Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Averis   Czarny charakter
04 marca 2014 06:56
wistra, to może odpowiedz sobie na pytanie co sobie jedzeniem rekompensujesz. Bo jeżeli jesz wbrew sobie i świadomie krzywdzisz siebie (bo cierpisz z powodu wyglądu), to być może problem leży gdzieś głębiej. Przynajmniej u mnie tak było, jeśli chodzi o kompulsywne objadanie się. Od jedzenia też się można uzależnić - tak jak od alkoholu i papierosów. I może dlatego nie masz motywacji, bo korzyści otrzymywane z jedzenia przewyższają ewentualne niedogodności (bo skoro nie możesz na siebie patrzeć a i tak jesz, to widać twojej podświadomości to się opłaca - niezależnie od logicznych przesłanek).
Moje menu na dzisiaj;
śniadanie ;kasza manna 350kcal
2śniadanie 3 jajka chleb chrupki z krakowska 230kcal
3śniadanie; wędzony łosoś z brokułami 270kcal
obiad ; pomidorowa z tortellini i łyżeczką śmietany 12% 450kcal
kolacja; sernik na zimno 300kcal
ok4 inko-capucina 200kcal
Razem 1800kcal

ruch;
40min bieżnia , 20min orbiterek , ćwiczenia na brzuch i biceps , triceps jak zdąże to plecy. Wieczorem basen.
Miłęgo dnia  🙂
Nie mam pomysłu na obiad a muszę go zrobić teraz bo do 18 domu nie uswiadcze  🤔 pewnie skończy się na warzywach z patelni kotlecie wolowym i kaszy. 😉 z ruchu koń i jak pogoda dopisze to długi spacer z psem. Chce na siłownię!! u mnie miesięczny karnet ok 100 ale oszczędzać muszę nieco :/ a w domu nie umiem się zmobilizować poza tym nie mam orbitreka na którym zależy mi najbardziej. I na bieżni bo bieganie w terenie wykańczania mi stawy...
bo korzyści otrzymywane z jedzenia przewyższają ewentualne niedogodności


Wiesz co? Mam tak samo jak wistra, ale wielokrotnie dumając nad tym DLACZEGO tak jest dochodziłam zawsze do tylko jednej przyczyny- BO TO JEST TAAAAKIE DOBRE! Po prostu! Nie było i nie ma żadnych korzyści !!!! i głębszych przyczyn tkwienia w otyłości i wpierdzielania na potęgę poza tą jedną. Taaakie doobre i ja chcę czuć ten smak! ( nie zawsze psychologiczny "bełkot" się sprawdza  😉- nie odbierz tego personalnie broń Boże! bo może być też tak, jak mówisz, że ktoś MA jakieś korzyści tkwienia w otyłości )
wistra, to może odpowiedz sobie na pytanie co sobie jedzeniem rekompensujesz. Bo jeżeli jesz wbrew sobie i świadomie krzywdzisz siebie (bo cierpisz z powodu wyglądu), to być może problem leży gdzieś głębiej. Przynajmniej u mnie tak było, jeśli chodzi o kompulsywne objadanie się. Od jedzenia też się można uzależnić - tak jak od alkoholu i papierosów. I może dlatego nie masz motywacji, bo korzyści otrzymywane z jedzenia przewyższają ewentualne niedogodności (bo skoro nie możesz na siebie patrzeć a i tak jesz, to widać twojej podświadomości to się opłaca - niezależnie od logicznych przesłanek).


