Pamiętacie makaron Dukana, który miał 6 kalorii? Kupiłam go już dawno i dziś doczekał się otworzenia.
Ja lubię chemię. Mi chemia nie przeszkadza. ja lubię nowości i nowe doznania.
Ale ten makaron pokonał nawet mnie. 😁 Makaronem nie nazywałabym go ni cholery.
Bez smaku, totalnie bez smaku gumowe białe obślizgłe coś. Nieposolone. Totalnie nijakie. Bez smaku. Aż mdłe z tego braku smaku i obślizgłości swojej. Podgrzewałam, żeby choć ciepłe było. To po podgrzaniu zaczęło dziwnie śmierdzieć ni to rybą, ni to klejem, ni to farbą.
Zapaćkałam toto pesto i tylko pesto zmarnowałam.
Więc zalałam sosem chilli- zjadłam. Bo dużo kosztował i szkoda mi było wyrzucać.
Ale tego nie idzie jeść. Respekt przed tymi, którzy to jedzą. 😉
edit- jadłam owoce w okolicach podwieczorku. I właśnie zaliczyłam napad głodu. Zbieg okoliczności? Nie wiem. Dzień z dnia na 5 zrobił się dniem na 3 z minusem.
Albo to te owoce, albo za dużo spaliłam dziś jednak. Albo nieregularny tryb życia ( ten wyjazd motocyklowy trwał za długo) Tak czy inaczej dzień do bani. Jutro musi być ok.