Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza


 
Ale żeby nie było, że uważam, że właściciele są czarni, a pensjonariusze biali. Nie potrafię znaleźć określenia na kogoś, kto deklaruje się, że się wprowadzi, potem rezygnuje w ogóle o tym nie informując.  Albo dają zadatek, potem rezygnują i żądają zwrotu zadatku.




O tak, dobrze ze nie tylko ja tak mam  🙇
Ja rozumiem, ze jak się szuka nowej stajni, to sie jeździ, pyta, ogląda. Ale po kiego grzyba rezerwować boks, deklarować sie, ba - nawet umawiać transport, skoro nie ma sie zamiaru w ogole w danej stajni z koniem pojawić? Albo czy to taki wielki wyczyn, zadzwonic/napisac sms "sorry, rezygnujemy"? 😵
Juz sie pare razy na takich osobach przejechalam i od tamtej pory nie ma mowy o bezplatnym trzymaniu boksu dla kogokolwiek.

"grzecznie"nie skutkuje, niestety. 100 razy można powtarzać, a tuman nie rozumie. wiec trzeba drzeć ryja.  jak i to nie pomaga to pozostaje widłami.

Skoro masz takie doświadczenia, to wspólczuję. Tylko jestem ciekawa, czy jesteś tym/tą drącą ryja, czy tumanem, na którego ktoś drze ryja.
[/quote
to są takie doświadczenia z życia . Z innych dziedzin. W zasadzie w każdej dziedzinie życia spotyka się takich ludzi. Niektórzy po prostu nie przyjmują do wiadomości tego, że ktoś może mieć jakieś inne priorytety i nie stosują się do żadnych zaleceń. Z drugiej strony są też ludzie którym w krew już weszło "darcie ryja". Po prostu doświadczenie takie mają. Miałem kiedyś szefa który nie zwracał nikomu uwagi. Uważał, że to bez sensu i nie poskutkuje. Przy pierwszym faulu wyciągał od razu czerwoną kartkę. Zwalniał. On nie darł ryja.
A ja pewnie (jak każdy z nas) jestem i jednym i drugim.
A konia mam u siebie, nie w pensjonacie. I nie prowadzę  pensjonatu. Taka stajnia, jak to określacie, "przydomowa". Znajomi trzymają konie u mnie. Jeśli już będę musiał, to nie rozedrę się na nich. Tylko zrobię tak jak mój były szef.

W sumie trochę tym racji, do niektórych można mówić i mówić i mówić i prosić i mówić, a jak nie powiesz raz a dobitnie wystarczająco głośno to nie dotrze.
dea   primum non nocere
18 stycznia 2017 21:15
trusia - to może mieć sens, jeśli konie schodzą większym stadem i dostają różne treściwe. Te mądrale, w stylu mojej rudej, migiem się uczyły w których boksach jest coś fajniejszego i leciały sobie zaklepać i kąsnąć ile zdążą. Potem robiło się pandemonium, žeby każdy trafił do siebie, a nierzadko i kopaniny przy bardziej wypasionych żłobach. Sorki, o siano nie będzie takich akcji 😉 Tak więc ja byłam przeciw pełnym żłobom czekającym na sprowadzanie, w czasach stajennych. Teraz dostają żarcie w wiaderkach, mają podobny skład, tylko róžne porcje witamin*, a i tak rude lubi sobie kolędę strzelić, żeby sprawdzić, czy sąsiadowi lepszego nie dali 🙂 więc trzeba mieć na nią oko.
* Akord ma paszę, ale ćśś... żeby nie usłyszała  👀
eeee, do głowy mi nie przyszło puszczanie stada luzum, żeby konie szukały sobie miejsca.  Myślałam o sprowadzaniu w ręku. Widać moje tułactwo nie pokazało mi jeszcze wszystkiego.