Nie objadam się, nie jem na okrągło. Staram się co 3-4h, ale zdarza się co 1 albo co 10. Zależy, co akurat robię w ciągu dnia i ile mam czasu.
Nie wydaje mi się, żebym była od jedzenia uzależniona, bo nie myślę o nim cały czas. Nie jem wbrew sobie, sama decyduję, że jak idę w nocy do WC to zahaczam o szafkę w kuchni i sobie coś słodkiego zjem. Albo i nie, zależy jak mi się chce. Po słodkim lepiej mi się zasypia 🙂
Fakt, uwielbiam słodycze i ciężko mi sobie odmówić. No i uwielbiam węglowodanowe rzeczy - chleb, makaron. Mogłabym żreć na okrągło chleb z żóltym serem i ketchupem, wszystko z makaronem i każde słodycze. Nic więcej nie musi istnieć  😍
No i ostatni posiłek jem godzinę przed spaniem, koło 21-21.30. Myślę, że to głównie mnie "zabija". I nie, bynajmniej nie jest to nic lekkiego.
Po prostu lubię zjeść. I wiem, że dałabym radę schudnąć, tylko musiałabym się zawziąć. Ale nie mam bodźca, żeby się zmotywować.
Kiedyś schudłam 15kg i zastanawiam się, JAK ja to zrobiłam i naprawdę - nie wiem. Teraz do zrzucenia mam 20kg
Averis   Czarny charakter
04 marca 2014 07:05
tunrida, wiem, dlatego mówię "być może" 😉. Nie każdy tak ma, mówię o swoim doświadczeniu. Bo ja nie jadłam z powodów walorów smakowych, ale żeby się lepiej poczuć. Bo w większości przypadków to jedzenie nawet mi nie smakowało.

Edit: W porządku - może przekombinowałam. Ale dla mnie robienie czegoś wbrew sobie, cierpienie z tego powodu i niechęć do własnego ciała a mimo to pochłanianie zawartości lodówki pokazuje, że jednak to jedzenie ma nad nami kontrolę.  Ale tak jak mówię - każdemu według potrzeb. Nie mam monopolu na prawdę objawioną.
Ja zawsze sobie tłumaczyłam ,że co z tego życia jest... że nie będę sobie odmawiać jedzenia , fajek, alkoholu od czasu do czasu. Bo trzeba żyć a nie wiecznie z czymś walczyć. Ale źle czułam się w swojej skórze, próbowałam sobie wmawiąć ,że jest inaczej i w ciuchach się udawało ale na wakacjach to już średnio. A ja otyła nie byłam, broń boże.
że jednak to jedzenie ma nad nami kontrolę.


Nade mną ma cały czas. Nie poddaję się i walczę. Ale no właśnie. To jest ustawiczna WALKA. To nie jest naturalne, zwykłe, bezbolesne, bezwysiłkowe. To jest ustawiczna walka.  🙁
Averis   Czarny charakter
04 marca 2014 07:13
tunrida, i świetnie Ci idzie :kwiatek:.  Z resztą naprawdę Cię rozumiem, bo też tak miałam i mam. Ale walczę.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 marca 2014 07:17
Od jedzenia uzależniona jestem ja, bo potrafię wyjść z domu pod prektekstem spacery z psem i pójść do cukierni kupić pączki i je wpierdzielić. Albo chować się z żarciem przed bliskimi żeby nikt nie widział. Itp 😉

I mi satysfakcję daje nie to, że mam pełny brzuch, a chyba samo jedzenie, mielenie go w paszczy. I co lepsze to jedzenie tłustych i niezdrowych rzeczy jest super, a nie jedzenie czegokolwiek np mleczy pod mostem.


Hubert ma iść na hipnozę żeby rzucić palenie 😂 jak on rzuci fajki to ziemia się zatrzyma, ale jak się uda to ja też idę żeby mi wmówił, że nie lubię jeść 😂
Averis   Czarny charakter
04 marca 2014 07:18
JARA, u mnie działa ten sam mechanizm 😉 Ale grunt, to sie nie dać. Nigdy nie miałam jakoś napadu objadania się selerem 😁.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 marca 2014 07:53
Skłonność do tycia ja mam od dziecka, genetyczna przypadłość. Będąc jeszcze w brzuchu mamy tak dobrze wykorzystywałam paszę, że lekarze myśleli, że będą bliźniaki 😂
Jako niemowlak byłam okrągła, a nogi i ręcę miałam precelki, rogaliki - tak mawiała Pani pediatra 😉
Później jak zaczęłam jeździć konno w wieku ok 11 lat wylachoniłam się i trzymalam się tak jakieś 9 lat. Nigdy nie mialam problemów z brakie apetytu, ale nigdy się nie obrzerałam. Moją piętą Achillesową były/są frytki, odkąd ma pamieć sięga to kochałam frytki. I w domu mnie źle nie karmiono, bo moja mama świetnie gotuje, głównie polska kuchnia, ale zdrowo i nietłusto. Wszystko robi sama od przetworów, po sosy, nic gotowego, nic z torebek. Mnóstwo warzyw, owoców. I zawsze mi mówiła "znów frytki, tłuste to, niezdrowe" i tak zasiała we mnie ziarnko, że wolałam jej nie pokazywać, że znów jem te frytki.

