi się znowu jeździć na obcych koniach :/

No może to być lęk przestrzeni, racja. Bo jak jestem gdzieś wysoko to przeraża mnie bardziej to co dookoła, niż to co w dole  🙂
amnestria, nie polecam Ci tych gotowych sałatek w plastikach, sama chemia, lepiej omijać szerokim łukiem, czytałam o tym kilka artów  🙁

Dzięki dziewczyny za miłe słowa na temat mandżuru  😁

Meise, jeśli masz możliwość jazdy to się nie zniechęcaj. Na pewno w Twoich okolicach jest jakaś normalna stajnia, a może z czasem jakaś współdzierżawa albo dzierżawa? Sama wiem jak łatwo idzie się zrazić. Ja mam teraz kilka miejsc, w które jeżdżę z przyjemnością i żeby się wyluzować, a nie szarpać i walczyć o życie bo to ani dla mnie fajne, ani dla konia. A z czasem może też mi się uda coś poddzierżawić bo jazda w szkółkach już od dawna mnie nie bawi

Taka fotka z weekendu na zachętę, na moim ulubionym kp 😀
No mnie też totalnie nie bawi jazda na rekreantach. Co gorsza nikt mnie nie poprawia za bardzo, bo wg instruktora po 3 latach przerwy i tak siedzę bardzo dobrze i jedyny mój błąd to, że ręce za blisko kłębu. Więc żadnego progresu ani nic, jeżdżę sobie przez godzinę sama sobie i robię jakieś proste figury ujeżdżeniowe na szkapinie. (jak usłyszę komunikat z dołu).
Bez sęsu...

Chyba sobie dziś pobiegam jakieś 15km  🙂

A fota boska  😍 takie coś mi się marzy.....
Meise, o kurde, widzisz. A tak mi się wydawąło, że one spoko są te sałatki. Ale po tym zatruciu to chyba się już nigdy nie skuszę 🙁 Miewąłam zatrucia, ale to było jakieś hardkorowe, oby nigdy więcej!
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 marca 2019 13:17
amnestria ale to była gotowa sałatka? Taka z sosem itp? Czy po prostu pokrojona sałata taka jak np są w Lidlu? (roszponka, rukola itp)  👀
Nie, nie - liście same (ta druga opcja, o której wspominasz)
amnestria, takie liscie w plastiku nie maja zadnej "chemii" 🙂 A te gotowe salatki z sosem moze zdrowe nie sa i maja relatywnie sporo kcal, ale od glupiego benzoesanu sodu czy syropu glukozowo-fruktozowego tez by cie tak nie wymeczylo. Predzej kwestia higieny pracownikow przy linii produkcyjnej.



Znalazłam np taki art: http://wyborcza.pl/7,75400,21006589,pociete-liscie-salaty-w-torebkach-zwiekszaja-zagrozenie-salmonella.html?disableRedirects=true

O chemii też zaraz znajdę, bo przecież jakoś to musi przetrwać w tym opakowaniu (:

Może to i bujda na resorach, ale we wszystkim jest ziarno prawdy!
Meise, jasne, one sa dobra pozywka dla bakterii, ale te szkodliwe bakterie najpierw musza sie tam jakos znalezc 😉 ergo kwestia higieny. Na normalnej linii produkcyjnej ze swieza spozywka jest to traktowane mega restrykcyjnie. A zostaje swieza, bo wymieniasz tlen w worku na azot. Tak samo jak sie w atmosferze niskotlenowej przechowuje inne owoce i warzywa.

No i zawsze jest opcja, ze w Polsce proces produkcji salaty w worku przebiega jakos znaczaco inaczej :P Edit. znalazlam info z jakiegos szmatlawca, ze "paczkowana salate odkaza sie chlorem". W cywilizowanych krajach EU salata myta jest zwykla woda wodociagowa, bez zadnych srodkow dezynfekcyjnych. Tam, gdzie woda z wodociagow nie spelnia norm uzycia do produkcji zywnosci, wode sie uprzednio odkaza, czasem tez z uzyciem chloru (Hiszpania np.). To masz swoje ziarno prawdy 😉

Btw zajebisty brzuch masz!

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się