Chociaż teraz mam takie „luzem” w małym zakresie. Moje konie po sprowadzeniu stada stoją do kolacji we dwójkę na małym padoku przed stajnią.  Jak jest czas kolacji, otwieram padok i idą do swoich boksów, każdy do swojego. Kolacja w żłobie w żaden sposób nie powoduje, że biegną czy sprawdzają, co drugi ma. Każdy wchodzi do swojego, pomarańczowy do żłobu nawet nie zajrzy, bardziej interesuje go siano.   
majek   zwykle sobie żartuję
19 stycznia 2017 09:29
ja pisalam o mojej przydomowej stajni i malo wiedzacym o koniach tesciu, ale zdziwilabys sie, czasem i w pensjonatach wpuszcza sie naraz np 5 koni (jak masz 30 do sprowadzenia to bierzesz w peczkach) i kazdy ma zaparkowac u siebie.
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 09:35
w "mojej" stajni wchodzi na raz do jednej stajni 6 i żaden nie ma problemu z trafieniem do swojego boksu  😉
Znam stadninę gdzie koni jest prawie 100 i też każdy trafia do swojego boksu  😉
A mnie nic nie drażni tak, jak wpędzanie koni do stajni. Stałam w stajni, gdzie było ok 10 koni, wszystkie na raz były wypuszczane z boksów i zrywały się galopem już w stajni... Spędzanie również wyglądało ganianiem galopem do stajni, wiele razy konie przewracały się na zakręcie. Mój koń w tej stajni zupełnie zdziczał, doszło do tego że nie mogłam prowadzać go na uwiązie, bo nie chciał wyjść ze stajni na np. lonżę, o sprowadzeniu go samego z padoku nie było mowy...
Pomijam już fakt, że mój koń nigdy nie trafiał do swojego boksu i wchodziły po 3 konie do jednego boksu, gorzej było gdy nie za bardzo się lubiły  😲

Drugi przypadek innej przydomowej stajni, na padoku chodziły 4 konie, żeby wejść z padoku go stajni trzeba było zakręcić 90 stopni po gruzie. Mądra właścicielka stajni ganiała batem 20 letniego dziadka, bo nie chciał zejść z padoku, doszło do tego, że dziadek wbiegł w gruz i na zakręcie się przewrócił...

Na szczęście stoję w stajni, w której nie ma możliwości spędzania koni, obsługa jest kompetentna i śpię spokojnie 🙂
Gillian   four letter word
19 stycznia 2017 10:23
Wigorrr, błąd przy sprowadzaniu w taakim razie. Koni się nie wpędza, konie się wpuszcza - wtedy na spokojnie wszystkie trafiają. Nawet mój zakręcony jak korbka 😉 kluczem jest spokój, cisza i ogarnięcie. No ale wiem, że to czasem nierealne 🙂
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 10:29
u mnie się nikt nie wywala, nikt nie galopuje  😲
co najwyżej lekki kłusik ekscytacji, a niejeden z tych koni jest "elektryczny"
No tak i znowu wraca jak bumerang wniosek o niekompetentnej obsłudze 🙄
Wigorrr,a kto tu pisze o wpędzaniu? 🤔
Stoję w pensjonacie, w którym mieszka 40 koni, jest 1 stajenny i 5 pastwisk
Konie schodzą w pastwisk luzem (każda grupa osobno)
Jak zdarzy się jakiś pojedynczy wariat to go stajenny ściąga w ręku i tyle
Nikt koni nie wpędza , same idą, trafiają do siebie (czasem zwiedzą po drodze inne boksy, bo pensjonariusze też w żłobach marchew zostawiają - trudno.
Ja do spędzania nic nie mam, aby tylko konie szły swoim rytmem, bez bata, patykow i kamieni.
Jesli nikt koni nie straszy, to ustawią się za przewodnikiem i spokojnie idą jego tempem.

Wigorrr... popracuj nad hierarchią w Waszym stadzie "Ty i koń" bo z opisu wynika, ze ma Cię głęboko w poważaniu, tzn jego przewodnik zostaje na padoku a Ty jestes tylko intruzem.

U mnie konie ze stajni nie wybiegają, wychodzą spokojnie i dopóki nie przejdą przez bramkę, to jest spokój. Później to różnie, zazwyczaj wiosną/latem najpierw jest dziesięciominutowa rozgrzewka, galopy po łąkach i strzelanie barankow.