W 2000r wyglądałam tak
SO Sieraków Wlkp


Rozpoczęcie roku szkolnego 2000



1 klasa liceum




I mimo takiego wyglądu ja żyłam w przeświadczeniu, że jestem gruba, tłusta i dlatego faceci się mną nie interesują.
Nogi zawsze miałam grubsze, bo jak ja to nazywam jak kobyła zimnokrwistwa. Druga sprawa, że ja chodzę na kangur, skaczę w górę i mam mega rozbudowane mięśnie łydek i ud, ale pod warstwą tłuszczu. Wiec nawet jak się odtłuszczę to nogi będę miała grube, ale nie grube od tłuszczu, a od mięśni.
Nie mam niestety pod ręką zdjęć chociażby z 2006r. Wtedy też miałam wrażenie, ze jestem tucznikiem, a jak na nie patrze to byłam normalną 58kg dziewczyna.  🙁
Później wyjechałam do Irlandii, zaczęłam brać hormony, siedzieć w domu i jeść.. i jeść i jeść. Nie wiem kiedy odkryłam taką miłość do jedzenia i co nią spowodowało, ale wtedy dopiero zrobił sie ze mna tucznik z prawdziwego zdarzenia. Wróciłam do PL i schudłam tak sobie bez żadnej diety 15kg i trzymalam się na poziomie 74-78kg. Późniejsze problemy, które ciągnły się jakieś 2 lata znów dotuczyły mnie do jakiejś monstrualnej wagi.
I tak po dziś dzień jedzenie jest dla mnie koszmarem. Kocham jeść, ale mnie to zabija. Jem kiedy jestem szczęśliwa, jem kiedy jestem smutna. Ciągle myślę o jedzeniu. Nikt tego nie zrozumie 🙁 bo ja żyje po to żeby jeść. Ciągle szukam dla siebie wymówek, furtek i kombinuję co by to zjeść. I najgorsze jest to, ze alkoholik może odstawić wódkę i nie pić, a bez jedzenia żyć się nie da.
Hubert tego nie rozumie, bo dla niego to nie problem, dla niego na wszystko rozwiązanie to bieganie i w tym temacie nie mam od nikogo żadnego wspacia, bo nikt nie traktuje tego tak poważnie. Z jedzeniem i za jedzeniem potrafiłam robić takie cyrki jak porządny helarz za heroiną. Czyli potrafiłam wyjść z psem pod blok żeby tylko pójść i się nażreć albo jak dopadała mnie obsesyjna myśl o jedzeniu (i tak jak pisałam nie o jedzeniu selera, ale tylko o fast foodach) to potrafiłam pozyczyć kasę pojechać do KFC i udawać, że kupuję jedzenie nie dla siebie, bo przecież wstyd mi było, że ktoś tak gruby nadal żre. Wracać do domu piechotą i jeść i jeść. Chować się z jedzeniem i mieć potworne wyrzuty sumienia.

I niestety Wistra bardzo dobrze Cię rozumiem, bo od listopada do końca lutego nie miałam żadnej siły żeby znów się za siebie wziąć. Zwłaszcza, że NIENAWIDZĘ ruchu, wysiłku fizycznego. Jedyny wysiłek fiz jaki lubię to jazda konna i robiebie przy koniach. Dlatego wiem, że jakbym miała okazję pracować w stajni to rzuciłabym urząd w cholerę i poszła się spełniać i chudnąć w pracy 😉
Ciągle myślę o jedzeniu. Nikt tego nie zrozumie 🙁 bo ja żyje po to żeby jeść. Ciągle szukam dla siebie wymówek, furtek i kombinuję co by to zjeść. I najgorsze jest to, ze alkoholik może odstawić wódkę i nie pić, a bez jedzenia żyć się nie da.



NIE JESTEŚ JEDYNA! I nie pisz, że nikt tego nie zrozumie, bo wiele osób to rozumie. Są osoby, które jedzą aby żyć, a są takie, które żyją aby jeść.

Tym się tylko różnimy, że ja NIE POTRAFIĘ być szczęśliwa będąc z nadwagą !! Dla mnie wtedy życie nie ma sensu, nie chce mi się ubrać ( potrafię do pracy chodzić ew jednej bluzie tydzień i  jednych portkach) , umalować, farbowac włosów, wychodzić do ludzi. Jestem zgorzkniała, zła, negatywnie nastawiona do wszystkiego.
I ten stan jest TAK OBRZYDLIWY, że wolę walczyć z tym jedzeniem. Zwłaszcza kiedy wiem już JAKA SZCZĘŚLIWA potrafię być kiedy się sobie podobam!!!
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
04 marca 2014 08:13
JARA Tunrida dobrze napisała- nie jesteś sama! Z Konradem mam to samo- on nie rozumie, jak można po prostu tyle w siebie wpychać i mówić, że je się bo lubi się jeść. On nie lubi, on je żeby przeżyć. A ja odwrotnie- najbardziej czuję chęć życia i miłość do wszystkiego jak jem 😍 A o frytkach to mogłabym pracę inżynierską pisać 😎 Mi w tym wszystkim udało się odnaleźć również przyjemność w jedzeniu zdrowych rzeczy- ale dalej jest to przyjemność z jedzenia 😉 I wcale nie oznacza to, że mam mniejszą ochotę an frytki czy Maca- dalej mam taką samą, ale równie duża jest ochota na kanapkę z twarogiem, sałatkę czy pieczoną rybę. Ale i tak wszystko sprowadza się do jednego- jedzenie jest tak pyszne, że nie da się bez niego żyć czy traktować go jako rzeczy koniecznej.

Tunrida
widzisz- ja mam odwrotnie. Będąc na początku na diecie byłam tak niesamowicie nieszczęśliwa, że szok. Zdarzało mi się nawet płakać, bo nie mogłam zjeść tego na co miałam ochotę 🤔wirek: Konrad ze mną nie wytrzymywał, ciągle chodziłam wnerwiona, znerwicowana, wszystko mnie denerwowało, nie potrafiłam normalnie myśleć jeśli czułam coś dobrego, a już nie daj Bóg usiąść obok mnie z normalnym obiadem czy czymś dobrym... tragedia. Dlatego zaczęłam robić sobie dni "luzu", gdzie w ramach posiłków i przydzielonych kalorii jadłam coś pysznego, ale niekoniecznie zdrowego.
Tak niesamowicie zazdroszczę np. takiej Zen- która po prostu je, bo jeść trzeba. I dlatego je zdrowo. Nie ma potrzeby zjedzenia czegoś niezdrowego czy tuczącego- po prostu nie ma. Szlag mnie trafia i szału dostaję, jak widzę jej wpisy o zdrowym odżywianiu 😁 ale zazdroszczę niesamowicie.
Ja cię Jara rozumiem. Choć chować z żarciem się nie musiałam bo u mnie rzadko ktoś był w domu. Też od małego byłam gruba a jak oojciec się nami zajmował rto w wieku 2-3 lat byłam żywiona głównie paczkami z ajerkoniakiem 😉 przez rok. Do tego garmazerka no mama miała czas gotować tylko w weekendy. Śniadania to płatki nesquik z tłustym mlekiem. A świadomość że mi to nie służy przyszła mi dopiero jako nastplatce. Nigdy nie byłam monstrualnie grubą ale zawsze moje cielsko dazylo do wagi 78 kg. Myślę że dzieciństwo częściowo uwarunkowalo u mnie taki punkt wagowy. A ojciec tylko mnie dobijał mówiąc że mam jeśćmniej. Kiedy jadłam 1200 kalorii. Mama zarzerala problemy po nocach i dziś ma otyłość kliniczna. Zaczęłam llazic po dietetykach  niestety tyc na ich dietach. odchudzalam się wielokrotnie na drakonskich dietach i w końcu mnie pokaralo, żarcie stało się obsesją i karą. Zaczęło się kompulsywne objadanie i bulimia. I aby wyzdrowiec musiałam wrócić do punktu wyjścia czyli do 78 kg. Teraz jest nieco inaczej bo pozwalam sobie na cheat meal w weekend więc na niego czekam i nie objadam się w tygodniu. Kombinuje co zrobić by nie prowokować kompulsow. Inarazie się udaje ale myśleć o jedzeniu muszę ciągle co jak ile i kiedy. To prowadzi do paranoi a mizerne efekty nie motywują. Ale zaczęłam na to patrzeć jak na sposób życia a nie okres czasu. Kiedy już osiagne normalną wagę zamierzam pilnowac się co drugi dzień u być mocno aktywną w dni bez pilnowania. Czy się uda to nie wiem czytałam że ustalenie nowego punktu wagowego trwa od 3 do 7 lat i tyle czasu chce myśleć o stabilizacji.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
04 marca 2014 08:38
dziewczyny mam robic jill codziennie bez przerwy mimo zakwasow? czy robic przerwy? i jezeli to jakie dlugie?