W jednej stajni, w ktorej stałam właściciel szedł korytarzem a za nim dopiero całe stado. Koni było około 25 w różnym wieku. Owies w żłobach już czekał, wszystkie szły do siebie nie gubiąc się... czasem coś zaparkowało w boksie obok ale to rzadko. Ale fakt, jesli ktorys koń dostawał coś więcej, typu jablka, marchewki to jakims cudem reszta koni to wyczuwała i był niepokój.
W ostatniej stajni, w której trzymałam konia, też z wybiegu wracały same. Nie były poganiane, a mimo to jak tylko spuszczano belkę ogrodzenia, większość ruszała galopem. W tym niestety i mój koń. Tylko pojedyncze sztuki szły sobie spokojnie stępem bądź niespiesznym kłusem. Większość do stajni również wbiegała kłusem bądź galopem.
Z tym, że na wybiegu konie dostawały niewiele siana i dobrze wiedziały, że czeka już na nie sianko o tej 13-14 w ich boksach, dlatego leciały. Z tego powodu po 12 było ciężko z padoku ściągnąć jednego konia, bo zaraz pchało się około 20-paru kopytnych.
Niektóre nie trafiały do swoich boksów, ale owies miały najczęściej sypany jak już były w swoich boksach zamknięte. Nigdy też nie miałam problemu z wprowadzeniem bądź wyprowadzeniem swojego konia na uwiązie, mimo tego, że z wybiegu wracał sam.

Przy dużej ilości koni, szczególnie jak jest ich w stajni 30-40, ciężko wyprowadzać po jednym, czy po dwa i takim samym systemem sprowadzać. Przy jednym stajennym, to pół dnia zleciało by mu na ściągnięcie i sprowadzenie koni, tylko 😉
Pytanie: dlaczego 1 stajenny przy 30-40 koniach? 🙂

U nas w stajni jest 2 + menedzerka + wlascicielka.
Konie sa prowadzone i sciagane pojedynczo na padoki. Koni ok 25 hotelowych + rekreacji, do tego ok 10 hodowlanychw  tym zrebaki. Dziala to sprawnie i na temat i nie trwa pol dnia 🙂
faith, to już pytanie do właścicieli stajni akurat... Odpowiedź raczej większość zna 😉
Jasne, ja tez znam 🙂
Podalam tylko przyklad, ze jest to do zorganizowania generalnie.
Potem robiło się pandemonium, žeby każdy trafił do siebie, a nierzadko i kopaniny przy bardziej wypasionych żłobach. Sorki, o siano nie będzie takich akcji 😉


Nie były poganiane, a mimo to jak tylko spuszczano belkę ogrodzenia, większość ruszała galopem. W tym niestety i mój koń. Tylko pojedyncze sztuki szły sobie spokojnie stępem bądź niespiesznym kłusem. Większość do stajni również wbiegała kłusem bądź galopem.
Z tym, że na wybiegu konie dostawały niewiele siana i dobrze wiedziały, że czeka już na nie sianko o tej 13-14 w ich boksach, dlatego leciały. Z tego powodu po 12 było ciężko z padoku ściągnąć jednego konia, bo zaraz pchało się około 20-paru kopytnych.


No właśnie o tym pisałam. Że niekoniecznie żarcie w żłobie jest powodem pchania się do boksu, siano też może nim być. A chyba nikt nie postuluje dawania siana jak koń stoi w boksie? Dlatego będę się upierać, że generalizowanie, jakie to zło wprowadzać konia do boksu z żarciem nie ma sensu.
Myślę, że gdyby konie miały na padoku zimą stały dostęp do siana, a latem były by w ogóle pastwiska, to konie nie leciały by do boksów galopem. Im się po prostu nudziło. Zjadły te kilka kupek siana, które dostały, ani źdźbła trawy, wody również, więc nic dziwnego, że już od 12 tylko czekały aż wrócą do boksów i po otworzeniu był wyścig do stajni 😉
Czyli się zgadzamy:

[quote author=majek link=topic=67681.msg2637644#msg2637644 date=1484670383]
Trusia, ja w swojej stajni tez zakazalam tesciowi (bo to on wpuszczal konie) wrzucac im cos do zlobow zanim przyjda, po tym jak go co chwila taki jeden malo delikatny ciagle tratowal. Wiec takie glupie to to nie jest.