i czy 30 Day Shred: Level 1 mozna mieszac z 6 Week Six-Pack Abs Workout- Level 1? mozna zapewne, ale czy ktos tak robil i poleca/odradza?
yga - witam w klubie, ja też mocno puchnę :/ a @ dopiero 10.03 :/ ehh

Ja tak jak Pokemon, nie lubiłam owsiankę, a teraz, nie mogę bez niej żyć, mniam!

mery - witaj z nami 🙂 tak jak zen mówi, szybkie marsze, trucht na początek 🙂

też rozumiem Jare, z miłości do jedzenia moja waga wyniosła 103kg, jak nie więcej, tyle ważyłam zanim zaszłam w ciążę z Michałkiem. To wszystko, bo uwielbiam jeść, a jak zacznę to już nie umiem skończyć. Też miałam tak, że szłam do MC donalda i udawałam, że dzwonię do kogoś, bo wstyd mi było, że to dla mnie, taka grubaska je w Mc donaldzie.
Mi dodatkowo było mega ciężko, bo kiedyś przeszłam koszmar ED, a z tego się nigdy nie wychodzi. Zawsze miałam poczucie winy.
Jadłam szczęśliwa a potem płakałam i biłam się w sadło.
I ciągle mówiłam "od jutra"
Dziewczyny kochane, kiedys to pisalam, ale napisze jeszcze raz. Nie myslalyscie, zeby sie zajac problemami z odzywianiem od strony psychologicznej? Wiem, wiem, kto by mial na to dzisiaj czas i pieniadze... Na moje troche wiedzace w temacie oko, wiele z waszych przypadkow to dokladnie sprawy, z ktorymi dobrze by bylo sie raz na zawsze rozprawic! Ja tez mam swoja przykra, nastoletnia historie i ciesze sie, ze ucielam temat przy samej d., bo kto wie, jakby to sie skonczylo..
Sa tez ksiazki, sa rzeczy ktore mozna byloby zrobic w domu, tylko komu sie chce?  😀 😎 Ale problem mamy po takim czyms w zasadzie z glowy i mimo nieliczenia kalorii, waga sama leci, bo odpuszczamy poklady emocjonalnego bolu.

Wczoraj zainspirowana ktorymis tam opowiastkami zen zrobilam sobie moje bieganie interwalowo-ok 30 sek na maxa, 10 sek marszu. Wrocilam do domu i padlam, ale mi sie podobalo 😉 A dzisiaj bede zrec same pysznosci i slodkosci, z okazji moich ostatnich dwudziestych urodzin  😎 😅 Tort w wersji vegan przybedzie pod wieczor 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 marca 2014 08:59
Też miałam tak, że szłam do MC donalda i udawałam, że dzwonię do kogoś, bo wstyd mi było, że to dla mnie, taka grubaska je w Mc donaldzie.




Fajnie, że nie jestem jedyna, bo już miałam poczucie winy i pomysł, ze czas się zacząć leczyć 😁

Wiele też dla mnie zrobiła Rosek, którą swoją drogą poznałam jakiś miesiąc temu w tym wątku 😉
Od wyprowadzki z Wrocławia moje życie kręci się tylko: dom - praca - dom - pies - dom - praca itp. Więc byłam skazana na siedzenie w domu i jedzenie.
Teraz wychodzę z domu, do ludzi, do koni, ruszam się i spędzam czas na świeżym powietrzu. A do tego jadam sałatwki z brokułem pasąc konie albo bułki z papryką spacerując po lesie  😜
Dziękuję  :kwiatek:
Gienia-Pigwa, ja łączę obydwa treningi, a do tego dodaję jeszcze jakieś pojedyncze z Mel B, Tiff czy Tone It Up 😉 teraz zaczynam 4 tydzień 6w6p 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
04 marca 2014 09:02
Ja jestem raczej z tych- jedzą, bo muszą. Jednak zgubiły mnie fast foody (chociaż nie miałam nigdy nadwagi), uwielbiam pizzę, frytki i McDonald'sa oraz słodycze 🙂 I to właśnie na nich dorobiłam się tych dodatkowych kg i wysokiego cholesterolu. Dla mnie jedzenie-czynność- jest bardzo intymne i do tej pory nie lubię/wstydzę się jeść przy dużej liczbie osób/przy nieznajomych.

Niedługo dojdzie do tego, że będę wstydziła się pójść na siłownię 😉 Robię zazwyczaj 30 minut na bieżni + 15/30 minut na orbitreku lub rowerku i do tego dorzuciłam jeszcze pośladki na maszynie. Schodząc z siłowni jestem CAŁA CZERWONA na twarzy, włosy mam tak mokre od potu, jakbym dopiero wyszła spod prysznica- a reszta lasek na siłowni- w ogóle po nich nie widać, że są po jakimkolwiek wysiłku fizycznym!! Ale to chyba kwestia tego, że ja WALCZĘ na tych maszynach o ładniejsze ciało, spalam po 700 kcal (wczoraj pulsomierz pokazywał mi ponad 900 kcal spalonych) i po wszystkim nie mam już na nic siły 😉
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
04 marca 2014 09:32
Gienia-Pigwa, ja łączę obydwa treningi, a do tego dodaję jeszcze jakieś pojedyncze z Mel B, Tiff czy Tone It Up 😉 teraz zaczynam 4 tydzień 6w6p 😉



robisz codziennie?
5-6 razy w tygodniu 🙂 ale czasem mam dni, gdzie kompletnie mi się nie chce i robię tylko 6w6p

Tak niesamowicie zazdroszczę np. takiej Zen- która po prostu je, bo jeść trzeba. I dlatego je zdrowo. Nie ma potrzeby zjedzenia czegoś niezdrowego czy tuczącego- po prostu nie ma. Szlag mnie trafia i szału dostaję, jak widzę jej wpisy o zdrowym odżywianiu 😁 ale zazdroszczę niesamowicie.


Mam, mam, ale bardzo nad tym panuję :kwiatek:


Wczoraj zainspirowana ktorymis tam opowiastkami zen zrobilam sobie moje bieganie interwalowo-ok 30 sek na maxa, 10 sek marszu. Wrocilam do domu i padlam, ale mi sie podobalo 😉 A dzisiaj bede zrec same pysznosci i slodkosci, z okazji moich ostatnich dwudziestych urodzin  😎 😅 Tort w wersji vegan przybedzie pod wieczor 😉


Wszystkiego naj! Cieszę się, że Cię zainspirowałam :kwiatek:

[quote author=Gienia-Pigwa link=topic=89332.msg2029516#msg2029516 date=1393922310]
dziewczyny mam robic jill codziennie bez przerwy mimo zakwasow? czy robic przerwy? i jezeli to jakie dlugie?

i czy 30 Day Shred: Level 1 mozna mieszac z 6 Week Six-Pack Abs Workout- Level 1? mozna zapewne, ale czy ktos tak robil i poleca/odradza?
[/quote]

Przerwy są niezbędne w treningu. Zrób koniecznie chociaż jeden dzień luzu. Co do mieszania się nie wypowiem, bo nie znam tych programów. Ja ćwiczę systemem takim, że jednego dnia robię np.brzuch, pośladki, nogi. Następnego ręce, plecy, klatkę. Wprowadzam dzień zupełnej regeneracji, a może nawet dwa.
Tym się tylko różnimy, że ja NIE POTRAFIĘ być szczęśliwa będąc z nadwagą !! Dla mnie wtedy życie nie ma sensu, nie chce mi się ubrać ( potrafię do pracy chodzić ew jednej bluzie tydzień i  jednych portkach) , umalować, farbowac włosów, wychodzić do ludzi. Jestem zgorzkniała, zła, negatywnie nastawiona do wszystkiego.
I ten stan jest TAK OBRZYDLIWY, że wolę walczyć z tym jedzeniem. Zwłaszcza kiedy wiem już JAKA SZCZĘŚLIWA potrafię być kiedy się sobie podobam!!!