Nie, to nie ma sensu. Tzn. może w tym konkretnym przypadku miało sens (skoro nie udało się konia wychować, trzeba było szukać innego wyjścia), ale nie można generalizować. Bo na tej zasadzie jeśli konie nie dostają siana na padokach albo dostają go bardzo mało, nie należałoby siana wkładać do boksów przed ich powrotem z padoku, bo będę do tego siana leciały po ludziach. Trudno przekładać zachowanie konia, który jest niewychowany i tratuje ludzi na wszystkie konie.   
[/quote]
majek   zwykle sobie żartuję
19 stycznia 2017 13:31
trusia, mi chodzilo o marchewki/owies w zlobie, nie o siano.

majek, wiem, ale ja podałam przykład, że siano też może prowokować takie sytuacje (co dea oprotestowała, a pamirowa potwierdziła), a nie czeka się z dawaniem siana, aż konie będą stały w boksie. Czyli że nie jest to kwestia co jest w boksie, a wychowania konia/umiejętnego z nim postępowania. Przypomnę, że chodziło mi o to, że zostałam opieprzona za włożenie marchewek do żłobu w stajni, gdzie konie były sprowadzane w ręku i nikt nikomu do żłobu nie zaglądał (no, z jednym wyjątkiem, jak stajenny pomylił konie i w swoim boksie zastałam konia podkutego; w pierwszej szlag mnie trafił, że mój koń bez mojej wiedzy został podkuty).
U mnie np. padoki są pod stajnią więc wyprowadzenie koni w ręku nie robi większego problemu, ale na łąki prowadzi prawie kilometrowa droga... Nie wyobrażam sobie ściągać każdego pojedynczo i robić 2 km na każdego konia TYLKO przy wyprowadzaniu. Konie mają ogrodzony 'korytarz' na długość od stajni na łąkę. Przy sprowadzaniu puszcza się je luzem przez ten kilometr i pod stajnią wyprowadza już pojedynczo.  🙄
RETNADA, to ile macie ha ?
U nas konie stajenne wychodzą i wracają stadem - na jedno pastwisko 6 koni, na drugie 5, najczęściej stępem, czasem kłusikiem. Nie zawsze trafiają do swoich boksów, ale jeść dostają dopiero jak wszystkie są w boksach, więc nie ma dużego zamieszania. Siatki z sianem zawsze wiszą w boksach. Konie pensjonatowe są wyprowadzane w ręku, tak samo wracają z pastwiska. Jeden pensjonatowy jest w mniejszym stadzie stajennym, bo w nim czuje się najlepiej i za zgodą właścicielki wraca i wychodzi ze stadem. Można się dogadać ze wszystkim...
Niestety ja stałam tylko w takich stajniach gdzie konie były wpędzane, nie wchodziły jeden za drugim. Mam do tego mega uraz i strasznie mnie to irytuje... Konie się nakręcały i dziczały, co przekładało się na codzienne obcowanie z koniem. Pomijam fakt, że to było mega niebezpieczne.
Jeżeli Wasze konie spokojnie wchodzą do stajni to super, ale ja z takiego pensjonatu bym uciekała gdzie pieprz rośnie  🤣 takie mam straszne zboczenie  🤔wirek:
bera7 trochę tego jest z tym, że działka jest wąska (55m) i baaardzo długa, dopiero w okolicach 700 m się poszerza. Większość swoja + jeszcze na okolicznych łąkach sąsiadów wypasamy konie, żeby mogli brać dopłaty a się nie narobić  🤣
RETNADA, rozumiem. Ja kiedyś miałam do kupienia w okazyjnej cenie 14ha, ale przy froncie miała około 45m a dalej po 200m zwężała się do 20 i miała około 6km długości 😉 Nie było by opcji "zawołać konie".

Wigorrr, można zrobić z głową. Ja kiedyś prowadziłam pensjonat na 24 konie. Chodziły w kilku grupach i były porobione korytarze. Puszczało się taką grupkę w korytarz, który kończył się koło stajni. Pod stajnią nawet jeśli wcześniej biegły musiały się zatrzymać i albo odławiało się po sztuce, albo puszczało tą małą grupę do stajni. Konie wchodziły spokojnie, jak były ancymony to wyprowadzane/ sprowadzane były w ręku. Nawet w takim systemie zajmowała cała operacja około godziny. Jak pastwisko jest dalej niż kilkanaście m od stajni to trzeba jakoś sobie radzić.
Mnie się wydaje, że w tej stajni o której piszę, do szybkiego powrotu do stajni nie prowokowało to, że siano czekało już w boksach i konie to sobie zapamiętały. Podejrzewam, że gdyby siano dostawały dopiero jak już będą w boksach, to tak samo większość galopem by się do stajni zrywała. W sezonie nie było pastwisk, na wybiegu nie było cienia, nie było dostępu do wody, siana dostawały tyle, że po 30 minut wszystko zjedzone. Stajnia zatem była ciekawsza 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się