Możemy sobie przybić piątkę, mam identycznie ...
yga   srają muszki, będzie wiosna.
04 marca 2014 10:09
yga - witam w klubie, ja też mocno puchnę :/ a @ dopiero 10.03 :/ ehh

Witaj w klubie part2, ja też do 10ego czekam   😁

Niedługo dojdzie do tego, że będę wstydziła się pójść na siłownię 😉 Robię zazwyczaj 30 minut na bieżni + 15/30 minut na orbitreku lub rowerku i do tego dorzuciłam jeszcze pośladki na maszynie. Schodząc z siłowni jestem CAŁA CZERWONA na twarzy, włosy mam tak mokre od potu, jakbym dopiero wyszła spod prysznica- a reszta lasek na siłowni- w ogóle po nich nie widać, że są po jakimkolwiek wysiłku fizycznym!! Ale to chyba kwestia tego, że ja WALCZĘ na tych maszynach o ładniejsze ciało, spalam po 700 kcal (wczoraj pulsomierz pokazywał mi ponad 900 kcal spalonych) i po wszystkim nie mam już na nic siły 😉

Tak jak ja! Napierdzielam jak oszalała! Twarz cała purpurowa, policzki aż pieką, pot kapie nawet z uszu. Ale wiesz co? Fajnie się z tym czuję, przynajmniej wiem, że coś tam podziałałam. Od 3 dni obserwuje dziewczyne, zgrabną, która przychodzi na orbitreka. Nowe najeczki, leginsiki również nike'a, jakiś top i .. długie rozpuszczone włosy. I sobie kica na tym orbitreku i zaraz idzie do domu.. Nie wiem, moze telewizje przychodzi pooglądać.

JARA- ale z Ciebie lacha!  😜
Dlatego ja biegam na bieżni w czapce z daszkiem, trochę maskuje dziwny obraz twarzy powysiłkowej 😁
JARA, strasznie miło i to czytać , tak nie wiele a tak wiele  💃

Ja mam spadek energii dzisiaj ćwiczyłam jakbym chciała a nie mogła. 40minut bieżni , 20orbitreka , 4 serie po 3 ćwiczenia na brzuch i 3 serie po 3 ćwiczenia ;biceps , triceps i ramiona.

Yga, ja zawsze mam czerowną facjatę, mokrusieńkie włosy i obiskane gacie od pasa  😁 Nie mam się przed kim wstydzić za bardzo,jedyny mega przystojny gość to trener, swoją drogą dzisiaj pokazywał swoje umięśnienie swojemu podopiecznemu ,ściągnął koszulkę i ciśnienie mi skoczyło od razu 300/400  😜 😜 😜
Muszę chyba swojego zagnać do jakiś poważniejszych ćwiczeń, bo kiedyś i on podobnie wyglądał .


Już po 2 śniadaniu jajecznica z 3 jajek , 2 chrupikie z krakowską i papryka i niestety dopchnęłam kawałkiem sernika za 150kcal , bo mam głoda, niechce by się to odbiło na kolejnej części dnia .2śniadanie wyszło koło 400kcal.
A czy tutaj ktoś zgłębiał koncepcję "samolubnego mózgu"?
Tak mi się skojarzyło z rozmową o potędze jedzenia.
Może pęd do słodkiego właśnie by się wyjaśnił? Może musi być walka, skoro walczy się z ewolucją? Z własnym typem organizmu?

PS Ja należę do frakcji, którym się włącza żarłoczność w stresie.
rosek - super, że wzięłaś Jare pod swoje skrzydło, też bym potrzebowała takiej osoby, bo samemu to zawsze gorzej  :kwiatek:

Pendruska - wszystkiego naj


Byłam w biedrze, kupiłam tą książkę co mówiłyście "zamień chemię na jedzenie" świetna jest!
Do tego serki tutii, serki wiejskie lekkie, wodę, 2 paczki piersi z kurczaka, szynkę gotowaną z dobrym składem, parówki z szynki dla dziecka, suszoną żurawinę, warzywa i owoce 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się